Wpisy otagowane jako wojny 1918-1920

Przewożenie koni kolejami

26 listopada 2018

Tymczasowa instrukcja o przewożeniu koni kolejami.

(Wyciąg z rozkazu N. D. Szt. Gen. Gł. Kwat. Nr. 36. z dnia 12. czerwca 1920 r. Nr. 2069 Wet.)

1. Wagony, przeznaczone do przewozu koni, należy przed ładowaniem oczyścić dokładnie z nieczystości, usunąć ze ścian wystające gwoździe lub odłamki desek, zbadać przydatność desek przegrodowych i uwięzi oraz zwrócić szczególną uwagę na stan mostków, które przeważnie bywają zepsute.

2. Wagony przed ładowaniem koni powinne być odkażone.

3. Wszystko to, co utrudnia wolny dostęp do wagonów, albo co może spowodować uszkodzenie koni, powinno być z rampy usunięte.

4. W czasie wagonowania koni należy zachowywać spokój jakoteż przestrzegać porządku i kolejności zajęć rozdzielonych wprzód między ludzi.

5. Wagonowanie koni artyleryjskich i taborowych powinno odbywać się w następującym porządku:

a) najpierw należy wyprządz konie i nie zdejmując z nich uprzęży, podzielić na grupy, licząc na każdą grupę tyle koni, ile według przepisów kolejowych można umieścić w wagonie (6-8 koni);

b) podprowadzić konie grupami do pociągu, przygotowanego do ładowania i poustawiać te grupy kolejno przed wagonami, do których mają być załadowane

Czytaj dalej…

Dziesięć lat ukrywał się w chlewku przed wojskiem

26 lipca 2016

Dziesięć lat ukrywał się w chlewku przed wojskiem.

We wsi Wesołówka ziemi sandomierskiej policja ujęła dezertera Władysława Kwaśniewskiego, który uciekł z wojska przed 10 laty i do chwili obecnej ukrywał się bez przerwy w rodzinnej wiosce na poddaszu chlewa, gdzie pożywienie podawała mu matka. Kwaśniewski, gdy go brano do wojska, był młodzieńcem silnym i dobrze zbudowanym; po 10 latach dobrowolnego więzienia na stryszku bez ruchu niemal, w okropnych warunkach higjenicznych, przedstawia straszliwy obraz. Sprowadzony do Sandomierza, zachowuje się jak dziki człowiek, a na zadawane mu pytania, dlaczego uciekł z wojska, odpowiada w kółko: „Bo się strasznie bojałem”. Policja ujęła go przypadkowo. Mianowicie burza wyrwała strzechę nad chlewikiem, a sąsiedzi, zobaczywszy dziwnego człowieka, który opuszczał kryjówkę, donieśli o tem policji. Ujęcie niezwykłego dezertera wzbudziło sensację.

„Gwiazdka Cieszyńska” z 28 maja 1929

Czego już nie fałszują?

21 grudnia 2014

Czego już nie fałszują?

Ukazały się w obiegu fałszywe policyjne karty meldunkowe z podrobionemi pieczęciami i podpisami urzędników. Służą one do celów aprowizacyjnych dla uzyskania większego przydziału żywnościowego fikcyjnym osobom, a także celem zmylenia policyi przy śledzeniu dezerterów, zbrodniarzy itd. Cena kompletnie wyadjustowanej karty meldunkowej waha się podobno między 10 a 30 koronami. Przynajmniej nie drogo!

„Gazeta Poranna” z 10 października 1919

Dwugłowy orzeł

4 października 2014

Dwugłowy orzeł z sympatycznym znaczkiem „c. k.” gnieździ się dotąd na gmachu pocztowym w Tarnowie. Czy nie znajdzie się wreszcie strzelec, który zestrzeli to ponure bydle z państwowej instytucyi polskiej?

