Archiwum miesięcy: Lipiec 2012

Żartowniś 1879

5 lipca 2012

Mistyfikacja, której ofiarą padli niedawno dwaj mieszczanie lwowscy, zagrożeni śmiercią itd., jest niczem w porównania z procesem, jaki się toczy obecnie przed sądem wojennym marynarki angielskiej w Devenport. Porucznik okrętowy Coyte, mając szyfrę telegramów rządowych, zabawiał się dłuższy czas wysyłaniem rozkazów do rozmaitych stacyj morskich, ażeby chwytano urojonych korsarzy fenijskich, transporty torpedów itp. na Oceanie Atlantyckim. Admirałowie i dowódcy statków dali się wziąć na lep temu figlarzowi, i cała eskadra przez dłuższy czas uganiała po morzu bez najmniejszej przyczyny, ale z niemałym kosztem dla skarbu, póki telegrafista w Kingstown na wyspie Jamajce nie odkrył fałszerstwa. Żarcik ten drogo kosztować będzie swego sprawcę, bo „sąd wojenny nie żartuje”.

„Dziennik Polski” z 6 maja 1879

Ekscesy wojskowe

5 lipca 2012

W Moguncji przyszło podczas obchodu urodzin cesarza do wielkich ekscesów wojskowych. W jednej części miasta toczyła się walka od 11 do 2 godziny. Kilka kompanii hesskiej piechoty wynajęli sobie obszerną salę, aby obchodzić wspólnie uroczystość urodzin cesarskich. Pruscy artylerzyści i huzary chcieli wejść także do sali, ale zostali wyrzuceni. Prusacy poszli po pomoc i wkrótce w znacznej liczbie powtórny przypuścili atak. Heska piechota broniła się jednak zajadle bombardując napastników kamieniami i szklankami, a w zapale walki w końcu jakiegoś oficera wyrzucono z okna głową na dół. W końcu przyszła patrol i przywróciła pokój. Hessi w ściśnionej kolumnie szli do swej kawiarni, ale w drodze zostali napadnięci znowu przez Prusaków i na Schlossplatz przyszło do walki na pięście, w której wzięło udział około 66 osób. Ponieważ krótkie pałasze piechoty nie mogły sprostać długim szablom huzarów, Hessi cofnęli się do kasarni, gdzie jeszcze prześladowali ich Prusacy. Piechota uderzyła wtedy na nich bagnetami, kilku Prusaków przebito, resztę odparto i bramę zamknięto. Do lazaretu przywieziono 15 rannych, jeden z huzarów już umarł, liczba uwięzionych jest tak znaczna, że część musiano pozamykać w cytadeli.

„Gazeta Narodowa” z 4 kwietnia 1877

Śmieci 1906

5 lipca 2012

W wielkich miastach w skrzyniach do śmieci wyrzucanych z domów znajdują się rozmaite rzeczy. Inżynier miejski w Londynie p. Mejer powiada, że w śmietnikach tych znajdują się następujące przedmioty: papier, szmaty, stare sienniki, rzeczy jubilerskie, pierścionki, pudełka słomiane, słoma, liście, kapusta, cebula, kartofle, pieniądze papierowe, owoc, korki, ości rybie, złote, srebrne i miedziane monety, kości, zdechłe koty, psy i króliki i ptaki, szczotki, stare buty i książki – niektóre z nich nieraz rzadkie i kosztowne – noże, widelce i łyżki niekiedy srebrne, zabawki, stare kapelusze i czapki, piasek, trzciny, krynoliny, stare parasole i parasolki, garnki, flaszki, z których wiele napełnionych lekarstwami – stare sprzęty z żelaza i cyny, popiół, węgle, materyały budownicze, maty, pokrowce, kobierce, serwety, cęgi od ognia i wiele bardzo innych rzeczy, które jednakże marnie nie giną, gdyż istnieją tam „Towarzystwa śmieciarzy” wybierające ze śmiecisk to, co się zużytkować da, a zużytkować da się wszystko. To też Towarzystwa te posiadają ogromne majątki.

„Przewodnik kółek rolniczych” z 1 kwietnia 1906

Mrożone mięso 1892

5 lipca 2012

Mrożone mięso.

