Wpisy otagowane jako 1912

Okręt umarłych

20 maja 2016

Okręt umarłych.

Z Seattle, ze stanu Waszyngton, wyruszył niedawno w drogę do Azji wschodniej parowiec angielski, wiozący na pokładzie 8000 zwłok zmarłych w Ameryce Chińczyków, którzy za życia postarali się o to, by ich wedle narodowego zwyczaju pochowano na ziemi przodków. Transport taki wyrusza do Chin co kilka lat, gdyż inaczej byłaby to rzecz za kosztowna; w terminie oznaczonym dokonywa się ekshumacji zmarłych w tym czasie Chińczyków, pogrzebanych na cmentarzach amerykańskich i przewozi się ich do ojczyzny.

„Przyjaciel Ludu” z 21 kwietnia 1912

Kraków – miastem alpejskiem

6 lutego 2014

Kinematograf.
Kraków – miastem alpejskiem.

Któż z nas mieszczuchów, przykutych obowiązkami i stosunkami do bruku krakowskiego nie zatęsknił w wyjątkowo pięknej tegorocznej porze zimowej do zwiedzenia Szwajcaryi lub Tyrolu, by tam poznać prawdziwy czar i potęgę dzikiej przyrody z jej lodowcami, lawinami i bystrymi strumieniami górskimi rzucającymi się z ścian skalistych?!…

Farsą jest Szwajcarya i Tyrol, prawdziwy Krakowiak, „niezdeflorowany” lokalny patryota, pomny słów wieszcza: „Cudze chwalicie – swego nie znacie”… – zostaje w rodzinnem swojem mieście, gdzie przy odrobinie dobrej woli i fantazyi – może sobie wyobrazić, że jest w Szwajcaryi lub Tyrolu…

Przejdźmy się po mieście. Z hukiem spada ci jakaś mokro-zimna masa na łeb. To lawina – z dachu. Strzepnąwszy ze siebie śnieg – idziesz dalej… Zimny strumień wody buchnął ci w twarz z boku… Czy potok górski? Coś w tym guście, bo mokre i zimne, tylko pochodzenie jego trochę odmienne. Wyjaśnię Wam to. Rynna opuszczająca się z dachu wzdłuż muru – posiada mały otwór, będący zupełnie na wysokości twej głowy.

Czy myślicie, że brak u nas zamarzniętych jezior o gładkiej lśniącej powierzchni? I to mamy!… Przejdź tylko na Zwierzyniec lub Dębniki – są tam w miejscach, gdzieby się ich najmniej spodziewano (i w tem cały ich urok) – a więc na środku gościńca, gdzieniegdzie i po chodnikach – duże zamarznięte kałuże, przypominające w miniaturze – piękne zamarznięte alpejskie jeziora.

Ucieszna rzecz widzieć jak ludzie i konie koziołkują na gładkiej a utajonej pod śniegiem ich powierzchni.

Więc pytam się na co jechać do Alp, dla czego zapoznawać cuda ojczystej przyrody do uwydatnienia których przyczynia się znakomicie świetny Magistrat swą abstynencyą w usuwaniu śniegu i oczyszczania z lodu chodników i ulic?

„Cudze chwalicie – swego nie znacie”!…

Kruk.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 9 lutego 1912

Nowe zastosowanie kinematografu

9 lutego 2012

Nowe zastosowanie kinematografu.

Kinematograf, stanowiący niewątpliwie ważny i praktyczny wynalazek, stał się w rękach niewłaściwych środkiem wywoływania szkodliwych sensacyj i psucia ludności, osobliwie młodzieży do tego stopnia, że w ostatnich czasach tak władze, jak i społeczeństwo zniewolone były wystąpić przeciw temu. Można mieć uzasadnioną nadzieję, że tym usiłowaniom uda się zaprowadzić porządek i zwrócić kinematograf tam, gdzie jest jego właściwe zadanie, t. j. na pole szerzenia zdrowej oświaty.

