Wpisy otagowane jako egzotyka

Środek przeciw ludożerstwu

31 grudnia 2015

Środek przeciw ludożerstwu.

Jakiś przyjaciel ludzkości w Augsburskiej Allg. Ztg. biorąc pochop z wiadomości o pożarciu przez dzikich krajowców wysp Salamońskich, całej osady okrętu Dancing Wave, radzi misyonarzom, ażeby starali się zaprowadzić u tych dzikich ludów Oceanii chów drobiu, kóz i nierogacizny, ponieważ pochop ich do ludożerstwa pochodzi tylko z braku wszelkiego mięsnego pożywienia.

„Gazeta Lwowska” z 22 listopada 1876

Indyjska przyprawa

29 września 2013

Indyjska przyprawa.

W kasynie oficerskiem w pewnem mieście Indji brytańskich, podawano na wety ciastka, które szczególniej smakowały oficerom a miały barwę szafranową. Zalety ciastek przypisywano używaniu proszku do pieczenia Gdy więc kucharz oznajmił pewnego dnia, iż zapas proszku się wyczerpał, oficerowie kazali sobie przynieść pustą puszkę, aby u tej samej firmy zapisać następny transport, a posłuszny kucharz z tryumfalną miną wręczył im puszkę po… proszku perskim na robaki.

„Gazeta Narodowa” z 9 maja 1890

Chwytanie żywych orangutanów

6 listopada 2012

Chwytanie żywych orangutanów, którymi zoologiczne ogrody i menażerye się zaopatrują, nie należy do łatwych zadań. Kapitan H. Storm, który od wielu lat dostawą rozmaitych zwierząt z Celebes, Sumatry i Borneo się zajmuje, taką podaje o tem wiadomość.

Dżakowie, krajowcy wyspy Borneo, usiłują najprzód orangutana zapędzić na odosobnione wolno stojące drzewo, które potem gromadnie otaczają. Brak drzew w pobliżu i to hałaśliwe zebranie ludzi w około wstrzymuje orangutana od usiłowań ucieczki, tem bardziej, że Dżakowie rozpalają na około ognie, których się orangutan lęka. Po dwóch dniach zaczyna orangutanowi dokuczać głód i pragnienie. Wówczas wyciskają Dżakowie sok z trzciny cukrowej i z rośliny „tuba”, zawierającej w korzeniu i łodydze sok mleczny, który odurza zwierzęta i człowieka, a w większej ilości wypity zabija. Otóż mieszaninę taką w naczyniu wraz z kilkoma świeżymi owocami zawieszają na jednej z niższych gałęzi drzewa, na które orangutan się schronił. Śmiałka, który naczynie zawiesza, podkurzają obficie dymem, aby go od napadu małpy ochronić.

Skoro już naczynie wisi na drzewie, gaszą Dżakowie ognie i kryją się w pobliskie krzaki. Orangutan, ośmielony ciszą, spuszcza się ku gałęzi, zjada podsunięte owoce i wypija chciwie zaprawiony sok. Skutek działania „tuby” pojawia się w krótkim czasie; już w pół godziny jest małpa tak pijaną, że ledwie się trzyma na drzewie. Jeżeli porcya była za duża, to orangutan traci przytomność, spada z drzewa i zazwyczaj kaleczy się ciężko. Tego nie pragną wcale Dżakowie; najpożądańszem jest dla nich, jeśli orangutan jest tylko dobrze podchmielony, ale umie się jeszcze między gałęziami utrzymać. Wtedy podcinają Dżakowie drzewo i w chwili, gdy orangutan wraz z drzewem na ziemie padnie, bryzgają mu w oczy ostrym wywarem pieprzu, który go oślepia. Tak ubezwładnionego krępują i wsadzają do klatki, Tu dopiero dostaje orangutan kilka porządnych tuszów, które go przyprowadzają do przytomności i pozwalają oczy otworzyć – lecz w niewoli.

Już po 24 godzinach zachowuje się złowiony orangutan spokojnie i spożywa podawane mu owoce i ryż gotowany. Lecz „tuba” pociąga za sobą także „katzenjammer”, a w szczególności biegunkę uporczywą, na którą niejeden schwytany orangutan ginie. Dlatego też Dżakowie starają się złowioną małpę jak najrychlej sprzedać.

