Historia i archeologia

Karciarze przed wiekami

29 września 2013

Dla lubowników kart.

Warto przypomnieć, jak się zapatrywano na grę hazardową – w dawnej Polsce i jakie nakładano kary na zbyt namiętnych graczy. Wyszła właśnie z druku ciekawa broszura dr. Klemensa Bąkowskiego pt. „Sądownictwo karne w Krakowie w wieku XIV.”

Otóż czytamy tam:

Osobna ustawa z roku 1342, zatwierdzona przez Kazimierza Wielkiego, stanowiła: „Ktokolwiekby grał drożej nad jednego fertona, czyby to byli obywatele, czy kupcy, kostkami czyli kulkami, zapłaci jedną grzywnę miastu na poprawę.” Widocznie jednak kara ta była za mało odstraszającą, bo w spisach proskrybowanych spotykamy kary znacznie surowsze.

Naprzykład:

„Junge ślubował publicznie pod karą swego gardła nie grać w kostki w okręgu jednej mili dokoła miasta, ani z nikim grającym się nie wdawać” roku 1380.

„Mikołaj, sługa Lidmeta kotlarza, schwytany z powodu gier częstych, które z innymi niecnymi graczami prowadził w mieście i za miastem, a potem na prośby dobrych ludzi był puszczony pod warunkiem, że podniósłszy palec, czystą przysięgą przed radą, pod karą swego gardła odprzysiągł się kostek i innych wszelkich gier sam i przez kogo swem imieniem, tak, że gdyby go na tem przydybano, ma stracić głowę” 1383.

„Piotr Gleywicz, Mikołaj Knap odrzekli się gry pod karą obicia rózgami.”

„Gazeta Narodowa” z 1 lutego 1902

Mogiła powstańców styczniowych

31 sierpnia 2013

Co znaleziono w mogile powstańców w Wąsoczy?
(S)

We wsi Wąsocz, jak wiadomo, buduje się obecnie wspaniałe mauzoleum z kopcem i obeliskiem na terenie mogiły 34 powstańców 1863 r.

Obecnie podczas prac wykopaliskowych znaleziono kości powstańców, a obok srebrny dość duży wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego, odpadły z drzewa, które najwidoczniej zgniło, guziki i starą kulę rosyjską typu z r. 1863.

Ponadto w nogach powstańców zostali najwidoczniej pochowani padli w bitwie moskale; obok bowiem pamiątek po powstańcach, leżały kości żołnierza rosyjskiego, resztki zielonej czapki rosyjskiej, guziki z doskonale zachowanemi emblematami 36 pp. oraz srebrny medal z wyraźnym napisem w języku rosyjskim „za uśmierzenie powstania w Dagestanie 1858 i 1859 r.”

Te dowody bitwy pod Wąsoczem zostały starannie złożone przez ks. proboszcza Spirrę i będą złożone w budującem się mauzoleum.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 24 lipca 1938

Skarb zakopany

6 listopada 2012

Z Tarnopolskiego.
Skarb zakopany.

Rozprawiamy dużo i chętnie o dobrobycie czasów ubiegłych, osładzając bodaj wspomnieniem dzisiejszą nędzę, wynik tylu mądrych zabiegów dziewiętnastego wieku. A choć w przekonaniu naszem daleko się wyżej cenimy od naszych dziadów, pradziadów – to mimo woli czujemy się bezsilnymi wobec zabytków ich budowli, fundacyj kościołów i tylu pamiątek świadczących o dawnej zamożności. Słusznie by zauważać można, że zabytki te świadczą li na korzyć uprzywilejowanej klasy, której dobrobyt zasilał się uciskiem ludu, gdyby lud nasz również nie przechowywał między sobą tradycyj dawnej zamożności, lubując się w niej, i uważając ją za miniony, nigdy już nie dający się urzeczywistnić ideał.

Wieśniak nasz jest najwymowniejszym wtedy, kiedy z pierwszym skowronkiem sypie pełną garścią ziarno w ziemię, podnieca go nadzieja obfitego zbioru, uśmiecha się lepsza dola, w ęc też chętnie opowiada o owych zamożnych gospodarzach, u których zboże w brogach z roku na rok stało, którzy dziesięć beczek miodu rocznie dziesięciny dawali, a pieniądze złote i srebrne w słońcu na weretach suszyli, chroniąc je od pleśni.

