Wpisy otagowane jako 1905

Ostrożnie z elektryką

26 listopada 2018

Ostrożnie z elektryką.

W dniu 4. lipca zdarzył się w hotelu podolskim przykry wypadek. Agent handlowy Geller w przekonaniu, że wiszące druty służą do dzwonka na służbę, pociągnął za nie i rażony prądem bezprzytomnie upadł na ziemię. Po chwili przyszedł do przytomności a wezwany Dr. Lustig udzielił mu pierwszej pomocy i opatrzył dotkliwie poparzoną rękę, przyczem musiał dokonać operacyi kilku palców.

„Głos Polski. Tygodnik narodowy dla Podola” z 8 lipca 1905.

Bestializm matki

26 listopada 2018

Bestyalizm matki.

Dnia 31/3 1905 spostrzeżono w kale wywiezionym z dołu kloacznego na pole obok folwarku na starozbarazkiem pocięte kawałki zwłok noworodka, a mianowicie główkę, ręce, nogi i wnętrzności.

Zarządzone natychmiast śledztwo policyjne było mocno utrudnione, albowiem narazie nie zdołano zbadać z czyjego dołu kloacznego kał został wywiezionym, a powtóre szczątki zwłok zdaniem lekarzy dłuższy czas w gnoju tym się znajdowały.

Wreszcie dnia 3/4 b.m. sierżant policyi miejskiej Wilk, któremu śledzenie tej sprawy zostało poruczone, wyśledził i przyaresztował w Gajach tarnopolskich matkę znalezionego w kale dziecka Michalinę Statkiewicz, służącą u pp. Krochmaluków i ta do czynu tego zupełnie się przyznała, zapodając, że dnia 3. lutego 1905 porodziła w Tarnopolu u swojej wujenki nieślubne dziecko płci męzkiej, któremu zaraz siekaczem odcięła głowę, a następnie ręce i nogi, przyczem siekacz trafiwszy na kość goleniową, złamał się w trzonku, dalej że pocięte zwłoki zawinęła w szmatę i w nocy zaniosła je na Zarudzie, gdzie wrzuciła takowe do wychodków w domu byłych swoich służbodawców pp. Osuchowskich.

Okrutną matkę wraz z odszukanym złamanym siekaczem oddano c. k. Prokuratoryi Państwa.

„Podolanin” z 9 kwietnia 1905.

Upały w Nowym Jorku

18 lipca 2015

Upały w Nowym Jorku.

Doroczna próba cierpliwości, jakiej poddawani są mieszkańcy nowojorscy w ciągu lata, dosięgła, jak donoszą z Nowego Jorku, w roku bieżącym punktu kulminacyjnego. Wielka wilgoć atmosfery sprawia, że upał jest taki nieznośny, iż z kolei podziemnej miejskiej urzędnicy wynoszą dziesiątki ludzi nieprzytomnych; na ulicach nie widać mężczyzny w surducie; wypadki śmiertelnego porażenia słonecznego są niezwykle liczne. Wieczór nie przynosi ochłodzenia, a sen jest zupełnie wyłączony. Na dworcach kolejowych ludzie – mężczyźni, kobiety i dzieci – zaledwie odziani, staczają formalne bójki przy kasach; wszyscy uciekają nad morze. W poniedziałek popołudniu upały doszły do takich rozmiarów, że cały handel w mieście zamarł, ludzie, wystawieni na działanie promieni słonecznych, jak policyanci, woźnice, palacze samochodów, padali, jak muchy.

„Gazeta Narodowa” z 2 lipca 1905

Wymiana monet uszkodzonych

31 marca 2014

Wymiana monet uszkodzonych.

Ministerstwo skarbu w celu ujednostajnienia postępowania przy wymianie monet uszkodzonych, wydało dla podległych mu kas dokładne wskazówki. Monety, które w skutek zwykłego obiegu straciły na wadze, lub na wyrazistości stempla, maja być bezwarunkowo przyjmowane w nominalnej wartości przy zapłatach i wymianach. Jeżeli uszkodzenie nastąpiło w innej drodze, to – jeżeli jest drobne, niezwraca zwykłej uwagi, wreszcie, jeżeli dokonano go nie rozmyślnie, ma być zastosowana również ta sama reguła.