Do przysmaków, jakie czekają żołnierzy w najbliższej kampanii – gdziekolwiek się ona odbędzie – przybywa teraz nowa delicya: – mrożone mięso. Francuskie ministerstwo wojny zarządziło już przed rokiem próby konserwowania mięsa za pomocą wielkiego zimna. Próby te okazały, że można mięso zachować w stanie świeżości, nawet aż przez ośm miesięcy w pewnej temperaturze. Trudności okazały się tylko przy transporcie tak zakonserwowanego mięsa z jam lodowych, na miejsce przeznaczenia, t. j. ewentualnie na pole walki, gdzie miałoby być przyrządzone i żołnierzom podane.

„Gazeta Lwowska” z 13 kwietnia 1892

Jaja ptasie

5 lipca 2012

Jaja ptasie.

Według naukowych badań nie zawsze równą ilość jajek znoszą ptaki. W średnim wieku ptaki znoszą najwięcej, następnie w ciepłych krajach daleko więcej niosą ptaki, aniżeli w zimnych i ptaki żywiące się mięsem daleko mniej od ptaków karmiących się roślinami i owadami; ilość jajek bywa: u orłów 2-3, jastrzębi 4, puhacza 2-4, kruka 3-5, wróbli i szczygłów 5-6, jaskółek 3-5, dzięciołów 4-6, strusi 12-18, pawi 8-12, kur najwyżej 100, kuropatw 15-20, przepiórek 10-16, gołębi domowych 2, bocianów 2-4, łabędzi 4-6, dzikich kaczek 10-16. domowych kaczek najwyżej 50.

„Przyjaciel Ludu” z 20 września 1902

Koty w Rzymie

5 lipca 2012

Koty w Rzymie.

Rzym, prócz słynnych zabytków archeologicznych, ma jeszcze jedną osobliwość, o której niewielu wie, a są nią koty. Gdzie się ruszyć, wszędzie ma się przed oczami te miłe, drapieżne zwierzątka. Jak na całym świecie wszystko dzieli się na klasy, tak i koty rzymskie są na nie podzielone. Proletaryat stanowią koty, zamieszkałe w ruinach. O tych nie wie nikt, czem się żywią. Dość, że wśród ponurych katakumb, wśród najstarszych zabytków starożytnego Rzymu, snują się jak duchy całe gromady wychudłych kotów. Koty z ruin są względnie oswojone, nie uciekają, lecz nie dadzą się głaskać.

Wyższą klasę stanowią koty kościelne. Niema kościoła w Rzymie, któryby nie miał swoich kotów. Wyjątek stanowi bazylika św. Piotra. Często podczas mszy św. można widzieć kota przechadzającego się po gładkich gzymsach marmurowych. Wszyscy je lubią, głaszczą, pieszczą, tak, że koty nie mogą się skarżyć na oziębłość pobożnych. Ludność tak się do nich przyzwyczaiła, że sobie nie może wyobrazić kościoła bez kotów.

Arystokracyę stanowią koty restauracyjne. Wylegują się one na stołach i oczekują na strawę, podawaną im na talerzach przez gości. Każdy z kotów ma swoje imię, swój stół i koło niego stałą kwaterę. Gdzie śpią, o tem one same wiedzą, dość, że zjawiają się regularnie w porze obiadowej i wieczornej, posilają się i przepadają, niewiadomo gdzie.

Jedna z kawiarń na t. zw. „corso” jest siedzibą najoryginalniejszych egzemplarzy kotów. Każdego dnia o godzinie 1-ej i pół po południu widać cienie przesuwające się poza szybą matową. Są to koty idące na posiłek. Są one tak punktualne, że według nich wszyscy regulują zegarki. Wielu cudzoziemców zwiedza te kawiarnię, ażeby zobaczyć ową osobliwość.

„Goniec Polski” z 7 kwietnia 1907

Aresztowanie śmierci

5 lipca 2012

Nowy Sącz.

Aresztowanie śmierci.

