Wpisy otagowane jako 1919

Czego już nie fałszują?

21 grudnia 2014

Czego już nie fałszują?

Ukazały się w obiegu fałszywe policyjne karty meldunkowe z podrobionemi pieczęciami i podpisami urzędników. Służą one do celów aprowizacyjnych dla uzyskania większego przydziału żywnościowego fikcyjnym osobom, a także celem zmylenia policyi przy śledzeniu dezerterów, zbrodniarzy itd. Cena kompletnie wyadjustowanej karty meldunkowej waha się podobno między 10 a 30 koronami. Przynajmniej nie drogo!

„Gazeta Poranna” z 10 października 1919

Dwugłowy orzeł

4 października 2014

Dwugłowy orzeł z sympatycznym znaczkiem „c. k.” gnieździ się dotąd na gmachu pocztowym w Tarnowie. Czy nie znajdzie się wreszcie strzelec, który zestrzeli to ponure bydle z państwowej instytucyi polskiej?

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 14 kwietnia 1919

Dzieci warszawskie 1919

22 lutego 2014

Dzieci warszawskie.
Życie na ulicy. – Dzieci – handlarze. – Kolporterzy. – Talent kupiecki warszawskiego malca – Czyścibut. – Kramikarz. – Papierosy. – „Fajanse za obierki!” – Pięść przed prawem. – Gońcy. – Tęsknota za mundurem.

(Korespondencya własna „Gazety Wieczor.”)

Warszawa, w grudniu.

Dziecko lwowskie posiadło w ostatnich walkach o wolność swego miasta przecudny przydomek „bohatera”. I jeżeli mimo wszystko niejednemu z tych dzieci skrzywiła się linia życia, jeżeli, może nawet wskutek swego bohaterstwa, nie stanie się użytecznym członkiem społeczeństwa, to jednak tradycya o niem będzie kiedyś spełniała rolę „magistrae vitae”, będzie szkołą przyszłych dzieci lwowskich, górnem wskazaniem wysokiej cnoty: miłości ojczyzny. – Mimowoli, w tych dniach rocznicy walki o Lwów, młode chłopięta warszawskie zwróciły ma siebie moją uwagę. I to nie te otulane w dobre płaszczyki, dobrze obute i w mundurkowych czapeczkach szkolnych goniące z rumianą beztroską ma twarzyczkach. Ale dzieci warszawskie, te żyjące na ulicy i z ulicy.

Na pociechę naszej ojczyzny skonstatować należy, że dzieci mamy sporo, a na utrapienie Warszawy – stwierdzić musimy – że dzieci jej przebywają staje na widoku publicznym. Bez względu na porę roku, gzi się to, hałasuje, goni się, wpada pod samochody i tramwaje. Zamknięte czworobokiem domu podwórze jest albo za ciasne dla temperamentu dzieciarni, albo ze względu na hałas terenem zakazanym przez mieszkańców. Ogrodów, plant i placów posiada Warszawa nie wiele, albo są one tak położone, że dzieci nie z każdej dzielnicy mogą z nich korzystać. Stało się więc charakterystyczną cechą naszej stolicy, że dzieci jej jak krzykliwe ptactwo zalegają chodniki.  Czytaj dalej…

Urzędowanie w paltach i futrach

6 lutego 2014

Urzędowanie w paltach i futrach odbywa się w urzędach lwowskich, w których panuje przeraźliwe zimno z powodu braku opału. Strony znowu, wyczekujące swojej kolei na korytarzach z kamienną posadzką, ćwiczą się w gimnastyce szwedzkiej, byle nie skostnieć z zimna. Niebawem, gdy mrozy przycisną, z takiej wizyty w urzędzie będzie się powracać z odmrożonym nosem, uszyma, rękoma i nogami.

„Gazeta Poranna” z 18 listopada 1919

Cała Orawa trzęsła się ze śmiechu

13 stycznia 2014

Jak dwa patrole czeskie stoczyły ze sobą walkę?
3 zabitych – 2 ciężko rannych – 1 utopiony.
Cała Orawa trzęsie się od śmiechu.
Nowy Targ, 7. listopada.

