Wpisy otagowane jako 1888

Okręt nie do zatopienia

26 lipca 2016

Okręt nie do zatopienia.

W porcie tulońskim spuszczono na morze nowy okręt „Cecille”, który kosztował 8 milionów franków, a którego podwójny płaszcz wypełniony jest cellulozą, mająca tę własność, że gdy kula wybije w pancerzu otwór, ona rozciąga się i otwór zamyka. Jeżeli wynalazek ten okaże się praktycznym, żaden okręt nie będzie mógł w przyszłości zatonąć i pancerze stalowe wyjdą z użycia.

„Gazeta Lwowska” z 20 maja 1888

Okradzenie pociągu

31 grudnia 2015

Okradzenie pociągu.

Onegdaj na kolei petersburskiej pociąg towarowy, przychodzący do Warszawy o godzinie 5. m. 13 rano, został okradziony pomiędzy Wołominem a Pragą. Do operacji tej sprzyjała złoczyńcom śnieżna zadymka, skutkiem której pociąg mając drogę zasypaną, musiał bieg zwolnić. Złodzieje zdołali otworzyć kilka wagonów. Ponieważ w trzech znaleźli towary niezbyt odpowiednie, jak np. węgle, drzewo, przeto dobrali się do czwartego, gdzie natrafili na przedmioty cenniejsze, jak korty, galanterję itp. Niektóre skrzynie były nawet asekurowane. Z tego właśnie wagonu wyrzucili złodzieje na plant kilka skrzyń. Okradzenie wagonu spostrzeżono po przybyciu pociągu do Warszawy i bezzwłocznie wysłano parowóz z delegacją dla wykrycia złoczyńców. Pomimo, że zamieć śnieżna w części zakryła wszelkie ślady, natrafiono jednak na ich tropy.

„Dziennik Polski” z 24 lutego 1888

Zając w łódce

24 października 2014

Z powodzi.

„Gazeta Toruńska” opisuje następujące ciekawe zdarzenie z powodzi. Dwaj włościanie płynęli małem czółenkiem po wezbranych falach, które zalały ich wioskę. Przepływając około jakiegoś drzewa, zatopionego po same konary, spostrzegli na nim zająca. Biedny szarak, zaskoczony zapewne niespodziewaną powodzią i uniesiony falą, przypadkowo dopłynął do drzewa i znalazł schronienie pomiędzy szeroko rozpostartemi gałęziami. Włościanie, zbliżywszy się do drzewa, chcieli dosięgnąć wylęknionego zająca, wychylili się więc obadwaj z czółna, trzymając się gałęzi. Przechyliwszy się jednak za bardzo, utracili równowagę; łódź odepchnięta ich ciężarem, usunęła się im z pod nóg i niefortunni myśliwi zawiśli na gałęzi, nurzając się w wodzie po szyję. Tymczasem czółno ruszyło powoli z biegiem fali, a spłoszony zając, szukając ratunku przed napaścią, jednym susem znalazł się w opróżnionej łodzi. Wiatr popędził łódź do brzegu i tym sposobem zając wyratował się szczęśliwie z toni, pozostawiając ratunek chciwych łupu włościan własnemu ich przemysłowi.

„Łowiec” z 1 maja 1888

Nowy welocyped

24 października 2014

Nowy welocyped.

W tych dniach odbywały się w Paryżu, na stacyi kolei południowej, próby nowego systemu welocypeda, zastosowanego do torów kolei żelaznej. Jest to czterokołowy welocyped, którego koła, liczące około 75 centymetrów obwodu, maja kształt zupełnie podobny do kół wagonowych, aby się mogły utrzymać na szynach, Dwa siedzenia zupełnie takie jak na dotychczasowych welocypedach, umieszczone jedno za drugiem, przeznaczone są dla dwóch ludzi, z których tylko jeden poruszając pedały, wprawia w ruch welocyped. Szybkość wypróbowana dochodzi do trzydziestu kilometrów na godzinę; tarcie kół o szyny jest tak słabe, że welocyped puszczony w pędzie, przebiedz może sam ośmset metrów, gdy już zaprzestano poruszać pedały. Hamulec działający na osie kół, pozwala zatrzymać welocyped w jednej chwili; ciężar całego przyrządu wynosi zaledwie 60 kilogr. w skutek czego jeden człowiek może z łatwością wnieść go i ustawić na szynach. – Welocyped ten może być również używany na zwyczajnej drodze a to za pomocą kauczukowych opasek, które się przymocowują w takim razie do kół.

