Archiwum miesięcy: Wrzesień 2011

Półtora miliona łysych

23 września 2011

Półtora miliona łysych.

Z powodu śmierci ministra Nepala (Indje) Sir Junga Bahadur, zaszłej 25. lutego przy którego pogrzebie spalono trzy żony zmarłego, rząd wydal rozkaz, aby wszyscy mężczyźni od lat 7 na znak żałoby golili przez rok cały głowy. Ponieważ w Nepalu znajduje się 1,500.000 mieszkańców płci męzkiej, wielka radość z tego powodu panowała pomiędzy narodem golarzy, a jeszcze większa pomiędzy terminatorami, którzy pewni są, że przez cały rok majstrowie ich nie będą mogli wodzić za czuby.

„Gazeta Narodowa” z 19 kwietnia 1877

Zegar gadający

23 września 2011

Zegar gadający.

Genewski zegarmistrz, Kazimierz Livau, uzyskał od rządu szwajcarskiego patent na wynaleziony przez niego zegarek repetier, który godziny i kwadranse, nie jak dotąd dzwonkiem, lecz głosem ludzkim wymawia. Wynalazca osiągnął ten cel przez zastosowanie odpowiedniej budowy fonograficznej płytki, w zegarku umieszczonej. Na płytce znajduje się 48 bruzdek fonograficznych, z których 12 wymawia całe godziny, 12 godziny i jeden kwadrans, 12 godziny i dwa kwadranse, 12 godziny i trzy kwadranse. W tylnej kopercie zegarka znajduje się mały otworek głosowy, tak jak w telefonie, który, aby wyraźniej słyszeć wymówioną godzinę, przykłada się do ucha. Ponieważ zastosowanie wynalazku tego ceny zegarków zapewne zbytecznie nie podwyższy, można przewidywać rychłe rozpowszechnienie gadających zegarków.

„Gazeta Lwowska” z 30 października 1892

Uwięzione diabły

23 września 2011

Uwięzione djabły.

Z Gorycji piszą pod datą 29. marca:

Zabobonność naszego ludu staje się słynną. Pomiędzy wielu baśniami, w które wierzą, jest i ta także, że w lesie Pannowity ukryte są od wieków nieprzeliczone skarby. Wielu ludzi starało się już odkryć te skarby i byłoby się im z pewnością udało, gdyby nieprzewidziany wypadek, który w ostatniej chwili zniszczył wszystko. Przed kilku dniami pewien wieśniak znów chciał próbować swego szczęścia, i poszedł szukać skarbu obok strzelnicy, tam się znajdującej. Straż, stojąca pytała go czego szuka w ziemi. Wieśniak przyznał się do wszystkiego, w nagrodę za to otrzymał od straży wyjaśnienie, że djabeł, który strzeże skarbu wtedy tylko go wyda, jeżeli mu się złoży haracz w sumie 200 zł. w banknotach, 11 w srebrze a 99 1/2 centów w miedzi. Wieśniak poskrobał się w ucho, ale wiedząc, że za tę sumę otrzyma miliony, zgodził się na to, że na trzecią noc pieniądze ma przynieść. O północy rzeczywiście wśród grzmotów pojawiły się djabły i witając piekielnie chłopa, zażądali oznaczonej sumy. Chłop zadowolony oddał pieniądze a djabły kazały mu wrócić na drugą noc, bo przez ten czas muszą się przekonać, czy pieniądze są prawdziwe. – Włościanin pełen ufności przyszedł rzeczywiście następnej nocy do lasu, ale na djabłów czekał nadaremnie. Tak samo drugiej i trzeciej nocy. Dał znać więc sądowi, a ponieważ doskonale znał straż więc policja niemiała wiele kłopotu w schwytaniu oszustów.

