Wpisy otagowane jako 1865

Koślawe kolana u dzieci

22 lutego 2014

Koślawe kolana u dzieci coraz, częściej dają się spostrzegać. Według słynnego chirurga prof. Lücke, zwykłą przyczyną tego kalectwa bywa noszenie przez dłuższy czas szelek u pończoch, które są przytwierdzone do pończochy z zewnątrz, idą następnie ku górze po zewnętrznej części uda i przyczepiają się do kaftanika lub gorsetu. Szelki te bywają lniane, bawełniane; zwykle zaś elastyczne. Mechanizm, wywołujący koślawe kolana, bywa bardzo prosty. Przy każdym chodzie, szczególniej przy bieganiu, tak przy zgięciu, jak i przy wyprostowaniu nogi w stawie biodrowym, w chwili kiedy goleń jest wyciągniętą, szelki się naprężają. Działanie tego naprężenia przenosi się na udo i ostatecznie musi się odbić w stawie kolanowym i wywołać w nim obrót ku zewnątrz. Ten ruch zwykle malcy wykonywują dobrowolnie, instynktowanie, aby uniknąć ile możności hamującego i nieprzyjemnego pociągania. Lücke spostrzegał często na ulicy dzieci skaczące, jak one ten obrót goleni widocznie wykonywały, i za każdym razem szelki były naciągane. U dziewczynek jeszcze częściej można spostrzegać to zjawisko. Naturalnie, że dzieci z twardemi kośćmi i z silnie rozwiniętą muskulaturą, mogą przezwyciężyć to pociąganie, u delikatnych zaś i nieco krzywicowych, szelki te wytwarzają koślawe kolana Szelki te od pewnego czasu bywają polecane przez domowych lekarzy, ponieważ dawniejsze podwiązki powodowały zastój krwi żylnej. Według L. to tylko wtedy się wydarza, jeżeli podwiązka nałożoną jest w dole podkolanowym i bezpośrednio ciśnie na naczynia, a przytem jest wązka i silnie uciskająca. Jeżeli zaś pończochy będą długie i podwiązki będą nakładane w 1/3 części dolnej uda, wtedy nie mamy powodu obawiać się zastoju krwi żylnej.

„Gazeta Toruńska” z 16 października 1885

Rzymskie monety na polu

22 lutego 2014

Z pod Bursztyna.

W dniu 6. bm. Andruch Kuczer, syn włościanina, wyorał na gruncie ojca swego włościanina wsi Sarnek górnych, w obwodzie brzeżańskim w powiecie bursztyńskim położonej, naczynie gliniane, objętości jak mi mówił pół garnca, napełnione pieniędzmi. Bojąc się dotykać tych pieniędzy w mniemaniu, iż mogą być od złego ducha podsunięte, zawołał w pobliżu będących włościan i żyda jednego. Ci naczynie to rozbiwszy do reszty, bo już od lemiesza zostało na pół rozbite, rozebrali te pieniądze. Z tych udało mi się nabyć kilkadziesiąt sztuk. Są to pieniążki srebrne, wielkości naszych 10-centowych, zdaje się z czasów rzymskich cesarzów Adrjana, Antonina Piusa – Marka Aureliusza, żony jego Faustyny – Luciusa Werusa, zięcia i Cezara Marka Aureliusza – żony Luciusa Werusa Lucili i Commoda, syna Marka Aureliusza, to jest Cezarów rzymskich, dzierżących władzę od r. 117 do r. 193 po narodzeniu Chrystusa.

Zdaje się, że w czasie wojen Rzymian z Dakami pieniądze te zostały zakopane. Rzecz jednak szczególna, że znajdując się na polu od dawnych czasów uprawianem nie głębiej, jak pługiem dosięgnąć można, teraz dopiero zostały wyorane; szczątków naczynia nie mogłem dostać, bo włościanie takowe zniszczyli, widziałem tylko mały odłamek, który wójt miejscowy odniósł naczelnikowi powiatu bursztyńskiego. – Był on z gliny czarnej, twardej, grubości przeszło ćwierć cala.

„Gazeta Narodowa” z 15 października 1865

Ostatni dowódca powstańców

4 sierpnia 2013

Królestwo Polskie.

Warszawa, 10. maja.

(Ostatni dowódzca powstańców.)

Ruski Inwalid
podaje następujący list z Warszawy: Ostatni dowódzca zbrojnego powstania polskiego ksiądz Stanisław Brzosko, który tak długo ukrywał się w gubernii Lubelskiej, został ujęty z głównym swym pomocnikiem Franciszkiem Wilczyńskim w nocy z 18. na 19. kwietnia (z 30. kwietnia na 1.maja); obu odstawiono do więzienia w Warszawie.