„Gazeta Lwowska” z 5 stycznia 1888

O nalewaniu wina

12 października 2013

Czemu i dla czego.

Zwyczaj nalewania wina przy częstowaniu innych sobie samemu naprzód, pochodzi ze starożytności. Starożytni mając wino w gąsiorkach o wązkiej szyji, aby się nie psuło, nalewali nań oliwę, która cieniuteńko po winie pływała. Przed nalewaniem wina oliwę ściagano za pomocą rurki. W trosce jednak, aby gościowi się wina nieczystego nie dostało, nalewał częstujący sobie samemu naprzód. Dziś czynimy to samo, aby z butelki o ile możności odrobiny korka lub laku poczęstowanemu się nie dostało.

Światło nr 8 (sierpień) 1888

Reklama po amerykańsku

23 września 2011

Po amerykańsku.

Nowojorskie gazety podają następującą historyę zaciętej konkurencji dwóch właścicieli magazynów ubiorów dla dzieci. Jeden z nich pewnego pięknego poranku ogłosił, że sprzedaje 1000 sztuk ciepłych paltocików dziecinnych po 25 ct. sztuka. Druga firma natychmiast wywiesiła ogłoszenie, że rozda tysiąc chłopcom po 25 cent., aby mogli skorzystać z grzeczności jej konkurenta, Obie firmy dotrzymały słowa, a rezultat jest taki, że po New-Yorku biega dziś tysiąc dzieci w ciepłych paltotach po 25 centów, które w rzeczywistości warte są 20 razy więcej. Zdaje się jednak, że pierwsza z tych firm, sprzedając zbyt tanio paltociki, więcej na tej operacyi straciła, aniżeli druga wydając gotówkę na ich zakupienie.

„Światło”nr 6 (czerwiec) 1888


Reklama amerykańska.

Pewien sklep w Chicago wynalazł znakomitą metodę zapewnienia zbytu swym towarom, zabawkom dziecinnym. Przed domem urządzono miniaturowy park i salę zabaw dla dzieci, które czekają na rodziców, robiących w pobliskich sklepach zakupna. Że zaś potem dzieci nie chcą bez płaczu odejść od wspaniałych zabawek, nie pozostaje zatem matkom nic innego jak kupić tę lub ową zabawkę.

„Czas” z 19 sierpnia 1902

Kuny we Lwowie

5 lipca 2011

Kuny we Lwowie.

W „Gazecie lwowskiej” czytamy:

„Mamy do zanotowania ciekawy fakt ubicia dwóch pięknych okazów kuny domowej we Lwowie. Komunikujący nam tę wiadomość p. Józef Kamberski, wracając w nocy z soboty na niedzielę (z 7. na 8. lipca) około godz. l do domu na ul. Gródeckiej pod l. 57. napotkał je na chodniku. Za zbliżeniem się do nich, wydawały kuny przeraźliwy głos, podobny do kociego, roztwierały groźnie pyszczki i rzucały się ku nogom p. Kamberskiego. Kilku uderzeniami laski zabił p. Kamberski jedną z nich, a również i drugą, która uciekła na przeciwną stronę ulicy, udało mu się dopędzić i ubić. Oba okazy są bardzo piękne. Fakt ubicia kun na jednej z najludniejszych ulic naszego miasta godny jest zaznaczenia.”