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 14 kwietnia 1919

Urzędowanie w paltach i futrach

6 lutego 2014

Urzędowanie w paltach i futrach odbywa się w urzędach lwowskich, w których panuje przeraźliwe zimno z powodu braku opału. Strony znowu, wyczekujące swojej kolei na korytarzach z kamienną posadzką, ćwiczą się w gimnastyce szwedzkiej, byle nie skostnieć z zimna. Niebawem, gdy mrozy przycisną, z takiej wizyty w urzędzie będzie się powracać z odmrożonym nosem, uszyma, rękoma i nogami.

„Gazeta Poranna” z 18 listopada 1919

Cała Orawa trzęsła się ze śmiechu

13 stycznia 2014

Jak dwa patrole czeskie stoczyły ze sobą walkę?
3 zabitych – 2 ciężko rannych – 1 utopiony.
Cała Orawa trzęsie się od śmiechu.
Nowy Targ, 7. listopada.

W poniedziałek dnia 27 października br. rozegrała się charakterystyczna bitwa nad granicą między Czarnym Dunajcem a Jabłonką. Od dawien dawna ludność polska z Górnej Orawy wybiera się co drugi poniedziałek do Czarnego Dunajca na jarmark. Ponieważ Czesi jednego dnia przywożą na Orawę różne plebiscytowe towary a drugiego dnia je kradną i rekwirują, więc uboga ludność orawska skazana jest na zaopatrywanie się we wszystko na Podhalu. Musi to czynić w wielkiej tajemnicy, aby jej Czesi i tu nabytych towarów, zwłaszcza soli i nafty nie pokradli. Na jarmark 27 października wybierało się także i z innych powodów bardzo wielu Orawców. Zwąchali to Czesi i posłali dwa patrole po kilkunastu najodważniejszych rycerzy dla udaremnienia Orawcom przejścia przez granicę.

Była mgła, Patrole szły dwiema drogami ku polskiej granicy, aż się po jakimś czasie straciły z oczu, wtedy ogarnął ich znany z europejskiej wojny specyalny, tak zwany czeski strach. Zaczęli się szukać. Bohaterom z pierwszego patrolu zamajaczyły nagle jakieś postacie we mgle. Może to Polacy? Jakiś zastępca „dostojnika” kazał padnąć na ziemię i strzelać. Przeciwnicy też runęli na ziemię i otworzyli ogień

Strzelanina trwała od godziny 10 do 11 rano.

Były dwa trupy i 3 ciężko rannych. I cóż się okazało? To oba czeskie patrole ze strachu przed Polakami, strzelały do siebie całą godzinę.

Lecz nie koniec na tem. Poniósłszy straty 2 zabitych i 3 ciężko rannych (jak się rzekło) oba patrole porzuciły broń i zaczęły przed sobą uciekać, krzycząc na cały głos, że Polacy idą na Orawę. Podczas tej ucieczki utopił się jeszcze jeden Czech, ten który całą noc z niedzieli na poniedziałek nie spał z przerażenia, że ma iść ku granicy polskiej.

Cała Orawa trzęsła się ze śmiechu, gdy się dowiedziała o tej bitwie czeskiej. I odrazu powstało przysłowie: „Bieda też to, kie zające idą na polowanie”.

„Gazeta Poranna” z 10 listopada 1919

Wojna polsko-bolszewicka 1919-20 (3) – 10 anegdot

18 listopada 2011

Aeroplan bolszewicki obrzucił naszą pozycję odezwami.
Chłopcy przeczytali no i… użyli papieru. -
W odwecie nasz latawiec rzucił pęk białych papierków.
Niestety krasnoarmiejcy nie umieją ani czytać, ani… używać papieru -.

„Szczutek” z 18 lipca 1920


Plutonowy Stoiński, który miał za zadanie zbadać, czy w miasteczku za Kamieńcem podolskim znajdują się jacyś ludzie – zdaje raport:
Melduję posłusznie panie rotmistrzu, że żadnych ludzi nie zastałem tylko paręset żydów.