W poniedziałek dnia 27 października br. rozegrała się charakterystyczna bitwa nad granicą między Czarnym Dunajcem a Jabłonką. Od dawien dawna ludność polska z Górnej Orawy wybiera się co drugi poniedziałek do Czarnego Dunajca na jarmark. Ponieważ Czesi jednego dnia przywożą na Orawę różne plebiscytowe towary a drugiego dnia je kradną i rekwirują, więc uboga ludność orawska skazana jest na zaopatrywanie się we wszystko na Podhalu. Musi to czynić w wielkiej tajemnicy, aby jej Czesi i tu nabytych towarów, zwłaszcza soli i nafty nie pokradli. Na jarmark 27 października wybierało się także i z innych powodów bardzo wielu Orawców. Zwąchali to Czesi i posłali dwa patrole po kilkunastu najodważniejszych rycerzy dla udaremnienia Orawcom przejścia przez granicę.

Była mgła, Patrole szły dwiema drogami ku polskiej granicy, aż się po jakimś czasie straciły z oczu, wtedy ogarnął ich znany z europejskiej wojny specyalny, tak zwany czeski strach. Zaczęli się szukać. Bohaterom z pierwszego patrolu zamajaczyły nagle jakieś postacie we mgle. Może to Polacy? Jakiś zastępca „dostojnika” kazał padnąć na ziemię i strzelać. Przeciwnicy też runęli na ziemię i otworzyli ogień

Strzelanina trwała od godziny 10 do 11 rano.

Były dwa trupy i 3 ciężko rannych. I cóż się okazało? To oba czeskie patrole ze strachu przed Polakami, strzelały do siebie całą godzinę.

Lecz nie koniec na tem. Poniósłszy straty 2 zabitych i 3 ciężko rannych (jak się rzekło) oba patrole porzuciły broń i zaczęły przed sobą uciekać, krzycząc na cały głos, że Polacy idą na Orawę. Podczas tej ucieczki utopił się jeszcze jeden Czech, ten który całą noc z niedzieli na poniedziałek nie spał z przerażenia, że ma iść ku granicy polskiej.

Cała Orawa trzęsła się ze śmiechu, gdy się dowiedziała o tej bitwie czeskiej. I odrazu powstało przysłowie: „Bieda też to, kie zające idą na polowanie”.

„Gazeta Poranna” z 10 listopada 1919

Gwałt w kinie

13 stycznia 2014

Kino miejscem zbrodni gwałtu.

Lwów, 7 października.

(k) Przy ulicy Legionów, tuż w pobliżu teatru miejskiego, istnieje kino „Bellevue”, bardzo podejrzanej marki. Nie celuje ono w doborze programów i w wyświetlaniu pouczających filmów, głośne zato jest z tego, że mieści się w hotelu, a na przedstawieniach gromadzą się tam jedynie szumowiny miasta naszego. Dziwić się należy, że policya kino to dalej toleruje i tak w sali wcale nieodpowiedniej pod względem bezpieczeństwa.


Przyszła do kina
onegdaj przed wieczorem także ośmnastoletnia dziewczyna, Sabina S. Gdy nastąpił koniec programu, wyszła z sali przejść się na korytarz. Ciekawość puszczania filmów na ekran zawiodła ją aż do budki operatora, w której prócz dwóch operatorów kinowych było jeszcze czterech młodych mężczyzn.


Pod groźbą nożem.
Operator z swoimi towarzyszami młodą Sabinę zwabił do wnętrza budki pod pretekstem pokazania jej aparatu. Gdy tylko weszła, jeden z mężczyzn zamknął drzwi, potem wszyscy sześciu na zwabionej Sabinie po kolei dopuścili się ohydnej zbrodni gwałtu. Początkowo ofiara rozbestwionych mężczyzn broniła się, jednak pod groźbą nożem, że w razie krzyku ją zamordują, popadła w omdlenie, co napastnicy wykorzystali do swego zbrodniczego czynu.


Aresztowanie zbrodniarzy.
Sabina S. po wypadku tym zachorowała i pozostaje w leczeniu szpitalnem. Policya zaś zdołała odszukać zbrodniarzy i wszystkich sześciu aresztowała, którzy odpowiadać będą przed sądem.

Wypadek ten jest wprost zastraszającym objawem zdemoralizowania wojennego, zwłaszcza, że miał miejsce w czasie przedstawienia w kinie „Bellevue”, położonem w samem centrum miasta. Wogóle policya powinna kina większą troską otaczać. W szczególności naprzykład kino „Lux” w Pasażu Mikolascha, które jest zakałą środmieścia, a w którem codziennie gromadzą się sami złodzieje kieszonkowi i nożowcy. Przecież w czasie przedstawień tamtędy nikt porządny przejść nie może, jeśli nie chce narazić się na okradzenie przez gości „Luxu” lub jeśli nie chce usłyszeć ostatnich ordynarnych wyzwisk. Zło to z samego centrum miasta usunąć się da tylko przez zamknięcie tego kina, które jest jedynie rozsadnikiem zbrodni i „akademią” dla kandydatów do kryminału.