Jeżeli uszkodzenie jest znaczne, Ministerstwo przepisuje następujące postępowanie: Monet złotych nie ma się przyjmować przy uiszczaniu należytości, ale też nie ma się ich zwracać publiczności, lecz należy zatrzymywać je za pokwitowaniem, a następnie, bez względu, czy to moneta stempla austryackiego, czy węgierskiego, odsyłać do wiedeńskiej mennicy głównej, gdzie się ja podda ponownemu badaniu i jeżeli okaże się potrzeba wycofania z obiegu, oznaczy się w jakiej wysokości należy się stronie odszkodowanie, które będzie wypłacone za zwrotem poprzedniego pokwitowania.

Guldeny srebrne, pięcio i jednokoronówki, wreszcie inna moneta zdawkowa, w takim wypadku mogą być również wykluczone od przyjmowania w zapłacie lub wymianie, lecz zostaną uczynione niezdolnemi do obiegu przez przecięcie lub przebicie i w takim dopiero stanie zwróci się je stronom, jednakże te strony mogą do Ministerstwa skarbu lub do władzy skarbowej pierwszej instancyi wnieść podanie o wymianę tych monet z dokładnem podaniem powodu ich uszkodzenia. Ministerstwo zaś, bez względu, czy monety są stempla austryackiego, czy węgierskiego, jeżeli uzna, że uszkodzenie rozmyślne nie było, przyznawać będzie wynagrodzenie bez żadnych potrąceń. Jeżeli przypadkowo uszkodzone monety zakwestyonowane zostaną przy wypłacie lub wymianie w kasie rządowej, to podanie o wymianę ich można wnosić zaraz w tym samym urzędzie.

Monety rozmyślnie uszkodzone, n. p. przez opiłowanie, przewiercenie, przylutowanie haczyków lub uszek, nakrawywanie i t. d., mają być wykluczone od przyjęcia w zapłacie. Jednakże rozmyślnie uszkodzone guldeny srebrne mogą być przyjmowane w każdej ilości w głównym urzędzie menniczym, w urzędach cechowania złota i srebra, czynnych jako urzędy wymienne, wreszcie w kasach wymiennych, na żądanie stron wedle swej wagi brutto, a mianowicie w cenie po 120 koron za kilogram monet.

„Gazeta Lwowska” z 8 października 1905

Dynamitowa morderczyni

22 lutego 2014

Straszne morderstwo.

W Czeladzi na Górnym Szląsku, na granicy Królestwa Polskiego, straszną zbrodnię popełniła w tych dniach żona górnika Bartscha. Po powrocie z wesela wraz z mężem, gdy mąż znużony usnął snem twardym, podsunęła mu pod poduszkę nabój dynamitowy i zapaliła go. Skutek był straszny. Głowa i część tułowia nieszczęśliwej ofiary rozprysły się w kawałki, a na suficie zawisły cząstki ciała i mózgu. Onegdaj przybyła na miejsce zbrodni komisja sądowa. Okrutna kobieta wypierała się początkowo zbrodni, ale ostatecznie przyznała się do wszystkiego. Aresztowano ją, oraz pewnego młodego górnika, z którym utrzymywała bliższe stosunki.

„Gazeta Lwowska” z 3 listopada 1905

Jak trzymać głowę w czasie snu?

18 listopada 2011

Jak trzymać głowę w czasie snu?

Dawniejsi lekarze byli zdania, że w czasie snu należy głowę umieścić wyżej niż resztę ciała – nowsi – uwzględniając obieg krwi, który przy poziomem położeniu całego ciała ludzkiego wraz z głową – łatwiej odbywać się może, doradzają by nie podścielać zbyt wysoko pod głowę – zwłaszcza w czasie chorób gorączkowych. Czytamy w jednej z niemieckich gazet lekarskich, że Dr. Jan Menli-Histy w Buchs, około S. Galen w Szwajcaryi zrobił odkrycie, – które następnie doświadczeniami stwierdził – iż najkorzystniejsze dla organizmu położenie głowy w czasie snu jest to, gdy głowa znajduje się niżej niż całe ciało. Na sobie samym stwierdził on że po nocy przespanej z głową w położeniu niższem niż całe ciało budził się wcześnie a po przebudzeniu czuł się daleko rzeźwiejszym do pracy – nigdy też nie doznawał bólu głowy. Zaleca przeto niższe położenie głowy w czasie snu, zwłaszcza jako środek na bezsenność i cierpienia głowy.

„Głos Rzeszowski” z 30 lipca 1905

Kobieta w Chinach

6 lipca 2011


Kobieta w Chinach.