„Szczutek” z 5 lutego 1920



Żołnierze Białorusini nie lubią gadać 

Kpt. V. wypytuje się kolejno rano, co zaszło dziś w nocy. Ciągła odpowiedź, z najspokojniejszą flegmą.
- Nic, panie kapitanie.
Aż wreszcie pyta o psa kompanijnego.
- Zabił go bolszewik.
- Gdzie, kiedy ?
- A kiedy nas o północy otoczyli…

„Szczutek” z 25 lipca 1920       Czytaj dalej…

Okrucieństwa w Jaworowie

17 listopada 2011

Wieści z Jaworowa i okolicy.

Ujrzano też wnet jeńców polskich obdartych z butów i płaszczów, jedynie w drewnianych sandałach, trzęsących się od zimna, pędzonych przez ukr. żołnierzy. Ukazały się wozy z rannymi, również obdartymi z ubrania i obuwia, a zabitych w liczbie 28 zupełnie nagich złożono w trupiarni ruskiej.

Grozą przejmujący widok przedstawiali owi polegli. Najpierw obdarci nawet z bielizny, głowy, twarze, piersi, brzuchy porozbijane siekierami, widłami od gnoju i innemi narzędziami, mózg, oczy i wnętrzności powychodziły na wierzch, zęby powybijane. Dzieła takiego dokonali chłopi z Nakonecznego i innych przedmieść, którzy na czele z parochem ruskim Krajczykiem pośpieszywszy na pomoc wojsku ukraińskiemu, znęcali się nad rannymi Polakami i dobijali ich siekierami, widłami, kosami itp.

Nawet w niewolę wziętych zdrowych zabijano i trupy obdzierano. To nie ludzie, ale szakale – aż włosy stają na głowie na myśl, że człowiek może się zdobyć na coś podobnego. Tak wychowano ich, tak kierowali nimi ich przewodnicy duchowni. Ów ks. Krajczyk, jak również paroch nieznanego nazwiska na Nakonecznem, ks. Czajkowski, wikary z Jaworowa, ks. Zalitacz i ks. Lewicki zamiast głosić słowo Boże, zachęcali z ambony do mordu, mówiąc: „Bery sokiru, piłu ryskal, kosu, szczo majesz, a nawit wodu horjaczu i idy boronyty twoju zemlu pered tymi batiarami. To twoja zemla, Lachy ne majut’ tu żadnoho prawa” i t. d.   Czytaj dalej…

Wojna polsko-bolszewicka 1919-20 (2) – 10 anegdot

17 listopada 2011

Duch kompanii zaczyna słabnąć. – Podpor. Y. chwyta się rozpaczliwego środka. Siada na kuchnię połowią, i śmiga nią prosto w bolszewików.
I poszli chłopcy naprzód, za „menażą”, a bolszewicy uciekli, na widok jakiegoś nieoglądanego dotąd „tanka”.

„Szczutek” z 25 lipca 1920


Chłopi z świeżo odebranej bolszewikom wsi:
- Lenin-batiuszka, tak jak ojczym. I bije srożej i pańszczyznę zaprowadza a taki nie car prawdziwy, ino jewrejski!

„Szczutek” z 10 marca 1920



Młody ułan, ścigający już drugi tydzień bolszewików.

- Mówiono mi w domu, gdym ruszał na front: spojrzyj na wroga twarzą w twarz. A tu tymczasem tej twarzy ani rusz…

„Szczutek” z 9 maja 1920    Czytaj dalej…

Kozacy w polskiej służbie

23 września 2011

Z TOBĄ, POLSKO!

(Specyalne dla Tygodnika Illustrowanego sprawozdanie z frontu).

