Wpisy otagowane jako front

Kozacy w polskiej służbie

23 września 2011

Z TOBĄ, POLSKO!

(Specyalne dla Tygodnika Illustrowanego sprawozdanie z frontu).

Na tle tego wszystkiego, co od dłuższego czasu dzieje się w Galicyi Wschodniej, na tle perfidnej roboty zagranicznej ruskich polityków i publicystów, wmawiających w świat cały, że rozagitowane sztucznie przez popów i pół-inteligentów wsie ruskie w Galicyi Wschodniej a prawdziwa Ukraina z jej fundamentem – wolnem kozactwem, to jedno, na tle tego, dość naiwnego zresztą, bluff’u politycznego i smutnej dezoryentacyi większości Europy co do misyi historycznej Polski na wschodnich rubieżach dzierżaw dawnej Rzeczypospolitej, jaskrawo odbija się znamienny epizod, jaki w nocy z 17-go na 18-ty lipca rozegrał się na jednym z odcinków … dywizyi Legionów na froncie litewsko-białoruskim.

Epizod ten, w ciągu wojny naszej z bolszewikami bynajmniej zresztą nie odosobniony, wyglądający na rozdział z fantastycznej powieści, a wskrzeszający najświetniejsze tradycye Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, miał przebieg następujący.

Nad ranem, dnia 18-go lipca, major P., szef sztabu … dywizyi Legionów otrzymał następujący meldunek od rotmistrza D. z … pułku ułanów:

„Dziś o godz. 15 i pół do dowódcy … szwadronu … pułku ułanów przybyła delegacya, złożona z 11 kozaków od 1-go Dońskiego kozackiego pułku i oświadczyła, że pułk chce przejść na naszą stronę. Po przeprowadzeniu pertraktacyi przez dowódcę … szwadronu, por. M., z dowódcą pułku dońców, atamanem Łazarewem, pułk kozacki w sile 620 koni przeszedł na naszą stronę. Pułk całkowicie wyraził gotowość walczenia po naszej stronie z bolszewikami. Jutro pułk ten przybędzie do M.”   Czytaj dalej…

Przesądy w rowach strzeleckich

12 sierpnia 2009

Z różnych stron.
Przesądy w rowach strzeleckich.

Osobliwy zabobon wojenny zdaje się panować ogólnie w rowach strzeleckich koalicyi, jeśli można wierzyć sprawozdaniom prasy amerykańskiej. Zabobon ten istnieje tak u Anglików jak u Francuzów. Czasami są to przesądy z czasów pokojowych, dostosowane do warunków wojennych. Między innemi istnieje mniemanie żołnierzy, że nie należy jedną zapałką zapalać trzech cygar jednocześnie. Już w czasach pokojowych zapalającemu trzecie cygaro jedną zapałką, czynność ta przynosiła nieszczęście – a podczas wojny na froncie sprowadza śmierć niechybną i to nie bohaterską na polu bitwy tylko niepotrzebną przez przypadek.

Jak to należy rozumieć, widzimy z przykładu przytoczonego przez Nowo-Yorski „Sun”. Trzej oficerowie siedzieli razem przy stole; rozmawiali o tym właśnie przesądzie i jeden z nich Francuz uważał go za głupstwo. Przez przypadek zapalono jego cygaro jedną i tą samą zapałką jako trzecie. Następnego dnia poległ. Dziesięć kilometrów po za frontem został zabity przypadkowo zbłąkanym niemieckim granatem.