Przysłuchując się od dawna podobnym pogadankom, powątpiewałem nieco o dosłownej ich prawdzie, gdy roku zeszłego z wiosną rozniosła się wieść w gminie Dobromireckiej, że woda wypłukała z wnętrza ziemi mnóstwo pieniędzy, a chłopi zbierali pełne miski miedzi, srebra, ba nawet złota. Trudno było z razu prawdy dociec, chłopi bowiem sądzili, że pieniądze od nich odbiorą, jednakże po upływie dłuższego czasu, udało mi się kupić kilkadziesiąt sztuk monety srebrnej, pochodzącej przeważnie z siedmnastego wieku. Widocznie jakiś Kresus wiejski za czasów Jana III nie wiedział co z pieniądzmi począć, oraz nie troszczył się zbytecznie o nastąpić mające „Kriegszuschlagi” po wyprawie wiedeńskiej, powierzył je więc ziemi. Monet tych wypłukała woda w roku zeszłym rzeczywiście bardzo dużo, a chłopi zbierali je miskami. Niektóre sztuki srebrne są większe od dawnych tak zwanych cwancygierów, niektóre mniejsze, wyczytać na nich można rok 1664. Są między niemi i takie, które na bardzo stare wyglądają, mają napisy pościerane, lecz wybite na nich figury różnią się stanowczo od figur reszty monet. W tym roku woda znów się ulitowała nędzy ludu naszego i wydarła ziemi część ukrytych w jej łonie skarbów.

Chcąc się przekonać kiedy zacząć będzie można roboty wiosenne w polu, puściłem się konno, przez szumiące potoki, lub brnąc po kolana w błocie, a dojechawszy do osławionego miejsca, spostrzegłem gospodarza stojącego nad rowem, a małego chłopaka w rowie skrzętnie czemś zajętego. Czy może znów wydobywacie pieniądze z wody? zapytałem lakonicznie, a jakże, odpowiada gospodarz z flegmą, a wiele macie? a coś około tysiąca sztuk. Zdziwiony liczbą, prosiłem aby mi połów pokazał, i rzeczywiście było dużo, ale przeważnie miedzi. Zkąd się tam te pieniądze biorą? A juściż, ktoś zakopał. Czemu dziś nikt nie zakopie? A proszę pana, ktoby to dziś był taki głupi – odpowiada chłop nie zważając że uchybia tem niewiadomemu dobroczyńcy, – i zresztą zkąd wziął, dziś nie tylko ludzie, ale nawet psy zwietrzyłyby i odgrzebały – a podatki a długi, – i zaczął narzekać na zwykłą nędzę.

Wybrałem kilkanaście srebrnych monet, płacąc rozmyślnie dość drogo, bo „Geschäftsmanni” okoliczni, chcąc naprawić błąd swych przodków których mają za wielkich fuszerów, skoro dozwolili chłopom zakopywać pieniądze w ziemi – wyłudzają srebro za bezcen.

Lokalną tę wiadomość udzielam szerszej publiczności, w nadziei iż przyczynię się przez to do uratowania od przetopienia niejednej monety mającej dla nauki rzeczywistą wartość.

„Gazeta Narodowa” z 4 kwietnia 1877

Posucha vel „globalne ocieplenie” sprzed wieków

5 lipca 2012

Posucha.

Wobec panującej posuchy, przypominają dzienniki posuchy z dawnych lat i wieków. Kroniki przypominają trzy lata podobne do obecnego, mianowicie; rok 1000, 1473 i 1540. W r. 1473 na Węgrzech można było Dunaj przejść w bród. W r. 1540 rozpoczęto na Zachodzie żniwa już 10. czerwca. W r. 1232 miało być tak gorąco, że jaja gotowano w piasku. W wieku 19. zapisał się pod tym względem rok 1811, już wkońcu czerwca jedzono chleb ze świeżej mąki.

„Przyjaciel Ludu” z 4 września 1904

Polskie zbroje w amerykańskim muzeum

5 lipca 2012

Renesansowe zbroje polskie z Nieświeża ozdobą amerykańskiego muzeum

Jeszcze przed kilku laty, zbrojownia zamku Radziwiłłów w Nieświeżu reprezentowała się znakomicie, gdyż miała wśród swych zbiorów – kilka wczesnorenesansowych kompletów ludzkich i 2 komplety końskie.