Osłabienie i wyczerpanie organizmu społecznego w Chinach wynikło w znacznej mierze ze stanowiska, jakie w niebieskiem państwie zajmuje kobieta. Los chinki od urodzenia aż do śmierci jest bardzo ciężkim. Gdy się rodzinie chińskiej urodzi syn, witany jest bardzo radośnie. Schodzą się ze wszystkich stron krewni i przyjaciele z cennemi i symbolicznemi podarkami.

Zupełnie inaczej witają córkę, zwłaszcza taką, która nie ma jeszcze braci. W rodzinie panuje nastrój pogrzebowy, krewni i przyjaciele przychodzą z wyrazami współczucia. Zdawało by się, że dziewczyny mają tylko wartość przez to, że mogą dać życie synom, których modlitwy i ofiary zapewniają szczęście ojca na tamtym świecie.

Dzieciobójstwo, stanowiące w Chinach zwyczaj uświęcony przez opinię publiczną i w niektórych prowincyach zabierające po 30% noworodków, stosowane bywa przeważnie do dziewczyn.

W Foo-Chow matki opowiadają z zupełnym spokojem, że zabiły po cztery lub pięć dziewczynek przez uduszenie lub utopienie. Niemal wszędzie w cesarstwie chińskiem widoczną jest przewaga liczbowa mężczyzn. Śmierć natychmiastowa lepszą jest jednak dla niewiniątek, niż śmierć powolna, niż męczarnia w chińskich domach podrzutków.  Czytaj dalej…

Aresztowanie dezerterów

24 czerwca 2010

Aresztowanie dezerterów.

W szynku Peczenika przy ul. Zamarstynowskiej we Lwowie aresztowano wałęsających się przed tygodniem w Rzeszowie Stanisława Kowalskiego, nauczyciela ludowego i Jana Stanika djurnistę magistratu. Obaj służyli obecnie przy konnicy rosyjskiej w Lublinie w randze plutonowych. Aresztowano ich dlatego, że nie mając grosza w kieszeni, prosili bawiących się w szynku gości o datki. Przybyli oni do Lwowa 18 b. m. są w mundurach mocno zniszczonych, oczywiście bez broni. Opowiadają oni, ze z Lublina umknął wraz z nimi cały szwadron kawaleryi wraz z oficerami i przeszedł do Galicyi, rotmistrz wyjechał do Ameryki, reszta tuła się tutaj. Szwadron ten miał udać się z całym swoim pułkiem do Mandżurji, lecz wolał pożegnać się z „godnościami wojskowemi”, niźli pójść dobrowolnie na rzeź za sprawę despotycznego caratu. Kowalski liczy lat 26, Stanik lat 24, obaj są stanu wolnego, urodzeni w Warszawie.

„Głos Rzeszowski” z 25 czerwca 1905

Bloki rysunkowe

24 czerwca 2010

Bloki rysunkowe.

Od szeregu lat nasze handle przyborów szkolnych sprowadzają bloki rysunkowe z Wiednia, Czech i Ślązka, a w ostatnim roku Budapeszt wprost zasypał Galicyę swymi zielonymi blokami, znajdując niestety u przeważnej części naszych kupców usłużnych zwolenników wysyłania grosza za granicę wtedy, gdy go posiadamy sami tak mało i gdy łatwo ulokować go możemy w kraju.

W Galicji bowiem wyrabia bloki rysunkowe, nie ustępujące w niczem blokom węgierskim, czeskim i niemieckim, kilka firm, jak Czerlańska fabryka papieru Braci Kolischer, J. F. Fischer w Krakowie, Landau i Zucker w Krakowie, Leopolia we Lwowie, I. Ringer w Krakowie, Spółka wytwórczo-handlowa przyborów szkolnych we Lwowie i inne.

Wobec tak licznej konkurencyi między firmami krajowemi zarówno co do ceny, jako też jakości bloków rysunkowych sądzimy, że już ostatni czas by Kupiectwo nasze solidarnie zerwało z systemem zamawiania tych przyborów rysunkowych w Peszcie i t. p, miejscowościach zagranicznych. – Oileby zaś nasi kupcy nie zastosowali się do tego powszechnego u nas obecnie żądania wyrażamy nadzieję, że nasze patryotycznie usposobione nauczycielstwo nie pozwoli sobie i młodzieży narzucać towaru obcokrajowego.

Wobec zbliżającego się początku roku szkolnego jest to kwestya na czasie.