Ogólnie znanym jest też zabobon o „towarzyszu w bieli”, który po każdej bitwie tajemniczo błądzi po pobojowisku, ratując rannych. Kto go spostrzeże, niechaj będzie na bliski przygotowany koniec, bo ów „towarzysz w bieli” jest równocześnie zwiastunem zgonu dla nie rannych na pobojowisku, którzy go widzą przy dziele miłosierdzia. U niektórych pułków przesąd ten jest głęboko zakorzeniony, na co przytaczamy przykład podług pisma „Cincinnati Times”: Dwóch żołnierzy na froncie miało przenocować podczas zimowej nocy w rozstrzelonym budynku stajennym, posiadającym rodzaj piętra. Gdy noc zapadła, zapytał jeden drugiego, gdzie woli się umieścić u góry czy na dole. Zapytywany oczywiście zdziwił się nie mało, gdyż sądził, że obaj razem w jednem spać będą miejscu. Lecz zrozumiał propozycyę przyjaciela, dowiedziawszy się, że ów widział „towarzysza w bieli”. W istocie więc jeden z nich przepędził noc na górze, drugi zaś spał na dole, a przeczucie śmierci spełniło się: o północy przelatujący granat zabił śpiącego na górze. Lecz tylko przypadkiem drugi żołnierz uszedł śmierci, gdyby bowiem granat był eksplodował zabiłby niechybnie obu.

Inny przypadek opowiada nam o przeczuciu śmierci pewnego oficera lotników, dzielnego, niestrudzonego żołnierza. Pewnego dnia zwierzył się swemu przyjacielowi, iż napisał ostatnie pożegnalne listy i prosi go o wysłanie ich w razie wiadomości o jego śmierci. Wszyscy towarzysze śmiali się z niego, gdyż owego wieczora było zupełnie spokojnie na froncie, a samolotów nie puszczano już od kilku dni. Mimo to ów oficer zmarł jeszcze tego samego dnia: niespodziewanie generał przybył do obozu, chcąc się przypatrzyć nowemu statkowi powietrznemu; dzielny oficer lotników, który widział „towarzysza w bieli”, prowadził maszynę; na znacznej wysokości popsuło sie coś u samolotu, a lotnik spadł na ziemię i zabił się na miejscu.

Wreszcie należy jeszcze wspomnieć o śnie o autobusie, uchodzącym za pewny znak śmierci; komu się śni o autobusie, polegnie napewno. Oczywiście czasem uda się los oszukać. Pewien francuski podoficer dowiedział się od jednego ze swych żołnierzy, że ten miał ów sen śmiertelny; żołnierz był nieco wystraszony, podoficer kazał sobie sen dokładnie opowiedzieć i wreszcie rzekł: „Nie był pan przecież nigdy w Paryżu! Nie widziałeś więc nigdy autobusu, a to co widziałeś we śnie może jest jaką nową maszyną wojenną, której obecnie Anglicy używają, ale nigdy w życiu autobus”.

Opis jednakże autobusu zgadzał się na włos, lecz żołnierz uspokoił się, dzięki perswazyom podoficera i został przy życiu.

„Dziennik Poznański” z 24 lipca 1917

Żołnierze angielscy

11 sierpnia 2009

Żołnierze angielscy.

W „Berl. Tagebl.” pisze pod powyższym nagłówkiem B. Kellermann, specyalny korespondent z frontu zachodniego:

Myją się jak koty, które wpadły w dół z gliną.

Wszędzie na dziedzińcu siedzą lub stoją, na pomoście przy magazynie towarowym, na schodach skrobią i szczotkują. Glina z rowów w Givenchy i w Loos wzbija się w chmurach pyłu z kitlów o barwie ziemi i ze spodni. Opanki rozwijają, trą pomiędzy dłońmi, piorą i wywieszają do osuszenia. Scyzorykami usuwają stwardniałe błoto ze surdutów i spodni. Inny stoi w koszuli i trzepie spodnie. Niktby nie uwierzył, ile nagromadzić się może gliny w jednych spodniach. Głęboko siedzieli w błocie, tam u licha!

Kilku górali szkockich stoi przy kurku od wody w krótkich spódnicach szkockich i myje gołe nogi. Bili się wspaniale. Stojąc prosto, dawali salwy. Tylko niewielu z nich jest tutaj, reszta, można to poznać po ich oczach, leży tam na polu.

