Obuwie wojenne

„Drewniaki”.

W Kur. Warsz. czytamy:

Obawiam się, że zbliżająca się zima przyniesie sporo zawodów estetom, tym zwłaszcza, którym podziwianie modnie obutej, zgrabnej nóżki warszawianki tyle czystej rozkoszy sprawiało.

Buciki z wysokiemi cholewkami, o wdzięcznie kojarzonych barwach, buciki sportowe, t. zw. dlatego zapewne, że się ich do żadnego sportu nie używa, będą dużo droższe.

Drożeją wszystkie skóry, a najdotkliwiej podeszwianki, które dziś kosztują 20 razy więcej, niż przed wojną. Handlarze skór mają apetyty niezmierne i kiedy je stracą – niewiadomo. Daj Boże, jaknajprędzej.

Tymczasem należy myśleć o modzie, którą nazwałbym mądrzejszą.

Według mnie, piękna nóżka warszawianki nic nie straci, jeśli ją obujemy w buciki skromniejsze, o niższej cholewce i obcasach mniej zdradliwych i wogóle praktyczniejsze. Zyska na tem swoboda wdzięcznych ruchów, hygiena i bardzo poważnie względy z kieszenią związek mające. A która z nadobnych warszawianek zdecyduje się na bohaterski wysiłek wyrzeczenia się zbyt kosztownej mody, niechaj się nie czuje nieszczęśliwą.  

Bowiem maluczko, a ujrzy z nastaniem chłodów, nową modę.

Już ubiegłej zimy, w sferach zamieszkujących dystyngowane dzielnice Woli Czerniakowskiej, Rybaków, Nowego Bródna, Starego Miasta i podobne, rozpowszechniła się moda, która coraz szersze kręgi zatoczy. Moda ta, wywołana koniecznością, polega na noszeniu obuwia o podeszwach drewnianych.

Noszący takie obuwie, zwłaszcza ci, którzy je otrzymują z warsztatów komisyi pracy kobiet zarządu stoł. m. Warszawy, zapewnią każdego, iż obuwie owo ma wiele zalet. Przedewszystkiem chroni ono przed chłodem i wilgocią, bo jak wiadomo, drzewo jest złym przewodnikiem ciepła, a odpowiednio dobrane jest nieprzemakalne, czego o skórze dzisiaj wyprawianej powiedzieć nie można.

Kształt obuwia wyrabianego na Wareckiej 14 jest najzupełniej racyonalny, a co ważniejsza, podeszwy są według wzorów opracowanych umyślnie przez specyalistów lekarzy i szewców. Więc mają odpowiednie wgłębienia wyrobione tak, iż stopa nie ulega spłaszczeniu, jak to bywa w pospolitych typach podobnego obuwia. Podeszwa jest z drzewa bukowego, rzadziej z brzozowego odziomka. Cholewki są mocnej skóry, sznurowane.

Obuwie powyższe jest trzykroć trwalsze od dzisiejszego skórzanego, a cztero lub pięciokrotnie od niego tańsze. I naprawiać je łatwo, wystarczy oderwać zużytą podeszwę i przybić nową małym kosztem.

Zapewne nic doskonałego niema dzisiaj, usterki więc usuwamy stopniowo i ciągle. Zważyć też trzeba na trudności, z jakiemi walczą ci, co nową u nas gałąź przemysłu stwarzają.

Bo niewątpliwie wyrób takiego obuwia stale i poważnie u nas rozwijać się będzie. Wszędzie na zachodzie licznie rzesze robotników korzystają z tego taniego i hygienicznego obuwia, dostarczanego przez mnogie i doskonale urządzone fabryki. Za młodych lat, jako robotnik pracując we Francyi, używałem takiego obuwia, które tam nazywano „galoches”, A noszą je tam jak następuje: Na skarpetkę kładzie się lekki i tani pantofel z materyału lub skóry, bez obcasów, i tak obutą nogę wsuwa się w trzewik o podeszwie drewnianej. Po pracy, wróciwszy do domu, na progu mieszkania zdejmuje robotnik zabłocone drewniaki i zostaje w miękkich pantoflach, w których mu lekko i wygodnie. I czystość mieszkania na tem zyskuje.