„Głos Rzeszowski” z 20 sierpnia 1905

Skarb w zegarze

14 listopada 2009

Niezwykły nabytek, ale nie drogą kradzieży zrobił pewien kupiec w Riece. Kupił mianowicie stary zegar ścienny na tandecie i przyniósłszy go do domu począł koło niego majstrować próbując, czy go nie namówi do chodzenia. Aliści odśrubowawszy tylną deszczułkę, na wewnętrznej jej stronie ujrzał napis: „Ja, Mikołaj Jeraudich, kapitan firmy Fratelli Siveric, ukryłem w tym zegarze cały mój majątek, który przekazuje kuzynowi mojemu Antoniemu Jeraudichowi z Lublany. Skarb ukrywam tutaj dla tego, żeby go uchronić przed innymi krewnymi. D. 5 Czerwca 1854 r. Jakoż w werku zegara znalazła się garść drogich kamieni, wartająca parę kroć stotysięcy koron. Poczciwe kupczysko nią zawachał(*) się ani na chwilę, zapakował znaleziony skarb starannie i przesłał go władzom lublańskim, dla doręczenia go Antoniemu Jeraudichowi lub jego spadkobiercom. Niedługo jakoś potem otrzymał z Lublany urzędowe zawiadomienie że tam ani Antoniego Jeraudicha, ani jego spadkobierców niema, że zatem rząd zabiera skarb na swoją własność. Taka decyzya atoli nie spodobała się kupcowi i wytoczył rządowi proces o zwrot skarbu jako jego znalazca, Można być ciekawym rezultatu procesu!..

„Głos Rzeszowski” z 4 marca 1905

(*) tak w oryginale

Jak chronić zdrowie w zimie?

14 listopada 2009

Pogadanka hygieniczna.

Jakto w zimie? Czyż człowiek ma inne zdrowie na porę letnią a inne na zimową? zapyta kto może, przeczytawszy tytuł powyższy. Bynajmniej. Zdrowie jest zawsze w lecie, czy w zimie jednakowe zawsze najcenniejsze ze wszystkich darów jakie Opatrzność zsyła na człowieka. Tylko że warunki w jakich zdrowie nasze utrzymywać mamy, są odmienne zależne od pór roku.

W zimie w naszym klimacie najbardziej pozwalamy na rozpieszczenie ciała a co zatem idzie i na spaczenie ducha.

Co to jest rozpieszczenie? Czy w lecie mniej rozpieszczamy ciało aniżeli w zimie? Tak jest. W lecie w dni gorętsze ubieramy się lekko wystawiamy je na przewiew wiatru bez obawy przeziębienia. Słowem, przyzwyczajamy ciało nasze do otaczającej je temperatury. Zimą inaczej. Tulimy się w ciepłe palta, futra, kalosze, szale itp. czyli chronimy ciało przed tym wpływem do którego przyzwyczajać się powinniśmy. Jest to zupełnie jak kiedy matka pragnie uchronić pieszczocha swojego od gorących lub mroźnych podmuchów życia a chcę mu zapewnić otoczenie ciepłe. Nie dobre to wychowanie, pierwsza lepsza przeciwność zwarzy roślinkę w cieplarni wychodowaną(*).  Czytaj dalej…

Regulamin rady miejskiej w Tarnopolu

14 listopada 2009

Dla bezpieczeństwa publicznego.

Rada miejska w Tarnopola uchwaliła świeżo regulamin, który powinien znaleść i w naszem mieście zastosowanie. Regulamin ten dla ważności sprawy przytaczamy dosłownie.

1. Jazda zaprzęgami tudzież przewożenie przedmiotów na wózkach ręcznych, dozwoloną jest tylko na drogach i placach. Jeżdżenie i ciągnienie wózków ręcznych, tudzież jazda konna po chodnikach, ogrodach, ścieżkach są zabronione. Wyjątek stanowią wózki służące do wożenia dzieci i chorych.

2. W obrębie miasta między rogatkami, jazda tylko w wolnem tępię jest dozwoloną, wozy zaś ciężarowe naładowane lub bez ładunku, dalej te, które z powodu swej konstrukcyi lub ładunku przy szybszem poruszeniu szczególny powodują hałas lub kurz, muszą jechać stępo, szczególniej w ulicach, przy których są położone szkoły i biura urzędowe.

3. Magistratowi przysłuża prawo oznaczenia ulic, któremi bezwarunkowo tylko stępo jechać jest dozwolone.

4. Ładowanie i wyładowanie wozów na ulicach, dozwolone jest tylko tam, gdzie nie ma podwórza lub stosownego zajazdu – ma się odbyć szybko, bez przerwy i z dostateczną obsługą.

5. Wozy jednokonne używane w mieście winne być zaopatrzone w dwa dyszle, zaprzęgom jednodyszlowym, zamiejscowym, wolno jechać stępo, a koń ma być prowadzony w rękach.   Czytaj dalej…

Co to jest niemowlę?

