Strona główna » Z życia codziennego » Wypadki kradzieży w szkole

Wypadki kradzieży w szkole

Wypadki kradzieży w szkole.
Napisał Jan Nep. Wasung.

Wypadki kradzieży trafiają się w szkole czasem między uczniami, szczególniej początkowymi. Dzieci, zaczynające chodzić do szkoły, nie mają jeszcze dokładnego pojęcia o cudzej własności, a częstokroć źle chowane w domu, przynoszą już stamtąd skłonności do tego występku. Odpowiednie postępowanie pedagogiczne nauczyciela pod względem rozsądzania podobnych spraw, wyszukania sprawcy i wpływania na jego poprawę – jest bardzo wielkiej wagi. Dlatego zamierzyłem skreślić kilka uwag, mogących służyć za wskazówkę w tej mierze.

Zdarza się czasem, że temu lub owemu uczniowi zginie w szkole rysik, pióro, rączka, kałamarz; w rzadszych wypadkach książka, tabliczka i t. p.

Najczęściej dziecko spostrzegłszy stratę, skarży się przed nauczycielem, często z płaczem, że mu to lub owo zginęło i powiada, że mu ktoś wziął. Podobne zażalenia należy przyjmować z największą oględnością, przyczem trzeba pamiętać, że się ma do czynienia z dziećmi. Trzeba więc baczyć na to, że dziecko mogło rzecz, którą mniema być skradzioną, gdzie schować, położyć lub zarzucić, o czem jako dziecko zapomniało, w żalu zaś za nią i w obawie straty tej rzeczy, radeby złożyć winę na kogoś, dlatego też uskarża się, że mu zagubiony przedmiot ktoś wziął.

Nauczyciel łatwo osadzi, czy wypadek zaszły należy do tego rodzaju, bo podobnie czynią zwykle dzieci żywszego temperamentu, czyli jak mówimy, więcej „roztrzepane”. W takim razie najlepiej uczyni, jeżeli okaże swoje zdziwienie nad skargą, a przyjmując ją z niedowierzaniem, oświadczy, że nie przypuszcza, aby w szkole, gdzie, jak sądzi, ma same dobre dzieci, mógł się znaleść taki niedobry uczeń, któryby się poważył drugiemu coś brać i sobie przywłaszczać. Po wyrażeniu tego przekonania każe nauczyciel zaginionej rzeczy szukać tak właścicielowi, jako jego sąsiadom, w nadziei, że jako zarzucona tylko może się znajdzie.  

Użycie tego środka rzadko zawodzi, a ma podwójną korzyść. – Najprzód nauczyciel takiem postępowaniem chroni dzieci od zepsucia moralnego, bo rzadko które odważy się później zawieść jego dobre o nich przekonanie, i powtóre można tym sposobem poprawić rzeczywistego sprawcę złego, jeżeli się taki znajduje. Popełniwszy złe więcej może z niewiadomości, a poznawszy dopiero z uwagi nauczyciela doniosłość tego występku, ma teraz czas to złe naprawić po cichu, bez rozgłosu i publicznego wstydu. Pilna baczność na tego, kto zaginioną rzecz w skutek zarządzonego poszukiwania znalazł, łatwo wskaże nauczycielowi rzeczywistego sprawcę. Poznasz go, bo na twarzy jego będzie się malowała zbytnia radość z pomyślnego dlań załatwienia sprawy – ale pomieszana z obawą. Popatrz mu bystro w oczy, a nie wytrzyma twego spojrzenia. Znalazłszy tym sposobem sprawcę, pamiętaj jednak, że możesz się mylić, na wszelki wypadek zaś nie okaż dzieciom, że się czego domyślasz. Spojrzenie twoje na winowajcę przekona go, że wiesz o jego sprawce, bo jak ci wiadomo „na złodzieju czapka gore.” Poprzestań więc na tem; natomiast zwróć całe usiłowanie swoje ku temu, aby mu pomóc do poprawy. Na to wystarczy kilka słów. Gdy się znalazła rzecz zgubiona, powiedz, że cię to bardzo cieszy, iż twoje dobre przekonanie o dziatwie nie zostało zawiedzione, niemniej też, że bardzoby to było nieładnie i źle, gdyby rzeczy inaczej stały. To należy powiedzieć do właściciela znalezionej rzeczy, oraz polecić mu nawiasowo, aby na przyszłość lepiej o swoich szkolnych rzeczach pamiętał. Na to upomnienie trzeba położyć większy nacisk, jeżeli nauczyciel sądzi, że w całej sprawie nie zaszedł wypadek kradzieży i że wina spada głównie na właściciela, który nie umie dopilnować swoich rzeczy.