Wszyscy pracują bez śmiechu, prawie nie mówiąc ze sobą z powagą ludzi zajętych swym interesem. Widać, że do porządku przyzwyczajeni, błota i brudu nie znoszą. Wielką kładą wagę na stronę zewnętrzną. Wczoraj w bitwie wzięci w niewolę, dziś wielkie pranie, od jutra zaczyna się życie prywatne. Kontrakt ich skończył się. Często widziałem jeńców francuskich, pozostających trzy dni w błocie i łachmanach, dumających nad niedolą. Żadnej wagi nie przywiązywali oni do strony zewnętrznej. Kontrakt ich nie skończył się.   Czytaj dalej…

Szczury w okopach

11 sierpnia 2009

Szczury.
(Z francuskich rowów strzeleckich).

Korespondent pisma „Svenska Dagbladet” opisuje o niebywałem mnóstwie szczurów we francuskich rowach strzeleckich, co następuje:

Jednem z największych utrapień żołnierzy na polu bitwy są szczury, które w coraz większych gromadach przybiegają ze wszystkich stron i formalnie napełniają rowy strzeleckie oraz nakrywki. Pomimo więcej niż prymitywnej sposobności do spania niejeden żołnierz na polu bitwy mógłby spocząć w nocy, gdyby mu szczury nie pożarły przedtem materacu i nie spacerowały w nocy po jego derze i po twarzy. Jedynym środkiem ochrony jest gęsta siatka druciana, podobna do siatki od moskitów, którą się zasłania twarz. Ale drut jest rzadkim artykułem na polu bitwy, dla tego niewielu ma ten środek ochrony.

Przytem szczury pozbyły się wszelkiego strachu przed człowiekiem i są wprost zuchwałe nie tylko w nocy, ale i wśród jasnego dnia. Jeżeli kto pozostawi gdzie co do gryzienia i się odwróci – natychmiast to zniknie. Z pary kalesonów, które nie są schowane w tornistrze, znajdzie żołnierz po krótkiej nieobecności resztki nitek. Inny żołnierz pisze w nakrywce list do rodziny, ale przerywa pisanie, ponieważ go wołają do rowu. Zostawia zatem papier i pióro. Gdy po upływie pół godziny wraca, papier zniknął a z trzonka pozostały pogryzione drobne kawałeczki.

Osobliwem nieszczęściem jest, że szczury wprost potwornie się mnożą. Samica w przeciągu pięciu tygodni ma dziesięć młodych, może zatem w przeciągu roku wydać na świat przeszło sto szczurów. Szczury gryzą wszystko, co gryźć mogą, więc środki żywności, odzież, bieliznę, papier, skórę, cygara. Nie zatrzymują się tylko w rowach strzeleckich, lecz szerzą się także na miejscach bateryi, w lazaretach, magazynach, piekarniach. Stwierdzono nawet ponownie bezsprzecznie, że szczuty pogryzły balon uwiązany oraz aeroplany w ten sposób, że nie można było ich używać. Szkodę, jaką wyrządza szczur codziennie, obliczono na 1 1/2 fen. przeciętnie. Milion szczurów zatem pożre codziennie około 15,000 marek, w miesiącu około 450,000 marek, w roku 5 milionów marek.    Czytaj dalej…

Ofiara wojny

11 sierpnia 2009

Wojna prusko-francuska zabiera wiele ofiar. Między innemi przy bombardowaniu fortecy Toul jeden z padających granatów rozszarpał na dwie części młodą dziewczynę przebiegającą przez ulicę. Przed szesnastu laty ujrzała ona po raz pierwszy światło dzienne w chwili, kiedy grzmot strzałów przyspieszył rozwiązanie brzemiennej jej matki. Urodzona przy oblężeniu, zginęła także podczas oblężenia.

„Gwiazda. Czasopismo dla płci niewieściej” z 15 sierpnia 1870

Papier jako środek na zimno

27 lipca 2009

Papier jako środek na zimno.