„Łowiec” z 20 lutego 1896

Wstawianie zębów w roku 1864

6 listopada 2012

Australskle zęby.

Od niedawna sprowadzają dentyści z Australji naturalne zęby, które wstawiają zamiast sztucznych. Australczycy mają bowiem bardzo białe i piękne zęby, które pozwalają sobie europejskim spekulantom wyrywać za paciorki ze szkła, wstążki i barwiste szmatki. Do Londynu posełają teraz całe skrzynie australskich zębów.

„Gazeta Narodowa” z 26 sierpnia 1864



Zęby pradziadka.

Zagraniczne pisma opowiadają, że pewien Francuz, któremu do męzkiej urody nie zbywało na niczem, oprócz na zdrowych zębach, zwidzając w grobowcu zwłoki swych antenatów, zrobił spostrzeżenie, że trup jego pradziadka miał przepyszne, białe jak kość słoniowa zęby. Próżny Francuz wpadł zaraz na koncept przyswojenia sobie tych pięknych zębów. Przywołany dentysta powyjmywał nieboszczykowi zęby i wstawił je potem prawnukowi. Odtąd Francuz ten chlubi się najpiękniejszemi zębami, które uważa za najcenniejszy spadek po pradziadku, a któremi już niejedno miał podbić serce. Tak przynajmniej opowiadają dzienniki, które niedawno doniosły także, że europejscy spekulanci wyrywają w południowej Afryce krajowcom w zamian za szklanne błyskotki ich piękne zęby, i całemi transportami przedają ten nowy artykuł handlowy do stolic europejskich, gdzie go damy i panowie skwapliwie rozchwytują.

„Gazeta Narodowa” z 10 listopada 1864

Kąpiele japońskie

6 listopada 2012

Kąpiele japońskie.

Pod względem utrzymania ciała w czystości Japończycy przodują pośród wszystkich narodów. W każdym bogatszym domu w Japonii istnieje osobna część, przeznaczona na kąpiel, a ludzie ubożsi chodzą do publicznych zakładów kąpielowych, znajdujących się na każdej niemal ulicy. Kąpiele te są urządzone inaczej, niż nasze. W spodzie drewnianej wanny wpuszczona jest miedziana rura, od dołu zamknięta rusztem. Kilka żarzących węgli drzewnych, wrzuconych w tę rurę, wystarcza do ogrzania wody w godzinę. Japończyk kąpie się w wodzie mającej 36° R. (*), a mniemaniu, że częsta gorąca kąpiel osłabia, zaprzecza tu doświadczenie. Europejczyk przygląda się ze zdumieniem, jak wielkie ciężary może nosić kulis, jakie przestrzenie może przebyć biegnąc, w jak nędznem ubraniu, boso, w krótkich spodniach bawełnianych i kurtce pracuje zimą i latem. Na północy, gdzie śniegi bywają zimą niemałe, Japończyk w swoim drewnianym, niczym nieosłoniętym domku, niema innego opału prócz garści węgli drzewnych, a dzieci cały dzień spędzają boso na dworze. Stoją też Japończycy zimą całemi godzinami boso w śniegu, łowią ryby w zimnej jak lód wodzie, lub szukają w niej korzeni lotosu, śpią na wilgotnej ziemi itp. Ręce jedynie mają wrażliwe niesłychanie na zimno i muszę je, o ile możność, ciągle grzać nad garnkiem z węglami; Japończyk będzie marzł w dobrze ogrzanym pokoju europejskim, jeżeli przypiekać sobie rąk nad węglami nie może. Zresztą nie odczuwa zimna nigdy, a skłonność do przeziębienia się jest u Japończyków bardzo mała.

(*) 36° Reamura = 45° Celsjusza

„Gazeta Narodowa” z 29 sierpnia 1895

Katastrofa w Teheranie

17 listopada 2011

Katastrofa w Teheranie.

Pisma perskie donoszą o strasznym wypadku w Teheranie. Runął tam nagle budynek łaźni kobiecej i pod gruzami zginęło kilkaset kobiet. Dokładnej liczby ofiar oznaczyć niepodobna, gdyż podług ustaw proroka, zakazujących obcym mężczyznom patrzeć na obnażone ciało kobiet, dopiero po upływie lat 30, gdy ciało ulegnie rozkładowi i pozostaną tylko kości, wolno będzie odkopać zwaliska

„Gazeta Lwowska” z 13 maja 1897

Pomiędzy dzikimi

23 września 2011

Pomiędzy dzikimi.