Trudniej jest nauczycielowi wynaleść sposób odpowiedniego postępowania, jeżeli pomimo zarządzonego poszukiwania nie znalazła się rzecz zgubiona. W takim razie w niektórych szkołach następuje rewizya rzeczy i kieszeń sąsiednich uczniów.

Na użycie tego środka nie mogę się zgodzić inaczej, chyba że się ma tę niezachwianą pewność, że jeden z uczniów dopuścił się kradzieży. Jak z jednej strony trudno o taką pewność, tak z drugiej jest to nader niemiłą rzeczą dla uczniów niewinnych, że się ich podejrzywa o zły czyn, którego się nie dopuścili. Rewizyą można przedsiębrać tylko u jednego ucznia i to jedynie wtenczas, jeżeli go właściciel wyraźnie oskarża. Gdy tak nie jest, a nauczyciel nie domniemywa się sprawcy, najlepiej zamiast dalszych poszukiwań jeszcze nie przypuszczać złego czynu i poprzestać na pocieszeniu właściciela nadzieja, że może się jeszcze później znajdzie rzecz, którą mniema być skradzioną.

Nie zalecałbym nauczycielowi tak wielkiego umiarkowania, gdybym nie wiedział z doświadczenia, jak ono jest pożyteczne dla jego powagi. Przy takiem postępowaniu nie spotka mnie zawód niemiły, jaki częstokroć spotyka tych, którzy w przypadku popełnionej kradzieży przetrząsają całą szkołę, przeszukują kieszenie wszystkich uczniów, – a wszystko to czynią częstokroć nadaremnie, bo ostatecznie nie znajdują, czego tak mozolnie szukali. Nauczyciel powinien pamiętać, że czasem i najlepszy sędzia śledczy nie potrafi dojść sprawy; tem mniej zaś przystoi nauczycielowi zniżać się do rzędu policyanta.

Jak jestem przeciwny przedsiębraniu rewizyi w szkole, tak również z wielką oględnością radziłbym przyjmować świadectwo uczniów. I tu nie można o tem zapominać, że się ma do czynienia z dziećmi, które często w swojej naiwności odpowiadają twierdząco na pytania nauczyciela, chociaż nic o sprawie nie wiedzą. „Widziałeś u N. tę rzecz, która mu zginęła?” – „Widziałem, proszę pana” odpowie ci, tymczasem ani mu się śniło ją widzieć.

Na poparcie tego, co dotychczas powiedziałem, przytaczam tu dwa przykłady ze zdarzeń szkolnych, zaszłych u mnie.

Jedna uczennica powiada mi raz z płaczem, że jej ktoś wziął książkę, którą dopiero miała przy sobie na ławce. Zapytane sąsiadki poświadczyły zgodnie, że tę książkę dopiero widziały. Kto ją mógł wziąć? – nie wiedzą. Co tu robić? Na chybi trafi powiadam: „Nie może być, aby w szkole książka zginęła, musiałaś jej nie przynieść z sobą” – a że to było jeszcze przed zaczęciem szkoły, posyłam dziewczę do domu. Jakoż po chwili wróciła moja uczennica z książka. Idąc do szkoły zatrzymała się w pobliżu domu dla zerwania kwiatków i w tem miejscu zostawiła książkę, a w zapomnieniu przybiegła do szkoły bez niej. Oczywiście, że surowo zganiłem taką niedbałość.