„Gazeta Narodowa” z 8 kwietnia 1877

Ból jako barometr

23 września 2011

Ból barometrem

Jeżeli was nagle zaczyna boleć ząb, noga lub dawno zabliźniona rana, albo jeżeli bez żadnego powodu „odzywa” się wasz reumatyzm i dolegają odciski, nie martwcie się tem, proszę, szanowni czytelnicy, ale wiedzcie, że oto dobrotliwe nieba obdarzyły was nieomylnym barometrem, który w tej chwili właśnie funkcyonuje, przepowiadając wam zmianę pogody. Zjawisko, że ból jest zapowiedzią zmian atmosferycznych, znane i obserwowane od dawna wśród laików i domorosłych znachorów, zostało obecnie stwierdzone naukowo, jakkolwiek brak jeszcze objaśnienia jego istoty. Oto amerykański chirurg Mitschel, zatrudniony przy jednym z wielkich szpitali wojskowych, miał zwyczaj opiekować się swymi pacyentami i po wyjściu ich z leczenia i utrzymywać z nimi korespondencye. Pewnego dnia dostał on kilka listów z Kalifornii od żołnierzy z zawiadomieniem, że zagojone rany zaczęły im nagle dotkliwie, dolegać. Po upływie dwóch dni dostał kilka takich samych listów z Deuvern, a znowu po upływie dwu dni z Chicago. Z równoczesności objawu w pewnych okolicach wnosił Mitschel, że spowodowane one są wspólną przyczyną i porozumiawszy się ze stacyami meteorologicznymi, stwierdził, że „fali bólu” towarzyszyła postępująca od zachodu na wschód fala barometrycznego ciśnienia, wraz z deszczem lub śnieżycą. Zgodność była zawsze bardzo ścisła, „obszar bólu” jednak był o wiele większy od obszaru depresyi barometrycznej. Wszyscy zranieni już na kilka dni przed deszczem odczuwali wznowienie się bólu. Mitschel, stwierdził ponadto, że zmiany meteorologiczne wywierają też wpływ niekorzystny na osoby, dotknięte chorobą św. Wita, albo skłonne do apopleksyi. Istotnie ataki apoplektyczne i napady choroby św. Wita występują częściej, gdy barometr wykazuje zwiększone ciśnienie powietrza.

H. B.

„Głos Rzeszowski” z 28 czerwca 1914

Dzieci urodzone na wiosnę

23 września 2011

Dzieci urodzone na wiosnę mają większe szansę rozwoju.

Zgodnie z oświadczeniem znakomitego uczonego szwedzkiego, prof. Ivara Bromana, dzieci urodzone na wiosnę maja o wiele większe szansę rozwoju wzrostu i zdrowia, niż dzieci urodzone na jesieni lub w zimie, kiedy trudne warunki klimatyczne nie sprzyjają wychowaniu niemowlęcia. Prof. Broman zaznacza, iż w świecie zwierzęcym natura kieruje czasem narodzin w ten sposób, że większość małych rodzi się w lecie i rozwija w cieple i słońcu. Ta przezorność natury powinna być wskazówką dla ludzi, którzy posiadają jednak przewagę przeciwdziałania niepomyślnym warunkom przez ciepłe ubranie, ogrzewanie mieszkania, pożywienie obfitujące w witaminy i t. d. Pomimo to, statystyki wykazują, iż śmiertelność wśród niemowląt jest większa w styczniu i lutym, i wobec tego dzieci urodzone na wiosną lub wczesnem latem mają większe szanse.

„Gazeta Lwowska” z 30 października 1933

Nielegalny imigrant z 1938 roku

23 września 2011

Przygoda egzotycznego „trampa”

GDYNIA, 15.12. (PAT.).

Przed sądem grodzkim w Gdyni, stanął 15-letni Murzyn Samba, oskarżony o nielegalne przekroczenie granicy.

Samba pochodzą z Dakaru w Afryce. Słysząc dużo o nowym wielkim porcie polskim – Gdyni, zakradł się na jeden ze statków i odpłynął do Polski w poszukiwaniu pracy. Podróż Samba z Dakaru do Gdyni trwała kilka tygodni. Przez cały ten czas był on ukryty w jednym z zakamarków statku, żywiąc się orzechami i wodą, które zabrał ze sobą.

Wyrok sądu polskiego ograniczył się do udzielenia Murzynowi napomnienia.

Egzotyczny „tramp” zostanie najbliższym statkiem odesłany do Dakaru.

„Czas” z 16 grudnia 1938

Kupowanie piękności

23 września 2011

Kupowanie… piękności.

Pisaliśmy już raz o tem, ale zupełnie ogólnikowo, jak to lekarze za pomocą najnowszych manipulacyi starą i brzydką kobietę znów w młodą i ładną – młodą pozornie tylko – zamienić umieją. Obecnie dochodzą nas z pism amerykańskich o tem bliższe, a ciekawe dość szczegóły. Oto co pisze na ten temat jeden z nowojorskich dzienników.

Kobieta, pragnąca koniecznie być piękną lub przynajmniej poprawić najbardziej szpecące ją błędy matki-przyrody, potrzebuje w dzisiejszych czasach mieć tylko dobrze wypchaną portmonetkę. Od chwili bowiem, gdy lekarze, zwłaszcza amerykańscy, przekonali się, że na kulturze piękności można zarobić bardzo grubo, liczba środków upiększających tak się wzmogła, iż urzeczywistnia się niemal bajka o owym młynie zaczarowanym, do którego wędrowały staruszki, aby wyjść z niego piękne i odmłodzone.