Wszystkim, którzy mają bliskich na polu walk i nie mogą posłać im ciepłych skarpetek, przypominam, że można je zastąpić papierem. Owija się po prostu stopę, na którą się włożyło zwykłą skarpetkę papierem (najlepiej gazetą) i naciąga się but. Sposób ten stosowali żołnierze we wojnie francuskiej w roku 1870/71 a wskutek polecenia kolegi lekarza zastosowałem go u siebie na polowaniach zimą i w czasie trzaskających mrozów, gdy praktykowałem na wsi. Skutek jest wyśmienity, a wszyscy, którym go zaleciłem, nie mogli się tego zawijania stopy w papier nachwalić. A więc posyłajmy, jeżeli nie można skarpetek ciepłych, gazety z odpowiedniemi wskazówkami.

Dr. D.

„Dziennik Poznański” z 24 września 1914

Aeroplan rosyjski nad Lwowem

25 lipca 2009

Aeroplan rosyjski nad Lwowem.

„Kuryer Lwowski” z dnia 24 b. m. donosi: „Wczoraj po godzinie 8 rano zjawił się nad miastem rosyjski aeroplan z dwoma lotnikami, zaopatrzonymi w bomby. Po okrążeniu miasta latawiec, ostrzeliwany gęsto, zatrzymał się przez chwilę nad dworcem Podzamcze, gdzie jeden z lotników upuścił dwie bomby. Pocisk ugodził w stojący na torze wagon i zabił znajdujących się wewnątrz czterech funkcyonaryuszy. Drugą bombę rzucono obok mostu na Zniesieniu. Aeroplan poszybował następnie w stronę ulicy Żółkiewskiej, gdzie rzucono zeń trzecią bombę, która padła z hukiem na dziedziniec realności kowala Kapuścińskiego na ul. Zborowskich. Wskutek wybuchu bomby wszystkie szyby w szerokim promieniu powypadały z ram z brzękiem, przyczem zginął pies, siedzący w pobliskiej budzie. Po dokonaniu napadu lotnicy oddalili się w kierunku Dublan.”

„Dziennik Poznański” z 28 sierpnia 1915

Architektura rowów strzelniczych

25 lipca 2009

Architektura rowów strzelniczych.

„Frankfurter Zeitung” zamieszcza list z zachodniego pola walki, opisujący nader ciekawie budowę rowów strzelniczych. Korespondent ów pisze:

Pod wielu względami cofnęliśmy się o wieki całe w zaspokojeniu mianowicie potrzeb życiowych atak samo w objawach sztuki. Architektura naszych wykopanych schronisk podziemnych i ubezpieczeń przypomina palowe budowle i mieszkańców jaskiń. Wszędzie tutaj mamy bardzo miękki kamień, w którym tuż pod ziemią znajdujemy wykute ogromne jaskinie, dziś nam nader pożądane schroniska. Niekiedy całe kompanie mogą się w nich pomieścić. W jednej z nich, którą dokładnie obejrzałem, stoi 60 koni, a oprócz tego znajduje się kuźnia, pracownia do wyrabiania ręcznych granatów i skład ich, i pomieszczenie dla potrzebnych do tego ludzi. Odpowiednio do miękkiego kamienia i wielkich rozmiarów porozstawiane filary i ściany podtrzymują sklepienie.

A teraz przystępuję do opisu samych rowów strzelniczych.   Czytaj dalej…

Co żołnierz dostaje w polu?

25 lipca 2009

Co żołnierz dostaje w polu?

