Strona główna » Zwierzęta » Wilk z Gévaudan

Wilk z Gévaudan

Wilk z Gévaudan.

Jeżeli do którego zwierzęcia można zastosować przydomek zaczarowany, to do owego słynnego wilka z Gévaudan, który się stał legendowym i był przez długi czas postrachem rozrzuconych w szerokim promieniu francuskich wiosek i miasteczek.

Dziś wydaje nam się to bajecznem, aby jedno zwierzę mogło teroryzować pewną okolicę i aby sobie z niem nie umiano dać rady. Ale w 1764 r., kiedy grasował wilk w Gévaudan, nie znano jeszcze telegrafów, ani broni szybko strzelającej. To też fakt jakiejkolwiek sensacyjnej doniosłości, który się gdzieś wśród głuszy wiejskiej przytrafił, rozbrzmiewał echem najfantastyczniejszych opowieści, przeistaczanych przy każdem wieczornem ognisku chaty lub przy stole przydrożnej karczmy.

W ten tylko sposób można sobie wytłómaczyć bajeczny rozgłos, do jakiego doszła „bestya” z Gévaudan, (1) która nabrała, tak w relacyach poczciwych wieśniaków jak i gminnych urzędników, kształty apokaliptyczne.

I w ten to sposób wytwarza się ogólne poczucie strachu przed czemś tajemniczem i okropnem, wyradzające się tak łatwo wśród zapadłych, głuchych wsi.  

Przestwór pól, ponury szum lasu, żałosne wycie wiatru w kominach podczas długich czarnych jesiennych i zimowych nocy, wszystko to pierwiastki usposabiające wieśniaka do odczuwania niepochwytnego strachu, a zarazem źródło dziwnych, często nawet poetycznych, legend i baśni.

Zresztą, czyż można się tak bardzo dziwić, że w drugiej połowie zeszłego wieku, wśród lasów i wsi, wyrodziła się bajeczna opowieść o niezwyciężonym wilku, który bądź co bądź istniał i sprawiał niemałe spustoszenia, kiedy dziś w wieku pary, elektryczności i tym podobnych zdumiewających wynalazków, wysoko cywilizowane dzienniki drukują nadzwyczajne wiadomości o wężach morskich, wężach ssących żydówki i o duchach, które się zabawiają rzucaniem kamieni i odłamków muru na byłego bliźniego swego, aby mu dać poznać, jakiem jest życie eteryczne i bezcielesne. Wobec tego jakżesz skromnemi i szczeremi wydają nam się legendy, powstałe wśród ciemnych chat wiejskich…

Straszna bestya z Gévaudan pojawiła się w czerwcu wzmiankowanego już roku 1764. Bestya ta rzucała się z upodobaniem na kobiety i dzieci, przekładając je nad zwierzynę i stała się tak groźną, że zarząd Mende i Viviers naznaczył nagrodę 200 liwrów temu, kto ją zabije.

Jednak oferty te pozostały bezskuteczne i niezadługo radcowie Languedoc’u występują z nagrodą 2,000 liwrów, a biskup z Mende specyalną kurendą nakazał we wszystkich parafiach swej dyecezyi publiczne modły i procesye. Panika ogólna doszła do tego stopnia, że stosunki pomiędzy miasteczkami przerwane zostały. Pastuchy trzód niechcieli już wyganiać na paszę, a chłopi od wsi do wsi nie szli inaczej, jak gromadą i dobrze uzbrojeni.

Gubernator prowincyi, po kilku bezowocnych polowaniach, nakazał ogólną obławę. Sześćdziesiąt trzy parafij z Gévaudanu i trzydzieści dwie parafje z Rouergue stanęły do apelu i utworzyło się prawdziwe wojsko myśliwych, dochodzące do dwudziestu tysięcy!..

Nieprawdopodobne, a jednak takie relacye zawierają współczesne pamiętniki, w których przebija się silnie moralne wrażenie, jakie ów zwierz wywierał.

Zarządzono olbrzymią nagankę. Wilk został ruszony, widziano go, strzelano doń o kilka kroków… ale uszedł. Na tem polowaniu odznaczył się pewien wiejski proboszcz, który tylko z dziesięcioma swoimi parafianami ścigał zwierza mil kilka. Jak na tłum kilkunastotysięczny, śmiałków znalazło się niewielu! Podobne polowanie mogło tylko wyrodzić przekonanie, że zwierz jest zaczarowany.

Następnych kilka obław, kierowanych nawet przez wytrawnych wilczarzy, zakończyło się również niepomyślnie, jak i pierwsza.

Wówczas król Ludwik XV rozkazał ogłosić, że on doda 6,000 liwrów, do 2,200 liwrów już zaofiarowanych, za głowę zwierza.

Przeróżni strzelcy z różnych stron Francyi ściągnęli, aby próbować szczęścia, ale jakoś ich kule nie imały się strasznego zwierza. Próbowano trucizny, ale zawsze z tym samym niepomyślnym rezultatem.

