Rabusie piękności
W jaki sposób odbywa się we Francyi handel włosami kobiecemi, opowiada René Maizeroy w paryzkim dzienniku „Gaulois” na podstawie osobistych obserwacyj w miasteczku Vivarais:
Przy starych, zapadłych okopach miejskich kupcy włosów kobiecych rozbili swoje wązkie namioty. Są to cztery słupy, pokryte płótnem woskowem. Wewnątrz znajduje się fotel i pudło, z którego handlarze wyjmują przywożone tanie błyskotki, nęcąc ich blaskiem chciwe oczy przechodniów. Ze wszystkich stron Francyi gromadzą się tutaj ci rabusie piękności i usiłują przeciągłemi tonami kramarzów bulwarowych, w dyalekcie portu marsylskiego, skusić biedne wieśniaczki, które ze swoich wiosek górskich zstępują w dolinę. I oto w minach młodych kobiet maluje się walka wewnętrzna. Chciałyby się ustroić w błyskotki, wystawione na pokaz, ale za to muszą oddać piękności swych włosów, cały ten złoty, kasztanowy lub hebanowy przepych, który pod małym czepeczkiem, zdobnym w krasne wstążki, tak cudnie je ubierał i z którego tak dumne były w kościele i podczas tańca. Lecz jedna po drugiej ulega pokusie i siada na stołku, żeby włosy oddać pod nożyce oprawcy.
Handlarz nie pozostawia jej czasu do namysłu. Chciwemi palcami wyciąga w mgnieniu oka szpilki z jej warkoczy. Już trzyma w łapach włosy rozplecione, badając ich gęstość i siłę, blask, kolor i odcienie subtelne. Patrzy pod słońce, jak to lśni, bada każdy ton, bada miękkość włosów i już ich z ręki nie wypuści. Ze smutkiem opuszczają biedne, odarte z piękności dziewczęta namiot handlarza, który, niby rozbójnik, czyhał na ich urodę. Trzymają w rękach twarde monety frankowe, ale pieniądz już im nie sprawia uciechy.
Inne nawet mają duże łzy w oczach. Płaczą nad utratą cząstki swojej osoby. Ale są i takie, które, nakupiwszy za franki zdobyte upragnionych błyskotek, radują się głośno. Są i takie, które łzami się zalewają z rozpaczy, że handlarz odrzucił ich „towar” i że nie mogą sobie kupić broszek i kolczyków.
Oto zbliża się młodziutka, wątła 17-letnia dziewczyna z dużemi, jasnemi, niewinnemi oczyma. Biedactwo prosi rabusia, który przed chwilą właśnie obciął jej włosy jasne, aby oddał choć jeden pukiel, jeden lok złoty.
- Poślę go narzeczonemu – tłómaczy. – On służy jako żołnierz i twierdzi, że na wojnie włosy kochanek szczęście przynoszą. I mając choć jeden jedyny loczek, nie przestanie mnie kochać, lubo włosy sprzedałam.
- Zawracanie głowy – odmruknął handlarz. – Sprzedałaś i już. Nie mam czasu na takie romanse.
Biedna dziewczyna, widząc, że nie ubłaga rabusia, wyjmuje z kieszeni jeden z tych franków, który przed chwilą otrzymała i odkupuje odrobinkę swoich własnych włosów.
„Ziarno” z 12 sierpnia 1904
Uwaga: Cały rocznik 1904 pisma „Ziarno”, z którego pochodzi niniejszy wycinek, mamy w postaci papierowej – oprawione razem oryginalne czasopisma, podarowane naszemu projektowi przez Pana Roberta Adamowicza ze Szczecina.
Z życia codziennego Czytano 1 240 razy
Brak komentarzy do wpisu “Rabusie piękności”