Kiedyindziej żydóweczka wskazuje mi koleżankę, która jej wzięła rączkę z piórem. Oskarżona twierdzi, że pióro, które tamta uważa za swoje, jest własnością jej siostry. „A gdzie twoje pióro?” – pytam się. – „Jest w domu” – odpowiada mi. Siostry nie było w szkole a do domu daleko, tymczasem znajdują się świadkowie, którzy stwierdzają, że zakwestyonowane pióro jest własnością żydówki. Pomimo to wahałem się potępić oskarżoną, ponieważ znałem ją dotychczas jako dobre dziecko. Rączkę z piórem zachowałem u siebie, a rozstrzygnięcie sprawy odłożyłem aż do przesłuchania nieobecnej siostry. Tymczasem po chwili któryś uczeń znachodzi pióro. – Czyje jest? Pokazuje się, że właśnie tej żydóweczki. Oskarżenie było fałszywe, a wina połączona z chęcią przywłaszczenia, sobie cudzego dobra. Przestępczyni wraz z świadkami odpokutowały za to.

Przykłady te wskazują dostatecznie, ile w podobnych wypadkach zależy na przezornem postępowaniu.

Dotąd mówiłem tylko o takich zdarzeniach, w których nie przychodzi się na trop jawnego sprawcy złego.

W drugiej części roztrząsnę takie wypadki, w których obok popełnionej kradzieży znajdujemy i winowajcę.

Złodzieja szkolnego łatwo poznać, choćbyś go nie złapał na gorącym uczynku. Zwykle będzie on miał kieszenie obładowane rozmaitemi fraszkami mniejszej i większej wartości. Podczas nauki będzie się tem wszystkiem zabawiał, będzie z uczniami prowadził rozmaite szachrajki, zamiany, przedaż, kupno i t. p.

Jeżeli ci się zdarzy mieć takiego ucznia, pilnuj go jak oka w głowie i uważaj na jego postępki, bo ci może zgorszyć inne dzieci. Gdy dostrzeżesz jak złą sprawkę takiego ucznia, każ przetrząsnąć jego kieszenie, niech ci zda sprawę z posiadania każdej rzeczy, gdzie? kiedy? i jakim sposobem co nabył? W razie większej winy zakaż uczniom obcować z nim, a według potrzeby odosobnij go nawet. Aby go zwrócić na drogę poprawy, używaj do tego łagodnych przestróg: zwróć jego uwagę na ogólną wzgardę, w jakiej na świecie zostają podobni jemu ludzie, których każdy bezwzględnie mianem „złodziej” piętnuje. Ubolewaj nad jego stanem, przyrzeknij mu jednak przytem, że od chwili, kiedy się poprawi, zapomnisz o wszystkiem i będziesz go równie kochał jak innych uczniów.

Tymi środkami można zbłąkanego nawrócić, ale nigdy karą cielesną, która jest środkiem gwałtownym i dorywczym, dlatego też nie wystarcza na wytępienie wady takiej, jak opisana. Jak kara cielesna w ogólności rzadko kiedy pomaga w innych wypadkach, tak w tym podług mnie tylko szkodzić może.

Obok trudności, jakie nauczyciel ma ze złodziejem szkolnym, niemniej przykre jest jego stanowisko wobec rodziców winowajcy. Skłonność do złodziejstwa jest największą wadą, to też nie dziw, że rodziców, szczególniej matki, wiadomość o popełnionej przez dziecko kradzieży rani do głębi serca, a to nie tylko w ich miłości rodzicielskiej, ale i we własnej. Nieszczęśliwa matka taka godzi się na wszelkie wady u swego dziecka, a przecież nie przypuszcza, aby się ono mogło dopuścić kradzieży. Wynika z tego, że nauczyciel, postępując nawet najoględniej, może w takich wypadkach ściągnąć na siebie nienawiść rodziców. Aby tego uniknąć, radziłbym nie donosić rodzicom o występku dziecka, jeżeli wypadek zaszedł w szkole i nie odnosi się do stosunków domowych. Niech w domu dowiedzą się o tem raczej od kogo innego, niż od nauczyciela. Jeżeli później rodzice zapragną mieć szczegółowsze wiadomości o zaszłym fakcie i poproszą nauczyciela o wyjaśnienie, trzeba im rzecz całkiem bezstronnie, ale też bez wszelkich uwag z swej strony przedstawić. Nauczyciel nie potrzebuje zdawać sprawy ze swego widzenia rzeczy. Tym sposobem najłatwiej bez poruszenia namiętności trafić do celu.