Komplety owe – jak pisze „Goniec Warszawski” – wśród dziwnych okoliczności wywędrowały z Polski i dzisiaj stanowi chlubę i ozdobę – Metropolitan Museum w Nowym Jorku.

Mianowicie w Warszawie bawił kustosz nowojorskiego muzeum p. Grancsaing. Za pośrednictwem jednego ze znanych na gruncie warszawskim spekulantów i handlarzy z działu antykwaryjnego otrzymał on zaproszenie do Nieświeża. Jako gość śp. księcia Albrechta Radziwiła – Grancsaing okazał żywe zainteresowanie dla świetnej zbrojowni nieświeskoej i wyraził gotowość zajęcia się uporządkowaniem i konserwacją militariów radziwiłłowskich. Tytułem honorarium za swą pracę zażądał ośmiu kompletów zbroi dla muzeum nowojorskiego.

Ks. Albrecht Radziwiłł zgodził się ofiarować pięć kompletów. Grancsaing przyjął ten warunek i przystąpił do pracy. Kupił więc beczkę nafty dla przeprowadzenia koniecznej kąpieli zbroi, umożliwiającej następnie należyte oczyszczenie żelaza.

Wysiłek amerykańskiego kustosza ograniczył się do dość powierzchownego uporządkowania zbrojowni i oczyszczenia jej eksponatów, głównie zaś zakrzątał się on około przygotowania dla siebie ofiarowanych mu kompletów i wybrał pięć wczesnorenesansowych, z tych dwa końskie.

Owe komplety końskie były to nie tylko jedyne komplety, jakimi dysponowała zbrojownią nieświeska, ale zarazem jedyne jakie zachowały się w zbiorach polskich.

O ile wyłudzenie cennych zbroi przez Amerykanina było sprawą czysto prywatno-prawną, to jednak rzecz komplikuje się w punkcie – jak mianowicie p. Grancsaing zdołał, wbrew ustawie, zabytkowe zbroje wywieźć zagranicę. Amerykanin otrzymał bowiem legalne pozwolenie na wywóz historycznych pamiątek wbrew przepisom o ich ochronie.

Rzeczą władz naszych zwłaszcza wojskowych które sprawa ogołocenia zbrojowni nieświeskiej z pewnością zainteresuje, – jest zbadać kto ów fatalny dokument wystawił i jak umotywowal pozwolenie na wywiezienie z Polski jedynych okazów kompletów wczesnorenesansowych zbroi

„Dziennik Ostrowski” z 15 czerwca 1938

Wóz triumfalny Sobieskiego

5 lipca 2012

Wóz tryumfalny Sobieskiego.

Mało komu znane jest, że złocony wóz tryumfalny, jaki otrzymał Sobieski w darze od m. Wiednia za oswobodzenie go od Turków, znajduje się obecnie w małej wiosce na Pomorzu pruskim, nazw. Raddatz (pewnie Radacz) pod Szczecinkiem (Kleinstettin). Wóz ten, pozbawiony kół, służy już od przeszło 170 lat – jako kazalnica w kościele miejscowym. Baldachim wozu przytwierdzony jest do sklepienia kościoła i nosi napis: Currus triumphalis Joannis Sobieski, regis Polonorum. Na baldachimie znajduje się orzeł polski i napis: J. S. R. P. Nic nie zmieniono u historycznej pamiątki, jedynie z przodu umieszczono datę 1742 r. i herb pomorskiego jenerała Henniga v. Kleist, ongiś właściciela wioski Raddatz, którego grenadjerzy zdobyli ów wóz w wiosce śląskiej, należącej swego czasu do spadkobierców Sobieskiego. Na jego prośbę ofiarował Fryderyk W. zdobyty łup jenerałowi, który przeznaczył go na kazalnicę. Grubo złocone koła zabrać mieli Francuzi w r. 1807.

„Dziennik Białostocki” z 28 sierpnia 1919

Zakopany skarb złoty w twierdzy modlińskiej

5 lipca 2012

Zakopany skarb złoty w twierdzy modlińskiej.
Wojskowość rozpoczęła już poszukiwania.

Z Warszawy donosi (Bs):

Sensacją w twierdzy Modlinie było zjawienie się w sobotę popołudniu specjalnej komisji, złożonej z zastępcy komendanta miasta Warszawy, mjr Ryszanka, adiutanta szefa gabinetu ministra spraw wojskowych kapitana Sokołowskiego i kapitana Muszkiet-Krulikowskiego oraz komendanta obwodu strzeleckiego w Janowie Lubelskim, porucznika Szczuruka, którzy z papierami w ręku czynili na forcie warszawskim twierdzy modlińskiej jakieś pomiary i poszukiwania.