Kto może zdobyć się dzisiaj w Ameryce na wydanie kilku tysięcy dolarów dla odmłodzenia twarzy, temu nie trudno dopiąć usunięcia z niej oznak nadchodzącej starości, jak fałd i zmarszczek, opuszczonych kątów ust i podwójnego podbródka.  Czytaj dalej…

Nerwowe dzieci

23 września 2011

Jak postępować z dziećmi nerwowemi i jak je pielęgnować?

Trafne rady zawiera broszurka dr. Neumanna „Wskazówki lekarskie dla matek chorych dzieci” o pielęgnowaniu i postępowaniu z dziećmi choremi na nerwy. Autor tak tam powiada: Jeśli dziecko pani jest nerwowe, należy je dobrze odżywiać, dając mu sporo nabiału, jaj, tłustych i mącznych potraw, jednak mięsa nie za wiele, a zgoła nic kawy, herbaty, piwa i wina. Każ mu pani iść wcześnie do łóżka i dozwalaj mu dobrze się wysypiać, czuwaj jednak aby istotnie zasypiało, zaraz po położeniu się do łóżka. Baczyć przy tem potrzeba, aby dzieci, spiąc, nie przykrywały rąk kołdrą, lecz miały je na wierzchu.

Rano należy dziecko zmyć chłodną wodą i ciało osuszyć, unikając zbytniego nacierania ciała. Niech dziecko przebywa wiele na świeżem powietrzu, niech gimnastykuje, pływa, ślizga się na łyżwach, lecz uważać potrzeba, aby się nie nużyło.

Odróżniaj pani dobrze objawy chorobowe w usposobieniu dziecka, jako to: drażliwość, roztargnienie, oporność od rzeczywistych i świadomych przewinień. Dla pierwszych trzeba być wyrozumiałym, drugich znosić nie należy.

„Gazeta Lwowska” z 25 listopada 1897

Niebezpieczeństwa maszyny do szycia

23 września 2011

Niebezpieczeństwa maszyny do szycia.

W jednym z niemieckich dzienników wystawione są szkody, jakie natężona praca przy maszynach do szycia zrządza w zdrowiu robotnic, w sposób tak przekonywający, że pospieszamy przytoczyć pokrótce te obawy, spodziewając się, że złe nie pozostanie bez ratunku, zwłaszcza że obecnie tak liczną klasę pracujących dotyka. Na maszynie do szycia sprawdza się daleko wybitniej pewnik stosujący się do wszystkich maszyn w ogólności „co się zyskuje na prędkości, traci się na sile.” (Przy samojazdach pewnik ten winien być postawiony na pierwszym planie). Wiadomo, że maszyną do szycia, nie równie szybciej szyć można jak zwyczajną igłą, ale o tyle też znaczniejszy stopień siły rozwinąć należy dla wprawienia w ruch przyrządu. Nie bez przyczyny też konie jeżdżące po drodze żelaznej konnej zmieniane są co trzy godziny, omnibusowe zaś co dwie odpoczywają. Z ulgi tej, uznanej za konieczną dla zwierząt, nie korzystają jednak biedne dziewczęta, od których wymaga się, aby dziesięć, dwanaście lub więcej godzin poruszały nogą pedał, przyczem ciało w tem wytężonem położeniu peryodycznym i szkodliwym ulega wstrząśnieniom. Lekarz francuski Dr. Guibout pierwszy w sprawozdaniu swojem przed zebranymi medykami wykazał prawdziwe niebezpieczeństwo towarzyszące temu rodzajowi pracy. Spełniając obowiązki przy szpitalu Śgo Ludwika, Dr. Guibout miał ciągle w kuracyi robotnice, które od natężenia przy maszynie do szycia, doszły do godnego uwagi stanu osłabienia i wyniszczenia; blade i zapadnięte ich policzki, przygarbiony grzbiet, ból w piersiach, określały aż nadto dobrze rodzaj cierpienia, ażeby jeszcze można było powątpiewać o szkodliwym wpływie wywieranym na zdrowie robotnic przez maszynę do szycia. Wprawdzie można poczęści złemu zaradzić dając pracującym obfitsze i posilniejsze pożywienie, któreby choć cokolwiek wynagradzało ubytek sił przy pracy; – ale nierównie skuteczniejszem byłoby zastąpienie w przyrządzie do szycia siły ludzkiej, innym jakim mechanicznym motorem. Pierwszą próbę w tym kierunku uczynił już francuzki inżynier Cazal, zastosowawszy do szyjącej maszyny motor elektryczny, który zajmuje bardzo mało miejsca, i daje równie szybkie ruchy jak noga ludzka przyciskająca pedał. Podobne ulepszenie w maszynach do szycia, które już stały się niezbędnemi przyrządami, odpowiedziałoby pod każdym względem swemu celowi, nie narażając zdrowia tysięcy nieszczęśliwych robotnic.