Jak potrzebne jest takie obuwie, dowodzi coraz liczniejsze jego zapotrzebowanie. Zeszłej już zimy pracownie komisyi pracy kobiet (Warecka 14) obuły, prócz dorosłych, jedenaście tysięcy dzieci, chroniąc niejedne od chorób i śmierci. Przyszła zima większą wywoła potrzebę, aby jej sprostać, wysiłki czynią zacne panie z komisyi pracy kobiet, walcząc z drożyzną materyałów dla pracowni, która kilkudziesięciu ludziom daje zarobek.

Więc zbliża się nowa moda. A skoro ją w całej pełni ujrzymy, bądźmy radzi, że, w najtrudniejszych warunkach praktyczny rozum i szlachetność polskich niewiast potrafiły uczynić rzecz doniosłą.

Ci, którym do zbytkownego obuwia tęskno będzie, niechaj się uspokoją. Wojna skończy się przecież i szewcy polscy znów będą ku ozdobie nadobnych nóżek piękne trzewiczki, ba, jeszcze piękniejsze, niż dzisiaj, robili.

I, komu będzie potrzeba, buty się też porządne uszyje.

„Głos Rzeszowski” z 24 września 1916



Obuwie wojenne.

Wojna, trzeci już rok trwająca, sprawiła, że ludzie nawet zamożni odczuwają różne braki. O ileż więcej daje się ona odczuwać ubogim, którym już w czasach normalnych niejednego brakowało.

Teraz braki te, gnębiące ubogich, to przedewszystkiem brak soli, nafty, opału, skąpa ilość mąki, chleba, mleka i brak obuwia. O soli, nafcie, mące, chlebie i opale radzi komisya aprowizacyjna, ja tutaj zastanowię się tylko nad brakiem obuwia, o którego zaradzeniu mało kto myśli.

A kwestya obuwia, to jedna z bolączek, trapiących nasze społeczeństwo coraz to więcej. Przyzwyczailiśmy się chodzić w obuwiu – odzwyczaić się od tego trudno, zwłaszcza w zimie. Klimat nasz na to nie pozwala. Chodziło niejedno ubogie dziecko w lecie boso do szkoły, lecz teraz to wydaje się nam niepodobnem. A przecież i teraz podczas mrozu spotykano dzieci bose, nie mające wcale obuwia. A kupienie nowych bucików przechodzi nieraz możność – już nie tylko ubogiej rodziny, ale nawet i rodziny z klasy średniej, zwłaszcza, gdy jest kilkoro dzieci. Gdy buciki dawniej kosztowały 8 do 20 K, to teraz cena ich dosięga 70 i 80 K. Dla wielu rodzin nowe buciki skórzane są niedoścignionem marzeniem.

Trzeba więc sobie powiedzieć, że dla wielu nie może być mowy o bucikach skórzanych z podeszwą skórzaną. Kto taką posiada podeszwę, chroni ją przybiciem ochraniaczy metalowych lub skórzanych, ale wreszcie pomimo wszystkiego przychodzi czas, gdy but staje się nieużytecznym i trzeba kupić nowy.

W handlu pojawiły się buciki z drewnianemi podeszwami, których cena wynosi 15 do 20 K. Jest ich jednak mało, z Niemiec się ich nie sprowadza, a więc przychodzą tylko z Czech lub z Krakowa, gdzie powstała fabryka obuwia z drewnianemi podeszwami. Dla osób całkiem ubogich, które me mogą się zdobyć na wydatek 15 lub 20 koron, należałoby pomyśleć o tańszem jeszcze obuwiu, któreby kosztowało parę, najwyżej 10 koron, a któreby najuboższym, pozbawionym wszelkich środków do życia, miasto (chyba nie w Rzeszowie!) mogło ewentualnie rozdawać bezpłatnie. Obuwie takie składałoby się z podeszwy drewnianej i wierzchu płóciennego, a nawet możnaby pomyśleć o całkiem taniem obuwiu, o sandałach, tj. o podeszwach drewnianych z tasiemkami do wiązania. Ubodzy mogliby wdziewać takie sandały na pończochy, a w braku ich mogliby nogę czem bądź owinąć. Zawsze będzie to lepszem rozwiązaniem kwestyi, niż chodzenie boso po mrozie.

Dr. M. Thullie.

„Głos Rzeszowski” z 17 grudnia 1916

Folklor Wielkiej Wojny , , , , Czytano 1 286 razy

Brak komentarzy do wpisu “Obuwie wojenne”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*