Na tle tego wszystkiego, co od dłuższego czasu dzieje się w Galicyi Wschodniej, na tle perfidnej roboty zagranicznej ruskich polityków i publicystów, wmawiających w świat cały, że rozagitowane sztucznie przez popów i pół-inteligentów wsie ruskie w Galicyi Wschodniej a prawdziwa Ukraina z jej fundamentem – wolnem kozactwem, to jedno, na tle tego, dość naiwnego zresztą, bluff’u politycznego i smutnej dezoryentacyi większości Europy co do misyi historycznej Polski na wschodnich rubieżach dzierżaw dawnej Rzeczypospolitej, jaskrawo odbija się znamienny epizod, jaki w nocy z 17-go na 18-ty lipca rozegrał się na jednym z odcinków … dywizyi Legionów na froncie litewsko-białoruskim.

Epizod ten, w ciągu wojny naszej z bolszewikami bynajmniej zresztą nie odosobniony, wyglądający na rozdział z fantastycznej powieści, a wskrzeszający najświetniejsze tradycye Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, miał przebieg następujący.

Nad ranem, dnia 18-go lipca, major P., szef sztabu … dywizyi Legionów otrzymał następujący meldunek od rotmistrza D. z … pułku ułanów:

„Dziś o godz. 15 i pół do dowódcy … szwadronu … pułku ułanów przybyła delegacya, złożona z 11 kozaków od 1-go Dońskiego kozackiego pułku i oświadczyła, że pułk chce przejść na naszą stronę. Po przeprowadzeniu pertraktacyi przez dowódcę … szwadronu, por. M., z dowódcą pułku dońców, atamanem Łazarewem, pułk kozacki w sile 620 koni przeszedł na naszą stronę. Pułk całkowicie wyraził gotowość walczenia po naszej stronie z bolszewikami. Jutro pułk ten przybędzie do M.”   Czytaj dalej…

Cenzura 1919

6 września 2010

Dlaczego nie można podawać szczegółowych relacyi z frontu.

Z Wydziału wojskowego PKL. otrzymaliśmy następujące pismo :

Mimo odnoszeń się biura prasowego PKL. do poszczególnych pism peryodycznych w Galicyi mnożą się coraz bardziej wypadki, że prasa podaje szczegółowe sprawozdania z terenu walk na wschodzie, które wpadłszy w ręce nieprzyjaciela mogą mu służyć jako cenne wskazówki, jak np. szczegółowe podawanie gmachów i objektów lwowskich, na które padały pociski artyleryi nieprzyjacielskiej co stanowi ważną wskazówkę dla nieprzyjaciela w prowadzeniu dalszej akcyi artylerzyckiej.

W jednem z pism dalej ukazało się sprawozdanie zawierające dokładne daty co do składu grupy pułk. Minkiewicza, wyliczające nawet dokładnie pociągi pancerne i ich komendantów. Na tego rodzaju postępowanie prasy użala się zupełnie słusznie Naczelne Dowództwo wojsk na Galicyę wschodnią.

Skutkiem tego zwraca się obecnie Wydział wojskowy PKL. do całej prasy z uprzejmą prośbą, by zechciała zaniechać takiego postępowania i oszczędziła w ten sposób PKL. konieczności występowania w obronie interesów wojska polskiego.

„Ziemia Przemyska” z 5 lutego 1919

Chleb czy kit do okien?

6 września 2010

Chleb czy kit do okien?

Dnia 6. bm. zjawiła się deputacya kolejarzy w P. R. N. tudzież w Zarządzie miasta i przedłożyła dwa bochenki chleba, wypieczone z mąki, której dostarczył młyn p. Fränkla. Jeden z nich tak lepki i niedobry, że nawet poszkodziłby zwierzęciu. Możnaby go użyć raczej do kitowania okien, niż na pokarm dla ludzi. Jeżeli więc kolejarze takim chlebem żywią się, to nie dziwi nas wcale, że są rozgoryczeni. Chleb – kit kosztuje 2 K 20 h. za 1 kg. Czy niema władzy, któraby p. Fränkla pouczyła, że tak igrać ze zdrowiem ludzkiem nie można i że powinien gorszą mąkę pomieszać z lepszą, aby umożliwić wypiek znośniejszego chleba. Kawałek tego chleba można oglądać w naszej Redakcyi.

