Automaty 1896

Automaty.

„Automat panu usłuży” – objaśnienie takie nietylko dostanie obecnie w każdem większem mieście wszelki przyjezdny, który z miłym uśmiechem na twarzy zatrzymuje w biegu niewinnego bliźniego swego i prośbą o ogień zabiera mu dwie minuty drogiego czasu, ale też w wielu innych niemniej ważnych i nagłych okolicznościach. Przypuśćmy ten wypadek, że ktoś chce sobie życie osłodzić – nic łatwiejszego, rzucić mu tylko trzeba marny nikiel w automatycznego Merkurego a natychmiast może otrzymać do wyboru bombony, czekoladę lub biszkopty. Albo znowu przypuśćmy, że ktoś stanął przed decydującym zwrotnym punktem w swojem życiu i postanowił przeto gruntownie się – umyć: automat mu natychmiast z całą uprzejmością podaje wonny kawałeczek mydła. Jeżeli ten ktoś stanął na wyższym stopniu cywilizacyi, może w zamian za kilka innych groszy otrzymać wyborny środek do oczyszczenia zębów, albo malutką buteleczką oryginalnej perfumy, jaką tylko „naprzeciw” Maryi Fariny w Kolonii wyrabiają. Dalej trafić się może, że komuś przyjdzie do głowy myśl, godna przeniesienia na papier i automat do wszystkiego daje mu papier, ołówek, nawet kopertę na wypadek, gdyby uliczny filozof bez bezpiecznego zamknięcia dla swej myśli nie mógł się obyć. Automaty na zapałki istnieją już i po mniejszych miastach na wszystkich rogach i zakrętach. Co do reszty rekwizytów dla palaczy, to za 10 groszy można w Wiedniu dostać dwie cygarniczki do cygar lub papierosów a w dodatku paczkę bibułek. W Szwajcaryi na dworcach stoją automaty, co za wrzuceniem 10 centymów podają ci polisę asekuracyjną przeciw złamaniu nogi lub ręki, albo przeciw innej podobnej przygodzie w podróży.

Automaty te myślą o wszystkiem i mają obszerne serce.

W wieku maszyn zdobyły sobie świat – w jednym kraju wcześniej, w drugim później. W Berlinie funkcyonuje obecnie 2000 automatów, we Wiedniu 100, a w całej Austryi wraz ze Lwowem 800. W Niemczech mają za sobą 20-letnią przeszłość, w Austryi ledwie dziesięcioletnią. Zależy to, pominąwszy gust publiczności, od – kruszcu, z jakiego są sporządzone kursujące monety zdawkowe. W czasie, gdy panowały jeszcze srebrne dziesiątaki, nie było interesu dla automatów. Oszukiwano je w straszny sposób, bo każda blaszka wagi i formatu dziesiątaka poruszała mechanizm. Złoty wiek dla automatów nastał w Austryi dopiero od wprowadzenia waluty niklowej. Nikiel jest kruszcem o bardzo dziwnych własnościach. Niestety, nie można zdradzać tej prostej tajemnicy, ale faktem jest, że automat poznaje sztuki dziesięcio i dwudziestogroszowe i odróżnia je dokładnie od każdego innego kawałka kruszcu. Ten ostatni spada poprostu na dno maszyny, nie wprawiając w ruch dźwigni, a tymczasem nikiel działa, jak chce.

Dozwolone w fizyce stosunki kruszców do siebie są osią, około której się powyższa tajemnica obraca. Codziennie wydobywa się z wnętrza automatów miedziane dwugroszki, wrzucane przez przechodniów zamiast dziesiątek i dwudziestek. – Ponoszą oni stratę, bo przedsiębiorcy „automatyczni” zabierają owe dwugroszki na własność. Ustawione na publicznych miejscach automaty sprzedają tuzin różnych przedmiotów. Największym i międzynarodowym popytem cieszą się słodycze. Obok nich stają w państwach cywilizowanych znane środki na zęby i dziwna rzecz, jak wielką wagę przykładają ludzie do pięknych zębów! W trzecim rzędzie staje wszelka wonna woda. Odchodzi ona zwłaszcza w tych sezonach i tych okolicach, którędy wiele młodych małżeństw przejeżdża – one mogą coś zapłacić za wonne tygodnie miodowe. Wybornym miernikiem cywilizacyi okazuje się wszędzie automat na mydło. W przemysłowych okręgach Czech najwięcej o nie popytu. Nad tem można się zastanowić, a jednak jest jasnem. Ręce, co uczciwie pracują, chcą być czystemi w wolnym czasie.

