Strona główna » Medycyna, Wypadki, Zwierzęta » Wilk wściekły w mieście

Wilk wściekły w mieście

Wilk wściekły w mieście.

Dnia 18. kwietnia wieczorem wydarzył się w Sadogórze, tuż pod Czerniowcami, wypadek, który wygląda prawdziwie na bajkę i kto wie, czyli nie wyda się ludziom zamieszkałym w zachodnich krajach Europy poprostu – kaczką dziennikarską! Niestety, jest on równie okropny, jak prawdziwy!

Po godzinie ósmej wieczorem, w czasie ulewnego deszczu, pojawił się w wymienionem mieście wściekły wilk. Miasto Sadogóra, siedziba cudownego rabina, tworzy z gminami Żuczką i Rohozną jedną całość. Wilk, który wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wyszedł z nadgranicznych lasów gr.-or. funduszu religijnego, zanim zjawił się w Sadogórze, przebiegł naprzód sioła Mahałę i Gogolinę i tam, jak stwierdzono, pokaleczył kilka psów i świń, a podobno także bydło rogate.

W Sadogórze rzucił się naprzód na chłopa, który pracował obok stogu siana i ukąsił go w twarz, poczem z niesłychaną szybkością popędził dalej. Wpadł do koszar dragonów aż przed kuchnię i tu skaleczył dragona Padurę. Żołnierz, opadnięty znienacka, nie mógł sobie zdać sprawy z togo, co zaszło, i zanim oprzytomniał, zwierza już nie było. Tak biegł dalej i w krótkim przeciągu czasu przebiegł Rohoznę, Żuczkę i całe miasteczko Sadogórę, wszędzie kalecząc przechodniów. Jednym z pierwszych pokąsanych był chałupnik Oleksa Zwaricz. Sądził on, że to pies pewnego oficera dragonów, pobiegł więc zaraz do właściciela rzekomego psa, aby się użalić. Tam jednak przekonał się, iż pies jest w domu i wcale nie wybiegał. Wtedy Zwaricz – zawsze jeszcze przekonany, iż napastnikiem był jakiś pies – uzbroił się w widły od nawozu i czatował przed chałupą. Wilk tymczasem przebiegłszy wszystkie prawie ulice, zawrócił znowu i nadbiegł na Zwaricza. Odważny wieśniak rzucił się nań i widłami przydusił go do ziemi a tymczasem już zbiegli się ludzie i kijami dobili wściekłą bestyę. 

Deszcz ulewny był szczęśliwym powodem, iż na ulicach miasta niewielu znajdowało się przechodniów, mimo to jednak wilk pokąsał ogółem trzydzieści pięć osób. Wpadał on na każdego znienacka, stawał na zadnich łapach i zębami chwytał za policzek, lub szyję, a ukąszenia były straszne, bo wyrywał całe kawały ciała. Jednemu z przechodniów odkąsił nos. Raz ukąsiwszy, nie pozostawał dłużej, lecz w jednej chwili znikał dalej, aby znowu opaść inną ofiarę. Wieśniacy, silniejsi i przytomni, natychmiast oryentowali się w niebezpieczeństwie i gwałtownym ruchem rąk odpychali bestyę. Ci przeto na twarzach są przeważnie tylko podrapani pazurami, a pokąsani są po rękach. Natomiast kobiety i żydzi odnieśli przerażające rany.

Pomiędzy ofiarami okropnego wypadku znajduje się także profesor wszechnicy czerniowieckiej dr. Józef Strobel. Bawił on na wycieczce w Sadogórze i tego dnia o godz. 8 wieczorem wybrał się właśnie z powrotem do Czerniowiec. Na mieście chciał wziąć fiakra, lecz gdy ten żądał więcej, aniżeli dać chciał dr. Strobel, postanowił nieszczęśliwy profesor iść pieszo. Zaledwie jednak uszedł kilkanaście kroków, gdy obok budynku rabina, skoczył nań wilk, którego wziął za psa. Bestya ukąsiła go w szyję pod lewą szczęką. Strobel chwycił go lewą ręką za pysk i odtrącił, przyczem jednak skaleczył sobie palec o ząb zwierza. Wilk dalej nie napastował i odbiegł ku miastu.

