Strona główna » Polityka » Ostatni dowódca powstańców

Ostatni dowódca powstańców

Królestwo Polskie.

Warszawa, 10. maja.

(Ostatni dowódzca powstańców.)

Ruski Inwalid
podaje następujący list z Warszawy: Ostatni dowódzca zbrojnego powstania polskiego ksiądz Stanisław Brzosko, który tak długo ukrywał się w gubernii Lubelskiej, został ujęty z głównym swym pomocnikiem Franciszkiem Wilczyńskim w nocy z 18. na 19. kwietnia (z 30. kwietnia na 1.maja); obu odstawiono do więzienia w Warszawie.

Powierzchowność Brzoski nie jest zbyt uderzająca: wzrostu wysokiego, ma rysy ogorzałej twarzy drobne i oświecone ciemno piwnemi oczami; długie, spadające po obu stronach twarzy blond włosy, – zbite w tyle w pęk przez kołtun nadają jakąś szczególną cechę jego fizyonomii, tak, że nie mając wyrazistych rysów, Brzosko sprawia nieprzyjemne wrażenie, do czego wiele przyczynia się oberwana i jakaś zajadła powierzchowność tego ostatniego polskiego partyzanta.   

Brzosko ma 33 lata wieku, szlachcic, urodził się w powiecie Bialskim, pierwotne nauki pobierał w jednej ze szkół powiatowych, a mając lat 17 wstąpił do uniwersytetu św. Włodzimierza w Kijowie; tam przebył dwa i pół lat, ale z jakiegoś kapryśnego usposobienia porzucił uniwersytet i wstąpił do seminaryum duchownego w Janowie. Po upływie 5 lat w 1857 roku wyświęcony został na księdza i wyznaczony na wikaryusza naprzód do miasta Sokołowa w powiecie Siedleckim, gubernii Lubelskiej, a w 1860 r. przeniesiony także na wikaryusza do miasta Łukowa.

Godność kapłańska i obowiązki wcale nie ostudziły porywczej natury Brzoski, i tylko zaszczepiły w nią fanatyzm, który przy pierwszej sposobności wykazał się całkowicie. W jesieni 1862 roku „komitet centralny” rozesłał swych ajentów dla utworzenia pomiędzy duchowieństwem osobnej organizacyi rewolucyjnej; ajent przyjechawszy z Warszawy zebrał w m. Radzyminie sąsiednich księży i odczytał im dany mu przez komitet manifest, w którym pokładano wielkie nadzieje na duchowieństwo. Nie potrzeba mówić, ze propozycye komitetu były przyjęte, i zaledwie wybuchło zbrojne powstanie, ksiądz Brzosko z krzyżem w jednej a sztyletem w drugiej ręce ukazał się w szeregach bandy Lewandowskiego; następnie po jej zniesieniu Brzosko był czynnym towarzyszem dowódzcy bandy Krysińskiego, i dowodził osobnym oddziałem kawaleryi. Rana w nogę zmusiła chwilowo tego dowódzcę księdza wyrzec się życia bojowego, ale jak tylko powrócił do zdrowia, znowu siadł na konia, a uformowawszy oddział z szczątków bandy Krysińskiego, znów okazuje się jako zajadły partyzant. Ruchoma banda Brzoski, pierwiastkowo dochodząca do 200 ludzi i ciągle zmniejszająca się tak, ze w końcu zeszłego roku składała się tylko z 9 ludzi, – szybko zaczęła przechodzić z miejsca na miejsce, rozsypywała się po lasach za zbliżeniem się naszych oddziałów, i z powodzeniem przy pomocy mieszkańców ukrywała się szczególnie w tych wsiach, gdzie mieszka drobna szlachta. Wpływ Brzoski na mieszkańców, podtrzymywany sumarycznym sądem, był tak silny, że żadne kary nie mogły wpłynąć na wykrycie miejsca jego pobytu. Napróżno pułkownik Zankisow z walecznymi swymi liniowymi kozakami uganiał się za bandą Brzoski; złapią dwóch trzech jego podwładnych, a tymczasem sam dowódzca ciągle wymykał się z rak.

Nakoniec około 15go (27go) z. m., otrzymawszy pewną wiadomość o miejscu ukrycia Brzoski, naczelnik żandarmeryi z m. Mińska, w gubernii Warszawskiej, i naczelnik wojenny powiatu Stanisławowskiego, wziąwszy 10 kozaków i wachmistrza żandarmów, udali się w powiat Siedlecki w gubernii Lubelskiej do wsi Sypitki, leżącej o 4 wiorsty od miasta Sokołowa, gdzie u sołtysa Ksawerego Bielińskiego już od lutego ukrywał się ten bandyta wraz z swym towarzyszem Franciszkiem Wilczyńskim. Ostatni jest synem kowala, lat 20, przystojny, z rysami twarzy dosyć miękkiemi i miłemi. Od początku ucieczki Brzoski Wilczyński towarzyszył mu we wszystkich przejściach. U sołtysa w komorze było urządzone przepierzenie, otynkowane, zupełnie podobne do ściany, za którą prawie dwa miesiące przeżyli wspomnieni złoczyńcy, wychodząc ztamtąd tylko w nocy. Mały otwór u dołu ściany, zastawiany kufrem, był zupełnie niewidzialny, i gdyby nie uwaga odbywających rewizyę, to i na ten raz Brzosko wymknąłby się z rąk sprawiedliwości. Odgłos uderzeń w ścianę wykazał próżnię: Brzosko z Wilczyńskim wyskoczyli z komórki, dali do stojących we drzwiach żołnierzy dwa strzały, a widząc, że ci cofnęli w tył, rzucili się odstrzeliwając się na dwór, a potem biegli ku lasowi; ale nie spuszczający ich wachmistrz i kozacy ujęli przestępców, a oficer kozacki w czasie pogoni wystrzałem z pistoletu ranił Brzoskę w rękę; tym sposobem 17go (29go) z. m. schwytane zostały ostatnie resztki byłych zbrojnych band.

Zdarzyło mi się widzieć jeden z raportów Brzoski do „rządu narodowego”, gdzie z boku wymieniając od kogo raport, nazywa się głównym kapelanem i jenerałem wojsk narodowych.


„Gazeta Lwowska” z 12 maja 1865

Polityka , Czytano 1 167 razy

Brak komentarzy do wpisu “Ostatni dowódca powstańców”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*