Korespondent „Kölnische Ztg.” z terenu walk w Karpatach donosi: Żołnierz dostaje na dzień następujące rzeczy: 400 gramów mięsa, 700 gramów chleba lub sucharów, 30 gramów soli, pół grama pieprzu, 0,2 litra napojów, a mianowicie lekkich węgierskich lub tyrolskich win, to znaczy teraz właśnie otrzymuje po litrze. Następnie 0,2 litra octu, 5 gramów zaprawy do zupy, 140 gramów jarzyny, a mianowicie ryżu, grochu albo mamałygi, 92 gramów konserwy kawowej, oraz pożądanych w stopniu bynajmniej nie najniższym, 36 gramów tytoniu do fajki lub zamiast niego 10 papierosów. Oprócz tych codziennych należytości otrzymują żołnierze jako tak zwany dodatek na zmianę, stosownie do ilości zapasu i zapotrzebowania, następujące rzeczy: mydło, świece, zapałki, cygarniczki, papierki do tytoniu, czernidło do butów, środki do czyszczenia zębów, sardynki, suszone owoce, salami, herbatę, rum, cukier, mleko w proszku, kakao, czekoladę, ser ementalski, liptawski, smalec wieprzowy, kiełbasy, szynki, konserwy szynkowe, ozory, kapustę, szpinak, konserwy z jarzyn, keksy, słoninę, pierniki, makaron, kluski, cynamon, gwoździki korzenne (do przyrządzania zupy winnej w rowach strzeleckich!), koniak, spirytus, naftę.

„Dziennik Poznański” z 27 marca 1915

Mrówki jako środek przeciw wszom

25 lipca 2009

Mrówki jako środek przeciw wszom.

Jak donosi „Streffleurs Militärblatt”, najszybciej i najtaniej można oczyścić ze wszów mundur żołnierski i bieliznę przez położenie ich na mrowisko. Skutek jest zdumiewający. Skrzętne mrówki wytępią wszy wiele szybciej i doskonalej, niż to jest możliwem przez inne środki. Oczyszczoną z pasożytów bieliznę można wyprać zimną wodą i mydłem. Mimo to pozostaje w niej jeszcze dosyć ostrego kwasu mrówczanego, aby on na dłuższy czas zapobiegał zawszawieniu.

„Dziennik Poznański” z 3 czerwca 1917

Nie należy wysyłać na front listów z narzekaniami

25 lipca 2009

Nie należy wysyłać na front listów z narzekaniami.

W ciężkich czasach wojny wojny światowej każdy ma swoje troski. Jestto więc zrozumiałem, gdy kobieta, której troski się stale zwiększają w gospodarstwie domowem przy ogólnej drożyźnie, narzeka na to w liście do męża, znajdującego się na froncie. Jaki skutek ma taki list? Mąż, syn albo brat znajduje się w ważnym odcinku bojowym na pozycyi decydującej. Ma już dosyć utrapienia, gdy słyszy ogień huraganowy, widzi poległych towarzyszów broni. Otrzymuje oczekiwany z utęsknieniem list z domu. Spodziewa się dobrych wiadomości. Tymczasem co czyta? Same narzekania i obawy na przyszłość. List, który miał go rozweselić, jest nowem źródłem trosk. Osobliwie szkodzi taki list, gdy jego odbiorca, mając go przy sobie, dostanie się do niewoli, albo gdy taki list wysyła się do jeńca. Takie listy wyzyskiwają nieprzyjaciele przeciw Niemcom. Twierdzą, że Niemcy są bliskie wygłodzenia, i że tylko jeszcze chodzi o wytrwanie tak długo, aż zupełny brak żywności zmusi Niemcy do poddania się. Oczywiście, nadaje się to do zachęcenia nieprzyjaciół do dalszego wytrwania. Dlatego nie należy wysyłać do żołnierzy takich listów z narzekaniami, które są najczęściej nawet przesadzone, lecz trzeba mężnie znosić swoje utrapienia.

„Dziennik Poznański” z 7 sierpnia 1917

Nowa broń

25 lipca 2009

Nowa broń.