Nazajutrz przed południem wyjechał do Sadogóry starosta w towarzystwie lekarza powiatowego, dra Kasprzyckiego, a popołudniu prezydent kraju, hr. Pace, protomedyk dr. Kluczenko i weterynarz krajowy p. Nedwed. Poczęto zbierać pokaleczonych, z których pewną liczbę już opatrzyli miejscowi lekarze i przewieziono ich do szpitala krajowego w Czerniowcach. Dragona Padurę oddano szpitalowi wojskowemu, a dr. Strobel pozostał chwilowo w domu znajomych w Sadogórze.

W szpitalu krajowym powierzono 26 chorych opiece prymaryusza, dra Załozieckiego. Wszyscy odnieśli uszkodzenia na twarzy, a niektórzy mają okropnie rozdarte czoła, wargi i policzki. Między skaleczonymi znajduje się 6 dzieci, 3 kobiety, 7 żydów i 10 chłopów. Jeden z włościan ma nos oderwany całkowicie aż do nasady, a oprócz tego głęboką ranę od pazurów na lewym policzku. Jeden z żydów ma kompletnie wygryziony prawy policzek aż do kości, oraz głęboką ranę od pazurów w policzku lewym.

U wszystkich powyższych chorych przedsięwziął dr. Załoziecki natychmiastowe wypalenie ran paquelinem. Ból, jaki przy tej operacyi musieli znieść pacyenci, nie da się wysłowić, a jednak bardzo wielu nawet nie krzyknęło z bólu. Stojąc i w milczeniu pozwalali piec okropnie wszystkie rany, byle jeno uzyskać nadzieję ocalenia się przed straszliwą śmiercią. Pełne trzy godziny żarząca się platyna nurzała się w odkrytych, głębokich ranach, a atmosfera, jaka panowała przez ten czas w sali, gdzie, na 26 chorych kolejno odbywano tę straszną operacyę, zaledwo pozwalała oddechać operującym lekarzom! Był to, jakby obraz średniowiecznej izby torturowej, jeno oczywiście na tle innem, bo tutaj nie gniew, ale prawdziwe poświęcenie się i miłość bliźniego kierowały dłonią lekarza.

Z pomiędzy powyższych 26 osób wysłano zaraz w niedzielę pociągiem pospiesznym 17 do Bukaresztu, gdzie jest specyalny zakład, leczący metodą Pasteura.

Zabitego wilka sekcyował weterynarz krajowy p. Nedwed. Czaszka zwierza była tak straszliwie roztrzaskaną kijami, że mózgu nie można już było zbadać należycie, co właśnie dla stanowczego orzeczenia jest najważniejszem. Było to zwierzę mające około 2 lat, silnie zbudowane, samica. W żołądku znaleziono pokarm, między innymi wątrobę z gęsi, co wskazuje, że bestya nie była głodną. Wszystko zresztą zdaje się przemawiać za wścieklizną.

Co do zwierząt, to liczba pokąsanych nie da się stwierdzić. W poniedziałek zabito w Sudogórze wołu, który zdradzał oznaki wścieklizny, a w Toporowcach owcę.

Rząd krajowy polecił wybić wszystkie psy i koty w okolicy Sadogóry.

Można było przypuszczać, że wilk wściekły, który się pojawił w Sadogórze nie jest jedynym, lecz musi gdzieś mieć towarzyszów. Istotnie też już we wtorek rano pojawił się przy rogatce w Dolnych Szerowcach za Sadogórą wilk, który podszedł aż pod zabudowania. Dopiero gromada chłopów z drągami zdołała go odpędzić. Tegoż dnia dwa wilki wędrowały tuż pod wsią Czerniawką, a jednego znowu widziano nad brzegami Prutu, gdy biegł w kierunku lasu raranieckiego. Wysłano natychmiast z Żuczki trzech żandarmów i szwadron dragonów ku Szerowcom, oraz zarządzono w okolicy częste patrolowanie.

Odbyto wreszcie dnia 29. kwietnia na wielką skalę obławy w całej dolinie Prutu, a to przy pomocy wojska.

„Łowiec” z 1 maja 1891.

Medycyna, Wypadki, Zwierzęta , , , , , , , Czytano 1 112 razy

Brak komentarzy do wpisu “Wilk wściekły w mieście”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*