Pewien emigrant, włościanin z powiatu nowotarskiego, przysłał swojej żonie kilkaset złotych na ręce miejscowego wójta, który z wielką niechęcią oddał te pieniądze. Kobieta udała się z niemi zaraz do miasta i ulokowała je w kasie na procent. Chciwy wójt, nie wiedząc o ulokowaniu już pieniędzy, udał się po północy przebrany za „śmierć” z kosą w ręku do kobiety, żądając oddania mu sumy otrzymanej od męża. Drżąca od przestrachu kobieta uprosiła „śmierć” o przedłużenie jej życia do drugiego dnia, aby oddane już do kasy pieniądze mogła odebrać. Nazajutrz udała się rzeczywiście biedna kobieta do kasy. Urzędnicy kasowi zdziwieni, z wielkim trudem wydobyli z niej cały sekret i odwiedli ją od zamiaru, przyrzekając wysłać do chałupy „anioła”, który wystraszy „śmierć”. Istotnie zawiadomili o wypadku komendanta żandarmerji i ten uspokoiwszy przestraszoną kobietę, udał się do jej mieszkania, gdzie pouczył ją, aby, gdy „śmierć” w nocy przyjdzie, powiedziała, że pieniądze odebrane napowrót z kasy, ma w szafie, a on sam się tymczasem tam ukryje. W nocy „śmierć” zagościła rzeczywiście o oznaczonej porze po pieniądze, a chcąc je wedle wskazówek kobiety wybrać ze szafy, dostała się w ręce ukrytego tam żandarma.

„Dziennik Polski” z 1 marca 1902

Pancerz ochronny

5 lipca 2012

Pancerz ochronny.

Kazimierz Żegleń, braciszek OO. Zmartwychwstańców, rodem z Kaczanówki w pow. skałackim, jest obecnie w Chicago bohaterem dnia. Dziennik Chicagoski donosi: Onegdaj zebrali się w lokalu przy ul. Randolph, oficerowie z twierdzy Sheridan, przywódzcy milicyi ze stanu Illinois, urzędnicy policyjni, przedstawiciele towarzystw asekuracyjnych i byznesiści. Poddano ponownej próbie mniejszy pancerz Kazimierza Żeglenia, wykonany tym razem po raz pierwszy fabrycznie, skutkiem czego płyta przedstawia się obecnie cieńsza, więcej jednolita i bardziej odporna. Strzelano z rewolwerów 38 i 44 kalibru z odległości 8 kroków do psa, a następnie do samego wynalazcy, za każdym razem z równym skutkiem. Kule płaszczyły się o pancerz jak gałki z gliny i spadały na ziemię. Trafiany kulami pies nie przestawał kręcić ogonem, a Źegleń, pewny siebie, nadstawiał oficerom pierś opancerzoną, składając im namacalne dowody, że kule rewolwerowe są w obec jego wynalazku bezsilne. Niebawem odbędzie się w forcie Sheridan oficyalna próba z fabrycznie wykończonym pancerzem, zastosowanym do celów wojennych. Będą, na niej obecnymi przedstawiciele państw zagranicznych i pułkownik Hall, reprezentant rządu Stanów Zjednoczonych. Zdadzą oni swym rządom sprawozdania szczegółowe z odbytych prób, o których rezultacie nikt już dzisiaj nie wątpi. Zamówienia na pancerz ochronny mniejszy napływają już w znacznych ilościach. Najwięcej przybyło dotąd z Texasu, Meksyku, Guatemali, Hondurasu i wyspy Kuby. Wynalazek naszego rodaka przestał być zabawką i staje się faktem wielkiego, poważnego znaczenia.

„Gazeta Lwowska” z 31 września 1897

Spirytyzm

5 lipca 2012

Spirytyzm.

Zwolennikom spirytyzmu w Moskwie nastręcza korespondencja umieszczona w Sowr. Izwiestiach nowy materjał do snucia wniosków na korzyść swoich teoryj.

