Wpisy otagowane jako butelki

Piwo z kukurudzy

26 lipca 2016

Piwo z kukurudzy.

Od pewnego czasu prowadzą się w browarach dolno austryackich próby wyrobu piwa z kukurudzy, wobec braku jęczmienia. W połowie stycznia ma zacząć się warzenie takiego piwa w browarze szwechackim.

„Kuryer Polski” z 27 stycznia 1916

Woda sodowa

5 lipca 2015

Woda sodowa.

Z nadejściem upałów, zwiększa się niepomiernie spożycie rozmaitego rodzaju napojów chłodzących, w których szeregu pierwsze miejsce zajmuje niezaprzeczenie woda sodowa. Wyrób jednak tego napoju budzi pewną kwestyę. Oto obok dwu lub trzech zakładów wyrabiających wodę sodową według wszelkich przepisów hygieny i z wszelką starannością, istnieje we Lwowie niemała ilość drobnych fabryczek wyłącznie w rękach żydowskich zostających, wytwarzających olbrzymią większość wody sodowej, spożywanej przez biedniejszą ludność miasta. Drobni ci fabrykanci, a raczej wyrobnicy napojów gazowych, wziąwszy się do tej fabrykacyi, dla znacznych stosunkowo zysków, jakie przynosi, mało co, albo nic nie dbają o zachowanie warunków zdrowotnych.

Dość spojrzeć w jakich dziurach na Krakowskiem lub Żółkiewskiem mieszczą się owe „fabryki” i jakich naczyń do wyrobu i wysyłania na miasto wody sodowej używają, by się przekonać, że ich wyrób, zdrowiu pożywców dobrej usługi oddać nie może. Ze względu właśnie na zdrowie publiczne, sądzimy, iż byłoby bardzo pożądanem dokonać rewizyi sanitarnej tych fabryk i sprawdzić wartość wyrabianej przez nie wody.

„Gazeta Narodowa” z 1 czerwca 1897

Wino szampańskie

21 grudnia 2014

Wino szampańskie, wyrabiane we Francyi w prowincyi Szampanii, ten perlący się trunek dobrego humoru i wesołej biesiady, rozchodzi się rocznie w 30 milionach butelek z Francyi po całym świecie. Najmniej krzepi się niem Afryka, bo zabiera tylko 100.000; 300.000 butelek wypija Hiszpania i Portugalia, 400.000 wysuszają Włochy; 500.000 spuszczają Belgowie do gardła, tyleż spotrzebuje Holandya, l 1/2 miliona wypijają Niemcy, 2 miliony zabiera Rossya, 5 milionów sprowadza Anglia, wysyłając również tyle Indyom, a 10 milionów połyka nowy świat na drugiej półkuli. Reszta zostaje się Francyi, która go stosunkowo najwięcej chłonie, bo około 6 milionów butelek rocznie strzela na wiwat Francuzom.

„Gazeta Lwowska” z 25 stycznia 1906

Maggi

7 czerwca 2014

Umarł człowiek, który wynalazł… „Maggi”.

Maggi… Któż go nie zna? Te niewielkie kostki, lub flakoniki o długich, wązkich szyjkach, są równie dobrze znane śród wiecznych śniegów, jak pod zwrotnikami, są namiastką pożywności „chudych” potraw, któremi karmi się trzy czwarte ludzkości.

Człowiek, który wynalazł „Maggi” ma niewątpliwe zasługi wobec świata i należy mu się wdzięczne wspomnienie w chwili, gdy przyszła wiadomość o jego śmierci. Był nim John Dorrence, zmarły niedawno w Bostonie, kiedyś profesor jednego z uniwersytetów amerykańskich.

Karjera tego „dobroczyńcy ludzkości” była niezwykła nawet jak na amerykańskie stosunki. Olbrzymi majątek, obliczany na setki miljonów dolarów, zdobył Dorrence dzięki owym małym kostkom, które w ciągu dziesiątków lat zdobyły na świecie popularność, nie mniejszą od… gramofonu.

Dorrence, urodzony w 1858 roku, syn zwykłego farmera, otrzymał wykształcenie wyższe i obrał jako swą specjalność chemję. Poważne prace naukowe, dotyczące najbardziej skomplikowanych zagadnień chemicznych, zjednały mu sławę nie małą. Ale w Ameryce trudno zadowolić się samą sławą naukową. Młody uczony rzuca katedrę, laboratorja i ulegając potężnemu prądowi zdobycia karjery, wyjeżdża do Chicago, gdzie w dziale chemicznym fabryki konserw „Armoor et Company”, pracuje nad… wydobyciem z produktów spożywczych maksymalnej ilości „skondensowanej pożywności”. Z fabryki konserw mięsnych przenosi się do fabryki konserw jarzyn i pewnego dnia dochodzi do bardzo prostego stwierdzenia: istnieją oto najróżnorodniejsze odmiany konserwowanych potraw stałych – niema natomiast zup i buljonów. Zdobyte doświadczenie ułatwia mu drogę poszukiwań i w roku 1900 pojawia się na rynku produkt, którego intrygująca nazwa wszystkich zaciekawia. Było to w okresie jednego z kolejnych krachów giełdowych i bezrobocia w Ameryce, tuż przed samemi świętami Bożego Narodzenia.