„Łowiec” z 1 sierpnia 1888

Łowienie ryb przy świetle elektrycznem

24 czerwca 2010

Łowienie ryb przy świetle elektrycznem.
Książę Monaco Albert, który od wielu lat już zajmuje się studyami zoologicznemi i ogłosił drukiem niejedno spostrzeżenie nad niektórymi złowionymi przez niego, a dotąd nieznanymi gatunkami ryb, wyruszył w tych dniach na swoim jachcie „Jaskółka, aby się przez kilka miesięcy oddawać na morzu rybołówstwu. Książę zamierza przy tej sposobności zastosować do łowienia ryb światło elektryczne, które, według zdania kompetentnych, jest wyśmienitym środkiem dla wabienia ryb, i w istocie dokonane w tym kierunku próby dały nader zadawalające rezultaty. Książę kazał sobie zrobić specyalną siatkę, do której przyczepiony jest aparat, zawierający siatkę elektryczną. Zbudowanie takiego aparatu, który wytwarza samodzielnie swoje światło elektryczne, przedstawiało wielkie trudności, gdyż wydawało się niemożliwem prawie, aby lampa zanurzona w toń morską wytrzymała tak znaczny nacisk wody. Fizykowi doktorowi Regnard, udało się po długich próbach pokonać trudności i zbudować lampę elektryczną do rybołówstwa, odpowiadającą wszelkim wymaganiom. Aparat połączony jest z wielkim balonem gumowym, napełnionym powietrzem, który w miarę opadania aparatu z siecią w fale morskie, reguluje nacisk wody.

„Łowiec” z 1 sierpnia 1888

Jajka jako lekarstwo

24 czerwca 2010

Jajka jako lekarstwo

Jaja nie tylko w kuchni jako pokarm są przydatne, lecz można takowe jako lekarstwo używać. Dla chorych i słabych dają jajka surowe, albo na miękko gotowane. Żółtka z kilku jaj mięsza się ze świeżą śmietaną, dodaje się nieco cukru, gotuje ciągle mieszając. Dobry z tego pokarm dla chorych i słabych. Albo mięsza się kilka żółtek z cukrem, dodaje się pół litra wody, szklankę wina i nieco soku z cytryny. Albo weź 4 żółtka, 40 gram cukru, dobrze zamieszaj i wlej do szklanki wina i dawaj z tego choremu po łyżce. Kto cierpi na wątrobę albo na żółtaczkę niech kilka razy na dzień spożywa świeże surowe jaja pomieszane z wodą. Na żółtaczkę dobre trzy żółtka w szklance wina i za 10 fen. rumbarbarum dobrze pomieszane. Na kaszel pomocne żółtka ubite z cukrem. Żółtka mieszaj z oliwą i śmietaną świeżą, smaruj na szmatki, a będziesz miał maść dobrą na bóle skóry, sparzeliznę, którą też leczy żółtko pomieszane z łyżką świeżego masła, smarowane na szmatki i często odnawiane.

„Światło” nr 6 (czerwiec) 1888

Nie dla psa kanapa

24 czerwca 2010

Nie dla psa kanapa.

Mojemu Hektorowi – tak opowiada pewien myśliwy – zachciało się wygódek. Miał porządny siennik nie daleko drzwi, tymczasem zapachła mu kanapa. Nic dziwnego, była miękka i stała blisko pieca. Ale pies tak dobrze wychowany jak mój Hektor ani śmiał zamarzyć, ażeby kiedy w mojej obecności wyskoczyć na kanapo. Zanadto dobrze znał moje surowe zasady pedagogiczne. Tymczasem kilka razy znalazłem na kanapie ślady jakichś niedokładnie oczyszczonych nóg. Zkąd się one tam brały? Surowem okiem spoglądałem na Hektora, a ten oczy spuszczał, jak gdyby miał złe sumienie, lecz na gorącym uczynku nie schwytałem go nigdy. Kiedy pies mógł się puszczać na te wygódki? W tem sęk. Byliśmy bezustannie razem, chodził wciąż za nogą, spał w tym samym pokoju, a gdym świecę zgasił, widziałem go zawsze przyzwoicie śpiącego na sienniczku koło drzwi. Wtem samem położeniu widziałem go znów rano, ledwie się rozwidniło. A przecież mogło się to odbywać tylko w nocy. Postanowiłem Hektora wziąć na próbę.