Jeżeli sprawa nie da się ukończyć w szkole, lecz odnosi się także do stosunków domowych, wówczas niech nauczyciel zrobi w szkole to. co mu dobro szkoły i jego obowiązek nakazuje, a co do niego nie należy, niech zostawi rodzicom, donosząc im bezzwłocznie, co zaszło. Doniesienie takie nie powinno nic więcej zawierać, oprócz objektywnego przedstawienia faktu, który nauczyciel, wywiązując się ze swego obowiązku wobec powierzonego mu dziecka, podaje do wiadomości rodziców.

Ile niebezpieczny jest złodziej szkolny dla moralności swoich współuczniów, wskaże następujący fakt.

Gdym wszedł raz do szkoły, powiadają, mi dzieci, że jednemu uczniowi spadł dziesiątak na podłogę i gdzieś zginął. – Pytam się, czy kto nie znalazł? – Nikt. Każę go jeszcze raz szukać; daremnie – nie znalazł się. – Pytam ucznia, który najbliżej tamtego siedział, czy widział, jak sąsiadowi jego wypadł pieniądz. Zamiast odpowiedzi spostrzegam pomieszanie na jego twarzy. Nie namyślając się dłużej, powiadam: – „Tyś znalazł dziesiątaka? Mów prawdę! Gdzie go masz ?” – Odpowiada mi: „Proszę pana, jam znalazł, ale go wziął odemnie N.” Byłto uczeń znany ze swej skłonności do kradzieży; nie mogłem go jednak podejrzywać zaraz, bo go nie było, gdym wszedł do szkoły. Z badania okazało się, że N. spostrzegłszy, jak kolega znalazł dziesiątaka, namówił go do zamilczenia, wziąwszy pieniądz do siebie – aby zaś nie popaść w podejrzenie, czemprędzej wybiegł na dwór i ukrył go w murze.

Z tej sprawy wywiązała się inna, mianowicie: jakim sposobem uczeń, który zgubił dziesiątaka, przyszedł do posiadania pieniędzy, tem bardziej, że ich miał więcej? – Pokazało się, że je wyniósł z domu. Odesłałem pieniądze ojcu, zawiadamiając go o tem. Chłopca zganiłem za jego postępek. Przykład ten wskazuje dostatecznie, jak rozmaite bywają zdarzenia szkolne, które też rozmaicie trzeba rozstrzygać. Są to istne zagadki, które nauczyciel musi rozwiązywać. Jakim sposobem? – Nad tem trzeba się zastanowić, nie można jednak zbyt długo rozmyślać. Prędka decyzya w wyborze sposobu postępowania i szybkie działanie znamionują dzielność nauczyciela, osiągają skutek i zapobiegają złemu w przyszłości. – Do tego ostatniego celu prowadzi także odpowiedne pouczanie dzieci przy każdej zdarzonej sposobności. – Nareszcie zmniejsza się liczba wypadków kradzieży w szkole, gdy nauczyciel przyzwyczajając dzieci do utrzymania swych rzeczy w porządku, nie pozwala im w szkole nic zostawiać. Mylne jest twierdzenie, że w szkole nie powinno nic zginąć, a praktyczniejszą jest zasada, że złodziej nie ukradnie, gdy nie będzie miał co ukraść. Podobnież ważną jest rzeczą, aby w jednej ławce nie siedziało za wiele dzieci, aby każde miało dosyć miejsca na skład swoich rzeczy. Nareszcie wszystkie przedmioty, które z przeznaczenia swego mają być w szkole przechowywane, powinny zostawać pod zamknięciem, jeżeli nie w izbie szkolnej, to u nauczyciela. Do zamkniętej spiżarni trudniej się dostać złodziejowi.

„Szkoła. Tygodnik Pedagogiczny” z 28 maja i 4 czerwca 1874 (materiał publikowany w dwóch odcinkach).

Z życia codziennego , , , , Czytano 843 razy

Brak komentarzy do wpisu “Wypadki kradzieży w szkole”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*