W ostatnich czasach znalazł kinematograf zastosowanie w przemyśle maszynowym, a to w sposób następujący: Do ocenienia wartości maszyn nie wystarczają teraz rysunki, opisy, fotografie, a nawet i modele. Kupujący chce widzieć maszynę, którą chce nabyć, w czynności, ale to przedstawia trudności, bo maszyny nie małe nie dadzą się łatwo przenosić na żądane miejsce, z drugiej strony kupujący, mieszkający nieraz daleko, jak to bywa w Stanach Zjednoczonych, nie zawsze może przyjechać do obejrzenia pożądanej maszyny. W tych stosunkach wpadnięto w Ameryce na pomysł przedstawienia maszyny w czynności w zdjęciach kinematograficznych, by w ten sposób pokazać kupującemu ad oculos działanie maszyny, jak lepiej nie można. Myśl ta okazała się praktyczna i spodziewać się należy, że europejskie fabryki maszyn pójdą za dobrym przykładem, danym przez Amerykę.

„Gazeta Lwowska” z 21 lipca 1912

W sprawie kinematografów 1912

12 maja 2011

W sprawie kinematografów.

Przedstawienia kinematograficzne, cieszące się wielkim powodzeniem, przecież nie odpowiadają pomimo swej doskonałej techniki życzeniom naszej publiczności. Mamy tu na myśli napisy podawane widzowi wyłącznie w języku niemieckim, skazujące go na pobyt w środowisku obcem i wrogiem, zmuszające go do czytania i myślenia po niemiecku. Tak więc w kinematografie zamiast „marzyć i podziwiać cuda” podziwiamy napisy niemieckie, czujemy swoją bezsilność wobec wrogów którzy obrazy wyrabiane przez rozmaite fabryki francuskie, włoskie, angielskie, a nawet amerykańskie, dopiero po zaopatrzeniu ich w niemiecki stygmat wprowadzają do Galicyi.

Liczne artykuły w dziennikach nawołujące do bojkotu tych właścicieli kinematografów, którzy wprowadzają filmy z napisami niemieckimi nie zdziałały nic. Starania galicyjskich kinomatografistów o wyrób film z polskimi tytułami spełzły na niczem wobec stanowczej odpowiedzi fabrykantów.

Najlepszym dowodem tego jest artykuł w „kinematografische Rundschau” z dnia 18. lut. 1912. W dosłownem tłómaczeniu brzmi on następująco: Jako ostatni punkt posiedzenia Związku Przemysłowców kinematograficznych podniesiono pytanie czyby nie można dostarczać film z napisami polskimi. Po wielostronnem rozważaniu przyszli wszyscy do przekonania, że dla wprowadzenia tej nowości natrafia się na takie trudności których ani fabryka, ani wypożyczalnia film pokonać nie potrafi. Obradujący zrezygnowali z wprowadzenia takiej nowości i nadal wprowadzać będą tylko filmy z napisami niemieckimi dla wszystkich krajów Austro-Węgierskich. W tym też duchu postanowiono dać publiczne wyjaśnienie specyjalnem ogłoszeniem w „Kino-Rundschau”. Potem co przytoczyliśmy zdawało by się, że o napisach polskich w kinematografie ani marzyć; jednak jest inaczej.

Oto Panu Eugieniuszowi Porębskiemu asyst. politechniki udało się zebrać konsorcyum złożone z PP. A. i L. Krogulskich, Tadeusza Wolskiego oraz P. Tad. Jankowskiego, którzy dostarczyli odpowiedniego kapitału na utworzenie krajowej fabryki i wypożyczalni film. Towarzystwo to zakupywać będzie filmy (obrazy) wszelkich fabryk światowej sławy i tu na miejscu będą się dorabiać napisy polskie. Filmy wypożyczać się będzie właścicielom kinematografów w Galicyi po cenach takich samych jak filmy wiedeńskie biorą, pomimo że dorabiać się będą napisy polskie.