Pewnego razu zganiłem świecę i udałem, że śpię. Pies się nie ruszał. Po chwili oczekiwania zacząłem chrapać. Tego sygnału głębokiego snu oczekiwał snać Hektor, gdyż wstał i zaczął się wynosić z siennika. Że zaś, chcąc się dostać na kanapę, musiał przechodzić tuż poprzed moje łóżko, przemykał się tak cichutko jak cień. Nareszcie dostał się do kanapy i rozłożył na niej jak najwygodniej.

Złapałem więc Hektora na gorącym uczynku. Nie chciałem jednak wymierzać natychmiastowej sprawiedliwości. Chytrość ta poczciwego na pozór przyjaciela bolała mnie jednak i postanowiłem ją zwalczyć chytrością.

Nazajutrz, wypędziwszy Hektora na dwór, wydobyłem z kredensu miałkiego pieprzu i kanapę nim jak należy obsypałem. Hektor miał węch bardzo delikatny, na tej jego delikatnej stronie postanowiłem się zemścić. I zemsta nie zawiodła. Zaledwiem świecę zgasił i znowu zaczął chrapać, odezwało się na kanapie wielkie kichanie. Hektor skoczył jak oparzony i kichał jeszcze długo na swoim sienniczku, ale od tego czasu nie widuję już nigdy śladu zabłoconych łap na kanapie.   Czytaj dalej…

Prześladowanie kotów 1888

24 czerwca 2010

W Budapeszcie wypowiedziano w ostatnich czasach wojnę kotom, stały się ono bowiem strasznemi przez to, iż kilka z nich uległo wściekliźnie. Władza zarządziła formalne wytępienie rodu kociego i dzień w dzień od rana do wieczora przeciąga ulicami miasta oprawca, który przeszukuje we wszystkich domach piwnice, strychy a nawet mieszkania lokatorów, w celu wyłapania wszystkich kotów. Oczywista, że musi on staczać przy tem ciężką walkę, szczególnie z lokatorami płci niewieściej.

Wściekłe koty, które budapeszteńskiej publiczności takiego napędziły strachu, grasują także w okolicy i na prowincyi. Jeden z dzienników peszteńskich donosi: Małą córeczkę p. Kubinyiego, właściciela dóbr w Gömöre, Margitę, ukąsił przed miesiącem kot wściekły. Kubinyi przywiózł kota do Pesztu, do profesora uniwersytetu Högyesa który skonstatował u kota chorobę wścieklizny. Ciężko strapieni rodzice posłali córeczkę w towarzystwie jednego z lekarzy do Pasteura w Paryżu. Znakomity uczony przyjął dziewczynkę do kuracyi i udało mu się po trzech tygodniach oddalić wszelkie niebezpieczeństwo. Przy tej sposobności mówił Pasteur z peszteńskim lekarzem o innych wypadkach, jakie się w stolicy Węgier zdarzyły i zdziwił się ogromnie, gdy mu powiedziano, jak wielka liczba kotów znajduje się w Peszcie. Zdaniem francuskiego uczonego kot jest najzupełniej niepotrzebnem zwierzęciem domowem, gdyż dzisiaj myszy i szczury tępić można sztucznie o wiele skuteczniej i pewniej, aniżeli spuszczając się w tej mierze na koty. Wreszcie oświadczył Pasteur, że stolica Węgier postąpiła bardzo rozumnie, wypowiadając kotom wojnę.

Cóżby na to powiedział Psammenit i jego współcześni, którzy taką cześć oddawali kotom, że się nawet dla miłości kotów wojskom Kambyzesa pobić dozwolili?

„Łowiec” z 1 sierpnia 1888

Pamiętne zimy w Europie

24 czerwca 2010


Pamiętne zimy w Europie.