„Przy końcu roku zeszłego, opowiada korespondent, w domu księdza prawosławnego we wsi Baraszewie (pow. ałatyrski) zdarzył się bardzo dziwny wypadek. Zaczęło się od tego, że 23. grudnia (v. s.) o godz. 9. wieczorem drobne przedmioty jako to: pudełko, nożyczki, naparstek itp. spadły ze stołu w chwili, gdy gospodarze udawali się na spoczynek. Sądzono z razu, że sprawcą tego zdarzenia był kot, i gdy w kilka minut potem te same przedmioty położone na swojem miejscu spadły znowu, a nadto z okna wazoniki z kwiatami spadły na podłogę, gospodarz odszukał mniemanego winowajcę i wypędził go z pokoju. Ale zaledwie mieszkańcy domu zasnęli, gdy spadanie rozmaitych drobnych rzeczy powtórzyło się, i rozbudziwszy gospodarzy, przejęło ich strachem, który nie pozwolił im zamknąć oczu do samego rana. Odtąd odbywały się codziennie w mieszkaniu księdza podobne zjawiska, polegające wyłącznie na rozrzucaniu nie tylko małych przedmiotów, ale nawet dość wielkich i ciężkich rzeczy. Tak np. nagle spadał ze stołu samowar napełniony wodą wrzącą i zgiął się w kilku miejscach, a w ślad za nim rzucała tajemnicza siła imbryki i filiżanki. Stół, krzesła, obrazy, zegarek kieszonkowy wiszący na gwoździu okręconym po kilka razy łańcuszkiem, znajdowane były przez gospodarza nagromadzone w jednem miejscu, przyczem spadając na podłogę, i szkło od portretu uderzywszy się o przeciwległą ścianę, rozbiło się na szczątki. Stojące na oknie pudełko z zapałkami ugodziło w czoło krewnę gospodarza, a nóż kuchenny tępą stroną uderzył sługę. Nieraz z przedpokoju do sali wpadały kalosze; rzeczy znajdujące się w sypialni rzucała ręka niewidzialna jedne na podłogę, drugie zaś (np. suknie damskie) przerzucała do spiżarni przez ciasny otwór między rantem i przepierzeniem, wynoszący zaledwie 2-3 werszków szerokości. Wyłamywane z pieca kamienie, które można było wydobyć tylko za pomocą topora, z wielkim pędem uderzały o ścianę. Nawet przedmioty kościelne wobec świadków uległy temuż samemu losowi.”

Korespondent Sowr. Izw. przytaczając powyższe szczegóły, nie robi żadnych uwag, chociaż ze sposobu opowiadania wnosić można, że wierzy on do pewnego stopnia w nadprzyrodzoną przyczynę faktu, nam się zaś zdaje, że tu zachodzi pewne kuglarstwo ze strony popa, który rozpuściwszy pogłoskę o nieczystym (tak czerń moskiewska nazywa zwykle djabła), postara się następnie rozgłosić, iż ukazał się mu we śnie taki a taki święty z rozkazem sprawienia przynajmniej nowego obrazu, jeśli parafjanie chcą się uwolnić od złego, poczem zaczną się dziać cuda, lud szczodrze zacznie rzucać miedziaki na wystawienie ołtarza i pop się zbogaci.

„Dziennik Polski” z 23 kwietnia 1874

Karawaniarz

5 lipca 2012

Wiadomości policyjne.

Od kilku dni niepokoił spokojnych mieszkańców Lwowa karawaniarz J. K. dziwnemi wybrykami. W niedzielę późną nocą wniósł olbrzymią trumnę do kawiarni pana Sylwestra Turskiego i złożył ją na bilard oświadczając, że chce wziąć miarę na trumnę dla młodej kawiarki. Roztropnej interwencji gospodarza udało się zapobiedz większej burdzie i wydalić szczególnego gościa z kawiarni. – Przedwczoraj wpadł znowu K. do pewnego domu na Chorążczyznę, gdzie zmarły leżał na katafalku, a połamawszy świece palące się koło katafalka, porwał z sobą cztery lichtarze. Wczoraj nareszcie po południu począł dla osobliwszej rozrywki rzucać dużemi kamieniami przez otwarte okno do pomieszkania swojego sąsiada przy ulicy Zielonej. Na szczęście nie było wtedy nikogo w pomieszkania. Po tym wypadku aresztowano awanturnika, obawiając się dalszych jego wybryków.

„Gazeta Narodowa” z 28 marca 1877

Stenochromia

5 lipca 2012

Stenochromia.

