Telefon

Telefon.

Najwierniejszy przyjaciel naszego największego poety Adama Mickiewicza, żyjący jeszcze w Warszawie pan Edward Odyniec zapewnia, że nasz poeta bawiąc przed 1830 r. w Petersburga zabawiał się pisaniem książki, którą nazwał „Historyą przyszłości.” Ma się rozumieć, iż mało kto wiedział o tej fantastycznej zabawce naszego wielkiego mistrza słowa, a że nigdy jej nie przeznaczył do druku, najlepszy dowód w tem, że książka zaginęła i nikt jej już widzieć nie będzie. Jednakże zdarzyło się, iż przyjacielowi swemu p. Odyńcowi, będąc raz w dobrym humorze, przeczytał z niej wyjątek dotyczący tego, jakie będą postępy nauk i wynalazków w roku pańskim 2000. A stało tam, „że z biegiem czasu ludzie doszli do takiego wydoskonalenia przyrządów na słuch działających, iż siedząc wygodnie przy palącym się na kominku ogniu – czego nasz poeta wielkim był zwolennikiem – można słyszeć, nie ruszając się z miejsca, koncertów świetnych i świetniejszych jeszcze mów parlamentarnych.” Któż nie byłby wtedy – oprócz serdecznego przyjaciela – wyśmiał po prostu naszego Mickiewicza, gdyby mu był seryo to przypuszczenie wypowiedział? A jednak nie trzeba nam było aż do 2000 roku czekać na urzeczywistnienie przewidzeń wielkiego poety, bo oto mamy już takie małe narządko, zwane „Telefonem,” które wprawdzie zdaniem wszystkich uczonych jest jeszcze w kolebce, bo wielkiego wydoskonalenia potrzebuje, za nim będzie wstanie ważne światu oddawać usługi, ale nie mniej urzeczywistnia to niedawno jeszcze niedościgłe marzenie, iż o kilkadziesiąt a nawet podobno i o kilkaset tysięcy kroków wszelkie dźwięki najlżejsze i mowę ludzką ze wszystkiemi jej odcieniami wiernie i dokładnie za pomocą tego przyrządu słyszeć można.  

Sama zasada fizykalna „Telefonu,” a mianowicie pewnik, że prądy elektryczne w pewnych warunkach obudzić mogą tony, znaną była już przed kilkudziesiąt laty prawie. Nikt jednakże tej teoryi nie umiał zastosować praktycznie. Dopiero uczony Niemiec Reiss wynalazł w r. 1861 przyrząd, za pomocą którego pod działaniem prądów elektrycznych otrzymywać można było pewne luźne dźwięki i nazwał ten swój wynalazek „telefonem.” Jednakże uczeni tylko zajmowali się tym wynalazkiem, bo przesyłanie luźnych tylko dźwięków w praktycznem życiu było prawie bez znaczenia. Myśl tę jednak pochwycił Amerykanin Graham Bell, profesor uniwersytetu w Bostonie, i a tyle udoskonalił, że na krótki czas przed zeszłoroczną wystawa w Filadelfii zdołał zbudować przyrząd nierównie większe posiadający znaczenie praktyczne od przyrządu Reissa, gdyż przyrząd ten odtwarza pod wpływem indukcyjnych prądów magneto-elektrycznych nie tylko pojedyncze tony, ale wszelkie głosy, wyrazy, wymawiane czy śpiewane, z właściwemi im odrębnemi odcieniami i akcentami. Wynalazca przyjął dla swego przyrządu nazwę przyrządu Reissa „telefon” i dal go poznać po raz pierwszy na wspomnianej wystawie w Ameryce.

Prostota przyrządu Grahama Bella, jest w istocie zdumiewającą. Wynalazek polega bowiem na zasadzie, że jak z jednej strony każda zmiana, czy to w kierunku, czy to w sile prądu elektrycznego, obciążającego magnes, wywołuje odpowiednią zmianę, a więc wzmocnienie lub osłabienie naprężenia magnetycznego w tymże magnesie – tak na odwrót wszelka zmiana w stanie magnetycznym pręcika magnesowego wzbudza w okrążającym go, przewodzącym elektryczność drucie, odpowiednie prądy tejże elektryczności. Na tej zasadzie oparty, wybudował Graham Bell przyrząd tego kształtu:

Tubka czyli cewka drewniana, około 5 cali długa i na jednym końcu rozszerzona w przytyczkę do ust, zamyka w sobie pręcik magnesowy, łączący się z mniejszym pręcikiem żelaznym, zostającym w magneto – elektrycznym stósunku z drutem przewodzącym elektryczne prądy, a którego to drutu końce wchodzą do rozszerzonej części rzeczonej cewki. Do końca pręcika żelaznego przylega prawie błonka żelazna, która pod wpływem drgań powietrza, wywołanych głosem, ulega takiem samem drgnieniom i oddaje je niejako pręcikowi żelaznemu, którego stan magnetyczny w skutek ciągłego to zbliżania się, to oddalania tej błonki, doznaje nieustannych zmian i w skutek tego wzbudza odpowiednie prądy w drucie. Prądy te dostawszy się po drucie do drugiej cewki, – umieszczonej na tem miejscu, gdzie mają odbierać przesyłane wyrazy – zmieniają stósownie do wyrażonej zasady stan. magnetyczny pręcika żelaznego w tej samej zupełnie mierze, jakiej zawdzięczają powstanie swe w pierwszej cewce. Tym sposobem pręcik żelazny w drugiej cewce, odpowiednio do wzmocnionej lub osłabionej prężności działającego w nim magnetyzmu, silniej lub słabiej przyciąga błonkę, akustyczną, która przez tu ulegając drgnieniom zgodnym z drgnieniami błonki w pierwszej cewce, wydaje oczywiście zupełnie też same dźwięki. Druty zaś musi mieć telefon podwójne, tj. jeden drut, ku przesyłaniu pytania, drugi dla odebrania odpowiedzi, bo gdyby się przypadkiem dwa przeciw sobie biegnące prądy na jednym drucie spotkały, tedy jeden prąd zniósłby drugi i żaden dźwięk nie doszedłby ucha słuchającej osoby.

Otóż i cały wynalazek, który, jak mówiliśmy już, nie jest jeszcze w dotychczasowym kształcie i układzie tak doskonałym, iżby nań wśród wszelkich warunków i okoliczności spuścić się można, w każdym razie jednak rozwiązuje już zadanie przesyłania złączonych objawów słuchowych na znaczną nawet odległość i niezawodnie w dalszem zastosowaniu znajdzie pożądane udoskonalenie.

Głównym niedostatkiem telefonu jest ten warunek, iż potrzebuje on, by działać dobrze, zupełnie spokojnego powietrza i spokojnego elektrycznego prądu, a zatem w miejscach gwarnych, ludowych, hałaśnych i gdzie jest zbieg wielu elektrycznych prądów, telefon z korzyścią działać nie może. Dla tejże też przyczyny druty zakopane w ziemię działają znacznie lepiej i przesyłają dźwięki daleko czyściej i dokładniej, niż druty rozciągnięte w powietrzu i na słupach co kilkanaście kroków oparte, jak to widzimy u słupów telegraficznych. Wygodą zaś wielką jest ta okoliczność. iż do prowadzenia rozmowy przez telefon nie potrzeba żadnej przygotowawczej nauki i każden, co ma usta ku mówieniu, a uszy ku słuchaniu, od razu staje się panem onego i może najgadatliwszą prowadzić rozmowę z osobą o całą milę od niego oddaloną. Ten też warunek skłonił urząd poczty państwa niemieckiego do ustanowienia stacyi telegraficznych tam, gdzie z powodu małego zabudowania, lub małej ilości interesów, zakład telegraficzny utrzymałby się nie mógł.

Urzędnik pocztowy, albo też w braku i tego nauczyciel miejscowy będzie telegrafował, przesyłając za najbliższą stacyą telegraficzną, żądane wiadomości. W połączeniu też ze sobą różnych biór(*) w jednym gmachu pomieszczonych odda telefon wielkie usługi. W Berlinie znalazło już to zastosowanie, a i w Poznaniu ma być zaprowadzona komunikacya telefoniczna w gmachu pocztowym i miedzy wszystkiemi budynkami nowego sądu i więzienia.

Anglikom jednakże tak drobne usługi telefonu nie wystarczyły i postanowili zaraz użyć go do połączenia brzegów swych z Francyą. Czy jednakże druty telefonu zapuszczone w morze dobrze funkcyonują, o tem nie mamy jeszcze zgoła żadnej wiadomości.

„Orędownik” z 22 grudnia 1877

 

(*) - tak w oryginale

Technika i wynalazki , , , Czytano 1 032 razy

Brak komentarzy do wpisu “Telefon”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*