„Gazeta Poranna” z 8 października 1919

Banknot jako etykieta

13 stycznia 2014

Korona jako etykieta.

Korespondent jednego z pism wiedeńskich donosi:

Znany browar niemieckiej Szwajcaryi w Olten (pod Zurychem) wyrabia głośne „piwo koronowe” (Kronenbier). Flaszki znaczone były dotąd koroną. Obecnie jednak zamiast tego znaku nalepia się na nich, jako etykietę, autentyczną koronę austryacką. Przedsiębiorstwo wychodzi na tem bardzo dobrze, gdyż dawna złota etykieta kosztuje dziś z powodu ogólnej drożyzny 10 centimów, gdy autentycznych koron można w Szwajcaryi dostać, ile się zechce, po 7 i pół centyma za sztukę.

„Gazeta Poranna” z 8 października 1919

Wóz triumfalny Sobieskiego

5 lipca 2012

Wóz tryumfalny Sobieskiego.

Mało komu znane jest, że złocony wóz tryumfalny, jaki otrzymał Sobieski w darze od m. Wiednia za oswobodzenie go od Turków, znajduje się obecnie w małej wiosce na Pomorzu pruskim, nazw. Raddatz (pewnie Radacz) pod Szczecinkiem (Kleinstettin). Wóz ten, pozbawiony kół, służy już od przeszło 170 lat – jako kazalnica w kościele miejscowym. Baldachim wozu przytwierdzony jest do sklepienia kościoła i nosi napis: Currus triumphalis Joannis Sobieski, regis Polonorum. Na baldachimie znajduje się orzeł polski i napis: J. S. R. P. Nic nie zmieniono u historycznej pamiątki, jedynie z przodu umieszczono datę 1742 r. i herb pomorskiego jenerała Henniga v. Kleist, ongiś właściciela wioski Raddatz, którego grenadjerzy zdobyli ów wóz w wiosce śląskiej, należącej swego czasu do spadkobierców Sobieskiego. Na jego prośbę ofiarował Fryderyk W. zdobyty łup jenerałowi, który przeznaczył go na kazalnicę. Grubo złocone koła zabrać mieli Francuzi w r. 1807.

„Dziennik Białostocki” z 28 sierpnia 1919

Okrucieństwa w Jaworowie

17 listopada 2011

Wieści z Jaworowa i okolicy.

Ujrzano też wnet jeńców polskich obdartych z butów i płaszczów, jedynie w drewnianych sandałach, trzęsących się od zimna, pędzonych przez ukr. żołnierzy. Ukazały się wozy z rannymi, również obdartymi z ubrania i obuwia, a zabitych w liczbie 28 zupełnie nagich złożono w trupiarni ruskiej.

Grozą przejmujący widok przedstawiali owi polegli. Najpierw obdarci nawet z bielizny, głowy, twarze, piersi, brzuchy porozbijane siekierami, widłami od gnoju i innemi narzędziami, mózg, oczy i wnętrzności powychodziły na wierzch, zęby powybijane. Dzieła takiego dokonali chłopi z Nakonecznego i innych przedmieść, którzy na czele z parochem ruskim Krajczykiem pośpieszywszy na pomoc wojsku ukraińskiemu, znęcali się nad rannymi Polakami i dobijali ich siekierami, widłami, kosami itp.

Nawet w niewolę wziętych zdrowych zabijano i trupy obdzierano. To nie ludzie, ale szakale – aż włosy stają na głowie na myśl, że człowiek może się zdobyć na coś podobnego. Tak wychowano ich, tak kierowali nimi ich przewodnicy duchowni. Ów ks. Krajczyk, jak również paroch nieznanego nazwiska na Nakonecznem, ks. Czajkowski, wikary z Jaworowa, ks. Zalitacz i ks. Lewicki zamiast głosić słowo Boże, zachęcali z ambony do mordu, mówiąc: „Bery sokiru, piłu ryskal, kosu, szczo majesz, a nawit wodu horjaczu i idy boronyty twoju zemlu pered tymi batiarami. To twoja zemla, Lachy ne majut’ tu żadnoho prawa” i t. d.   Czytaj dalej…

Kozacy w polskiej służbie

23 września 2011

Z TOBĄ, POLSKO!

(Specyalne dla Tygodnika Illustrowanego sprawozdanie z frontu).