Tak więc trudności których się bały fabryki zagraniczne pokonali przemysłowcy polscy ufni w pomoc społeczeństwa. Zaznaczyć przytem musimy kilka bardzo ważnych zalet jakie posiada wypożyczalnia film w kraju. Po pierwsze właściciel kinematografu w Galicyi przestaje być zależny od wiedeńskich przemysłowców, którzy robili dobre interesa dając mu byle co. Po drugie nigdy film dobrze zachowanych nie dostał Galicyjski kinematograf bo Wiedeńczycy nie obawiając się konkurencyi posyłali tylko filmy już używane i to za drogie pieniądze. Po trzecie czas transportu film a tem samem i koszt przedstawia się korzystniej.

Życzenia publiczności i właścicieli kinematografów zostały spełnione – oczekujemy tylko poparcia – żądajcie więc film z napisami polskiemu

Dnia 10. marca opuszczą pracownię pierwsze filmy z napisami polskimi, zaś dnia 1. kwietnia pierwszy obraz wykonany w kraju.

W miarę rozwoju dostarczać będzie wspomniana firma coraz więcej zdjęć kinem. naszych cudownych okolic, fabryk, kopalń, zwyczajów i obrzędów ludowych. Na dalszym planie jest tworzenie przedstawień najcelniejszych arcydzieł sztuki polskiej, dramatów, romansów, epizodów z przeszłości Polski.

A teraz jedna jeszcze uwaga; PP. Porębski, Wolski i Ska starają się o stworzenie cenzury u nas w kraju na wzór cenzury we Wiedniu gdzie przedstawiciele władzy politycznej i szkolnej badają obrazy puszczane w obieg.

Wyniki cenzury ogłaszane będą co tygodnia we wszystkich pismach. Młodemu przedsiębiorstwu życzymy powodzenia, które jest tem pewniejsze, że zyskało już poparcie bojkotu, a niewątpliwie zyska uznanie w całym kraju. Dla interesowanych podajemy adres firmy: „Pierwsze Gal. Przedsiębiorstwo wyrobu i wypożyczania film kinematograficznych, Ska z ogr. odpowiedzialnością, ul. A. Potockiego l. 23. Lwów.

El.

„Głos Rzeszowski” z 24 marca 1912

Chleb razowy

6 września 2010

Jak się robi chleb razowy jarski bez drożdży, bez kwasu i bez soli?

Chcąc mieć w zupełności smaczny i pożywny chleb, należy go przyrządzać za każdym razem ze świeżo zmielonej mąki pszennej lub żytniej, ale z dobrego zboża, należycie oczyszczonego z brudu. Mąkę najlepiej przyrządzać sobie samym na osobnym ręcznym młynku. Otrzymaną mąkę zarabia się letnią wodą na ciasto i gniecie się takowe dopóty w dzieży, aż nie będzie same odchodzić od niej, poczem się je zostawia przykryte w ciepłem miejscu, by rosło. Skoro to nastąpiło, wykłada się ciasto na stolnicę, mąką posypaną, zagniata ponownie, wyrabia małe bochenki, które – po sparzeniu gorącą wodą – kładzie się na blachę, wysmarowaną oliwą lub kokosowym masłem i wstawia do odpowiednio przygotowanego poprzednio pieca. By skórka nie odstawała, dobrze jest bochenki przed włożeniem do pieca nakłóć drewienkiem lub narżnąć nożem w kilku miejscach. W piecu znajdować się bochenki winny, od 2-ch do 3-ch godzin; aby były gładkie, omywa, się je potem ciepłą wodą.