Zelman Geiringer z Arwy na Węgrzech opuścił przed 16 laty jako dwudziestoletni młodzieniec swoją ojczyznę i po rozmaitych przygodach wałęsając się po całej Europie przyjął służbę na statku pewnego żeglarza angielskiego, który wziął go z sobą udając się na połów pereł do wybrzeży najskrajniejszych wysp oceanu południowego. Geiringer dostał się szczęśliwie na wyspę Tahiti, osiedlił się tam i od roku 1871 żyje pomiędzy dzikimi krajowcami, a że życie to jego nie jest wcale robinsonowem, dowodzi następujący list, który niedawno odebrali krewni Geiringera:

„Wyspa Tahiti, 6 maja 1879. Ciągle jeszcze, jak już o tem donosiłem w dawniejszych listach, jestem gościem kacyka Czo-pula. Jest to bardzo dzielny, na wskroś szczery dziki, który codziennie obficie zaopatruje mnie w żywność i napoje, a nadto pamięta także należycie o bezpieczeństwie mojej osoby. Mieszkam pod jednym dachem z nim i sześcioma jego żonami, a tylko obiad jadamy każdy z osobna. Jest tu zwyczajem, że każdy nosi zawsze z sobą kosz z żywnością, i ilekroć poczuje głód zasiada do jedzenia. Dziwicie się pewnie, że mogę znieść taki tryb życia; wierzajcie mi jednak, że n. p. co do pokarmów ryby morskie należycie przyrządzone przez tutejszych dzikich są przysmakiem wcale nie do pogardzenia, a potrawa ze skorupiaków morskich zwłaszcza w dni skwarne i pod szałasem bambusowym, smakuje wybornie, rozumie się tylko wtedy, jeżeli jest przyrządzona podług sekretu krajowców. Odzieży w ciągu dnia całego nie nosi się tu wcale z powodu duszącego skwaru. Dla kacyka jeszcze w roku 1871 przywiozłem był sam kapelusz cylindrowy i pled w pasy; otóż ilekroć teraz mój dziki zwierzchnik i protektor przewodniczy rokom sądowym, albo w dni piątkowe, zawsze występuje z cylindrem na głowie i zdaje się być dumnym z tego stroju. Natomiast pled noszą jego żony, i to po kolei każda, a noszą w sposób nader oryginalny. Szal jest końcami spojony i złożony tak, że tylko mały otwór w środku służy do zarzucenia go przez głowę. Tutejsze plemiona zresztą bardzo lubią czystość, kąpią i myją się niestannie prawie, jakoż posiadają zdrowie prawdziwie niespożyte. Dużo teraz myślę nad tem, jakby zabrać się do wyrobu użytecznych tkanin z włókien tutejszego drzewa figowego i takzwanego „papiratu”, które to drzewa Anglicy ciągle ztąd wywożą, gdyż już od pewnego czasu umieją wyrabiać zeń bardzo piękne i trwałe plecionki, odznaczające się zwłaszcza nadzwyczajną elastycznością i trwałością. I tutejsi krajowcy umieją z nich wyrabiać wcale ładne tkaniny, jakkolwiek wyrób idzie nie sporo dla braku odpowiednich narzędzi. Zapytujecie, jak długo jeszcze myślę tu zabawić ? Tego nie wiem doprawdy. Co kilka miesięcy miewam zamiar wrócić do domu, a zwłaszcza od roku 1875, gdyż cztery razy do roku zawijają tu od tego czasu okręty, a nawet jak słyszałem, jest projekt założenia tu kolonii połowców pereł, gdyż znajdują się na Tahiti prześliczne muszle i różne drogie kamienie, tylko kruszców brak zupełny. Złota i żelaza nie znają tu wcale, chyba z przywożonych przedmiotów. Język krajowców znam już dokładnie. Namawiam teraz kacyka, ażeby odbył ze mną podróż do Europy, ale boi się takiej podróży”.