Kilka miesięcy temu pisano o założeniu nowego rodzaju drukarni w Paryżu, obecnie dowiadujemy się, że jest już ona w pełnym ruchu, przysługując się ogromnie sztuce drukarskiej nader pięknemi stenochromicznemi odbitkami. Na myśl drukowania rozlicznemi kolorami wpadł już dawno litograf Senfelder, o czem czytamy w dziennikach francuzkich z lat 1838-1843. Później Anglik M. Johnson z Keningtonu, pracował nad ulepszeniem tej sztuki, o postępach stopniowych której ogłaszał w r. 1872 różne artykuły, wszelako usiłowania te miały rezultat nader skromny. Teraz dopiero znakomite odkrycia p. Ottona Radde w Hamburgu, uwieńczone zostały pomyślnym skutkiem i dają bardzo szerokie zastosowanie stenochromii do sztuki drukarskiej. Wiadomo, że do drukowania kolorami potrzeba tylu plansz, ile kolorów ma mieć odbitka, gdyż tony ich kombinuje odbijający przez stopniowe ich podkładanie. Robota więc ta wymaga nieraz bardzo dużej liczby plansz, a oprócz tego wprawy i uwagi wielkiej artysty – drukarza, aby unikać ile możności zetknięć psujących dzieła tego rodzaju. Odbijanie zaś sposobem stenochromicznym, według pomysłu p. Radde, wymaga tylko jednej planszy kamiennej, w rodzaju mozaiki, przedstawiającej obraz zrobiony akwarellami, gwaszami lub innemi kolorami. Odbitki z tego kamienia są bardzo czyste i dokładnie kolorowane. Grubość kolorów na planszy p. Radde, nakłada się w stosunku mających nastąpić odbitek, które można otrzymywać w tysiącu, do 1500 egzemplarzy. Nadmienić tu należy, że tego rodzaju stenochromiczne odbitki, nie przeszkadzają w niczem chromolitografii, owszem przychodzą jej w pomoc, swemi pięknemi prawdziwie artystycznemi reprodukcjami, tak że powiedzieć można, iż stenochromia taka jest najdokładniejszym obrazem skończonej chromolitografii, gdyż p. Radde dla ułatwienia rozpoznawania i orjentowania się z rozlicznemi kolorami, używanemi przez robotników i robotnice, (które po większej części pracują w jego zakładzie), przyrządził według swego pomysłu nowego rodzaju paletry, które dają różne stopnie kolorów, dochodzących do liczby 180, stale i niezmiennie używać się dających. Jestto prawdziwe vade mecum dla wszystkich, którzy potrzebują mieć z farbami takiemi do czynienia.

„Gazeta Narodowa” z 15 lutego 1878

Ulepszenie w fotografii

5 lipca 2012

Ulepszenie w fotografii.

Extrablatt wiedeński podaje wiadomość o następnem, niezmiernie ważnem, jeżeli tylko prawdziwem, odkryciu w fotografji, dokonanem przez mieszkającego w Limie chemika niemieckiego Karola Steinbacha. Uczony ten miał wynaleźć pewną mieszaninę chemiczną, która się łączy z rtęcią i służy do wyrabiania sztucznych tafli zwierciadlanych. Przygotowane w ten sposób zwierciadło pokrywa się cienką warstwą pewnego rodzaju farby olejnej bardzo lotnej i umieszcza się przed twarzą osoby, pragnącej być odfotografowaną. Stopniowo farba z powierzchni zwierciadła ulatnia się i znika, a natomiast ukazują się rysy osoby, z początku niewyraźnie, następnie coraz jaśniej i wyraźniej, aż nareszcie zjawia się na szkle dokładny portret w naturalnych kolorach twarzy i ubioru, a przytem w taki sposób odtworzony, jak gdyby osoba sportretowana znajdowała się ciągle przed zwierciadłem w dowolnem od niego oddaleniu, a więc niby w głębi. Następnie portret zanurza się na kilka minut w pewnym płynie chemicznym, wystawia przez kwadrans na działanie słońca i cała robota skończona. Steinbach nazwał swój wynalazek „fotografją zwierciadlaną” i sprzedał go już jakoby za 400,000 dolarów. – Cena portretów zwierciadlanych ma być jeszcze dość wysoką, wynosi bowiem od 10-40 dolarów.

„Dziennik Polski” z 24 maja 1879

Widmo w ruinach

5 lipca 2012

Widmo w ruinach.

Gazeta Kaukazka donosi, że niedaleko od nadgranicznego obozu wojsk tureckich, w pobliżu fortecy Cichic-Dżiri, nieco na wschód, znajdują się ruiny odwiecznego kościoła chrześciańskiego, który został objęty fortyfikacjami jakiemi otoczony jest obóz. Przy tych ruinach postawiono straż, ale zaraz pierwszej nocy żołnierz spostrzegł widmo wychodzące z pośród ruin, i które w języku gruzińskim tak przemówiło do struchlałego ze strachu i przerażenia żołnierza: „Idźcie ztąd precz, to nie wasza ziemia, my sami pilnować jej będziemy jak jej pilnujemy już od wieków.” Zjawisko to powtarzało się co noc i taką bojaźń spowodowało pomiędzy żołnierzami, że żaden z nich nie chciał iść na straż pod ruiny. Mimo usiłowań ze strony zwierzchności wojskowej, musiano cofnąć ztamtąd pikiety. Wieść o tym wypadku rozeszła się po okolicy, znajdując wszędzie wiarę.

