Wpisy otagowane jako 1918

Sól jako środek przeciwko potom

5 lipca 2012

Sól jako środek przeciwko potom.

W lekarskim tygodniku monachijskim ogłasza lekarz sztabowy, dr. Link, wyniki swych doświadczeń, które osiągnął zadawaniem zwyczajnej soli kuchennej przy nadmiernem wytwarzaniu się potu. Doświadczenia swe rozpoczął u suchotników, jak wiadomo, często trapionych silnymi potami nocnymi. Podawał takim chorym wieczorem 4-5 gramów soli i stwierdzał w wielu przypadkach bardzo znaczne zmniejszenie się potu. Następnie stosował podobne doświadczenie do osób zdrowych. Polecił używać stu żołnierzom jednego batalionu rezerwy, krótko przed wymarszem, po łyżeczce soli kuchennej. Wtedy spostrzeżono wśród drogi, że ludzie ci, nieomal wszyscy, mimo powietrza parnego, mniej się pocili, niż reszta żołnierzy. Sól kuchenna zatem jest bardzo prostym i zapewne nieszkodliwym środkiem ku zmniejszeniu lub zapobieżeniu potom.

„Gazeta Lwowska” z 18 czerwca 1918

Nieudała ucieczka jeńca angielskiego

5 lipca 2011

Nieudała ucieczka jeńca angielskiego.

Dzien. Berl. donosi: Przed izbą karną III. sądu ziemiańskiego stawała tłumaczka angielska Tuhrmannowa, oskarżona o rozmyślne udzielenie jeńcowi pomocy przy ucieczce. Mimo że była mężatką zakochała się w jeńcu Angliku, z którym się jako tłumaczka obozowa w Doeberitz spotykała. Postanowiono uciec do Ameryki i tam się pobrać! W tym celu dała T. jakiemuś ajentowi 2 tys. mk., za które miał zakochaną parę przemycić w Hamburgu na okręt płynący do Ameryki. Gdy przybyli do portu ajenta nie znaleźli – uciekł z pieniędzmi nie spełniwszy zobowiązania. Naturalnie ucieczka się nie udała a w sprawę wmieszały się władze.

Izba karna skazała T. na rok więzienia, jaka kara spotkała jeńca, o tem nie donoszą.

„Gazeta Lwowska” z 27 lipca 1918

Rzeszowscy chuligani z 1918 r.

5 lipca 2011

Straszną plagą są niedorostki, którzy pędzą żywot przed dworcami, wyczekując na sposobność odniesienia pakunku. Są to szumowiny, wyrzucone na bruk, ostatniego gatunku. Na Podzamczu naliczyliśmy wczoraj 38 takich chłopców w wieku 12-16 lat, którzy uprzyjemniają sobie czas na przyjście pociągu nazwiskami z najordynarniejszej gwary tak, że nawet jakieś uczciwe słowo z ust ich nie wychodzi. Że to kandydaci na złodziei i innych lokatorów kryminału, nie trudno odgadnąć; już dziś niejeden z nich musi być obeznany z życiem, bo cynizm i wyrafinowanie przebija się u niego przez niemytą twarz jak u recydywisty, który nie nie mą do stracenia. Na dworcu głównym ta falanga jest jeszcze liczniejsza i jeszcze bardziej wyuzdana, a potęguje jej istnienie jakaś bierność władz bezpieczeństwa, która nie umie poskromić wyuzdania tych niedorostków, patrzy przez palce na ich często nieprzyzwoite zachowanie się i na bezczelność, z jaką żądają wysokich kwot za drobne przysługi. Poskromić tych kandydatów na włamywaczy trzeba koniecznie, jeśli bezkarność nie ma wychować ich na domorosłą plagę mieszkańców.

„Głos Rzeszowski” z 18 sierpnia 1918


Wielką plagą są niedorostki, które pędzą żywot przed dworcami wyczekując na sposobność odniesienia pakunku. Na dworcu jest kilkudziesięciu takich chłopaków, którzy jeśli ktoś nimi nie zaopiekuje się, łatwo stać się mogą kandydatami na lokatorów kryminału. Zachowanie się ich jest często bardzo nieprzyzwoite, pełne cynizmu, a za drobne przysługi żądają bezczelnie wysokich kwot, Niektórzy z nich są już rafinowanymi kieszonkowcami okradającymi podróżnych w zręczny sposób. Wobec braku fijakrów i drożyzny tychże, pewna liczba jest ich potrzebna, dla bezpieczeństwa publicznego, jednak należałoby ich zorganizować i jak posługaczy kolejowych opatrzyć numerami.

„Głos Rzeszowski” z 15 września 1918

Rekwizycje bielizny

14 listopada 2009

Rekwizycya bielizny ?