Taki automat, to rzecz faktycznie szacowna. Pełny towaru, waży około dwóchset kilogramów. Najdowcipniejszy nawet młodzieniec podczas „wesołej” nocy nie zdołałby go z miejsca ruszyć. Zwłaszcza w Austryi trafiają się uszkodzenia automatów daleko rzadziej niż gdzieindziej. I w tym drobnym szczególe poznać można rys dobroduszności austryackich obywateli. Zwykły automat, urządzony na 12 sztuk towaru, kosztuje blisko 400 zł. Obecnie jednak są daleko droższe automaty, przeznaczone do służby w wyższych celach. Edisonowski kinetoskop automatyczny, produkujący za pomocą seryi zdjęć, żywe, aby nie powiedzieć pełne życia fotografie, kosztuje do 1000 zł. Edison chciał tym aparatem tak samo się przysłużyć oku, jak fonografem uchu. Jego kinetoskop przedstawia wszelkie świetności za wrzuceniem dziesięciu groszy.

Ponieważ mały Amerykanin z ciężką, pełną wyrazu głową Napoleona chciał tego, więc się sztuka udała. Wszystkie wypadki, składające się na obraz życia, udało się Edisonowi po długoletnich trudach nietylko chwycić w zmyślny aparat, ale też przedstawić oczom widza zupełnie tak, jak się one w rzeczywistości rozgrywają a to za pomocą innego nie mniej dowcipnego przyrządu. Aparat do wytwarzania takich obrazów, nazwany kinetografem, tak jest skonstruowany, że umożliwia tysiące szybko po sobie następujących zdjęć momentalnych i to z przedmiotów, znajdujących się w różnorodnym ruchu.

Można np. zrobić 46 zdjęć w sekundzie, podczas gdy rzeczywisty czas zdejmowania każdego poszczególnego obrazu wynosi wedle obliczenia czasu, potrzebnego na posunięcie obrazu tylko 150 część sekundy. Kinetograf służy do zdejmowania obrazów, kinetoskop zaś przedkłada owe wierne podobizny oku widza. Jeżeli za pomocą fonografu można po upływie wielu lat słyszeć głos Badeniego, Patti, albo wiernego przyjaciela tak dokładnie, jakby te osoby tuż przy nas mówiły lub śpiewały, to można za pomocą kinetoskopu oglądać z wszelką dokładnnością wszystko, co się działo na scenie podczas doskonałego przedstawienia, podczas pojedynku, wyścigów, balów i sola sławnej primabaleriny, bitwy i manewrów, pożaru i akcyi ratunkowej straży pożarnej. Wszystko tak zupełnie jak się i w życiu odbyło. Dokładność reprodukcyi jest tak zadziwiająco doskonałą, że widzowi się zdaje, jakby był na miejscu wypadku. Widzi się w najrozmaitszych przedstawieniach każdą figurę, każdy ruch jak w życiu i życie razem z tą rzeczywistością. Wszystko to za 10 groszy i wobec tego są jeszcze tacy, co narzekają na drożyznę.

Na wystawie węgierskiej będzie wspaniała kolej podziemna, prowadzona przez miasto popod chodniki i bruk uliczny, tratowany licznymi końmi i wozami. Kolej ta mimo olbrzymiego ruchu, na jaki jest obliczoną, nie będzie potrzebowała ani konduktorów, ani kasyerów a przeto nie będzie ani ścisku przy kasie, ani złodziei kieszonkowych.

Po wrzuceniu kawałka niklu dostarczy automat każdemu ostemplowanego biletu tak, jak już i obecnie na niektórych dworcach wiedeńskich dostarcza biletów wstępu na peron. Potężny „automatyczny” ruch nowoczesny nie zatrzymał się jednak jeszcze. Na berlińskiej wystawie będzie funkcyonowała od 1. maja br. restauracya bez garsonów. Każdemu poda automat żądaną ilość napoju po odebraniu niklowego pieniądza. Zamiast kapeli będzie najpiękniejsze rzeczy wygrywał automat – za 10.000 zł. – z figurami muzykantów naturalnej wielkości. Tyle a tyle groszy będzie można poświęcić na rozkosz artystyczną i użyć jej bez towarzyszenia dysharmonii.

Wszystko zaczyna się odbywać automatycznie, a największej podobno sztuki dokazałby ten, ktoby wymyślił automat do wlewania w drugie głowy wszelkich nauk i umiejętności bez straty czasu w szkołach i bez opłacania nauczycieli.

„Gazeta Narodowa” z 10 kwietnia 1896

Technika i wynalazki , , , , , Czytano 1 327 razy

Brak komentarzy do wpisu “Automaty 1896”

Zostaw odpowiedź

(wymagane)

(wymagany)


*