Powierzchowność Brzoski nie jest zbyt uderzająca: wzrostu wysokiego, ma rysy ogorzałej twarzy drobne i oświecone ciemno piwnemi oczami; długie, spadające po obu stronach twarzy blond włosy, – zbite w tyle w pęk przez kołtun nadają jakąś szczególną cechę jego fizyonomii, tak, że nie mając wyrazistych rysów, Brzosko sprawia nieprzyjemne wrażenie, do czego wiele przyczynia się oberwana i jakaś zajadła powierzchowność tego ostatniego polskiego partyzanta.    Czytaj dalej…

Fotografie kieszonkowych złodziei

4 sierpnia 2013

Fotografie kieszonkowych złodziei.

Warszawski ober-policmajster wpadł na bardzo praktyczny pomysł, jeżeli nie zupełnego zabezpieczenia, to przynajmniej uchronienia się od kradzieży – przez odfotografowanie złodziei kieszonkowych. Kazał on sprowadzić 40 pięć takich indywiduów obojej płci i rozmaitego wieku do zakładu Mieczkowskiego, gdzie zdjęto z nich fotografie, dla publicznego użytku. Tak będzie można poznać tych sprytnych, wściubskich, i wcześnie ochronić kieszenie od ich wizyty. Podobnego środka użyto już dawniej w Berlinie z wielkim bardzo skutkiem, gdyż złodzieje tym sposobem wykryci, wynieśli się wkrótce, nie mając nadziei dobrego powodzenia. Policja warszawska zamierza także oznaczyć osobnemi pieczęciami książeczki służbowe tych sług, które się kradzieży dopuściły, przez co wprawdzie zmniejszy się liczba sług, ale nieoznaczone będą już zapewne rzetelne.

Chwalebnem jest to opiekowanie się i strzeżenie cudzego mienia u policji moskiewskiej, świadczy ono jednak, że się taż policja zajmuje zanadto gorliwie innemi sprawami niby to politycznie podejrzanych osób, i nie ma wcale czasu do zwrócenia baczniejszej uwagi na złodziei i włóczęgów, nic więc dziwnego, że kradzieże się bezkarnie tak rozszerzyły, iż sobie w końcu policja z niemi rady dać nie mogła.


„Gazeta Narodowa” z 28 października 1865

Święty Mikołaj z Kołomyi

17 lipca 2013

(N)

Kołomyja słynie z osobliwszych pomysłów. Do takich należy policzyć między innemi zawieszenie w tutejszej ruskiej cerkwi portretu pana burmistrza tutejszego, umieszczonego na środkowej ścianie. Pan burmistrz przedstawiony na obrazie jako sędziwy starzec, z brodą, przybrany w fraku i siedzący wygodnie w karle, gdy na przeciwnej ścianie umieszczony portret Najjaśn.[iejszego] Pana jest stojąco odmalowany.

Nieprzywykli nasi chłopkowie do podobnego obrazu w cerkwi, przychodząc i patrząc się na portret burmistrza, widzą w nim św. Mikołaja, tylko to sobie nie mogą pomieścić w swych głowach, zkąd się wzięły tak niestósowne szaty na św. Mikołaju.

Zkąd ten portret pana burmistrza przychodzi w cerkwi na głównej środkowej ścianie, trudno sobie wytłumaczyć, bo trudno i przypuścić, by to za wolą pana burmistrza było, zwłaszcza gdy pan burmistrz nie jest kolatorem cerkwi, lecz był tylko przedsiębiorcą przy budowie tejże. Ciekawi bylibyśmy tylko, gdyby nie pan burmistrz, ale żyd jaki był przedsiębiorcą przy budowie cerkwi, czyby go toż samo z wdzięczności dano odportretować, i na ścianie w cerkwi umieścić.

Druga osobliwość wydarzyła się temi dniami. Przy kopaniu około cerkwi znaleziono kości ludzkie, flaszkę z wódką i fajkę. Ks. proboszcz ruski uznawszy, że te kości są polskie a nie ruskie, kazał je odnieść do kościoła łacińskiego, gdzie też pochowane zostały, bo łacińscy księża nie wchodzili w to, jakie te kości były. Zdaje się, że ksiądz proboszcz ruski musi być doskonałym naturalistą, skoro nawet kości polskie od ruskich rozeznać umie.

„Gazeta Narodowa” z 18 sierpnia 1865