Krążą uporczywie po mieście pogłoski, że władze wojskowe mają w najkrótszym czasie przeprowadzić ścisłą rekwizycyę wszelkiej bielizny. Pogłoski te działają na ogół ludności w mieście denerwująco i dlatego w interesie władz cywilnych leży uspokoić wrzenie, jakie z tego powodu zauważyć się daje tu i ówdzie. Przeciętny obywatel ma zapewne słuszność, oburzając się na samą myśl, zabierania resztek bielizny skoro widzi, że ze strony tego rządu nie dostanie ani płótna, ani sukna, ani skóry, ani nawet mąki odrobiny, potrzebnej do życia. Ten obywatel dzisiejszy musi radzić sobie sam, przytem nie jedną rzecz przepłacić. Rząd o niego nie dba zupełnie.

Zauważyć się także musi, że ludność wiele ofiarowała bielizny na rzecz wojska, że potem ściągano resztki jej, aby okryć zbiedzonych legionistów tułających się po różnych stajniach i szpitalach. Ta więc ludność nie ma dzisiaj chyba nic do oddania, bo najgorszą koszulę dzisiaj bardzo się szanuje, jeśli za nową przychodzi zapłacić 600 K. Zdaje nam się, że stosownie uczyniłyby władze, gdyby wydały publiczne ogłoszenie wyjaśniające tę sprawę i mogące wpłynąć na uspokojenie zdenerwowanych pogłoską osób, których z każdym dniem co raz więcej.

Echo prz.[emyskie]

„Głos Rzeszowski” z 18 sierpnia 1918

 


Wojsku nie wolno rekwirować odzieży i bielizny.

Jeszcze w nr. 35 naszego pisma poruszyliśmy sprawę zamierzonej przez wojskowość rekwizycyi odzieży i bielizny w naszym kraju. Interwencya posłów ludowych, jak „Piast” ogłasza skłoniły ministra Gałeckiego do podjęcia jak najenergiczniejszych kroków, aby kraj nasz od tej nowej rekwizycyi uchronić. Akcya ministra Gałeckiego odniosła skutek. Minister obrony krajowej oświadczył wręcz, że wojskowość nie otrzymała rozkazu rekwirowania, że z resztą on sam stanowczo tej rekwizycyi się sprzeciwił i zawiadomił o tem ministerstwo wojny. Rekwirować odzieży i bielizny wojskowości w Galicyi nie wolno.

Gdyby więc gdziekolwiek zaszedł wypadek, że wojskowość podjęłaby na własną rękę rekwizycję odzieży i bielizny, należy w tej chwili donieść o tem ministerstwu dla Galicyi (Wiedeń Rennweg 1), podać dokładnie kto rekwizycyi chciał dokonać i na czyj rozkaz, przyczem najlepiej byłoby postarać się o nazwiska rekwirujących. Każde nadużycie, wedle zapewnienia ministra obrony krajowej, będzie najsurowiej karane.

„Głos Rzeszowski” z 6 października 1918

Hiszpanka

14 listopada 2009

Hiszpanka.

Prof. Dr. Antoni Krokiewicz umieścił w „Głosie Narodu” cenne uwagi, które w streszczeniu powtarzamy.

Gorączka hiszpańska rozpoczyna ostro zazwyczaj dreszczem i ciepłotą ciała do 40° C. i wyżej (42° C.), nieznacznym bólem gardła (zaczerwienieniem łuków podniebiennych i języczka) a silnym bólem mięśniowym w zakresie kończyn górnych i dolnych, suchym kaszlem, dusznością i chrypką, z powodu zajęcia nieżytowego krtani i oskrzeli drobnych – tudzież niezwykłym osłabieniem, odurzeniem i ubezwładnieniem. W krótce sprawa przełamuje się korzystnie lub też wikła z zapaleniem płuc, przeważnie ogniskowym, rzadziej rozleglejszem płatowem, a dość często i z zapaleniem wysiąkowem opłucnej.

Charakterystyczny objaw stanowi ta okoliczność, iż rychło występuje osłabienie i porażenie mięśnia sercowego. Procent śmiertelności, przy wypadkach leczenia w szpitalach krakowskich wynosi 12 proc.