„Gazeta Lwowska” z 19 grudnia 1897

Pacjent dentystki

23 września 2011

Oryginalny chory.

Do jednej z dentystek w Moskwie zgłosił się w tych dniach chory strażnik miejski, trapiony strasznym bolem zębów. Strażnik wszedł tak, jak stał na stanowisku, t. j. w szynelu, pasie, z szablą, rewolwerem i t. d. Dentystka kazała mu się rozebrać i wyszła do przyległego pokoju po jakieś potrzebne jej narzędzie. Kiedy powróciła, wprost osłupiała ze zdziwienia! Strażnik bowiem z taką akuratnością rozkaz jej wypełnił, iż stanął na środku pokoju w stroju… Adama.

„Gazeta Lwowska” z 10 października 1901

Przeciw używaniu gorsetów

23 września 2011

Przeciw używaniu gorsetów.

Towarzystwo dla polepszenia ubrania kobiecego w Sztutgardzie, Wirtemburgu, napomina w piśmie ulotnem dziewczęta, opuszczające szkołę, aby nie używały gorsetów. – „Wkrótce zaliczać się będziesz do panien dorosłych” – czytamy w tem piśmie – i otrzymasz długie suknie. Będziesz miała nowe obowiązki, – którym ustąpić muszą zabawy dziecięce. Ale nie obawiaj się tego, że skończy się także wesołość i zniknie pogoda duszy; jedną i drugą możesz zachować w każdem położeniu życia i w każdym wieku. Ale główną przytem rzeczą jest zdrowie, a w celu utrzymania zdrowia potrzebne jest racyonalne ubranie. – Nie noś więc nigdy gorsetu, bo przez jego używanie możesz się nabawić blednicy, cierpień żołądka i różnych chorób, które ci zatrują życie i uczynią cię niezdolną do spełnienia obowiązków, które cię oczekują. Uszanuj też wolę Stwórcy przez to, że nie osłabisz giętkości i siły, jaką dał twemu ciału, przez używanie twardych stalówek w gorsetach i przez zbytnie ściskanie się paskami, przez co ucierpiałyby płuca, żołądek i inne organy. Nawet luźno noszony gorset szkodzi zdrowiu. – Zdrowe ciało jest dosyć silne, aby się prosto trzymać, a właśnie przez noszenie gorsetu traci potrzebną do tego siłę muskularną. Oprócz tego w gorsecie figura jest brzydka, bo sprzeciwia się naturze. Dowiedli tego jasno lekarze, artyści i doświadczone matki, i radzą ci nosić ubranie, które się przyczynia do zdrowia i jest ładne, a nie droższe, niż inne”.

„Goniec Polski” z 4 sierpnia 1907

Powieszony przez pomyłkę

23 września 2011

Powieszony przez… pomyłkę.

Warszawa.

W tutejszej cytadeli znajdowało się dwóch politycznych więźniów mianowicie bracia Jan Niewiadomski i Jan Karol Niewiadomski. Pierwszego Jana N. skazano na 3 miesiące więzienia, zaś Jana Karola N. na śmierć. Wczoraj rano wyprowadzono Jana, skazanego na 3 miesiące więzienia na miejsce stracenia. Zapewniał on o swej niewinności, przedstawiając, że został skazany na 3 miesiące więzienia; nic to nie pomogło, powieszono go. W kilka godzin później stwierdzono pomyłkę. Generalny prokurator ułaskawił Jana Karola i skazał go na 8 miesięcy więzienia.

„Goniec Polski” z 3 sierpnia 1907

Jak się jadało dawniej, a jak teraz

23 września 2011

Jak się jadało dawniej, a jak teraz.

„Czy jadamy obecnie lepiej, niż dawniej? – oto pytanie, jakie stawia Claude w jednym z artykułów francuskiej „Revue”, i na które ten sam autor odpowiada twierdząco. Istotnie sztuka kulinarna posunęła się znacznie naprzód w ostatnich czasach, a przodkowie nasi nie mieli pojęcia o wielu znakomitych rzeczach, które stanowią codzienną przyprawę wszystkich potraw, innych zaś musieli się wyrzekać ze względów oszczędnościowych. Że do tych właśnie należały i ziemniaki, musi nam się wydać najbardziej dziwne. Cenę soli podbito za pomocą ceł, cukier był dostępny tylko dla bogatych, a wyroby cukrowe jeszcze na początku 19 wieku sprzedawano tylko w aptekach. A już Krezusem trzeba było być, żeby sobie pozwolić na używanie korzeni, jeżeli funt szafranu kosztował 800 marek, a pieprz, cynamon, gałka muszkatułowa, goździki, imbir nie o wiele były tańsze. Z jarzyn uznano tylko dwa lub trzy gatunki, z których najpopularniejszą była fasola, wyparta dopiero przez kartofle.