Na tle tego wszystkiego, co od dłuższego czasu dzieje się w Galicyi Wschodniej, na tle perfidnej roboty zagranicznej ruskich polityków i publicystów, wmawiających w świat cały, że rozagitowane sztucznie przez popów i pół-inteligentów wsie ruskie w Galicyi Wschodniej a prawdziwa Ukraina z jej fundamentem – wolnem kozactwem, to jedno, na tle tego, dość naiwnego zresztą, bluff’u politycznego i smutnej dezoryentacyi większości Europy co do misyi historycznej Polski na wschodnich rubieżach dzierżaw dawnej Rzeczypospolitej, jaskrawo odbija się znamienny epizod, jaki w nocy z 17-go na 18-ty lipca rozegrał się na jednym z odcinków … dywizyi Legionów na froncie litewsko-białoruskim.

Epizod ten, w ciągu wojny naszej z bolszewikami bynajmniej zresztą nie odosobniony, wyglądający na rozdział z fantastycznej powieści, a wskrzeszający najświetniejsze tradycye Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, miał przebieg następujący.

Nad ranem, dnia 18-go lipca, major P., szef sztabu … dywizyi Legionów otrzymał następujący meldunek od rotmistrza D. z … pułku ułanów:

„Dziś o godz. 15 i pół do dowódcy … szwadronu … pułku ułanów przybyła delegacya, złożona z 11 kozaków od 1-go Dońskiego kozackiego pułku i oświadczyła, że pułk chce przejść na naszą stronę. Po przeprowadzeniu pertraktacyi przez dowódcę … szwadronu, por. M., z dowódcą pułku dońców, atamanem Łazarewem, pułk kozacki w sile 620 koni przeszedł na naszą stronę. Pułk całkowicie wyraził gotowość walczenia po naszej stronie z bolszewikami. Jutro pułk ten przybędzie do M.”   Czytaj dalej…

Psie historye

5 lipca 2011

Psie historye.

Jeden z najczcigodniejszych książąt Kościoła polskiego, ogromny amator psów, wywołał niebywałe zgorszenie w gronie pobożnych dam, twierdząc pół żartem a pół seryo, że i pies ma duszę, tylko inną niż człowiek.

Nie wdając się w dyskusyę na ten temat, przyznać jednak muszę, że czworonogi przyjaciel człowieka okazuje niejednokrotnie tak niezwykły rozum, iż tylko braknie mu mowy. Przywiązanie jego staje się przysłowiowem, poświecenie przechodzi częstokroć granice wiary w możliwość istnienia czegoś podobnego, umiejętność wyczytywania z oczu pana jego żądań i rozkazów jest wprost bajeczną.

Widziałem psa, który na drugi koniec miasta biegł sam z koszem w zębach do znanego sobie stragana po winogrona. Przybywszy na miejsce, stawiał kosz u nóg kupca, ten stosownie do znajdującej się na dnie kosza kwoty, ważył grona, pies tymczasem otrzymawszy gałązkę, owocu, przytrzymywał ją łapą, by ze smakiem spożywać jagody, które namiętnie lubił. Z pełnym koszykiem wracał potem z dumnie podniesioną głową do domu.

Znany jest we Lwowie z przed lat fakt, jak to pies samotnego dziennikarza Cz. wpadł do handelku, w którym zbierali się codziennie koledzy jego pana i tak długo dręczył ich szczekaniem i naprzykrzaniem się, aż wreszcie zwrócił na siebie uwagę i biegnąc w podskokach, zaprowadził do ciężko chorego, lezącego w gorączce bez żadnej pomocy samotnika.   Czytaj dalej…

Cenzura 1919

6 września 2010

Dlaczego nie można podawać szczegółowych relacyi z frontu.

Z Wydziału wojskowego PKL. otrzymaliśmy następujące pismo :

Mimo odnoszeń się biura prasowego PKL. do poszczególnych pism peryodycznych w Galicyi mnożą się coraz bardziej wypadki, że prasa podaje szczegółowe sprawozdania z terenu walk na wschodzie, które wpadłszy w ręce nieprzyjaciela mogą mu służyć jako cenne wskazówki, jak np. szczegółowe podawanie gmachów i objektów lwowskich, na które padały pociski artyleryi nieprzyjacielskiej co stanowi ważną wskazówkę dla nieprzyjaciela w prowadzeniu dalszej akcyi artylerzyckiej.

W jednem z pism dalej ukazało się sprawozdanie zawierające dokładne daty co do składu grupy pułk. Minkiewicza, wyliczające nawet dokładnie pociągi pancerne i ich komendantów. Na tego rodzaju postępowanie prasy użala się zupełnie słusznie Naczelne Dowództwo wojsk na Galicyę wschodnią.