Ten „gwiazdkowy” podarunek dla najuboższej ludności amerykańskiej zyskał sobie tak wielkie uznanie wśród kobiet, że… po dwóch latach Dorrence był milionerem, a żółte kosteczki „Maggi” stanowiły nieodzowną przyprawę każdego posiłku.

„Gazeta Lwowska” z 21 grudnia 1930

Piwo flaszkowe

7 czerwca 2014

Piwo flaszkowe.

Generalny reprezentant browarów Jana bar. Goetza-Okocimskiego w Okocimiu i Pierwszego Pilzneńskiego Browaru akcyjnego w Pilznie „Zdrój Cesarski”, radny miasta Lwowa p. Jakób Wixel, urządził w ostatnich czasach znacznym kosztem w swym składzie przy ul. Bogusławskiego iście po europejsku uposażony oddział piwa flaszkowego, zaopatrzony w maszyny, odpowiadające ostatnim wymaganiom techniki i hygieny, dzięki którym piwo ściągane do flaszek, po kilku nawet miesiącach absolutnie nic nie traci na sile, świeżości i smaku.

Dziś w południe w obecności prezydyum miasta Lwowa, grona radców magistratu, prezydyum Izby handlowej i przemysłowej, reprezentantów krajowego przemysłu i handlu, oraz zaproszonych gości odbyło się uroczyste otwarcie nowego zakładu.

Właściciel jego, radny p. Jakób Wixel, zabrawszy pierwszy głos, wskazał na potrzebę podobnego zakładu w naszem mieście, poczem prezydent miasta p. Neumann w serdecznych słowach złożył życzenia twórcy nowoczesnego zakładu.

Następnie uczestnicy uroczystości zwiedzili urządzenia całego zakładu.

Wspomniany zakład składa się przedewszystkiem z płuczkami, złożonej z trzech komór, w których każda flaszka poddana jest ścisłemu płukaniu wodą ciepłą stopniowo o 40, 30 i 20 stopniach Celsiusza. Z kolei przechodzi każda flaszka przez t. zw. szczotkarkę, gdzie oczyszczona bywa z wszelkich nieczystości za pomocą szczotek tak wewnątrz, jak i zewnątrz, poczem w innej maszynie ponownie jest myta wewnątrz i zewnątrz wodą zimną.

Po stwierdzeniu zupełnej czystości, dostaje się flaszka dopiero do aparatu, napełniającego ją piwem. Aparat ten potrafi w jednej godzinie napełnić 2000 flaszek. Po napełnieniu osobne aparaty dokonywują korkowania, etykietowania i kapslowania flaszek.

W osobnym oddziale znajduje się aparat do pasteryzowania piwa, dzięki któremu zabija się bakcyle drożdżowe tak, że piwo nawet po upływie kilku lat nic nie traci na swym smaku. Resztę ubikacyj zajmują dwie chłodzarnie, kotłownia i magazyny.

Wszędzie panuje wzorowa czystość.

Po zwiedzeniu całego zakładu odbyło się w mieszkaniu prywatnem p. Wixla śniadanie, podczas którego liczni mówcy wznosili toasty na pomyślność i rozwój nowej gałęzi przemysłu.

„Gazeta Lwowska” z 19 grudnia 1913

Banknot jako etykieta

13 stycznia 2014

Korona jako etykieta.

Korespondent jednego z pism wiedeńskich donosi:

Znany browar niemieckiej Szwajcaryi w Olten (pod Zurychem) wyrabia głośne „piwo koronowe” (Kronenbier). Flaszki znaczone były dotąd koroną. Obecnie jednak zamiast tego znaku nalepia się na nich, jako etykietę, autentyczną koronę austryacką. Przedsiębiorstwo wychodzi na tem bardzo dobrze, gdyż dawna złota etykieta kosztuje dziś z powodu ogólnej drożyzny 10 centimów, gdy autentycznych koron można w Szwajcaryi dostać, ile się zechce, po 7 i pół centyma za sztukę.

„Gazeta Poranna” z 8 października 1919

O nalewaniu wina

12 października 2013

Czemu i dla czego.

