Wpisy otagowane jako bociany

Bocian przejechany

24 października 2014

Bocian przejechany.

Pociąg kolei żelaznej, jadący z Berlina do Steglitz, przejechał bociana. Maszynista widząc, że na szynie stoi bocian na jednej nodze, chciał go spłoszyć silnym świstem lokomotywy; nic to jednak nie pomogło; bocian stał zadumany i nie zważał na nadjeżdżający pociąg; lokomotywa rozerwała go na drobne kawałki. Może miał on zamiary samobójcze ?

„Dziennik Polski” z 24 sierpnie 1871

Zemsta bociana

5 lipca 2011

Zemsta bociana.

Ciekawe zdarzenie opisują gazety rossyjskie. We wsi Minżyn w pow. izmajłowskim, na chacie włościanina Kornieja uwiły sobie gniazdo bociany. Korniej nie lubił tych ptaków, głównie z powodu przesądów. Ujrzawszy więc gniazdo bociana, przeraził się strasznie. Po namyśle jednak postanowił bociana wypędzić. Wszedł na dach, spłoszył ptaka, który siedział na jajach, wyrzucił je z cała nienawiścią z gniazda, poczem gniazdo zrujnował. Dokonawszy tego, chłopek uspokoił się nieco.

Po dwu dniach, Korniej, zjadłszy obiad, położył się w pobliżu chaty na murawie. Pomimo upału, spał twardo. Nagle zbudził go jakiś syk. Spojrzał i w mgnieniu oka zerwał się na nogi. W pobliżu miejsca, na którem leżał, znajdował się waż wyprężony, gotowy do rzucenia się na niego.

Korniej pochwycił kapotę, która miał pod głową i rzucił na węża, poczem go zabił kamieniem. Zaledwie jednak to uczynił i wszedł do izby, usłyszał brzęk stłuczonej szyby w oknie. Obejrzał się. W oknie zobaczył głowę bociana, który w długim swym dziobie trzymał wijącego się gada. Bocian wypuścił węża, który, dokonawszy kilku skrętów, wyprężył się, podnosząc łeb do góry. Przerażony włościanin krzyknął i wybiegł z izby.

Przez cały tydzień Korniej spał w innej izbie, nawet nie zaglądając do tej świetlicy, w której bocian wybił szybę i puścił węża. Wreszcie zdecydował się zajrzeć tam i odskoczył z przestrachu. W izbie kotłowało się od wężów.

Chłop zawiadomił sąsiadów, którzy przyodziawszy długie kapoty i skórzane owczarskie spodnie, uzbroiwszy się nadto w kłonice, rozpoczęli walkę z wężami. Oczywiście wszystkie pozabijano.

Korniej wszakże wpadł w jakąś melancholię, a na widok bociana drży cały.

„Gazeta Lwowska” z 14 lipca 1910

Bociany ofiarą elektryczności

28 lipca 2009

Bociany ofiarą elektryczności

Sto trzydzieści miejscowości w Szlezwiku pozbawionych zostało nagle światła elektrycznego. Nikt nie wiedział, co było przyczyną tego wypadku, aż wreszcie wysłani celem naprawy połączeń monterzy stwierdzili, że winowajcami były bociany. Zlot ptaków odbywał się w miejscu skrzyżowania kabli elektrycznych. Jeden z bocianów usiadł na drucie i padł rażony prądem. Zainteresowane tem inne bociany przypuściły formalny szturm na przewody elektryczne i pozrywały je, ciężko jednak okupując swoje zwycięstwo. Obok pozrywanych kabli leżało bowiem 90 trupów bocianich.

„Gazeta Bydgoska” z 17 października 1930

Ibis przyleciał z bocianami

28 lipca 2009

Ibis przyleciał z bocianami

W parku miejskim w Częstochowie osiadło stado bocianów. Ptaki były bardzo zmęczone i leciały ostatkiem sił. Wśród gości znajduje się ibis, cały czarny, który zabłąkał się z Egiptu w towarzystwie boćków do Polski. Niezwykłymi gośćmi zaopiekowali się dozorcy parku.