„Dziennik Polski” z 11 marca 1877

Dobry sen to warunek zdrowia

5 lipca 2012

Dobry sen to warunek zdrowia.
Sen za dnia nie może zastąpić snu nocnego.

Jeden z najwybitniejszyeh nerwologów francuskich, dr Jean Fredognier, cieszący się w Paryżu sławą znakomitego lekarza chorób nerwowych, ogłosił niedawno świetną rozprawkę o znaczeniu i istocie snu.

Fredognier występuje z bardzo ciekawem stwierdzeniem które – o ile jest prawdziwe – może stać się wielkiem dobrodziejstwem dla ludzkości, nękanej tyloma przepadłościami systemu nerwowego.

Fredognier utrzymuje mianowicie, że główną przyczyną schorzeń systemu nerwowego jest niedostateczny, lub nieodpowiednio zorganizowany sen.

Wielu ludzi, pędzonych chorobliwą przesadną chęcią oszczędzania czasu poświęca znaczną część nocy na wytężoną pracę umysłową. Wywołuje to zdaniem neurologa francuskiego – skutki wprost zabójcze i powoduje w wielu wypadkach choroby umysłowe.

Fałszywym jest pogląd, iż sen za dnia może starczyć zamiast snu nocnego, Takie odwrócenie normalnego porządku jest bardzo szkodliwe.

Jako racjonalne granice snu określa Francuz godziny od jedenastej w nocy do 6 lub 7 rano. Osoby wyczerpane i osłabione mogą spać nawet do godziny 8 mej.

Należy unikać spania po obiedzie i wogóle podczas dnia. Najlepiej udać się po obiedzie na krótką i mało wyczerpującą przechadzkę. Po drzemce poobiedniej człowiek budzi się rozdrażniony, a jego system nerwowy jest fatalnie rozstrojony.

Bardzo ujemnie wpływa na nerwy przekraczanie odpowiedniej ilości snu.

Oczywista nie należy zapominać o innych warunkach. A więc spać należy najlepiej nago, ale pod odpowiedniem nakryciem. Pokój musi być doskonale przewietrzony, choć stałe otwieranie okien – jak tego doradzają rozmaici hygjeniści i lekarze – jest szkodliwe.

„Sen jest podstawą zdrowia” – kończy Fredognier swe interesujące wywody. – kto o tem zapomina sam staje się przyczyną rychłej śmierci, lub chorób.

„Goniec Nadwiślański” z 25 listopada 1927

Gruźlica

5 lipca 2012

GRUŹLICA.

Do najniebezpieczniejszych wrogów rodu ludzkiego, przeciw któremu medycyna nie zna dotąd środka ochronnego, jest gruźlica (tuberculosis), pojawiająca się w różnych formach i porywająca tysiące ofiar. Gruźlica jest w wysokim stopniu zakaźna, dlatego należałoby baczniej przestrzegać pewnych ochronnych przepisów hygienicznych, do których łatwo się zastosować. Kolegium lekarskie w Hamburgu zastanawiało się nad tą sprawą i powzięło szereg uchwał, które podajemy tutaj w streszczeniu z tego powodu, że i w naszym kraju gruźlica jest chorobą dość rozpowszechnioną, a mało kto zastanawia się nad tem, że choroby tej przez nieostrożność łatwo się można nabawić.

Oto uchwały i rady kolegium lekarskiego z Hamburga :

1. Na gruźlicę umiera corocznie więcej ludzi niż na inne choroby; w Hamburgu samym przeciętna liczba ofiar gruźlicy wynosi na rok 1.500 osób. Żadna choroba nie podkopuje tak bardzo dzielności i dobrobytu ludzi, jak gruźlica.

2 Najczęściej zagnieżdża się gruźlica w płucach, jednak uderza także i na inne organy, jako to na gruczoły, kości, stawy i inne części ciała.

3. Choroba ta dostaje się do ludzi zdrowych przeważnie w dwojaki sposób: przez plwociny osób gruźlicznych (suchotników) i przez mleko krów gruźlicznych. Choroba występuje na jaw często dopiero po kilku miesiącach, a nawet po latach od chwili wtargnięcia zarazka do zdrowego organizmu.    Czytaj dalej…

« Poprzednia stronaNastępna strona »