Strona główna » Folklor Wielkiej Wojny » Opał i światło

Opał i światło

Opał i światło.

Przejściowy niedostatek węgla, nie dająca się na razie odwrócić konsekwencya wojny, zmusza nas do oszczędności światła i opału. Musimy się ograniczyć do rzeczy w tym zakresie koniecznych. Na to wszyscy się zgadzamy.

Ale co jest tu koniecznem?

Tu nawet pomiędzy uczonymi drogi zaczynają się rozchodzić. Frankfurcki profesor Bethe wziął tę sprawę świeżo pod rozbiór. I streszczamy tu jego uwagi i wywody.

Człowiek, jak i inne zwierzęta ciepłokrwiste, posiada własną swoją temperaturę, stałą w granicach bardzo wyraźnie wskazanych i bardzo mało normalnie się wahających; ta temperatura wynosi od 36 1/2 do 37 stopni Celsjusza. W pewnych chorobach tylko opada ona, naprzykład w cholerze, w innych podnosi się, co stanowi zjawisko gorączkowania. A więc w lecie, i w zimie, pod równikiem i przy biegunie, Murzyn i Eskimos, ma temperaturę prawie ściśle jednakową. Jest to skutkiem procesów fizycznych i chemicznych, odbywających się bez przerwy w organizmie, których całość stanowi prawdziwy, jednakże nie zlokalizowany aparat ogrzewający. Ten aparat nie przestaje nigdy działać, nawet w najgorętsze dni lipcowe. Nie może człowiek przestać palić w swoim piecu wewnętrznym i siedzieć przy otwartych oknach. Stąd wytwarza się w nim ciepła więcej, aniżeli mu potrzeba do utrzymania jego masy na 37 stopniach. – Wtedy poci się on, a woda wypocona, parując na skórze, pochłania ów nadmiar opału.

Gorzej bywa w zimie. Wtedy zimne powietrze może zabrać człowiekowi ciepło jego własne, potrzebne mu do owych 37 stopni i naruszyć jego równowagę opałową. Skutkiem pierwszym tego jest dreszcz i szczękanie zębami. 

Drugim katary i przeziębienia. Zwierzę lepiej zostało uposażone pod tym względem od człowieka. Na zimę okrywa się ono pierzem albo włosiem, nieraz składającem się na luksusowe futra, które chronią organizm od straty ciepła przez skórę. Ale człowiek jakoś sobie radzi, przy uczynnej pomocy bieliźniarki, krawca, szewca i kuśnierza.

Teoretycznie powinienby więc człowiek, mając w sobie tak pyszny piec, a na sobie tak dobrą ochronę, obyć się bez opału sztucznego.

I są ludy, które na tem stoją stanowisku.

W południowych Włoszech naprzykład piec jest nieznanym w domach ludności miejscowej. Jedynie hotele, przeznaczone dla cudzoziemców, znają tę maszynę do robienia ciepła. Ludność miejscowa w lecie i w zimie żyje na trutuarze i mieszka właściwie obok swojego mieszkania. Sypia przy otwartych oknach. Ubiera się lekko. I nawet burżuazja i inteligencya jada obiady w pokoju, gdzie czasem temperatura zbliża się do niepoczciwego zera. Taki lekarz neapolitański, albo adwokat palermeński mogliby przecież sobie piec wystawić i palić w nim w mroźniejsze dni.

Nie czynią tego bynajmniej.

Dla czego?

- Bo to niezdrowo.

I mimo to przeziębienia są tam rzadkie. Nie dla tego, że temperatura jest łagodna, ale dla tego, że organizm przywykł do dobrego rozdziału ciepła. To tam właśnie, gdzie pieców wcale nie znają, ludzie przywykli do zimna.

W Niemczech, w Polsce, tem bardziej, ludzie od dziecka przyzwyczajani są do opalonego mieszkania. Jednakże prof. Bethe twierdzi, że o ile temperatura niedochodzi do zera, jest zbyteczne opalanie pokoi, w których się sypia, je, albo ciężej pracuje. Jedynie te pokoje, gdzie odbywa się praca delikatniejsza, z małym połączona ruchem, jak na przykład pisanie, powinny być opalone w takich razach. Sypialny pokój, nie opalany, polecony jest w stanowczy sposób przez hygienę. Pościel, zwłaszcza gdy pierzynka do niej należy, ochrania dostatecznie skórę człowieka od straty ciepła. A ściągnięta nieco od chłodu skóra na twarzy i głowie, tamując żywszy dopływ krwi do mózgu, zapewnia człowiekowi sen głębszy, więc i zdrowszy.

