Wpisy otagowane jako horror

Żywy nieboszczyk

7 czerwca 2014

Żywy nieboszczyk.

Z Petersburga donoszą do pism berlińskich: We wsi Jegorówka, w gub. tulskiej, pochowano chłopa, jako nieżywego. W dwa dni potem z mogiły zaczęły się dobywać jęki. Chłopi utrzymywali, że nieboszczyk pokutuje za grzech i nie chcieli go odkopywać. Dopiero po upływie dalszych dwóch dni, przy pomocy żandarmeryi odkopano chłopa, który jeszcze żył, ale znajdował się w stanie ostatecznego wycieńczenia. Osiwiał on w tych dniach zupełnie.

„Gazeta Lwowska” z 19 stycznia 1907

Horror na cmentarzu

6 listopada 2012

Z Magdeburga donoszą o następującym wypadku:

W ostatnich dniach wyszła pewnego popołudnia 7-letnia dziewczynka na cmentarz i błąkając się rwała kwiaty z grobów. Grabarz postrzegłszy to, pochwycił dziecinę i chcąc ją surowo ukarać, zamknął do kostnicy, w której właśnie leżało na marach czterech nieboszczyków. Wieczór zapadał, wreszcie nastąpiła noc i rodzice z trwogą rozpytywali się o dziecko, które ciągle jeszcze nie wracało. Nazajutrz gdy grabarz wrócił do swej pracy, przypomniał sobie, że dziecko zamknął wczoraj w kostnicy i poszedł je uwolnić. Lecz jakiż widok przedstawił się jego oczom? Dziewczynka siedziała skulona w kącie z zacisniętemi kurczowo rękami, z pogryzionemi, krwią zbroczonemi wargami i z szeroko w słup otwartemi oczyma. Była już martwą. Przestrach zabił nieszczęśliwe dziecko. Grabarza ujęła natychmiast policya, która z trudnością powstrzymać zdołała wściekłość ludu, chcącego go na miejscu śmiercią ukarać.

„Czas” z 1 czerwca 1880

Ciemnota wśród ludu

9 lutego 2012

Jak potworna fantazmagorja - pisze urzędowa Gazeta Lwowska - wyda się czytelnikom opis zdarzenia, które poniżej podajemy. Sceny to prawdziwie, jakby wyjęte z fantastycznych powieści Hoffmanna lub ze straszliwych kompozycyj Callota i Breughela. A przecież działo się to wszystko między nami, w Galicji, wśród naszego ludu, który niestety na dnie swej duszy gdzieś w głębi ciemnej swej imaginacji kryje przesądną wiarę w najpotworniejsze cuda i czary…

Donieśliśmy już dawniej pokrótce o odkopaniu w Tuchli i Sławsku, w starostwie Stryjskiem, trupów na cmentarzu. Żandarmi dowiedzieli się o tem i dali znać starostwu. Zarządzono zaraz dochodzenie i oto jak się miała rzecz cała: W Tuchli i Sławsku pojawiła się cholera, a występując ze straszliwą gwałtownością, porwała wiele ofiar. Zamiast korzystać z pomocy lekarskiej, która im ile możności przez władze zapewniona została, wieśniacy używali najrozmaitszych środków domowych, które oczywiście jeśli nie szkodziły, nic nie pomagały. Uradzono w końcu, że cholera grasuje z powoda ludzi chodzących po śmierci, czyli upiorów i wilkolaków. Oleksa Ilków z Libuchowy i Stefan Burak z Jelenkowatego zapewniali lud, że tak jest a nie inaczej, i że mają sposób na poskromienie tak okrutnych upiorów. Obaj udali się o północy z d. 10. na 11. lipca br. na cmentarz i odgrzebali grób zmarłego niedawno przedtem wójta, Mikołaja Macewki, który uchodził po swej śmierci za wilkołaka, który spoczynek swój nocami opuszcza, po wsi się błąka, chaty nawiedza i straszliwą zapowiedź moru między lud boży roznosi…

Z siekierami i z zapasem klinów osikowych, tego walnego środka na upiory, wybrali się sprawcy na tę okropną wyprawę. Oleksa poćwiertował trupa w trumnie i poprzebijał członki osikowemi kołkami. Potem wydusił krew gęstą i skrzepłą ze zwłok porąbanych do naczynia. Ta krew, to miało być lekarstwo niezawodne na cholerę… Jeden z towarzyszy, Jakim Bereżyniec, wziął krew z sobą, aby ją ludziom rozdawać. Michał Macewka dał ją spożyć zaraz swej chorej na cholerę żonie. Jakim zaś innej chorej włościance.

