Jezuita w chałacie
23 września 2011
Konstanty Bełtys nieposiada ściśle określonego zajęcia. Jest on przygodnym działaczem na wszystkich polach pracy społecznej. W lecie kelner za drągiem, w jesieni rozdawacz kartek na ulicy, w zimie posługacz prywatny, na wiosnę znów inny dyabeł, a już cały rok dyrektor świeżego powietrza, nieraz rady sobie dać niemoże na świecie. Wczoraj, aby jakoś żyć, ofiarował się Schindlerowi na ul. Gródeckiej, że mu śnieg z dachu zrzucać będzie. Ale gdy Schindler oświadczył po namyśle, że to próżna fatyga, bo śnieg i bez tego raz kiedyś z dachu bezpłatnie zleci, Bełtys kopnął nogą; w dużą butlę, w której na spirytusie moczyły się wiśnie. Kosztowny płyn zniszczał, a Schindler posłał po policjanta, aby aresztował szkodnika. Gdy jednak Bełtys oświadczył, że to tylko miał na celu, aby się na tych parę ciężkich dni do kozy dostać i tam pogodniejszych czasów doczekać, Schindler oświadczył z jezuicką chytrością, że niema żadnej pretensyi do Bełtysa i policyant musiał odstąpić od aresztowania, a Bełtys z nosem spuszczonym na kwintę uprawia dalej głodówkę i bezrobocie.
„Goniec Polski” z 16 stycznia 1907
Prawo Czytano 864 razy
Brak komentarzy do wpisu “Jezuita w chałacie”