Tak zwane u nas „rozprażenie się” uważane jest powszechnie jako objaw dekadentyzmu. Starsi muszą to odcierpieć. Ale młodzież należy hartować od wczesnych lat, aby jej zgotować jędrne męstwo.

Najzdrowszą, najodpowiedniejszą dla człowieka jest temperatura 14 stopni Reaumura. I jest pożądanem, aby jeden pokój w mieszkaniu mógł być do takiej temperatury doprowadzony. Należy wybrać na to pokój najmniejszy i spędzać w nim razem możliwie najwięcej czasu. – Człowiek bowiem jest rodzajem pieca, który ogrzewa powietrze. Oczywiście taki pokój musi być bardzo starannie zaopatrzony na zimę. I podczas obecnego niedostatku węgla tylko w wyjątkowych razach, naprzykład dla chorego członka rodziny, należy ogrzewać drugi pokój.

 

* * *

 

Człowiek cywilizowany bardziej jeszcze, aniżeli do sztucznego opału, przyzwyczaił się do sztucznego oświetlenia. Ale to przyzwyczajenie jest świeższej daty. I w razie konieczności łatwiej będzie człowiekowi cofnąć się na tej drodze, niż na poprzedniej. Przed ośmdziesięciu jeszcze laty nawet zamożniejsze rodziny spędzały wieczory wokoło obskurnej świeczki i wykonywano przy takiem świetle wtedy ręczne robótki, których subtelność i elegancya nieraz dziś w podziw nas wprawia. W tym kierunku wymagania nasze rozwinęły się w bezprzykładny sposób. Lampa naftowa, która była radością naszych ojców, stała się symbolem zacofania w naszych pojęciach. Światło Auerowskie jest czemś minimalnem u zamożniejszego mieszczucha. Ale dopiero elektryczność, po całym domu zaprowadzona i za pokręceniem guziczka tryskająca światłem nad stołem, na biurku, przy łóżku, z tyłu fotela, zaspakaja nasze wyrafinowanie. I przekracza ono, istotnie, miarę naszych potrzeb. Oczy często się nam spsują nie od braku światła, ale przeciwnie, od jego nadmiaru. Lokale publiczne, jak: teatry, restauracye, hotele, przesadzają w tym kierunku bardzo wyraźnie, nieraz dostarczając blasku aż do bólu oczu i nawet aż do bólu głowy.

Nasze oko jest organem w bardzo wysokim stopniu zdolnym do przystosowania. Może ono pracować z jednakową sprawnością przy danem i przy tysiąc razy większem oświetleniu. Nastawienie się źrenicy i plastyczność siatkówki przychodzą z pomocą oku, postawionemu w różnych okolicznościach. Istnieje pewne minimum widzialności, wystarczające do pracy. To, co oko dostrzega ponad to minimum, jest bez korzyści normalnie dla człowieka. Jeżeli oko człowieka pracującego widzi jednostki pracy, naprzykład litery w piśmie, ściegi na kanwie, paciorki, szwy i t. p., należy to uważać za dostateczne i o więcej się nie ubiegać. Cóż naprzykład oku czytającego człowieka przyjdzie stąd, że ono dostrzega i prochy pewne w papierze?

Zresztą daną ilość światła należy zawsze starać się koncentrować na przedmiocie pracy. Lampka elektryczna, zapalona pod sufitem, jest marnowaniem światła, które dostaje się wielu przedmiotom pokoju, uwidocznienie jakich nikomu żadnej nie przysparza korzyści. Tymczasem umieszczenie lampki na przesuwalnym i dającym się skracać lub wydłużać sznurze, przynosi wielkie zyski, jakby to było rozmnożeniem światła.

Zresztą dobre wyzyskanie światła dziennego jest najlepszem rozwiązaniem kwestyi niedostatku gazu, świec czy elektryczności.

„Dziennik Poznański” 20 listopada 1917

Folklor Wielkiej Wojny , , , Czytano 712 razy

Brak komentarzy do wpisu “Opał i światło”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*