„Głos Rzeszowski” z 3 marca 1912

Hamulec bezpieczeństwa

6 września 2010

Nieprzyjemnego uczucia na widok znikającego budynku stacyjnego w Rzeszowie, gdzie zamierzał wysiąść doznał Michał Iwaniszyn. Ale jako szybko oryentujący się pasażer, przestudyował szybko przepis o użyciu hamulca i zastosował natychmiast ten wynalazek. Pociąg stanął w polu, Iwaniszyn wysiadł zadowolony, ale niezadowolona władza kolejowa pociągnęła go do odpowiedzialności.

„Głos Rzeszowski” z 3 marca 1912

Żywa wystawa Singera 1912

14 listopada 2009

Żywa wystawa.

Tymi dniami urządziła znana firma w naszem mieście Singer Co. Tow. Akc. maszyn do szycia, przy ul. 3-go Maja 5. bardzo oryginalną wystawę, bo z żywych osób.

W oknie wystawowem między maszynami i zabawkami ustawiono stolik przy którym szyją 3 małe dziewczątka na maszynach dziecinnych ubranka dla lalek.

Przed wystawą wieczorem stają tłumy gawiedzi i podziwiają jakie to „zmyślne te duże lalki” co szyją. Pomijając już to, że jest to z pożytkiem dla dzieci, które za młodu uczą się szyć, przyznać musimy, że firma Singer stara się zawsze aby swym odbiorcom nie tylko sprzedać maszynę, lecz aby każdy umiał się z tą maszyną obchodzić, dlatego też każdy z kupujących ma prawo korzystania z bezpłatnych kursów szycia, kroju, haftu i cerowania, które urządza niemal w każdej wsi, obecnie odbywają się takie kursa w Kańczudze, Łukawcu, Palikówce, Giedlarowej i t. d.

Wracając zaś do wystawy radzimy naszym kupcom, którzy mają takie piękne okna wystawowe [by] wzięli sobie za wzór powyższą firmę i ubierali swoje wystawy z większym smakiem a niewystawiali zawsze tylko cały swój zapas krawatek, szkarpetek i bielizny Jaegera, a pewnością im to większą korzyść przyniesie, bo choćby tylko przejezdni widząc wspaniałą wystawę mają lepsze wyobrażenie o sklepach, a tem samem i [o] naszem mieście.

„Głos Rzeszowski” z 8 grudnia 1912

Przepisy o kinematografach w Galicji

14 listopada 2009

Nowe przepisy o kinematografie.

W myśl nowych przepisów o przedstawieniach kinematograficznych, obostrzono przedewszystkiem przepisy, dotyczące udzielania licencyi na kinematografy. Udzielana ona będzie odtąd co najwyżej na lat trzy, przyczem pierwszeństwo do uzyskania licencyi przysługiwać będzie przedsiębiorstwu, które pewną część dochodów swoich przeznacza na cele dobra publicznego. Znaczy to innemi słowy, że przedewszystkiem uwzględniać się będzie przy udzielaniu licencyi rozmaite stowarzyszenia i korporacye, a na drugim planie dopiero przedsiębiorców prywatnych i jednostki. Aby zapobiedz handlowi licencjami, względnie ich wydzierżawianiu, stawiać się ma za warunek, że uzyskujący pozwolenie na otwarcie kinoteatru, obowiązany jest do bezwłocznego rozpoczęcia takiego przedsiębiorstwa na własną rękę i własny rachunek.

Przy udzielaniu licencyi rozróżniać się będzie między rodzajami wchodzących w ich program produkcji. Jeśli ogranicza się jedynie do widowisk z dziedziny przyrody lub z życia codziennego, uzyskanie pełnej licencyi nie będzie trudne; natomiast podania o licencję na przedstawienia dramatyczne i senzacyjne, mogą być wogóle odrzucone lub też uwzględnione jedynie pod pewnemi ostremi zastrzeżeniami. Urządzanie t. zw. „pikantnych przedstawień”, względnie przedstawień tylko dla mężczyzn, może być zupełnie zabronione, a z góry zabronione jest reklamowanie takich widowisk.

