Wpisy otagowane jako 1900

Zbuntowane małpy

20 maja 2016

Zbuntowane małpy.

W nader opłakanem położeniu znajdowała się tymi dniami załoga pewnego brytyjskiego statku, który wylądował na wschodniem wybrzeżu Ameryki północnej. „Indrawelff” przybyły z Singapore, miał na pokładzie kolekcyę małp z 28 sztuk złożoną. Pewnego dnia w ciągu podróży, chciano olbrzymią klatkę z jednego miejsca na inne miejsce przestawić. Na nieszczęście oderwała się podłoga klatki i zanim się opatrzono, małpy wymknęły się i w paru sekundach rozbiegły się po całym okręcie. Cztery z tych stworzeń skończyły natychmiast samobójstwem, skoczywszy przez otwór wielkiego komina do gorejącego pieca. Inne jednak dostały się de kuchni i spiżarni i poczęły strasznie tam gospodarować, a w żaden sposób, ani zły, ani dobry nie można było małp ztamtąd wyprowadzić. Broniły się przeciw atakom zrozpaczonej głodem załogi kąsaniem i drapaniem. Dopiero po paru dniach udało się awanturnicze małpy opanować i pozamykać napowrót do klatki.

„Gazeta Lwowska” z 15 grudnia 1900

Niezwykłe oszustwo

15 marca 2014

Niezwykłe oszustwo.

Piszą z Nura gubernji łomżyńskiej:

Do Jana Morawskiego przybyli jacyś obcy ludzie i oznajmili mu, że posiadają plany, a na nich oznaczone miejsce, gdzie znajduje się skarb zakopany w ziemi. Łatwowierny gospodarz przyjął przybyszów, poczem udali się na poszukiwanie miejsca. Jakoż natrafili na pudełko, po roztworzeniu którego okazało się dużo pieniążków żółtych z wyobrażeniem Napoleona III. Jedną sztukę wyjętą zawiózł M. do Ciechanowca i załatwiwszy sprawunek upewnił się, że znaleziono prawdziwe złoto. Owi podróżni po namyśle oświadczyli, że podług sprawiedliwości połowa znalezionego skarbu powinna należeć do nich, wszelako mając na względzie uczciwość i dobre przyjęcie gospodarza, żądają tylko 400 rubli, a po więcej przybędą innym razem. Otrzymawszy żądane 400 rubli, żegnani życzliwie, na wozie tegoż gospodarza odjechali do Małkini. Wkrótce wieść o znalezionem złocie rozeszła się po wsi i dalej, okazało się jednak, ze pieniążki te były to zwyczajne nie mające żadnej wartości marki do gry w karty.

„Przyjaciel Ludu” z 10 czerwca 1900

Wykopany szkielet

13 stycznia 2014

Wolsztyn. Na posiadłości właściciela p. Ankiewicza w Obrze przy zakładaniu fundamentów, wykopano kościotrup ludzki. Przed trzydziestu laty zaginął bez wieści robotnik Kilczyński. Sprawę badania oddano prokuratorowi. Chodzą pogłoski, że to szkielet Kilczyńskiego. Przedsięwzięte śledztwo prokuratora pewnie sprawę tę wyjaśni.

„Wielkopolanin” z 26 maja 1900

 


Obra, dnia 29 maja.

Do korespondencyi z Wolsztyna zamieszczonej nr. 119 „Wielkopolanina”, podług której na posiadłości p. Ankiewicza w Obrze przy zakładania fundamentów znaleziono kościotrupa, w którem miano poznać zaginionego przed 30 laty robotnika Kilczyńskiego, przesyłam powyższe sprostowanie i proszę uprzejmie o zamieszczenie tegoż.

Kiełczyński, a nie Kilczyński, był tu młynarzem i wyszedł przed 37 laty za robotą w obce strony, gdzie bez śladu zaginął i mimo wszelkich poszukiwań nie został odnaleziony. Po 15 latach, gdy wszelkie poszukiwania daremnemi się okazały, żona jego wyszła powtórnie zamąż, za mnie niżej podpisanego. Po wykopaniu mniemanego szkieletu ludzkiego, który z kilku spróchniałych kości i już rozpadłej czaszki ludzkiej się składał i obok którego także końskie szczątki się znajdowały, puszczono pogłoskę, iż to szkielet Kiełczyńskiego, pierwszego męża mej żony. Jest to lekkomyślnie rzucona i żadnej podstawy nie mająca potwarz. Stwierdzono bowiem przez lekarzy i sądownie, że kości już kilkadziesiąt a może i więcej lat leżały w ziemi, i kto wie, czy nie z czasów wojen napoleońskich poległego żołnierza w tem miejscu pochowano. Mówią nawet, że i szubienica kiedyś stać tu miała. Kłamstwo wprawdzie się wykazało, lecz dobre imię mej żony, a tem samem i moje własne zostało nadszarpane i ucierpiało przez niegodziwość złych ludzi. Wielce zmartwiony, proszę przeto uprzejmie, aby Szanowna Redakcya zechciała wyżej wspomniane doniesienie w stosowny sposób w najbliższym numerze „Wielkopolanina” sprostować.

Z głębokim uszanowaniem uniżony
Wincenty Nowacki.

„Wielkopolanin” z 2 czerwca 1900

Telefony we Lwowie rok 1900

5 lipca 2011

Dyrekcya poczt i telegrafów ogłasza:

Ilość abonentów sieci telefonicznej we Lwowie już liczy 700. W obec tej wysokiej cyfry, jakoteż okoliczności, że cyfra ta z dniem każdym wzrasta skutkiem ciągłego przybywania nowych abonentów, widzi się Dyrekcya poczt i telegrafów spowodowana w interesie szybkiej obsługi w centralnem biurze telefonicznem, a tem samem w interesie samych abonentów wymagać, aby stosownie do przepisu, żądając połączenia, wymieniali nie nazwisko abonenta, z którym chcą się rozmówić, lecz numer jego telefonu, – w którym to celu każdy z abonentów otrzymuje corocznie bezpłatnie jeden egzemplarz spisu abonentów wszystkich sieci telefonicznych w Galicyi. Ponieważ jednak zarządzenie to, które zresztą wszędzie jest ściśle przestrzegane, nie da się w obec zakorzenionego zwyczaju wymieniania nazwiska abonentów odrazu przeprowadzić, przeto uwiadamia się niniejszem już teraz wszystkich uczestników sieci telefonicznej we Lwowie, że od dnia l stycznia 1901 żaden z abonentów nie otrzyma żądanego połączenia, jeżeli nie wymieni numeru telefonu abonenta, z którym chce się rozmówić.

Leży tedy w interesie samych abonentów, aby do tego czasu przyzwyczaili się do tego sposobu telefonowania.

„Gazeta Lwowska” z 10 listopada 1900