Zwyczaj nalewania wina przy częstowaniu innych sobie samemu naprzód, pochodzi ze starożytności. Starożytni mając wino w gąsiorkach o wązkiej szyji, aby się nie psuło, nalewali nań oliwę, która cieniuteńko po winie pływała. Przed nalewaniem wina oliwę ściagano za pomocą rurki. W trosce jednak, aby gościowi się wina nieczystego nie dostało, nalewał częstujący sobie samemu naprzód. Dziś czynimy to samo, aby z butelki o ile możności odrobiny korka lub laku poczęstowanemu się nie dostało.

Światło nr 8 (sierpień) 1888

O znakach wypalonych na korkach

6 listopada 2012

O znakach wypalonych na korkach.

Obecnie nadchodzi sezon picia wód mineralnych, pozwalamy sobie przeto zwrócić uwagę na pewien fakt, który ma doniosłą łączność w tej sprawie a przez żaden dziennik nieporuszony. Oto rozchodzi się aby zarządy zdrojów opatrywały korki rokiem w którym napełniono flaszki.

Leży to w interesie samych zdrojów, które naturalnie nie posiadają zapasu wody we flaszkach z ubiegłego roku, zato sprowadzającym je do odsprzedarzy(*) w większej ilości: dla zaoszczędzenia na przewozie pozostają nieraz znaczne partye wód i z przeszłego roku. Nie mówimy iżby u wszystkich zapasy takie pozostawały i te sprzedawano jako tegoroczne, jednak wobec wielkiej konkurencyi trudnem jest uchylić się od tego kroku. Znane są wprawdzie niektóre domy handlowe: n. p. Wenzla w Krakowie, które pozostałe zapasy wylewają, lub wydają biednym za okazaniem poświadczenia lekarskiego, jednak są to wyjątki, których u innych trudno znaleźć. A jednak wody mineralne drogo opłacamy, niekiedy półlitrowa flaszka kosztuje przeszło 20 centów t. j. więcej a niżeli pół litra austryackiego wina.

Wśród ogólnej i ustawicznie wzrastającej drożyzny przy innych artykułach spożywczych, tego jednego zrozumieć i wytłómaczyć sobie nie można. Przecierz(*) flaszka, korek obsługa a choćby i opłata dzierżawy ze źródła wreszcie transport, nie mogą zrównać ceny wody z ceną wina przy tej samej ilości, a znacznie przenieść cenę piwa. Nie chcemy już robić zarzutu właścicielom źródeł co do wysokości cen do których się przyzwyczailiśmy, jednak mamy prawo postawić tak skromne życzenie, abyśmy na korkach znajdywali dokładnie wypalony rok napełnienia flaszki. Leży to jak wyżej powiedzieliśmy w interesie właścicieli źródeł względnie przedsiębiorców aby korki znaczyć rokiem, ponieważ kupującemu częściowo wodę nieraz przy chwilowem straceniu smaku wydaje się ona nieco inną i wskutek suggestyi, że nie ma roku na korku, odnosi przyczynę chwilowej swej niedyspozycyi do złej wody rzekomo z przeszłego roku i przestaje jej używać ze swą częstokroć szkodą.

Te kilka słów może znajdą uznanie i u innych dzienników i dojdą do uszów właścicieli Zakładów zdrojowych, którzy niewątpliwie zechcą się przychylić do słusznego życzenia, aby w przyszłości rok napełniania flaszek wodą był uwidoczniony na korku.

„Głos Rzeszowski” z 20 kwietnia 1902

(*) - tak w oryginale

Ostrożnie z szampanówkami

23 września 2011

Ostrożnie z szampanówkami.

W berlińskiej Trib. czytamy : Niesłychanie smutny wypadek zdarzył się drugiego dnia świąt Wielkanocnych w domu pewnego wyższego oficera pruskiego. Oprócz rodziny siedziało przy stole kilka osób proszonych i bawiono się w najlepsze, gdy gospodarz przed zamknięciem uczty, kazał podać szampana. Otóż przy otwieraniu butelek, korek z jednej szampanówki zamiast pod powałę strzelił w bok i ugodził w same oko jedne z młodych pań siedzących przy stole. Na nieszczęście tkwił w tym korku drucik, który ostrym końcem wbił się w źrenicę tak, że ugodzona dama omdlała, a chociaż natychmiast udzielono jej pomocy lekarskiej, straciła oko na zawsze.

„Gazeta Lwowska” z 8 kwietnia 1875

Wypadek przy otwieraniu piwa

12 sierpnia 2009

(Inowrocław)

Znowu wypadek nieszczęśliwy wskutek nieostrożnego odkorkowywania flaszki. Wczoraj w nocy, zajęty w cukrowni „Szymborze” chemik p. Schneidewind, przy wyciąganiu korka z butelki piwa, został wskutek ułamania się szyjki, tak ciężko skaleczony w rękę, że poprzecinał sobie żyły i nabawił się długiego kalectwa, które może ubezwładnienie ręki za sobą pociągnie.

„Dziennik Kujawski” 12 października 1893