Każdy film, przeznaczony do produkcyi publicznej, musi być, jak dotyczas, poddany cenzurze władzy politycznej. Cenzurę tę wykonywać ma komisya, złożona z pięciu członków, w której skład wchodzić będą: reprezentant policyi i krajowej Rady szkolnej, dwaj reprezentanci stowarzyszeń humanitarnych, zajmujących się wychowaniem młodzieży, wreszcie jeden sędzia. Udzielone przez tę komisję pozwolenie na przedstawienie danego filmu, nie wyklucza jednakże bynajmniej następnego usunięcia go z repertuaru drogą zakazu kompetentnej władzy, a nawet jego konfiskaty.
Czytaj dalej…

Kapelusze w kinie 1912

14 listopada 2009

Nieco o kapeluszach w naszych kinoteatrach.

Kilkakrotnie zwracaliśmy się publicznie do pań z prośbą, a także i do właścicieli Uranji i Olimpii, ażeby prosili o zdejmowanie kapeluszy podczas widowisk – lecz ani na jedno ani na drugie, panie nie reagują. Wiec już chyba bezczelnością musimy nazwać tego rodzaju postępowanie „niektórych” dam, które kpią sobie ze słusznych żądań publiczności i zmuszają wiele osób do opuszczania sali. Zwracamy się jeszcze raz do zarządów kinematografów, wzywając ich do wydania rozporządzenia, przymusowego zdejmowania krynolin kapeluszowych – a zarazem do tych wszystkich pań, ażeby się do wezwania tego zastosowały. Gdyby i dzisiejsza notatka nie odniosła pożądanego skutku, natenczas publiczność sama będzie musiała dobitniej interweniować – a czy taka interwencja będzie przyjemniejsza – zobaczymy!

„Głos Rzeszowski” z 15 grudnia 1912

Skarb w Krakowie

14 listopada 2009

Wykopaliska.

W Krakowie odbywa się od paru miesięcy przebudowa Magistratu i zakładanie kaloryferów w dawnym pałacu Wielopolskich. Przy tej sposobności musiano przebijać sufity i sklepienia, przyczem okazało się, że między sufitem a podłogą następnego piętra jest przestrzeń wolna na pół metra blisko. Przy przebiciu w jednem miejscu wysypały się razem z gruzami i pieniądze tam widocznie umieszczone, spadły na niższe piętro i razem z rumowiskiem wyrzucone zostały na kupę gruzów i śmieci na dziedzińcu leżącą. Robotnicy tam zajęci pierwsi rzucili się na skarb odkryty, później przychodzili zupełnie obcy ludzie grzebać w rumowisku. Doszło nawet do tego. że ekspresi sitem przesiewali gruz i z pełnemi kieszeniami monet wracali do miasta. Dopiero po tygodniu takiej rabunkowej gospodarki doszła wieść o tem do uszu władz muzealnych i magistrackich, a dochodzenia w tej sprawie wydały bardzo mierny rezultat. Od służby i robotników zdołano wydostać zaledwie kilkadziesiąt monet, podczas gdy w przybliżeniu należy oceniać skarb na jakie 500 do 600 sztuk monet. Z tego, co ocalało, pokazało się przy bliższem zbadaniu, że są to szelągi Albrechta brandenburskiego ziem pruskich gdańskie i elbiągskie Zygmunta I z lat 1530-tych. Wśród monet, które do rąk muzealnych się nie dostały, miały być również szelągi Zygmunta III.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” kwiecień 1912

Jazda na gapę

14 listopada 2009

Jazda na gapę.