„Gazeta Lwowska” z 8 sierpnia 1879

Półtora miliona łysych

23 września 2011

Półtora miliona łysych.

Z powodu śmierci ministra Nepala (Indje) Sir Junga Bahadur, zaszłej 25. lutego przy którego pogrzebie spalono trzy żony zmarłego, rząd wydal rozkaz, aby wszyscy mężczyźni od lat 7 na znak żałoby golili przez rok cały głowy. Ponieważ w Nepalu znajduje się 1,500.000 mieszkańców płci męzkiej, wielka radość z tego powodu panowała pomiędzy narodem golarzy, a jeszcze większa pomiędzy terminatorami, którzy pewni są, że przez cały rok majstrowie ich nie będą mogli wodzić za czuby.

„Gazeta Narodowa” z 19 kwietnia 1877

Kobieta w Chinach

6 lipca 2011


Kobieta w Chinach.

Osłabienie i wyczerpanie organizmu społecznego w Chinach wynikło w znacznej mierze ze stanowiska, jakie w niebieskiem państwie zajmuje kobieta. Los chinki od urodzenia aż do śmierci jest bardzo ciężkim. Gdy się rodzinie chińskiej urodzi syn, witany jest bardzo radośnie. Schodzą się ze wszystkich stron krewni i przyjaciele z cennemi i symbolicznemi podarkami.

Zupełnie inaczej witają córkę, zwłaszcza taką, która nie ma jeszcze braci. W rodzinie panuje nastrój pogrzebowy, krewni i przyjaciele przychodzą z wyrazami współczucia. Zdawało by się, że dziewczyny mają tylko wartość przez to, że mogą dać życie synom, których modlitwy i ofiary zapewniają szczęście ojca na tamtym świecie.

Dzieciobójstwo, stanowiące w Chinach zwyczaj uświęcony przez opinię publiczną i w niektórych prowincyach zabierające po 30% noworodków, stosowane bywa przeważnie do dziewczyn.

W Foo-Chow matki opowiadają z zupełnym spokojem, że zabiły po cztery lub pięć dziewczynek przez uduszenie lub utopienie. Niemal wszędzie w cesarstwie chińskiem widoczną jest przewaga liczbowa mężczyzn. Śmierć natychmiastowa lepszą jest jednak dla niewiniątek, niż śmierć powolna, niż męczarnia w chińskich domach podrzutków.  Czytaj dalej…

Sąd chiński 1873

5 lipca 2011

Sąd chiński.

Jeden z amerykańskich dzienników tak opisuje posiedzenie sądu chińskiego, który się odbył niedawno w jednej z tamtejszych chińskich osad. Posiedzenie odbyło się w naumyślnie na to zbudowanej chacie drewnianej. Dziesięciu Chińczyków siedziało w półkole na ziemi z podłożonemi pod siebie nogami i z założonemi na krzyż rękami. W środku półkola stał oskarżony, a u stóp jego znajdowało się naczynie z rozżarzonemi węglami. Na znak przewodniczącego sędziowie powstali, odmówili modlitwę, poczem każdy z nich z rozmaitemi ceremoniami wrzucił na węgle pasek kolorowego papieru. Następnie zaczęło się właściwe badanie. Zdawało się, że oskarżony przyznawał się do winy bez oporu, gdyż niebawem sędziowie, którzy do badania usiedli, powstali znowu i stanęli dokoła naczynia z węglami. Każdy z nich wydobył znów pasek papierowy, poczem przewodniczący zapytywał o coś każdego z nich po kolei. Zamiast odpowiedzi, każdy rozdzierał pasek papierowy i rzucał go na węgle, co znaczy tyle co „winny”. Potem usiedli znów w kuczki, z wyjątkiem przewodniczącego, na którego rozkaz obżałowany zdjął sandały i musiał się położyć na brzuchu, podniósłszy nogi od kolan do góry. Tymczasem włożono dwie stopy długi pręt żelazny w rozpalone węgle, który brał z kolei każdy z sędziów i rozpalonym końcem pociągał po obu podeszwach obżałowanego. Podczas tej procedury przewodniczący sypał na węgle jakiś aromatyczny proszek, jak się zdaje dla zagłuszenia fetoru palonego mięsa. Po skończonej operacji, zalano rany winowajcy oliwą, poczem dwaj woźni zanieśli go na stojące w kącie łóżko. Zbrodnia obżałowanego polegała na tem, że ukradł drugiemu Chińczykowi bożka potężniejszego, dobroczynniejszego, lepszego, aniżeli ten którego sam posiadał, albo sobie go był w stanie kupić. Jestto jedna z najcięższych zbrodni, a w każdym razie cięższa, niż kiedy kto ukradnie bożka, równie albo mniej potężnego niż jego własny. Egzekwowany w ten sposób delikwent musi zwykle 5 – 6 miesięcy odleżeć, zanim znów stanie na nogach.

