Strona główna » Historia i archeologia » O prześladowaniu dawnych palaczy

O prześladowaniu dawnych palaczy

DYMEK Z PAPIEROSA.

Minęło właśnie lat sześćdziesiąt pięć…

Nie sądźcie że chodzi o wiosnę ludów, rewolucyę lutową, bombardowanie Rzeszowa, albo powstanie węgierskie, albo o wiele innych rzeczy, które się działy w wielkim roku 1848.

Wynalazłem rocznicę inną, rocznicę którą daremnie staralibyście się odgadnąć.

Odkryłem, iż minęło właśnie sześćdziesiąt pięć lat od chwili, w której pozwolono ludziom w Europie… na ulicy palić papierosy! Do roku 1847 rzecz taka była w większości państw europejskich surowo wzbroniona.

Nie rozśmiej się, czytelniku. Sprawa traktowana seryo.

Jeśli się zaś roześmiejesz, to okazujesz się tem samem czarnym niewdzięcznikiem wobec papierosa, którym się właśnie rozkosznie przy czarnej kawie zaciągasz. Dla przodków mieszkańca twej srebrnej papierośnicy była bowiem owa chwila w r. 1848 przełomowa w dziejach walki jaką prowadzili, aby zdobyć i zabrać w niewolę – człowieka, aby się nierozerwalnym powojem owinąć dokoła jego egzystencyi. A walka to była zaciekła wytężająca i przebiegła, a ciągnęła się jeszcze od czasów Kolumba. Przez 500 lat brał się narkotyk za bary z człowiekiem.  

Zanim wypalisz trzymane w ręku „Princessas” opowiem ci nieco z dziejów tej walki.

Na początku była cała Europa jednym wielkim przedziałem dla niepalących. Nie znano trafik, ani „trzynastki”, nie było „pursitschanu” ani hawańskich cygar, nikt nie umiał na pamięć wiersza Nikorowicza „Zapal sobie papierosa”, i żadna panienka nie chodziła na robotę do fabryki tytoniu w Winnikach. Eden panował na ziemi. Nie było srebrnych ni skórzanych porte-cigarre, nikomu nigdy przed nosem nie zatrzaśnięto żaluzyi w „c. k. składzie osobliwych gatunków tytoniu i cygar”, nie zdarzało się wreszcie iżby ktoś halerzy 32 wyłożywszy dostał w zamian paczkę zgniłego zielska. Człek się człeka nie pytał: „Czy mogę pana prosić o papierosa? I człek człekowi nie odpowiadał: „Niech się pan wreszcie przyzwyczai do palenia własnych papierosów”.

Nie spotkał nigdy pan dyrektor ucznia z papierosem w zębach, nie myszkował ksiądz katecheta po najtajniejszych zakamarkach ginmazyum i żaden uczeń nie śpiewał:

Podaj mi „drama”
Niech światu pod nos puszczam dym
Niech dyabli wezmą
Mnie razem z nim !

Albowiem ludzie nie znali tytoniu.

Żal mi ich bardzo. Cóż za przyjemność mieli w takim razie wypijając poranną kawę, co robili po obiedzie, jak wogóle mogli pisać, pracować, dyskutować, czem traktowali konduktorów w pociągu i co najważniejsza – do czego używali – popielniczek ? Gdyby nie leksykon Brockhausa, stwierdzający stanowczo, że ludzkość istniała także i przed rokiem 1492 przypuszczaćby należało, że historya Europy zaczęła się z tą chwila w której Jean Sieur Villemain Nicot zapalił sobie pierwsze z tytoniu własnego chowu skręcone cygaro.

Dlaczego w żadnej trafice niema portretu tego człowieka – nie pojmuję. Przecież ten to znamienity dyplomata i poseł francuski w Lizbonie pierwszy zasiał i wyprowadził ziarno rośliny, którą Krzysztof Kolumb widział w fajkach Indyan bahamskich, a własności lecznicze opisywali jezuita Pane i lekarz hiszpański Toledo. Powiadano, że cudowną jest owa roślina: chroni od morowego powietrza, leczy francuską chorobę, ból zębów oraz wszelkie zarazy. Katarzyna Medicis, której Nicot posłał pierwszy liście tytoniu, wyleczyła cię z ciężkiej choroby nerwowej, a pewien młodzieniec pozbył się złośliwych wrzodów. Nie wystarczyła przecież tytoniowi sama sława lecznicza, jemu który już od wieków narkotyzował ludy amerykańskie i Chińczyków.

W ślad za pacyentami wystąpili – palacze.

Pokazał się pierwszy – dymek nie z papierosa lecz z fajek. Franciszek Drake i Walter Releigh wróciwszy w roku 1586 z Wirginii do Anglii, nauczyli Anglików obchodzenia się z fajką, kardynał de St. Croix i Mikołaj Tornabe zrobili to samo we Włoszech. Wojna trzydziestoletnia rozniosła tytoń po całej Europie.

Ci pierwsi palacze byli zarazem i – męczennikami tytoniu. – Czytelniku czcij pamięć protoplastów twego nałogu przez głębokie zaciągnięcie się i pomyśl:

W Rosyi obcinano palaczom tytoniu uszy, głowy, w Turcyi wbijano fajkę w nos, kardynał Richelieu karał palących chłostą. Jakób I. napisał przeciw nim rozprawę, zaś Urban VIII. wydał bullę w roku 1724 przeciw „szerzyciełom piekielnego dymu”.