Wrota, któremi jad gorączki hiszpańskiej dostaje się do ustroju, stanowią niewątpliwie górne przewody oddechowe. Nie ulega też wątpliwości, iż najbardziej usposabiającym czynnikiem do rozszerzania się tej choroby jest oddechanie kurzem ulicznym, który zawiera niezliczone ilości zarazków posocznicy. To też nic dziwnego, iż wobec niesłychanego nieporządku i zaniedbania oczyszczenia ulic naszego miasta gorączka hiszpańska w ostatnich czasach zatacza coraz większe i tak zatrważające kręgi. Drugim ważnym czynnikiem, niepomiernie wpływającym na szerzenie się gwałtowne gorączki hiszpańskiej, jest nienależyte odżywianie się, które wywołuje zmniejszoną odporność ustroju przeciw chorobom zakaźnym Niezwykle ciężki przednówek i obecnie tak ciężkie warunki aprowizacyjne odgrywają tu niepoślednią rolę. To też w celu opanowania tej groźnej epidemi należy przedewszystkiem w czystości utrzymywać ulice i podwórka i niedozwalać, aby tumany kurzu i śmieci za każdem powiewem wiatru unosiły się w powietrzu i roznosiły zabójcze zarazki. Należy zwrócić się do Magistratu, aby nie lekceważył sobie zdrowia i życia obywateli i przestrzegał najbardziej zasadniczych praw hygieny i policyi sanitarnej. Należy również zwrócić się do władz rządowych, aby nie utrudniały możliwości aprowizacyjnej, tak ciężkiej w dzisiejszych czasach i życzliwszą opieką otaczały społeczeństwo cywilne. To są pierwsze warunki dla opanowania epidemii.

„Głos Rzeszowski” z 6 października 1918

Prośba

11 sierpnia 2009

Prośba.

Naszym podoficerom utrudnia pracę mimo szlachetnego patryjotyzmu i dobrej chęci brak poprawnego władania językiem polskim. W wojsku zależy wiele od nabycia i umiejętności stosowania prostych i wyraźnych form, których niestety od naszego żołnierza wymagać nie możemy. By temu złu zaradzić, by zbudować to, czego nam wróg nie pozwolił i nie dał, powodowany troską o dobro żołnierza włączyłem w dział instrukcji prócz historji polskiej i śpiewu dla wszystkich, dwie godziny tygodniowo obowiązkowego pisania poprawnego dla podoficerów bataljonu. Z braku sił odpowiednich do udzielania gramatyki i ortografii, zwracam się do szlachetnych serc, by zaofiarowały swoje siły naszemu żołnierzowi. Zgłoszenia przyjmie bataljon z wdzięcznością.

R. Grzeszkowiak, podpor. i komendant I bataljonu garnizonow.

„Kurjer Poznański” z 4 marca 1919

Grypa – hiszpanka

10 lipca 2009

Hiszpańska choroba.

Panująca dziś w całej prawie Europie epidemja t. zw. hiszpańska choroba nic nie ma wspólnego z dżumą lub zarazą płucną; jest to zwyczajna, od dawna nam znana grypa czyli influenca. Zarazek jej należy do najmniejszych tego rodzaju bacyli, tak małych, że tylko przez bardzo silne mikroskopy stwierdzić je można.

Zarażenie osoby czyli infekcja powstaje przez wniknięcie do organów oddechowych bacyli influencyjnych; powodują one najpierw katar nosa i oskrzeli, przechodzą potem na drodze krwi i naczyń chłonnych do całego organizmu, i wywołują w rozmaitych organach, w płucach, w sercu, przewodzie pokarmowym, niebezpieczne i niszczące zmiany.

Prócz słabości serca najczęstsze i najniebezpieczniejsze powikłanie stanowi zapalenie płuc, które w obecnej epidemji bardzo często staje się przyczyną śmierci.

Choroba przenosi się wprost z człowieka na człowieka, najczęściej przez t. zw. zakażenie kropliste. Kaszląc i kichając wyrzuca chory z nosa i oskrzeli bardzo drobno rozpylone kropelki i cząsteczki śluzu, przeładowanego niezmierną ilością bacyli, które przez powietrze dostają się potem do dróg oddechowych ludzi zdrowych i wywołują nowe zachorzenia. Dalej szerzy się choroba przez bezpośredni dotyk czy to przy pocałunku lub podaniu ręki śluzem zanieczyszczonej, czy przez chustki do nosa i odzież, na których przylepiły się śluzowate cząstki wydzielin nosowych lub oskrzelowych. Nagłe jej i szybkie rozszerzanie się epidemiczne tłumaczy się tem, że wielu ludzi zapadłych na influencę w początkach zachorzenia zwykle się jeszcze nie kładzie do łóżka, lecz z chorobą chodzi, pracuje i obcuje ze zdrowymi ludźmi, na których z największą łatwością chorobę przenosi, ponieważ rzadko kto jest wolny od skłonności do zachorzenia. Jeden więc chory zarazić może dziesiątki innych osób, przez które znowu choroba się krzewi, jeżeli te w ten sam sposób się zachowują. Dla tego też influenca trzyma się dróg ruchu i komunikacji; omijając liczne miejscowości z dalekich krain przenosi się od razu na odległe miejscowości przez podróżnych, którzy z zarażonych okolic przybywszy, stać się mogą przyczyną i początkiem epidemji w nowem mieście.   Czytaj dalej…