Jak się okazało, por. Szczuruk w czasie służby w wojsku rosyjskim dowiedział się od jednego z później poległych żołnierzy o ukrytym w r. 1915 na kilka dni przed kapitulacją Modlina skarbie, zawierającym 6 pudów (96 kilogramów) złota w 5 i 10 rublówkach, oraz złotych medalach św. Jerzego.

Minister spraw wojskowych polecił poczynienie poszukiwań tego skarbu i w tym celu oficerowie ci w sobotę ustalili po mozolnych poszukiwaniach miejsce, oznaczone na planie literą X., gdzie ten skarb miał być zakopany.   Czytaj dalej…

Skarb w Rosji

5 lipca 2012

Skarb.

W gubernii saratowskiej, powiecie piotrowskim, włościanin Gusiew, przy stawianiu szopy na własnym gruncie we wsi Komarówce (przedmieściu piotrowskiem), wykopał skarb, składający się z monet miedzianych moskiewskich. Naprzód znalazł on 4716 sztuk monety bitej w latach 1764, 1776 i 1800, w tej liczbie 360 groszy i 4356 piątaków. Później wykopał jeszcze 3000 sztuk bitych w roku 1764, z tych było 437 groszy, a reszta piątaki. Starzy ludzie pamiętają, że na tem miejscu, gdzie skarb ten znaleziono stała dawniej chata, jak to dowodzą ślady gliny, nastręczające powód wnosić, że tu był niegdyś piec. W dole pod gliną znaleziony został ów skarb, schowany zapewne pod piecem, jak to jest ulubionym zwyczajem włościan przechowywać pieniądze pod piecem. Gusiew zażądał wynagrodzenia nie podług dawnej wartości monety wycofanej z obiegu, lecz w stosunku wartości metalu, którego waga wynosi 8 cetnarów 96 3/4 funtów. Obecnie ten ciężki skarb złożony jest pod kluczem kasy powiatowej piotrowskiej.

„Dziennik Polski” z 6 grudnia 1871

Skarb z Zarudzia

5 lipca 2012

Brody 14. kwietnia.

(Koresp. Dzień. Polsk.)

W Zarudziu pod Zborowem wykopano medal żelazny wielkości dawnego talara, dobrze zachowany Jana Sobieskiego, króla polskiego. Główna strona wyobraża rycerskiego króla w zbroi żelaznej z orderem ś. Ducha, na którą z jednej strony płaszcz przewieszony, głowa wieńcem wawrzynowym ozdobiona, twarz zaś marsowa pięknym wąsem okraszona. Nad głową w około napis: „Joannes III. Sobiescius.” Pod popiersiem: „J. J. Reichel F.” Strona odwrotna zawiera napis: „Electus A. D. 1674 d. 20. Maj. Coron. A. D. 1676. 2. Febr. Civis, Turcas, Profligavit, Ad Chotzimum, Rex, Victor Eorundem, Viennam obsidione liberavit, Fortitudine, Eruditione, et Eloquentia conspicuus, Privatus civilis dissidii particeps, Rex eopem malo exagitatus. Ob. Villanoviae A. D. 1696. Act. 72. R. 22. D. 17. Jun.” Obecnie znajduje się ten medal u ks. Sadoka Barącza w Podkamieniu. Prócz medala znaleziono też kilka tynfów, szóstaków i półtoraków Zygmunta III. z lat 1623 i 1623, tudzież trojaki Leopolda księcia Rakuzkiego.

„Dziennik Polski” z 16 kwietnia 1874

Skarb z czasów rzymskich

5 lipca 2012


Skarb z czasów rzymskich.

Wieśniak z Horeczy na Bukowinie, Michał Ostafijczuk, wyłowił w tych dniach z Prutu skrzyneczkę, zamkniętą hermetycznie. Po rozbiciu znalazł w niej mnóstwo monet z czasów rzymskich.