Bestya z Gévaudan została ogłoszoną za niezwyciężoną i jej postać rosła i przybierała coraz groźniejsze kształty w wyobraźni tłumów. Twierdzono, że kule odbijają się od jej skóry, że zieje ogniem, staje się niewidzialną i t. d.

A wilczysko tymczasem gospodarowało nie na żarty, cieszyło się widocznie wybornym apetytem i dogadzało swej żarłoczności. Podług oficyalnego sprawozdania, które zostało złożono w bibliotece narodowej, zwierzę z Gévaudanu w przeciągu piętnastu miesięcy pożarło osiemdziesiąt trzy osoby i pokaleczyło mniej lub więcej silnie ze trzydzieści.

Jakakolwiek mogła być drapieżność i obżartość wilczyska, cyfry te wydają się przesadzonemi i jeżeli rzeczywiście podobna liczba ofiar padła, to się na nią złożyło przynajmniej jeszcze kilka innych wilków.

Pomiędzy fantastycznemi opowieściami o bestyi chodziła jeszcze i ta, że gdzie ona się pojawiała, tam inne wilki znikały. W jaki to sposób poczciwi wieśniacy sprawdzali, nie jesteśmy w stanie wytłómaczyć, a ich spostrzeżenia giną w pomroce czasów.

Ale że na tym świecie niema nic wiecznego, a szczególniej wielkie indywidualne powodzenia kończą się zwykle katastrofami, przyszła i tragiczna chwila na apokaliptyczną bestyę, nastąpił koniec epopei, o tyle jednak dla wilczyska lepszy od pogromu, dajmy na to bohaterów pod Połtawą lub Waterloo, że dziki zwierz skończył od razu… nie miał jutra

Działo się to 20 września 1765 r. Jaka była pogoda i stan atmosfery, tego nam kroniki szczegółowo nie przekazują, ale stwierdzonem i opisanem jest, że oficer łowów królewskich, nazwiskiem Antoine, tak zręcznie i sprytnie obsaczył w lesie zwierza, że w końcu i czary nie pomogły. Bestya nie mogła się już wymknąć, musiała się nastawić na strzał tym razem kierowany wprawną i pewną dłonią,, padła od wystrzału z tromblonu - jak opiewa raport – który był nabity ani mniej ani więcej, tylko dwoma miarkami prochu, trzydziestu pięciu siekańcami i kulą kalibrową. Strzał był potężny, homeryczny, godny groźnego przeciwnika.

Pan Antoine okrył się sławą i cała okolica była mu winna wdzięczność. Nazwisko jego jednak, pomimo tej usługi w swoim rodzaju społecznej, jest bardzo mało znane i nazwiska nawet podrzędniejszych metres królewskich stały się o wiele więcej głośne.

Wilk z Gévaudan, jeżeli zerwiemy zeń wszystkie legendowe i fantastyczne opowieści, był jednak wilkiem niepospolitym, zarówno pod względem wzrostu, jakoteż i siły wyjątkowej.

Podług raportu felczera, który pokrajał zwierzę na części, wilk trzymał miarę trzydziestu dwóch (dawnej miary) cali na wysokość, a pięciu stóp oraz siedmiu i pół cali na długość, miał trzy stopy obwodu i ważył sto pięćdziesiąt funtów (francuskich). Aby zgładzić owego nadzwyczajnego wilka, wydano 29,614 liwrów!

Prawdziwie dziwna to historya – i po podobnym fakcie można niemal namacalnie zauważyć, jak się warunki życia zmieniły przez te sto trzydzieści lat, które upłynęły od epopei wilka w Gévaudan. Dziś w Europie środkowej, w krajach cieszących się pełną cywilizacyą, powtórzenie się podobnych wilczych przygód byłoby tak niemożliwe, jak pojawienie się plesiosaurów, ichtozaurów lub dzikich ludożerców. Bestya z Gévaudan byłaby w krótkim czasie rozstrzelana, rozerwana setkami dalekonośnych kul, lub jaki Barnum obwoziłby ją w klatce po świecie i przyciągałby do swej budy tem większe tłumy, o ileby mógł na afiszu pomieścić: „Szanowni panowie i panie! będziemy dziś podziwiać straszną bestyę, która zjadła nie jednego człowieka.”

Bezpieczeństwo osobiste, połączone z wygodnem drażnieniem i wstrząsaniem nerwów, oto przysmak najulubieńszy naszego wieku!

S. W.

Przypis oryginalny:
(1) Gévaudan – prowincya dawnej Francyi, dzisiejszy depertament de Lozere.

„Jeździec i Myśliwy. Dwutygodnik sportowy”. Rok V. Nr. 5. Warszawa, dnia 3 (15) Marca 1895 r.

Zwierzęta , , , , Czytano 1 074 razy

Brak komentarzy do wpisu “Wilk z Gévaudan”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*