Strona główna » Zwierzęta » Nie dla psa kanapa

Nie dla psa kanapa

Nie dla psa kanapa.

Mojemu Hektorowi – tak opowiada pewien myśliwy – zachciało się wygódek. Miał porządny siennik nie daleko drzwi, tymczasem zapachła mu kanapa. Nic dziwnego, była miękka i stała blisko pieca. Ale pies tak dobrze wychowany jak mój Hektor ani śmiał zamarzyć, ażeby kiedy w mojej obecności wyskoczyć na kanapo. Zanadto dobrze znał moje surowe zasady pedagogiczne. Tymczasem kilka razy znalazłem na kanapie ślady jakichś niedokładnie oczyszczonych nóg. Zkąd się one tam brały? Surowem okiem spoglądałem na Hektora, a ten oczy spuszczał, jak gdyby miał złe sumienie, lecz na gorącym uczynku nie schwytałem go nigdy. Kiedy pies mógł się puszczać na te wygódki? W tem sęk. Byliśmy bezustannie razem, chodził wciąż za nogą, spał w tym samym pokoju, a gdym świecę zgasił, widziałem go zawsze przyzwoicie śpiącego na sienniczku koło drzwi. Wtem samem położeniu widziałem go znów rano, ledwie się rozwidniło. A przecież mogło się to odbywać tylko w nocy. Postanowiłem Hektora wziąć na próbę.

Pewnego razu zganiłem świecę i udałem, że śpię. Pies się nie ruszał. Po chwili oczekiwania zacząłem chrapać. Tego sygnału głębokiego snu oczekiwał snać Hektor, gdyż wstał i zaczął się wynosić z siennika. Że zaś, chcąc się dostać na kanapę, musiał przechodzić tuż poprzed moje łóżko, przemykał się tak cichutko jak cień. Nareszcie dostał się do kanapy i rozłożył na niej jak najwygodniej.

Złapałem więc Hektora na gorącym uczynku. Nie chciałem jednak wymierzać natychmiastowej sprawiedliwości. Chytrość ta poczciwego na pozór przyjaciela bolała mnie jednak i postanowiłem ją zwalczyć chytrością.

Nazajutrz, wypędziwszy Hektora na dwór, wydobyłem z kredensu miałkiego pieprzu i kanapę nim jak należy obsypałem. Hektor miał węch bardzo delikatny, na tej jego delikatnej stronie postanowiłem się zemścić. I zemsta nie zawiodła. Zaledwiem świecę zgasił i znowu zaczął chrapać, odezwało się na kanapie wielkie kichanie. Hektor skoczył jak oparzony i kichał jeszcze długo na swoim sienniczku, ale od tego czasu nie widuję już nigdy śladu zabłoconych łap na kanapie.  

„Łowiec” z 1 maja 1888



Nie dla psa łóżko.

Pod tym tytułem otrzymujemy list następujący:

„Szanowny redaktorze! Opowiedziałeś nam o dowcipnem odzwyczajeniu Hektora od kanapy; otóż ja Ci muszę ze wstydem wyznać, żem chciał mojego Trezora odzwyczaić od łóżka i nie udała mi się ta sztuka.

„Budowaliśmy linię Lwów-Bełzec. W chwilach wolnych chodziło się z Treserem na ptaszki, lecz większą część życia spędzałem nad rajsbretem i rozmaitemi wykazami. Biuro miałem tuż koło pokoju sypialnego. Gdym szedł pracować, Trezor zostawał w sypialni. Podobało mu się to, gdyż ledwiem wyszedł, skakał na łóżko i wysypiał się na niem. Dostał zato parę razy rzemykami, i odtąd, gdym wszedł do sypialni, znajdywałem zawsze psa na podłodze. Byłem uszczęśliwiony tem dobrem wychowaniem Trezora, stawiałem go za przykład wszystkim wyżłom, gdy raz – o cudo! – choć pies był na podłodze i spał na pozór jak zabity, łóżko w pośrodku było wytężane i ciepłe. Zastanowiła mnie ta psia przebiegłość. Postanowiłem badać mego pieska, a podszedłszy nazajutrz na palcach pod drzwi i zaglądnąwszy przez dziurkę od klucza, ujrzałem go istotnie na łóżku, lecz zaledwie klamki dotknąłem, już pies był na ziemi i udawał śpiącego.

„Poczekaj, dam ja ci bobu!” pomyślałem sobie – i nazajutrz, wziąwszy tuzin „pluskiewek”, t. j. maleńkich stalowych sztyftów do przypinania papieru, poukładałem je końcami do góry na rajsbrecie i taki morderczy przyrząd wsunąłem pod kocyk na łóżku. Tego samego rana, zaledwie stanąłem za biurkiem, usłyszałem z sąsiedniego pokoju skowyczenie. „Aha! – pomyślałem sobie – dobrze ci tak!” Zaglądnąłem do sypialni, Trezor leżał pod piecem w złym bardzo humorze i lizał sobie łapy. Ta sama próba i to samo skowyczenie powtarzało się przez trzy dni. Czwartego dnia było już cicho. „Przecież się odzwyczaił” – rzekłem do siebie i zbliżyłem się do dziurki od klucza, aby się w miłem przypuszczeniu upewnić. Cóżem ujrzał? Trezora na łóżku. Jakimże się to sposobem stało? Pies odgarnął łapami pluskiewki wraz z kocem na bok i położył się jak najwygodniej. Cóż było robić? Przekonawszy się, że Trezor jest prawie tak uparty i niepoprawny jak człowiek – dałem za wygranę”.

„Łowiec” z 1 czerwca 1888

Zwierzęta , , , Czytano 870 razy

Brak komentarzy do wpisu “Nie dla psa kanapa”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*