11 listopada 2009

Co to jest niemowlę?

Na taki temat zadany przez nauczycielkę, dziesięcioletnia Zosia napisała następujące wypracowanie.

„Niemowlęta, to najmniejsi ludzie, jacy istnieją. U nas jest zawsze jedno a jak zaczyna biegać to przychodzi inne i ono jest wtedy niemowlęciem. Na naszej ulicy jest bardzo dużo niemowląt. W każdym domu jedno, a teraz kiedy słońce świeci wszystkie są na ulicy i widać dopiero ile ich jest. W niektórych wózkach siedzi dwoje, jedno ma głowę w tę stronę a drugie w tamtą; te nabywają się bliźniętami i są takie podobne, że jak się patrzy na jedno, to się myśli, że się widzi drugie. Niemowlęta są bardzo mile i dobre, jak śpią. Ale jak je się myje, albo jak się wnocy budzą, wtedy wrzeszczą i trzeba z niemi chodzić w jedną i drugą stronę i trząść i śpiewać. Każdy był kiedyś niemowlęciem. Dziadzio także ale wtedy nie wyglądał tak jak teraz. Włosów też już nie miał, ale nie miał białej brody; tak mówi mamusia, która go już wtedy znała. Niemowlęta nie mają zębów a w ustach tylko duży palec. Skąd się niemowlęta biorą, napewno nie wiadomo. Starożytne podania mówią, że je przynosi bocian”.

„Głos Rzeszowski” z 20 sierpnia 1905

Nowy przyrząd do strzelania w ciemności

10 sierpnia 2009

Z dziedziny wynalazków.

Wiadomo jak trudnem jest skuteczne strzelanie w nocy – a często bardzo zwierz upragniony unika starannie światła dziennego i tylko nocną porą jak cień, przesuwa się ledwie dostrzegalny dla oka oczekującego nań na zasiadce myśliwego. Zasiadka ma u nas mało zwolenników, lecz w tropikach jest to czasem jedyny sposób dojścia do strzału do grubych, tamtejszych drapieżników a i u nas trafia się czasem sposobność strzału wśród nocy do dzików, które za dnia gdzieś w cudzych rewirach o kilkanaście kilometrów może mają swoje barłogi i poza nocną porą bywają dla nas niedostępne. Lecz jakżeż trudno wśród mroków strzelić z pewną precyzyą.

Ażeby temu zaradzić, używano różnego rodzaju lamp i reflektorów, bądź umieszczanych na lufie broni lub też działających osobno a mających na celu oświetlenie przedmiotu do którego strzelać wypadło. Do tak oświetlonego przedmiotu, o ile dał się oświetlić, trzeba było dopiero pospiesznie mierzyć a strzał był w każdym razie zawisłym od zręczności strzelca i znacznie zawsze problematyczniej-szym jak przy dziennem oświetleniu, pominąwszy już inne różne, ciemne strony połączone z dźwiganiem i przewożeniem dużych skomplikowanych aparatów.

Przed kilku jednak dniami wpadł mi w rękę projekt broni, za pomocą której może każdy bez celowania wśród najciemniejszej nocy umieścić kulę w żądanym punkcie. Kapitan artyleryi w Przemyślu pan Daninger jest wynalazcą tego przyrządu, który zastosowany do broni kulowej pozwala nam posługiwać się nią wśród nocy z najlepszem powodzeniem.

Pomysł pana Daningera polega na następujących szczegółach. Do lufy broni kulowej przytwierdzony rodzaj lunety. W lunecie tej nie ma szkła ocznego a zamiast niego dwa metalowe, polerowane wewnątrz jako reflektor. Przed tem dnem w kierunku ku objektywowi jest umieszczona malutka lampka elektryczna a przed nią krzyż tak, jak w zwykłej lunecie sztućcowej. Przed krzyżem zamknięta jest luneta dalszemi soczewkami i objektywem. Lampka za pomocą splecionego drutu połączona jest z suchą bateryjką elektryczną, którą można wygodnie umieścić w kieszeni.

Jeżeli teraz wśród nocy rozświetlimy za pociśnięciem guzika lampkę w lunecie, to rzuci nam cień krzyża na przedmiot znajdujący się w osi lunety, oświetlając go równocześnie. Luneta jest w ten sposób dostosowana do broni, że przy strzale kula pada tam, gdzie padł cień punktu przecięcia krzyża.   Czytaj dalej…