Skutkiem tego zwraca się obecnie Wydział wojskowy PKL. do całej prasy z uprzejmą prośbą, by zechciała zaniechać takiego postępowania i oszczędziła w ten sposób PKL. konieczności występowania w obronie interesów wojska polskiego.

„Ziemia Przemyska” z 5 lutego 1919

Chleb czy kit do okien?

6 września 2010

Chleb czy kit do okien?

Dnia 6. bm. zjawiła się deputacya kolejarzy w P. R. N. tudzież w Zarządzie miasta i przedłożyła dwa bochenki chleba, wypieczone z mąki, której dostarczył młyn p. Fränkla. Jeden z nich tak lepki i niedobry, że nawet poszkodziłby zwierzęciu. Możnaby go użyć raczej do kitowania okien, niż na pokarm dla ludzi. Jeżeli więc kolejarze takim chlebem żywią się, to nie dziwi nas wcale, że są rozgoryczeni. Chleb – kit kosztuje 2 K 20 h. za 1 kg. Czy niema władzy, któraby p. Fränkla pouczyła, że tak igrać ze zdrowiem ludzkiem nie można i że powinien gorszą mąkę pomieszać z lepszą, aby umożliwić wypiek znośniejszego chleba. Kawałek tego chleba można oglądać w naszej Redakcyi.

„Ziemia Przemyska” z 7 lutego 1919

Dwa sprostowania 1919

6 września 2010

KRONIKA

Komendantem posterunku Straży ziemskiej w Lackiej Woli jest były austryacki żandarm Krebs, Czech z pochodzenia. Podczas ataku bandy ukraińskiej na Mościska 26. grudnia dostał on kurczów żołądkowych. Podobnie gdy 30. stycznia Ukraińcy napadli na polską wieś Trzcieniec, a ludność chwyciła za broń i żądała od niego, aby stanął na czele, oświadczył, że swej krwi nie będzie przelewał, i zniknął jak kamfora. Nasz informator, robotnik, tak kończy swą notatkę: „Dobrze to świadczy o polskim skarbcu, że takim draniom Niemcom czy też Czechom zadarmo może płacić. Czyby tego miejsca nie mógł zająć Polak, a taki pan dostać posady w obozie internowanych?”

„Ziemia Przemyska” z 6 lutego 1919


Notatka o p. Krebsie naczelniku Straży ziemskiej w Lackiej Woli polegała jak się pokazuje na fałszywej informacyi, gdyż otrzymaliśmy stamtąd pismo z podpisami poważnych obywateli, stwierdzające, że p. Krebs mimo niemieckiego nazwiska jest Polakiem, że za czasów austryackich postępowanie jego było pełne taktu i patryotyzmu, a obecnie zasługuje również na szacunek i zaufanie ludności. W Trzcieńcu jest osobna straż ziemska i osobny komendant, a podczas ataku bandy ukraińskiej na Mościska p. Krebs pełnił służbę wywiadowczą w samem miasteczku, i nie mógł wedle swych instrukcyi oddalić się stamtąd.

„Ziemia Przemyska” z 13 lutego 1919    Czytaj dalej…

Szpiedzy

6 września 2010

Kierownik ministeryum wojny przestrzega przed szpiegami.

Warszawa 7 bm. (PAT.) Wydział prasowy komunikuje rozkaz kierownika ministerstwa dla spraw wojskowych pułkownika Wroczyńskiego:

W pamiętnych chwilach ślubowania wojska polskiego każdy z oficerów i żołnierzy składał przysięgę, iż krwią, życiem i honorem będą strzegli ojczyzny przed zdradą i rozkładem. Zdradą armii jest rozgłaszanie wiadomości wojskowych w miejscach publicznych, gdzie łatwo o szpiegów. Rozkładem armii jest publiczne krytykowanie władz i urzędów wojskowych. Nie dopuszczam myśli, aby to czyniono ze złą wolą, wierząc w honor żołnierza polskiego. Czyni się to przez nieostrożność albo bagatelizowanie ulotnych słów, nie bacząc, kto słucha. Niech każdy pamięta, że każda plotka toczy opinię publiczną jak czerw drzewo, krzewi nieufność i popłoch. Rozkazem tym zakazuję wszelkich publicznych omawiań wewnętrznych spraw wojskowych odnoszących się do przemarszu wojsk, uzbrojenia, liczebności itp. na ulicach, w tramwajach, kawiarniach i innych publicznych miejscach pod karą surowej odpowiedzialności.

WROCZYŃSKI.

„Ziemia Przemyska” z 8 lutego 1919

Następna strona »