Tempora mutantur. Na dzisiejszej wywieszce „tytoniu palić nie wolno” podpisana jest dyrekcya tramwaju elektrycznego, wówczas sygnowała takie pismo kurya rzymska lub królewska kancelarya.

W Rzeczypospolitej polskiej nie lepiej bywało. Piorunowała szlachta na sejmach przeciw „Tureckiemu lichu”, prawił o nim kazania złotousty mówca ks. Fabian Birkowski, widząc że nawet domy Boże pełne są tytoniowego dymu od czasu, gdy Imć Uchański chcąc się przypodobać siostrze króla Jejmości Zygmunta III. przysłał jej z Konstantynopola niesamowite ziele. Kurzyły się łby braci szlacheckiej i kurzyły fajki. Nawet literatura głos zabrała. W roku 1650 wyszła broszura bezimiennego autora pt.: „Nauka jak o dobrem także o złem używaniu proszku tabacznego; przytem żart piękny o tabace dymnej przez J. S. 1650″. Była też i pod Wiedniem „dymna tabaka”. Jan III. niosąc odsiecz chrześcijaństwu, fajkę zamaszystą dzierżył w zębach.

I tak z roku na rok z wieku na wiek obejmowała nikotyna mackami polipa ród ludzki. Niestraszne jej były zrazu obcinane nosy i dotkliwe chłosty, nieobce grzywny i banicye. Ukrywać musiała swych zwolenników w niemieckich knajpach i francuskich tabages, specyalnych lokalach, gdzie dozwalano palenia tytoniu. Używał więc tytoń metod dzisiejszego opium lub najnowszej – kokainy.

I wreszcie walczyć musiał z uprzedzeniami wśród samych palaczy.

Oto np. w roku 1788 założył ktoś w Hamburgu pierwszą fabrykę cygar i musiał przez parę lat rozdawać za darmo całą produkcyę inaczej bowiem publiczność nie chciała używać jego wyrobów !

Niespodzianie zjawił się jednak potężny sprzymierzeniec, który znakomicie poparł światoburcze cele tytoniu: monopol. Rzeczpospolita wenecka, pierwsza pomysł ten w życiu wprowadziwszy zyskała w jednym roku 40.000 dukatów czystego dochodu, za jej przykładem poszedł genialny Colbert we Francyi i takimiż samymi cieszył się rezultatami. Wkrótce skromny tytoń stał się bankierem i niezawodną uciechą budżetów państw europejskich.

Można by długo jeszcze o rzeczy opowiadać a więc o rywalizacyi fajki, cygara i papierosa zrazu kręconego później gotowego – ale czas minął i twój papieros już cały spopielony.

Patrzy na cię dumnie i zdaje się mówić:

„Próżno się chcesz odemnie uwolnić – człowieku. Opanowałem bowiem wszystkie twoje zmysły : mięśniowy i dotykowy przez ruch płuc; ust, języka i gruczołów ślinowych, przez chłód i ciepło, smak i powonienie przez mój aromat, słuch, przez cichy, ledwie słyszalny szelest spalającego się tytoniu, wzrok, przez szare, niebieskie i perłowe obłoczki dymu, na których buja twoja myśl i twoje marzenie…”

St. W.

„Głos Rzeszowski” z 14 i 21 września 1913



Prawo palenia.

Wiadomo, że swego czasu tytoń, jak wogóle wszystko, co nowe – natrafił na wrogów i przeciwników i to nawet w „decydujących” – w rządowych sferach. Panujący i duchowieństwo występowało bezwzględnie przeciw paleniu, a także i większość społeczeństwa zajęła wrogie stanowisko wobec palaczy.

Używanie tytoniu było ścigane dotkliwemi karami pieniężnemi, wolnościowemi a nawet fizycznemi. W Rosyi złapanemu na uczynku palenia, wbijano w nos gwóźdź rozpalony. W Szwajcaryi ustawa z roku 1661 podciągała palenie pod ten sam strychulec, co zdradę małżeńską.

W r. 1770 wydał sułtan Amurat takie rozporządzenie: „Palący tytoń na ulicy podpada karze 2 talarów. Dlatego zwraca się uwagę tym, którzy popadli już bez ratunku w ten nałóg i bez tytoniu nawet na ulicy obyć się nie mogą, by mieli już w kieszeni przygotowane dwa talary na grzywnę. Skróci to przynajmniej proceder postępowania z tymi przestępcami.”

Przejdźmy do nowych czasów. Dopiero w roku 1780 zniesiono w Berlinie zakaz palenia w publicznych lokalach i na ulicy. Zawdzięczać to należy panującej wówczas cholerze, przeciw której palenie tytoniu ogłoszono jako zbawienny środek. Po wygaśnięciu zarazy zakazano na nowo palenie, uzasadniając to niebezpieczeństwem ognia. W owych czasach palono wyłącznie fajki, a nie znano jeszcze przykrywek do fajek.

W marcu rewolucyjnego roku 1848 tłumy udały się przed pałac królewski i między innemi postulatami żądały zniesienia zakazu palenia. Ks. Lichnowski, który wraz z deputacyą udał się na zamek, przyniósł radosną wieść, że palić wolno,

Swobodne prawo palenia w całej Europie zapanowało dopiero – ściśle biorąc – po wojnie prusko-francuskiej.

„Głos Rzeszowski” z 5 sierpnia 1917

Historia i archeologia , , Czytano 1 121 razy

Brak komentarzy do wpisu “O prześladowaniu dawnych palaczy”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*