„Dziennik Kujawski” z 1 sierpnia 1895

Polski skarb wojenny

5 lipca 2012

Polski skarb wojenny wygrzebano na granicy rosyjskiej przy sposobności budowy toru kolejowego. Metr pod ziemią znaleziono pałasz polski, a obok niego złote pieniądze dawne, imperjały tj. po 24 koron, wagi 3 cetnarów. Prócz tego odkopano rozmaitą broń, która miała należeć do powstańców naszych, a skarb ten – jak powiadają – był ich kasą wojenną. – Skarbem tym zaopiekuje się naturalnie po „ojcowsku” rząd rosyjski, który już niejedne majątki polskie skonfiskował.

„Przyjaciel Ludu” z 6 września 1902

Wykopaliska (1)

9 lutego 2012

Uzbrojenie z XIII lub XIV wieku.

We wrześniu w 1894 roku, w okolicy Tahańczy miasteczka w gub. Kijowskiej, pewien włościanin, kopiąc w swym ogrodzie, natrafił na dębową trumnę, po otworzeniu której znaleziono kościec jakiegoś rycerza w bogatym i kompletnym rynsztunku wojennym, sięgającym wieku XIII. Cały ten rynsztunek (według wiadomości podanych przez gazety miejscowe) składał się z 1) hełmu żelaznego ze złoconą miejscami srebrną blachą; 2) żelaznej kolczugi nadzwyczaj misternej roboty; 3) resztek tarczy i kołczanu; 4) cokolwiek uszkodzonego miecza w srebrnej pochwie; 5) złamanego na połowę drewnianego srebrną blachą obłożonego berła; 6) ryngrafu srebrnego pozłacanego z wizerunkiem Chrystusa i alfą i omegą; 7) srebrnego ze śladami pozłoty puhara z ładnemi ornamentacyami; 8) blach złotych i srebrnych od niewiadomych przedmiotów (pancerza?); 9) blach srebrnych z ozdobami na piersiach; 10) sprzączki srebrnej i 11) drutu srebrnego pozłacanego spiralnie zwiniętego. Całe to wykopalisko nabył znany amator archeolog i właściciel bogatego muzeum w Kijowie, pan Chojnowski.

Bardzo pożądanemi byłyby bliższe szczegóły tyczące się tego wykopaliska.

M. E. B.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 1


Pod Warną w Turcyi, gdzie w r. 1444 zginął w bitwie z Bisurmanami król polski Władysław Warneńczyk, znalazł w ziemi dr. Gutowski, zmarły w r. 1849, zbroją w dobrym stanie, 2 hełmy, 2 miecze i 2 młoty. Zbroja jest cennym okazem uzbrojenia rycerza polskiego z 15-go wieku. Jest ona w posiadaniu ks. Łukasza Wronowskiego w Adryanopolu i można ją od niego nabyć.

„Dziennik Kujawski” z 18 maja 1895


Wykopalisko.

W Podolicach w powiecie średzkim wykopano w pobliżu zabudowań dominialnych pięć dobrze utrzymanych czaszek ludzkich; szczęki wykazywały jeszcze wszystkie zęby. Po zatem mieściły się w tym samym grobie inne jeszcze kości, szczęka konia, kawał drzewa w formie pala i resztki pierścienia, na którym widoczny był znak w postaci krzyża. Czaszki i kości ludzkie zebrano i pochowano na cmentarzu w Opatówku. Przed mniej więcej 20 laty w tem samem miejscu znaleziono około 15 szkieletów ludzkich.

„Dziennik Poznański” z 31 sierpnia 1915


Z Chorzowa. Wykopano tu kości ludzkie na polu siodłaka Dudka; z pieniędzy które się w worku przy nim znajdowały, dochodzić można, że ten człowiek już prawie 150 lat tam leży, bo jeszcze stare polskie pieniądze od króla Jana Kaźmierza z liczbą roku 1661 – 1664 – 1665 rozpoznano. Czy człowiek ten zabity został, albo innym sposobem nagle umarł i tam pochowany – kto wie? Dawniéj na tym miejscu był las.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 26 czerwca 1868

Wykopaliska pod Trzemesznem

9 lutego 2012

Z pod Trzemeszna, 14 grudnia.

Niedaleko Trzemeszna tuż nad jeziorem ciągnącem się od Trzemeszna do Wilatowa leży mała wioska Lubin. W niej mieszkają trzeźwi, porządni i dla tego też dosyć zamożni gospodarze.

