Strona główna » Zwierzęta » Zdarzenia myśliwskie

Zdarzenia myśliwskie

Prawdziwe wydarzenia.

Myślistwo jest najprzyjemniejszą rozrywką, jest to zdrowy sport, wykonywany stale na świeżem powietrzu i w ciągłym ruchu, hartuje więc ciało, rozwesela człowieka, daje wiele wrażeń, uczy poznawać życie zwierza, jego zwyczaje i różne sposoby bytowania.

Krążą między ludźmi śmieszne anegdoty o myśliwskich kłamstwach i utarło się przekonanie, że każdy nemrod to wierutny łgarz, któremu nikt nie wierzy, gdy opowiada jaką przygodę myśliwską, lub jakiś nadzwyczajny wypadek. Lecz proszę mi wierzyć, że czasami dzieją się na polowaniach takie rzeczywiście niewiarogodne, a jednak prawdziwe wydarzenia, że tylko człowiek, nie mający pojęcia o myślistwie, nie może, czy też nie chce w to uwierzyć; przytoczę tu kilka wypadków, słyszanych od ludzi osobiście mi znanych, uczciwych i wiarogodnych.

Ś. p. Józef Ostrowski, brat mój, o którym było wspomnienie w Nr. 18 „Łowca Polskiego”, opowiadał takie zdarzenie:

W czasie polowania w lasach Kaukazu, pewnego dnia, żołnierz z komendy myśliwskiej zabił szakala i momentalnie zdjął z niego skórę; pod koniec tej operacji nadszedł mój brat i widzi, że krwawe ścierwo szakala, z wytrzeszczonemi na wierzchu ślepiami podnosi się i chwiejąc się na wszystkie strony, pełznie, chcąc się ukryć w krzakach – był to widok tak okropny, że brat mój nie mógł na to patrzeć i kazał żołnierzowi dobić nieszczęśliwe zwierzę.  

Następne zdarzenie opowiadał mi ksiądz Kosiński, proboszcz parafji Sieciechów w powiecie Kozienieckim, ziemi Radomskiej: było to jeszcze za czasów rosyjskich – polowano w lasach Kozienieckich w kilkanaście strzelb; komisarz do spraw włościańskich zabił ogromnego jelenia i gdy zobaczył, że myśliwi zeszli już ze stanowisk i idą zobaczyć zwierza, dla facecji, powiesił strzelbę na rogach jelenia, a sam siadł jak na konia i zapalił papierosa; gdy już koledzy myśliwi byli o jakie trzydzieści kroków, jeleń niespodziewanie zerwał się, zrzucił wystraszonego komisarza i przepadł razem z dubeltówką. Pomimo starannego poszukiwania nie znaleziono ani jelenia, ani dubeltówki. Takie to było komiczne, że myśliwi kładli się ze śmiechu i potem ciągle pokpiwali z owego komisarza.

Pan Stanisław Młodzianowski z Boisk, w Iłżeckiem, opowiadał mi, że polując ze szwagrem moim, Tomaszem Godlewskim, był świadkiem następującego zdarzenia: gajowy, nazwiskiem Zima, strzelił do zająca i zdruzgotał mu oba poślednie skoki; chcąc go dobić, ujął go lewą ręką za skoki podniósł w górę. chcąc prawą uderzyć za słuchy. Tymczasem zając, widocznie z wielkiego bólu, rzucił się i tak mocno chwycił go zębami za grdykę, że Zima, dusząc się z bólu, upadł na ziemię i stracił przytomność, a krwawa piana pokazała się w ustach i dopiero trzeba było nożem dobić zająca i siłą oswobodzić grdykę od zaciśniętych zębów i wodą cucić nieprzytomnego z bólu Zimę.

Są to wszystko fakty stwierdzone słowem honoru wiarogodnych świadków, ludzi prawych, znanych mi osobiście.

Adam Ostrowski.
Karsy Wielkie 19/XII – 1925.

Jako pendant do opowiadania p. Ostrowskiego o jeleniu, ranionym przez komisarza, mogę przytoczyć fakt autentyczny, jaki zdarzył się w Rzepichowie (Białoruś) za życia jeszcze ś. p. Konstantego hr. Potockiego, lat temu trzydzieści parę. Na polowaniu jeden z myśliwych strzelił do łosia, który zrulował na miejscu i nie dał więcej znaku życia. Myśliwi zeszli się przy zabitym zwierzu, a ponieważ była już dość późna godzina, podano zimne zakąski… no i starkę, przyczęm wypito „trupowego”, a któryś z myśliwych usiadł na zabitym łosiu. Wreszcie zatrąbiono i brać myśliwska zbierała się do kontynuowania dalej łowów, gdy ktoś krzyknął: „Pilnuj, łoś!” Schwytano za strzelby, ktoś mniej ostrożny strzelił nawet i łoś poszedł. Po chwili dopiero spostrzeżono się, że to był ów łoś, za którego wypito „trupowego”. I mimo pogoni, już go nikt więcej nic oglądał.

Inny wypadek, najzupełniej autentyczny. We Francji panuje zwyczaj, że po zabiciu rogacza „oczyszcza się” go, aby uniknąć nieprzyjemnego odoru, jaki się udziela mięsu w razie niedopełnienia tej czynności. Zdarzyło się też przed laty czterdziestu z górą, że na polowaniu w Montresorze u hr. Branickiego zabito rogacza. Myśliwi pozostawili zabitą sztukę pod opieką psiarka i jednego z gajowych, którzy przystąpili do operacji. Już jej dokonali, gdy rogacz zaczął dawać znaki życia. „On się rusza” – zauważył jeden z operujących. „On wstaje” – dodał drugi. Ucieka! wrzasnęli obaj, i gdy złapali za strzelby, już było zapóźno.

Jan Sztolcman.

„Łowiec” z 1 marca 1926

Zwierzęta , , , , , Czytano 1 330 razy

Brak komentarzy do wpisu “Zdarzenia myśliwskie”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*