Z powodu ostatniej tak ostrej zimy w Europie i Ameryce, w prasie zagranicznej przypominają zimy, pamiętne w rocznikach niską temperaturą. W r. 396 przed Narodzeniem Chrystusa w Rzymie padał śnieg przez dni 40. W r. 209 po Narodzeniu Chrystusa zamarzło Czarne morze. W r. 359 zamarzł Bosfor. W r. 462 w Węgrzech wojska przeszły przez Dunaj z ciężarami. W r. 588 Czarne morze było zamarznięte przez dni 20. W r. 608 znaczna ilość winnych latorośli zginęła we Francyi od zimna. W r. 703 surowa zima panowała na Wschodzie: Czarne morze zamarzło na 30 łokci (!) w głąb. W r. 829 zamarzł Nil. W r. 860 śnieg i mrozy panowały przez całe półrocze; morze Adryatyckie zamarzło. W r. 974 przechodzono po lodzie Bosfor; we Francyi ludność ginęła od chłodu i głodu. W r. 1124 we Francyi ginęły od zimna kobiety i dzieci. W r. 1305 zamarzło północne morze na 3 mile od brzegów. W r. 1364 Rodan zamarzł na 4 metry w głąb. W r. 1323 po morzu Śródziemnem pływały ogromne bryły lodu. W r. 1408 Paryż cierpiał od zimna. W r. 1420 panowała znaczna śmiertelność od zimna i wilki pożerały trupy u wrót Paryża. W r. 1434 panował mróz we Francyi, nawet w kwietniu. W r. 1458 40-tysięczna armia rozłożyła się obozem na Dunaju. W r. 1507 port w Marsylii zamarzł, ludzie i zwierzęta ginęły od chłodów. W XVI. wieku wynaleziono termometr i od tej pory ściśle zaczęto oznaczać stopień zimna. W r. 1665 w Paryżu było 22 i pół stopnia niżej zera. W r. 1769 panowała zima nadzwyczaj surowa: kanał La Manche i morze Śródziemne zamarzły, w Paryżu było 23 stopni zimna i zamiecie trwały 60 dni, Sekwana była zamarzniętą dwa miesiące. W r. 1788 po kanale La Manche pływały lody. Następnie odznaczyły się zimnem lata: 1795, 1830, 1840 i 1846. W r. 1858 zamarzły wszystkie rzeki w Europie.

„Łowiec” z 1 maja 1888

Zemsta dziennikarza

14 listopada 2009

Zemsta dziennikarza.

Niebezpiecznie jest zadzierać się z dziennikarzami, zwłaszcza jeżeli się jest dyrektorem teatru. Jeden z gazeciarzy paryskich zemścił się za małe nieporozumienie z dyrekcyą teatru „Ambigu” następującym anonsem:

„Pies, widocznie dotknięty paroksyzmem wściekłości, uwijał się wczoraj po polach Elizejskich, napadając kilka osób przechodzących. Ścigane odważnie przez żandarma, którego imię niestety nie jest nam znane, przeleciało to wściekłe zwierzę przy Bulwarze i schroniło się do teatru „Ambigu” którego brama była przypadkowo otwarta. Pomimo wszelkich poszukiwań nie powiodło się dotąd wyśledzić jego kryjówki”.

Rozumie się samo przez się, że tego wieczora nie było żywej duszy w teatrze i artyści popisywali się przed pustymi ławkami; dyrekcya straciła w ciągu kilka dni 10,000 franków, i dopiero kilkakrotne ogłoszenia, zbijające tę wieść, zdołały zwabić znowu publiczność do tego teatru.

„Światło” nr 2 (luty) 1888

Mleko i ser

10 sierpnia 2009

Środek przeciwko zwarzeniu się i skwaśnieniu mleka.

W południowej Rosyi, gdzie latem temperatura średnia dochodzi do 36 stopni R., wieśniacy zapobiegają zwarzeniu się i skwaśnieniu mleka przez dodanie do niego kilku kropel soku wyciśniętego z chrzanu.

„Światło” 1888



Sposób odjęcia sérowi goryczy.

Do mleka, z którego nazajutrz ma się sér robić, dosypać należy cokolwiek soli. Sól takowa sypie się na dno naczynia, w którém się mleko ma warzyć, przez co nietylko warzenie się mleka przyspiesza, ale téż, szczególniéj w lecie skwaśnieniu lub zepsuciu mleka zapobiega.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 9 czerwca 1870