Pokazuje się, że nie tylko w Królestwie polskiem uprawianą jest na wielką skalę jazda „na gapę” tj. bez biletu, praktykuje się to także od dawna u nas w Galicyi i to masowo. Widocznie ponoszą tu winę nietylko jacyś oszuści nieuczciwi konduktorzy, którzy za złożeniem pewnej opłaty tolerują bezpłatnych pasażerów – lecz ponoszą winę niewątpliwie także i władze kontrolne, które nie spełniają należycie swych obowiązków. Wobec zniżonej w taki sposób ceny jazdy, korzystało z komunikacyi kolejowej naturalnie więcej osób, aniżeliby się to było działo w warunkach normalnych i pociągi bywały przepełnione – na czem wychodzili najgorzej ci, którzy nie korzystali z żadnych zniżek ani też prawdziwych, czy też fałszywych legitymacyi.

Jazda „na gapę”, jak donoszą z Krakowa, praktykowaną była na wielką skalę przy pociągach lwowskich i trudno rzeczywiście zrozumieć, jak to mogło się dziać przez długie czasy, zupełnie bez przeszkody. Taki konduktor, zajęty pasażerami nie mającymi wcale biletów, opłacającymi jemu tylko haracz – lekceważył naturalnie tych pasażerów, którzy płacili za bilety przy kasie — i dlatego tyle skarg ciągłych z powodu lekceważenia, szczególnie pasażerów III. klasy,

Wiele to razy pisano i żalono się na niegrzeczność wielu konduktorów III. klasy, nic nie pomagało. Odczuwać się zawsze dawał brak przedziałów dla niepalących i dla kobiet – w dodatku konduktorzy tolerowali to, że nawet w wagonach dla niepalących palono, a żądana interwencya konduktora nie odnosiła często skutku.

O wyłapaniu w ostatnich dniach w jednym tylko pociągu 76 pasażerów bez biletu lub z biletem podrobionym, donoszą z Krakowa:

„Onegdaj rano przeprowadzono ścisłą kontrolę przy dwóch pociągach: Nr. 20 ze Lwowa i Nr. 120 z Tarnowa. Pierwszy przychodzi o godzinie 4’50 rano i przywozi przeważnie emigrantów i robotników ze wschodniej Galicyi, drugi przychodzi i o godzinie 5’40 nad ranem i przywozi robotników i wyrobników z Bierzanowa, Kłaja, Bochni, Suchej, Raby, Woli Batorskiej i t d. Robotnicy ci pracują przy regulacyi Wisły, budowie kolektorów, wystawie architektonicznej i t. d. W jednym z tych pociągów w marcu wykryto 120 spreparowanych biletów zeszłorocznych; była to wskazówka, że te pociągi przedewszystkiem trzeba poddać dokładnej rewizyi. Rewizyę podjęła dyrekcya kolei państwowych w Krakowie przy pomocy dyrekcyi policyi. Dyrekcya kolei desygnowała kilku urzędników i rewizorów, a dyrekcya policyi naczelnika ekspozytury na dworcu, st. komisarza dra Jasińskiego, urzędnika p. Kantora, 7 ajentów i 20 żołnierzy policyjnych. Obsadzono wszystkie wyjścia z peronu; publiczność inteligentną, mającą bilety, odrazu wypuszczano; zatrzymywano tylko tych podróżnych, którzy nie mieli biletów lub mieli fałszywe. Wynik kontroli świadczy o stosowaniu nadużyć na wielką skalę. Siedmdziesiąt sześć osób miało fałszywe lub nieważne legitymacye, uprawniające do zniżonej ceny jazdy, dalej bilety prasowane. Dziesięć osób aresztowano; podały one fałszywe nazwiska, nie miały biletów, legitymacyi, ani pieniędzy. Aresztowani odstawieni zostali do powiatowego sądu karnego; reszta podróżnych, z którymi spisano protokół, będzie odpowiadała z wolnej stopy.