„Dziennik Ostrowski” z 6 kwietnia 1939

Sądy bocianie

28 lipca 2009

KAZIMIERZ GARAPICH
Sądy bocianie

Niezwykle od dzieciństwa interesowały mnie sądy bocianie z następującemi egzekucjami osobników słabych lub niezdolnych do odbycia podróży do ciepłych krajów. I jakkolwiek wierzyć im musiałem, gdyż dziad mój po matce ś. p. Kazimierz Wodzicki, opisuje takie egzekucje jako naoczny świadek, odnosiłem się zawsze do wiadomości o nich z pewną dozą sceptycyzmu. Przed kilku dniami jednak osobiste spostrzeżenia potwierdził jeszcze jeden wypadek.

Przed kilkunastu dniami, przyniesiono mi z pola bociana, z odbitą nogą (cała stopa i pól kości goleniowej wisiały tylko na skórce. Ponieważ ja, jako człowiek starej daty, zasadniczo do bocianów nie strzelam, przypuszczam, że jakiś młodszy adept sztuki łowieckiej ćwiczył się w ten sposób w strzelaniu kulą.

Bocian był straszliwie wychudzony, na jednej pozostałej nodze utrzymać się nie był w stanie, tylko siedział. Odciąłem wiszący kawałek nogi, opatrzyłem i zabandażowalem ranę, a umieściwszy go blisko dworu pod drzewem na trawie, począłem go intenzywnie odżywiać. – Ćwierć kg okrawków mięsa, 4 do 6 wróbli, 3-4 żaby, szklanka dżdżownic, przy dodatku gotowanych kartofli, które jednak jadał niechętnie, oto była jego dzienna porcja. Wkrótce poweselał, a po jakich pięciu dniach zaczął stawać na zdrowej nodze, czyścił sobie zabrudzone pióra, a nawet przy pomocy skrzydeł, na których się opierał, posuwał się o parę kroków. Polubiliśmy go bardzo i sporządziliśmy mu protezę, bardzo sztucznie wykonaną, by mu założyć gdy się rana zupełnie zagoi.

Dnia 22 lipca około godziny 18-tej, zauważyłem stado bocianów około 100 sztuk liczące, krążące wysoko nad naszem domostwem. Zdziwieni byliśmy tem przeszło o miesiąc przedwczesnem zbieraniem się bocianów i długo wzrokiem śledziliśmy je, gdy po jakiem pięciominutowem krążeniu, odleciały na południe. Nazajutrz rano około 8-mej, przybiegł mój służący i opiekun bociana, bardzo zaaferowany z wiadomością, że dwa bociany nadleciały nagle, z tych jeden raz go „kujnął” w grzbiet, poczem nasz bocian padł trupem. Wyszedłszy na ganek ujrzałem taki obrazek: Mój bocian leży na trawie jak rzucona płachta i najmniejszego znaku życia nie daje a dwa obce bociany z nastroszonemi piórkami na głowie i szyi, bardzo podniecone drepcą wokoło rzekomego denata jakby tańcząc jakiś taniec bojowy.

Zirytowany mocno tem naruszeniem mych praw własności, dałem strzał w kierunku napastników, a gdy odleciały, rzekomy nieboszczyk porwał się z ziemi i pomagając sobie chorą nogą, posztykulał w krzaki. Obecnie żyje, nawet apetytu nie stracił. Kto teraz rozwiąże te kwestje? – Czy stado bocianów krążąc poprzedniego dnia, przekonało się, że jeden z ich społeczeństwa tak dalece się upodlił, że przyjął służbę u ludzi i u nich jest na utrzymaniu, a zwoławszy sąd doraźny, skazało go na śmierć i wysłało dwóch do wykonania wyroku, czy też inna para przelatując nad nim nazajutrz, zauważyła go i dla tych samych powodów chciała zabić?

Pierwsza hipoteza jest bardziej fantastyczna, lecz mojem zdaniem możliwa. W każdym razie mój bocian wykazał niezwykły spryt, z miejsca udając nieżywego, gdyż tylko w ten sposób ocalił sobie życie.

„Łowiec” z 16 września 1932

Bocian w szkolnej klasie

26 lipca 2009

Bocian w szkolnej klasie

W Nowym Szczecinie zjawił się na dziedzińcu szkoły żeńskiej bocian w chwili, gdy dziewczęta wybiegły z klas na pauzę, chodził sobie spokojnie między niemi, jadł chleb z masłem, który mu podawano, a następnie, gdy pedel zadzwonił na znak, że pauza się kończy, wkroczył razem z pannami do klasy, usiadł sobie na ławce, patrzał w książkę i klekotał, niby czytając. Dopiero nauczycielka wyprosiła go rózgą za drzwi.

„Dziennik Kujawski” z 9 listopada 1895