W wiosce tej, około 20 kroków od jeziora leży okop, który nam przypomina szwedzkie czasy. Może ten okop istnieje od czasów jak Szwedzi dnia 24. sierpnia 1656 r. zostali przez Polaków pobici pod Trzemesznem. Okop ten jest to usypana góra, na której szczycie znów usypane są w prostym kącie dwa wały, pomiędzy któremi znajduje się podwórze, na którem 500 ludzi łatwo zmieścić się może. Śliczna to pamiątka dawniejszych dziejów, dla tego też niejeden podróżny zwrócił już swe kroki na owo miejsce. Szkoda tylko, iż owa góra nie jest obsadzona cienistemi drzewami, tylko jest obrośnięta rozmaitemi krzakami, jako to: jałowcem, cierniem, głogiem i dzikiemi karłowatemi gruszami, pomiędzy któremi latem pląsają niewinne baranki w pośród różnokolorowego bydełka.

Opowiadali mi starzy gospodarze, iż pole Lubina wysłane jest trupami. Jest to trochę przesady, ale coś prawdy zawsze w tem leży. Niejeden gospodarz wyorał już w swoim polu jednego i więcej kościotrupów. Niejeden wybudował dom, a nie wiedział, iż ta cegła pomięszaną jest z popiołem ciała ludzkiego, bo gdzie dawniej brali glinę na cegłę, teraz wydobywają najwięcej szkieletów ludzkich, W tych dniach była gmina zmuszona wyreperować drogę wiejską. A gdy przyszli z robotą aż do owej glinicy, naraz wykopują jeden szkielet ludzki po drugim, tak że ich wydobyli koło piętnastu. Możeby byli więcej wykopali, lecz nie chcieli dalej szukać. Iż owe trupy już dawno tam spoczywają, można poznać potem, iż za najlżejszem uderzeniem kości się rozlatywały. To tylko nie ładnie od tych co tam pracowali, iż obchodzili się z temi kościami, nie jako ludzkiemi tylko jak ze zwierzęcemi, rozrzucali je po wodzie, po drodze itd. Pamiętajcie, iż człowiek nie bydlę – a kto wie, gdzie wasze kości spoczywać będą.

„Orędownik” z 18 grudnia 1877

Klęska mrozów

18 listopada 2011

Klęska mrozów.

Mrozy ostatnich dni dziwnie przeobraziły ludzi i naturę całą. Wszyscy chodzą zwarzeni, z minami nieszczęśliwemi i pewną bojaźnią w oczach. Mróz!… Straszne słowo dla bezdomnych i dla tych, którym brak na kawałek drzewa.

Temperatura utrzymuje się od trzech przeszło dni stale na poziomie śmiertelnym dla wszelkiego życia na wolnem powietrzu. Ptactwo ginie. Nie spada podczas lotu nagle na ziemię, jak to opowiadają na rynku mleczarki ze Zniesienia, gdyż to bajka, ale w schroniskach, jakie wyszukują sobie na noc, dosięga biedne wygłodzone ptaszęta nielitościwy mróz i przecina pasmo ich życia. Na Łyczakowie n. p., wybrały wczoraj dzieci z dziupła spróchniałej wierzby ośm zmarzłych jak kość wróbli. Mróz i śnieg wypędza z lasu zwierzynę. Sarny biegają stadkami bezradne po skraju lasu, zające cisną się do ogrodów i niemiłosiernie ogryzają szczepy do żywego. W Krzywczycach jednemu z tamtejszych ogrodników objadły zające korę z 10.000 drzewek akacyowych, tak, że cała szkółka zniszczona. Na Jałowcu, obok karczmy Pordesa, pojawił się wczoraj wieczorem wypędzony głodem z lasu lis i pochwycił przebiegającego przez podwórze kota. Biedny kotek krzyknął rozpaczliwie raz tylko i legł rozszarpany, kiedy zaś lis uciec chciał ze swym łupem, zastąpili mu drogę odpoczywający przy karczmie furmani i rabusia drągami zabili. Lis był wychudzony do ostatnich granic.

Zresztą pocieszyć się możemy, że nam we Lwowie nie jest jeszcze najzimniej. Jak wczorajsze doniosły telegramy, petersburscy uczeni odkryli powód obecnych mrozów w tem, że na Oceanie Lodowatym panuje obecnie anticyklon. Jeśli więc skutki owego anticyklonu o tysiąc mil, we Lwowie, tak srodze dają się we znaki, to cóż dopiero dziać się musi na wybrzeżach tegoż oceanu i w Rosyi północnej!