Chleb biały był w owych czasach zupełnie nieznany, jadano chleb gruby i zanieczyszczony starem ziarnem, gdyż mąka, jakiej używamy obecnie do wypiekania „chleba powszedniego” jest zdobyczą nowoczesnej techniki młynarskiej. Masło; „deserowe” t. zn. świeże, było rzadkim przysmakiem, a i mleko nie odgrywało tak ważnej roli w odżywianiu, zwłaszcza ludności miejskiej, jak teraz. Co do mięsa, to zdaje się, że Claude trochę pesymistycznie patrzy na uczty naszych przodków, twierdząc, że mięso to było łykowate, twarde i niesmaczne, bo nie znano sztuki hodowli drobiu i opasania bydła, a zwierzynę strzelano bez wyboru. To prawda, ale zwierzyna ta, wobec obfitości pożywienia w gęstych i nieprzetrzebionych lasach, musiała być tłusta i liczna, a to samo można powiedzieć o bydle domowem, które wszędzie znajdowało dostateczna dla siebie paszę i nie potrzebowało być specyalnie tuczone,

Natomiast zgodzić się można z autorem co do tego, że ówczesny stół biesiadny wraz z zasiadającymi dokoła niego biesiadnikami, nie bardzo ponętny przedstawiałby widok dla nas, „obarczonych” wymogami hygieny, estetyki itp. Porcelana i szkło były wówczas nieznane, a kto nie miał naczynia złotego lub srebrnego, posługiwał się drewnianem lub cynowem, które nie łatwo dawało się oczyścić. Serwety należały do rzadkości, widelce i noże jeszcze przez Saint Simona uważane były za godny napiętnowania zbytek, a ogryzione kości rzucano poprostu… pod stół.

W porównaniu z tem, zasiadające dziś do stołu w pierwszej lepszej restauracyi towarzystwo, jest szczytem elegancji i dobrego tonu.

H. B.

„Głos Rzeszowski” z 28 czerwca 1914

Lwowskie podwórko

23 września 2011

Na lwowskiem podwórku.

O ile się niemylę – pisze współpracownik Kurjera Lwowskiego - to na zamkniętej niedawno wystawie przyrodniczo-lekarskiej nie było ani jednego modelu lwowskiego podwórka, które przecież zwracałoby uwagę, szczególnie gości zamiejskich. Bo my, Lwowiacy, tak przyzwyczailiśmy się do naszego podwórka, niekiedy szumnie dziedzińcem nazywanego, że choćbyśmy dziennie kilka razy koło takiego klejnotu przeszli, to nigdy niedoceniamy wartości tego, co posiadamy.

Lwowskie podwórko to dość regularna figura geometryczna kilkumetrowej powierzchni, wybrukowana zazwyczaj dużemi bryłami kamienia wystającego, tak, aby przechodząc, można sobie zupełnie swobodnie połamać nogi. W środku znajduje się otwór kanałowy, zamknięty kratami żelaznemi. Kraty te są na to, aby uchronić lokatorów od bezpłatnej kąpieli, od wstrętnych wyziewów kanałowych. Dokoła tych krat walają się szczątki niedojedzonych flaków, kości, kapusty, fasoli, przepalone leguminy, bawią się dzieci stróża z dziećmi „pani gospodyni”, ciskając na siebie kawałkami rozmoczonego w pomyjach chleba. Opodal tych krat lokuje się zazwyczaj kataryniarz, którego słucha cała kamienica, a nikt nic mu nie daje.   Czytaj dalej…

Tygrys… w naszych lasach

23 września 2011

Tygrys… w naszych lasach.

W Radomiu i jego okolicy rozeszła się wieść, jakoby w lasach kozienickich ukazał się tygrys! Od dni kilku odbywają się skutkiem tego obławy. Zbieg ten pochodzi zapewne z jakiejś menażerji, której kraty wysadził i dostał się na wolność. Dotąd na szczęście nie było z nim żadnego wypadku. Pomimo to między ludem wiejskim, a szczególnie defraudantami lasu, panuje straszna panika…

„Gazeta Narodowa” z 8 kwietnia 1883

« Poprzednia stronaNastępna strona »