Francuzi wprowadzili w obecnej wojnie nowy rodzaj broni, mianowicie strzały, podobne do dawnych łukowych, które rzucają z latawców, a któremi powodują poważne zranienie, jak to stwierdził niemiecki lekarz J. Volkmann. Pewien żołnierz raniony taką strzałą opowiada:

„Nasz pułk spoczywał dnia 1 września w zwartej masie, tak, iż poszczególne kompanie najwyżej 8 kroków były od siebie oddalone, gdy naraz zauważyliśmy nad nami krążenie dwóch latawców w wysokości 1200-1500 metrów. Naraz odczułem ból w nodze prawej, jakby od silnego ukłucia. Myślałem, że to sąsiad nieoględny ukłuł mnie bronią, gdy naokoło mnie odezwały się krzyki i innych towarzyszy, a także konie, zaprzągnięte do wozu pakunkowego, zaczęły się płoszyć. Badając bliżej nogę, znalazłem w niej strzałę, tkwiącą w głębokości 1 i pół cm.; strzałę zaraz wydobyłem. Wokoło towarzyszy spotkał podobny los. Jeden miał łydkę przepchaną, innemu strzała wprost przybiła nogę do ziemi, trzeciemu przebiła wargę i usta. Konia trafiła tuż nad okiem. Skoro tylko minęło przerażenie, odgadliśmy, gdzie źródło było tych strzałek i każdy starał się ukryć pod wozem”.

Z innych opowiadań wynika, że strzały te trafiły w 33 wypadkach na 100. Aczkolwiek broń ta nie jest straszna, to przecież używana wobec zwartych mas, wywołuje conajmniej popłoch, nie mówiąc o tem, że nieraz i ciężkie, a nawet i śmiertelne zranienia.

Strzała taka, to 10 cm. długa igła ze stali 8 mm. grubości, której dolna jedna trzecia jest masywna i przechodzi w cienkie iglaste zakończenie, a zaś inne dwie trzecie przedstawiają się, jakoby je złożono ze czterech drążków o gwiaździstem przecięciu. Strzała taka waży 16 gramów.

„Dziennik Poznański” z 1 października 1914

Polegli podczas tej wojny

25 lipca 2009

Polegli podczas tej wojny.

Pod powyższym tytułem jedno z pism angielskich pisze co następuje:

Nie pozostaje dużo czasu dla umarłych…

Gdyby więcej było czasu, chowano by poległych staranniej, zważając na stopień i zasługi, a każda mogiła posiadałaby jaką oznakę, krzyż czy inny symbol, zupełnie jak w czasie pokojowym. Lecz zaledwie połowę umarłych podczas tej wojny pochowano w taki sposób. Druga połowa spoczywa w rozrzuconych mogiłach, na miejscach, gdzie padli, w „kraju niczyim”, na ziemi między liniami lub poza miejscem opatrunku. Na wszystkich pobojowiskach w tej wojnie wędrowiec napotyka na takie groby. Jest to najbardziej wzruszający obraz wojny. Można bez wzruszenia patrzeć na stosy trupów; lecz widok tych mogił porusza każdego do głębi.

Mogiły różnych narodów mają różne oznaki. Francuskie mogiły zdobią bez wyjątku krzyże z plecionego drutu, pomalowanego barwą purpurową lub szarą, zdobią je też kwiaty lub liście. Na mogiłach angielskich znajdują się białe drewniane krzyże z czarnemi napisami; na niemieckich czarne krzyże z białemi literami. Krzyż francuski jest ze wszystkich oznak najtrwalszy; znosi ostrzeliwania i zmiany powietrza lepiej niż jego towarzysze. Na pobojowiskach pod Verdunem krzyże z drutu stoją na miejscu, a ciała pomarłych siła pocisków wydobywa nieraz z grobu, rozrzucając na wszystkie strony. Na cmentarzu przy Verdunie znajduje się prawie tysiąc takich krzyży, po za cmentarzem miejscowym, przy którym na kolumnie położono następujący napis „C’est ainsi que Dieu a aimé le monde”.

Prócz wyglądu zewnętrznego mogiły odróżniają się jeszcze napisami, pozwalającemi rozeznać natychmiast naród, do którego należą. Napisy na grobach francuskich obwieszczają, iż poległy zmarł za Francyę, lub został zabity przez nieprzyjaciela, albo też padł na polu chwały, tak że każdy żołnierz posiada swój tytuł honorowy; nieraz zauważy się, że usiłowano nadać piękny wygląd grobowi.   Czytaj dalej…