Surowa zima teraźniejsza jest o tyle zjawiskiem niezwykłem, że zazwyczaj zbiegały się podobne zimy z latami wojen. Tak było przynajmniej w ubiegłem stuleciu, w którem upamiętniły się zwłaszcza zimy w roku 1812, 1870 i 1877.

Sięgając jeszcze dalej w przeszłość, wymienić należy jako jedną z najostrzejszych wogóle zimę r. 1709. Jeszcze w marcu panował wówczas taki mróz, że „ślina zamarzała, zanim dosięgła ziemi”, na początku zaś maja jeżdżono sankami po Morzu Bałtyckiem. Wszystkie zasiewy zimowe zmarzły doszczętnie, ziemia bowiem przemarzła do głębokości 9 stóp. Mróz zniszczył też doszczętnie winnice Francyi południowej, a Morze Adryatyckte zamarzło. Pamiętna ta zima stanowiła epokę, od której lud prosty rachował lata następne.

Podczas zimy 1693 r. wilki podchodziły gromadnie w Polsce i w Austryi do miast, porywając ludzi i zwierzęta.

W r. 1664 Tamizę pod Londynem pokrył lód, grubości 61 cali, a ptaki wyginęły w całej Anglii skutkiem mrozów prawie zupełnie.

W r. 1687 jeżdżono w marcu sankami przez zatokę Gdańską do półwyspu Heli.

Dnia 30. stycznia 1658 r. król szwedzki Karol X. przeszedł z armią i działami Mały Bełt po lodzie i zdobył wyspę Fühnen.

W r. 1651 spadły w Niemczech, jak opowiada kronikarz Stollberger, takie śniegi, że od miasta do miasta kopano przejazdy, aby umożliwić dostawę żywności. Nawet wozy próżne zaprzęgano w cztery konie, a w całym kraju modlono się o odwrócenie klęski. Gdy następnie śniegi stopniały, olbrzymia powódź zalała wszystkie drogi, przecinając komunikacyę od niedzieli Palmowej do Wielkiejnocy.

W XVI. wieku odznaczyły się ostremi zimami lata 1592, 1593, 1578, 1573, 1569, 1564, 1514 i 1513.

Jak kroniki wspominają, dnia 17. marca 1459 r. jeżdżono po lodzie z Lubeki do Danii sankami.

Podczas zimy 1442 roku, śnieg pokrył ziemię w niektórych miejscowościach Saksonii na 36 stóp, tak, że według słów kronikarza, ani konno, ani powozem, ani też piechotą nie można było podróżować.

„Goniec Polski” z 26 stycznia 1907

Monety w rzece Dźwinie

17 listopada 2011

Numizmaty wynajdowane w rzece.

Niestrudzony zbieracz starożytności i numizmatów pan Fiedorowicz w Witebsku, powziął trafną myśl wyszukiwania monet na brzegu rzeki Wićby, wpadającej do Dźwiny; myśl tę podało mu przypadkowe znalezienie starej monetki na brzegu pomienionej rzeki. Poszukiwania te odbywają się w następujący sposób. Po opadnięciu wiosennej wody, kiedy Wićba płynie w swojem wązkiem łożysku i brzegowe dno jest suche, robotnicy, najczęściej kobiety, przecierają w ręku piasek i przesiewają przez rzeszota; tym sposobem w roku zeszłym wydobyto z piasku, między innemi kilka okazów numizmatów, przeważnie najdawniejszych litewskich. Na dołączonej odbitce pomieszczone są 5 rzadszych monet: 1) str. gł. Pogoń, str. odwr. w otoku napis nieczytelny. 2) str. gł. herb kolumny, str. odwr. włócznia z krzyżem (Tyszk. Skorowidz nr 3) denar Kiejstuta. 3) koronny Władysława Jagiełły (Bandtkie nr 42). 4) denar Zygmunta Augusta z r. 1547 (Tyszk. nr 18). 5) denar Elbląg. Zygmunta I, bez roku (Bandtkie nr 116). Oprócz monet, znaleziono kilku krzyżyków bronzowych, medalików, paciorek szklannych, zausznice srebrne itp. Takie poszukiwania z pewnością dałyby się stosować i w innych miastach, mających kilkowiekową przeszłość, jak naprzykład w Wilnie w rzece Wilence, w Mińsku w rzece Swisłoczy; praca ta niewątpliwie pomyślnym skutkiem uwieńczoną będzie.

M. Kusciński.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 1

« Poprzednia stronaNastępna strona »