„Gazeta Lwowska” z 24 września 1873

Japońskie anonsy

12 maja 2011

Japońskie anonsy.

Nic bardziej zabawnego i oryginalnego jak reklama u Japończyków.

Oto kilka przykładów anonsów japońskich, wyjętych z dziennika wychodzącego w Tokio:

- Nasze towary są dostarczane z szybkością kuli armatniej.

- Nasz znakomity papier jest tak silny i twardy jak skóra słonia.

- Nasze pakiety są zawijane z delikatną starannością, którą ma oblubieniec dla swej młodej i zachwycającej małżonki.

- Nasz ocet jest kwaśniejszy niż żółć najgorszej teściowy.

- Druki nasze są czyściejsze niż kryształ skalny, teksty, które wybieramy są tak miłe i zachwycające jak śpiew dwudziestoletniej dziewczyny.

- Wejdźcie do naszego sklepu a będziecie przyjęci z uprzejmością, którą ma ojciec starający się wydać za mąż jedną ze swoich nieposażnych córek.

To się nazywa przemawiać grzecznie do publiczności!

„Goniec Polski” z 7 grudnia 1907

Dowody tożsamości osoby u Chińczyków

14 listopada 2009

Dowody tożsamości osoby u Chińczyków.

Rząd niebieskiego państwa poddaje oryginalnym formalnościom osoby, które życzą sobie paszportów na przejazd po za granice Chin. Podróżnik musi posmarować dłoń farbą olejną i przyłożyć ją następnie do kawałka mokrego papieru, który zachowuje odbicie linij. Ponieważ nie ma na świecie dwóch rąk podobnych do siebie zupełnie, z paszportu takiego użytkować może tylko ten, na czyje nazwisko został wydany. Przemyślni Chińczycy odkryli także, iż pierwszy palec prawej ręki jest inny niż u lewej, i że pod tym względem również każdy człowiek ma swoją charakterystykę. Korzystając z tego, policya chińska zachowuje odbicie obydwu dużych palców każdego przestępcy. Choćby zbrodniarz, umknąwszy z więzienia zmienił do niepoznania twarz i całą swą postać, tej poszlaki nie zdoła zatrzeć i w każdej chwili można mu dowieść tożsamości jego osoby, przykładając palce do papieru i porównywując tę odbitkę z drugą, złożoną w centralnem biurze policyi chińskiego państwa.

„Światło” z 1 lutego 1891

Tahiti – wyspa szczęśliwości

11 sierpnia 2009

Tahiti – „wyspa szczęśliwości”
Całodzienne utrzymanie kosztuje tam 15 groszy

P. Władysław Milkiewicz, który powrócił niedawno do kraju po dłuższym pobycie na wyspie Tahiti, kolonii francuskiej w Polinezji i zamieszkał w Gdyni, opowiedział w kilku reportażach, zamieszczonych w prasie warszawskiej sensacyjne szczegóły o rozkoszach pobytu na tej „wyspie wiecznej szczęśliwości”, wyposażonej nadzwyczaj hojnie przez przyrodę.

Z opowiadań p. Milkiewicza można się dowiedzieć następujących szczegółów o tej interesującej wyspie:

Koszt przejazdu drugą klasą z Marsylii do portu Papeete na Tahiti wynosi 1.200 zł Podróż parowcem trwa 40 dni. Władze francuskie niezbyt chętnie widzą nowych osiedleńców na Tahiti i pobierają 8.000 franków (1.200 zł) kaucji. Jeżeli po trzech latach pobytu Europejczyk zachowuje się bez zarzutu, tj. nie jest uciążliwy dla władz, czyli nie domaga się by go karmiono na koszt Francji, może kaucję podjąć. W przeciwnym razie za złożoną kaucję kupują mu bilet i odsyłają do Europy.