„Ziemia Przemyska” z 7 lutego 1919

Dwa sprostowania 1919

6 września 2010

KRONIKA

Komendantem posterunku Straży ziemskiej w Lackiej Woli jest były austryacki żandarm Krebs, Czech z pochodzenia. Podczas ataku bandy ukraińskiej na Mościska 26. grudnia dostał on kurczów żołądkowych. Podobnie gdy 30. stycznia Ukraińcy napadli na polską wieś Trzcieniec, a ludność chwyciła za broń i żądała od niego, aby stanął na czele, oświadczył, że swej krwi nie będzie przelewał, i zniknął jak kamfora. Nasz informator, robotnik, tak kończy swą notatkę: „Dobrze to świadczy o polskim skarbcu, że takim draniom Niemcom czy też Czechom zadarmo może płacić. Czyby tego miejsca nie mógł zająć Polak, a taki pan dostać posady w obozie internowanych?”

„Ziemia Przemyska” z 6 lutego 1919


Notatka o p. Krebsie naczelniku Straży ziemskiej w Lackiej Woli polegała jak się pokazuje na fałszywej informacyi, gdyż otrzymaliśmy stamtąd pismo z podpisami poważnych obywateli, stwierdzające, że p. Krebs mimo niemieckiego nazwiska jest Polakiem, że za czasów austryackich postępowanie jego było pełne taktu i patryotyzmu, a obecnie zasługuje również na szacunek i zaufanie ludności. W Trzcieńcu jest osobna straż ziemska i osobny komendant, a podczas ataku bandy ukraińskiej na Mościska p. Krebs pełnił służbę wywiadowczą w samem miasteczku, i nie mógł wedle swych instrukcyi oddalić się stamtąd.

„Ziemia Przemyska” z 13 lutego 1919    Czytaj dalej…

Szpiedzy

6 września 2010

Kierownik ministeryum wojny przestrzega przed szpiegami.

Warszawa 7 bm. (PAT.) Wydział prasowy komunikuje rozkaz kierownika ministerstwa dla spraw wojskowych pułkownika Wroczyńskiego:

W pamiętnych chwilach ślubowania wojska polskiego każdy z oficerów i żołnierzy składał przysięgę, iż krwią, życiem i honorem będą strzegli ojczyzny przed zdradą i rozkładem. Zdradą armii jest rozgłaszanie wiadomości wojskowych w miejscach publicznych, gdzie łatwo o szpiegów. Rozkładem armii jest publiczne krytykowanie władz i urzędów wojskowych. Nie dopuszczam myśli, aby to czyniono ze złą wolą, wierząc w honor żołnierza polskiego. Czyni się to przez nieostrożność albo bagatelizowanie ulotnych słów, nie bacząc, kto słucha. Niech każdy pamięta, że każda plotka toczy opinię publiczną jak czerw drzewo, krzewi nieufność i popłoch. Rozkazem tym zakazuję wszelkich publicznych omawiań wewnętrznych spraw wojskowych odnoszących się do przemarszu wojsk, uzbrojenia, liczebności itp. na ulicach, w tramwajach, kawiarniach i innych publicznych miejscach pod karą surowej odpowiedzialności.

WROCZYŃSKI.

„Ziemia Przemyska” z 8 lutego 1919

Ukraiński pedagog

6 września 2010

Ukraiński pedagog.

Niejaki p. T. widocznie dużo skorzystał w niewoli rosyjskiej i musiał przejąć się tamtejszymi ideałami. Słuch tego pana tak dalece wydelikatniał wśród mużyków i kacapów, że rażą go dźwięki polskiej mowy. Chciałby dzieci polskie jak najprędzej nagiąć do mongolszczyzny czy chazarszczyzny. A gdy im trudno i nie mogą odrazu się nałamać, bije je i to bardzo często. Czy tak wolno w Polsce?

„Ziemia Przemyska” z 7 lutego 1919

Następna strona »