Śledztwo ustaliło, że pewnym kategoryom podróżnych dostarcza biletów jakaś dobrze zorganizowana spółka. Przeważnie są to bilety zeszłoroczne lub już użyte, ponownie przygotowane do użytku. Jak wiadomo, kasa kolejowa przy sprzedaży biletu wybija stempel na odwrotnej stronie z datą bieżącą, a nadto konduktor w pociągu przebija bilet. Tymczasem tak markowane bilety krążą później w obiegu, spreparowane umiejętnie, pozbawione stempla kasowego i przedziurkowania konduktorskiego. Bilety takie moczone są w wodzie; bibuła i karton pęcznieją, a później ulegają prasowaniu żelazkiem: przedziurkowanie biletu wypełniane jest zręcznie odpowiednią masą. Niepodobne przypuścić, aby robotnicy, każdy na własną rękę, przeprowadzili umiejętnie prasowanie i uzupełnianie zużytych kart kolejowych; czynności takie może spełniać tylko zarobkująca na większą skalę spółka. Władze stwierdziły nie tylko masowe po prostu posługiwanie się fałszywymi biletami, ale nadto nadużywanie legitymacyi, uprawniających do zniżonej ceny jazdy. Władze kolejowe postanowiły zaprowadzić teraz zaostrzoną kontrolę biletów na peronach i w pociągach, aby raz na zawsze uniemożliwić podobne oszustwa, które skarbowi kolejowemu przynoszą olbrzymie szkody.

„Głos Rzeszowski” z 9 czerwca 1912

Indyanie w Rzeszowie…

14 listopada 2009

Indyanie w Rzeszowie.

Zdawałoby się to rzeczą wprost niemożliwą. Kto jednak chce przekonać się o prawdzie, niechaj przejdzie się ulicą Trzeciego maja, obok Kalinowszczyzny, gdzie na placu dra Danieca wybieraną jest ziemia pod fundamenty budowy.

Niemiłosierne okładanie batami koni, przeraźliwe wrzaski wprost nieludzkimi głosy: wio-ho! hetta! wiśta! wio! wio! wie-he, prrrr… przenoszą nas w krainę dzikich plemion indyjskich, które w bardzo zresztą łagodnej postaci przedstawił nam przed kilku laty sławny Buffalo Bill’es Wild West.

A co też na to zdziczenie i pastwienie się nad biednemi końmi powie Tow. opieki nad zwierzętami ?

„Głos Rzeszowski” z 23 czerwca 1912


Kto zanadto wiele je, a chciałby stracić apetyt mógłby zrobić wycieczkę do o 5 klm. odległej wsi zwanej Świlczą. Pola tejże wsi mają wygląd jak pole grunwaldzkie po bitwie z Krzyżakami, tylko z tą zmiana, że tam leżało wielu Krzyżaków, tu zaś pełno koni zabitych obdartych ze skóry i mięsa. Skóra służy jako dobry handelek dla naszych żydków, ścierwo zaś na karmę dla świń.

Można tam widzieć do 4.000 koni zabitych, a przecież trudno przypuścić, aby nasza straż bezpieczeństwa tj. żandarmerya nie wiedziała o tem, że chłopi ze Świlczy wykonują bez koncesyi tak ochydne(*) rzemiosło. Kiedy zimno pół biedy, lecz gdy przyjdą upały uciekaj myśliwcze, który tam polujesz, bo inaczej z fetoru paść możesz na miejscu, a wątpię, czy lud świlecki nie dałby cię pożreć trzodzie. Może Starostwo wydelegowałoby tam straż, a winnych pociągnęło do odpowiedzialności, bo gdy przyjdzie kiedy zaraza, to przyjdzie ze Świlczy.

„Głos Rzeszowski” z 22 listopada 1903


(*) tak w oryginale

Rzeszowska ekshibicjonistka 1912

14 listopada 2009

KRONIKA POLICYJNA.

Paulina Świstakowa chciała zażyć spaceru w stroju Adamowym pod klasztorem bernardyńskim i policya umysłowo chorą Świstakową odesłała do zakładu w Kulparkowie.

„Głos Rzeszowski” z 10 marca 1912