Pobyt na Tahiti nie jest ani kosztowny, ani też trudny. Zarobić można, pracując fizycznie (raz, dwa razy w tygodniu) przy plantacjach kokosu, trzciny cukrowej i sztucznym zapylaniu wanilii. Płaca dzienna wynosi 15 franków, a za tę kwotę można żyć pół miesiąca. Krajowcy pracują niechętnie, gdyż mają małe wymagania, pracują jeden dzień w tygodniu, by zdobyć pieniądze na wódkę lub słodycze. Toteż plantatorzy sprowadzają do pracy po kilka tysięcy Anamitów

Na Tahiti może znaleźć zatrudnienie każdy, kto posiada kapitał uczciwości i wiedzy. Znany nowelista amerykański, Zane Grey robi na Tahiti majątek, pisując dla wydawców nowojorskich dzieła o tej ciekawej wyspie. Kupcy trudnią się handlem kokosów, lub sprzedają tubylcom różne drobnostki.

W Papeete jest nawet szpital. A więc i lekarze znajdują tam utrzymanie. Jeżeli ktoś nie zarabia na tej wyspie, to albo z lenistwa, albo wystarczy mu to, co daje, niejako w usta wkłada przyroda: kokosy, banany, ryby, raki itp.

Zresztą na Tahiti mamy również i pewną liczbę Polaków.

Na zakończenie robi p. Milkiewicz jedną uwagę; „wyspa szczęśliwości” nie pomieści oczywiście – milionów ludzi…

„Dziennik Ostrowski” z 21 czerwca 1938

Zdrada oficera chińskiego

11 sierpnia 2009

Zdrada oficera chińskiego.

Pułkownika chińskiego Tso-Ying-Liu uznano winnym następujących przestępstw, spełnionych podczas ostatniej wojny: Udzielił on Japończykom nader ważnych szczegółów, dotyczących zamiarów wojsk państwa niebieskiego; odłączył się podczas bitwy od swego oddziału i zbiegł. Prawodawstwo chińskie w okropny sposób karze podobnych przestępców i istotnie opowiadanie egzekucyi wstrząsa do głębi. Winowajcę przygwoździł kat do deski, którą następnie mocno przywiązał do pala. Następnie pomocnik kata otworzył mu usta, a kat wyrwał przestępcy język zdradziecki, poczem pomazano smołą nogi i zapalono je, toż samo uczyniono z rękoma. Tu nastąpiło chwilowe przerwanie tortur. Herold odczytał rozkaz cesarski, który odbierał pułkownikowi wszystkie zaszczyty i przywileje człowieka. Wyrok kończył się słowami: „Błagamy Budę, ażeby zdrajcy nie przyjmował do chwały swojej.” W chwili tej nieszczęśliwy walczył już ze śmiercią, ale ponieważ oddychał jeszcze, rozpoczęto na nowo tortury; kat wybił mu zęby, za pomocą dłuta i młotka, następnie szczypcami oberwał mu nos. Na koniec w ciągu trzech minut lał na niego wrzący olej. Zwęglone szczątki wrzucono do dołu. Egzekucyi tej przyglądał się tłum cały ludności, w tej liczbie wielu oficerów i Europejczyk, Niemiec Vogt, który komunikuje owe wstrząsające szczegóły.

„Dziennik Kujawski” z 30 listopada 1894

Kara śmierci po japońsku

26 lipca 2009

Azya. W Japonii w mieście Osaka wykonano okrutny wyrok na cudzołożnicy. Była ona żoną wdowca, a bojąc się, aby dwoje pasierbów 6 do 7 lat mających nie wydało przed ojcem jéj zbrodniczych stósunków, utopiła je w wannie. Spieszna tylko ucieczka ocaliła ją od zemsty rozjuszonych sąsiadów, lecz w krótce przez władze sądowe ujęta, skazaną została na powolne ugotowanie w oleju. Ażeby silniejsze wrażenie uczynić na wszystkich macochach w mieście, nakazano im, ażeby każda dostawiła do egzekucyi (wykonania wyroku) pewną ilość oleju.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 3 listopada 1869

Następna strona »