Podczas gdy się to w Tuchli działo, w Sławsku po swojemu odbyto wyprawę na upiory. Tu egzorcystą był Stefan Burak. Miał swój osobny ceremoniał i swoje formułki czarodziejskie. Opatrzył się on w cudowne ziele, a przyszedłszy na cmentarz z drugim „znachorem”, Mikołajem Puszkarem, okadzał groby, łowił wiatr i wonią kadzidła dochodził, czy w którym grobie nie zaczaił się jaki upiór… Tym sposobem znalazł trzech wilkołaków. Nie kazał ich wszakże rozkopywać, mówiąc, iż zna tak potężne zaklęcie, że skoro je użyje, upiór nie odwali wieka swej trumny i nie przekroczy granic poświęconej ziemi cmentarnej. Ale Puszkar nie zgodził się na to, a tak i tu odkopano na rozkaz wójta Geringa wskazane groby, poćwiertowano trupów i robiono z nimi to samo co w Sławsku. Gdy już zagrzebano trupów, Puszkar zawołał, że w tej chwili jeszcze jednego odkrył upiora, który nie ludzi ale bydło zabija. „Oto patrzcie! – zawołał – przerzucił się w psa czerwonego!” I wskazał w ciemności, a potem dawszy ognia ze strzelby, zapewnił, że go ubił na miejscu…

W kilka dni potem umarło sześciu włościan. Byli to sami uczestnicy owych scen okropnych. Główni przywódcy pozostali przy życiu i znajdują się w ręku sprawiedliwości.

„Dziennik Polski” z 17 sierpnia 1873

Potęga ciemnoty

5 lipca 2011

Potęga ciemnoty.

We wsi Kamionka w gubernii Lubelskiej powstała w zeszłym tygodniu kłótnia pomiędzy dwoma chrześcijanami, skutkiem której jeden z nich udał się do policyi ze skargą na drugiego, że przed rokiem odkopał grób na cmentarzu żydowskim, gdzie uciął głowę trupa, którą przechowuje u siebie na strychu. Uczynić to miał dla przesądu, że głowa taka przyczynia się do skutecznego rozmnażania się owiec, których hoduje znaczną ilość. Policya dokonała rewizyi i znalazła rzeczywiście głowę trupa. Przechowujący ją został uwięziony.

„Goniec Polski” z 25 sierpnia 1907

I po śmierci nie miała spokoju

24 czerwca 2010

I po śmierci nie miała spokoju.

Ciężkiem było życie Katarzyny Piętakowej przedmieszczanki z Lipowicy, bez żalu też pożegnała życie. W poniedziałek d. 8. bm. wyniesiono ją na cmentarz. Po odprawieniu modłów kościelnych, gdy trumnę spuszczano do grobu, ludzie dozorcy cmentarza widocznie podchmielini tak się wzięli do tego nieglaźnie, że trumna wysunęła się ze sznurów, ciężar ciała zmarłej wytłoczył wieko i do grobu wpadło naprzód wieko od trumny, na nie zwłoki, na zwłoki zaś dopiero trumna. Ksiądz i orszak pogrzebowy pierzchli przerażeni a pachołcy cmentarni spuścili się do mogiły, aby wydobyć zwłoki i włożyć je do trumny.

„Gazeta Przemyska” z 11 grudnia 1890

Ofiara horrorów

28 lipca 2009

O strachach, umarłych, kościotrupach itd. nie trzeba dzieciom opowiadać, gdyż wywołuje to nieraz bardzo smutne następstwa. W pewnej wsi pod Królewcem opowiadała babka wnukom wieczorami z upodobaniem powiastki o nocnych strachach, upiorach itp. Dzieci słuchały z wielką uwagą. Niedługo okazały się bardzo nieprzyjemne skutki, gdyż chłopczyk i dziewczynka wieczorem byli do najwyższego stopnia wystraszeni. Na krok nie chcieli opuścić matki, a gdzie spojrzeli, zdawało im się, że widzą strachy, szkielety, czarne postacie itd. Sen ich był niespokojny, przerywany okropnemi widziadłami. Czteroletnia dziewczynka w końcu ciężko zachorowała, a po pięciu dniach umarła. Lekarz stwierdził, że nerwy dziecka były z powodu okropnych opowiadań w najwyższym stopniu rozdrażnione. Niech ten przykład będzie przestrogą dla osób, które wychowują dzieci.

„Dziennik Kujawski” z 14 grudnia 1893

Straszne chwile w otoczeniu 60 trupów

28 lipca 2009

Straszne chwile w otoczeniu 60 trupów
Studentka zamknięta w prosektorium

Przed paru dniami wydarzył się w jednym z uniwersyteckich miast polskich straszny wypadek. Mianowicie studentka wydziału medycyny p. S. odbywała w małej sali ćwiczenia prosektoryjne, obok hali, w której znajdowało się 60 trupów. Według przyjętych i wszystkim studentom znanych przepisów, o godzinie 18-ej daje się długie sygnały dzwonkowe na znak, że praca w prosektoriom jest skończona i że studenci muszą prosektorium opuścić, ponieważ za kwadrans będzie zamknięte. Do przepisu tego nie zastosowała się panna S., która koniecznie chciała ukończyć ćwiczenia prosektoryjne, by uzyskać od profesora potwierdzenie ukończenia pracy. W pewnej chwili, zajęta pracą studentka zorientowała się że już wszyscy koledzy opuścili salę. W chwilę później zgasło światło. Studentka została w sali sama. Chcąc wyjść, szła wzdłuż ściany i doszła do niewłaściwych drzwi które prowadziły do hali, w której było 60 trupów. Nie orientując się gdzie jest, szukała wyjścia i co chwilę dotykała rękami ciała nieboszczyków. Zaczęła wówczas strasznie krzyczeć jednak głosu jej nikt nie słyszał. Gdy po dwóch godzinach przeprowadzono według przepisu kontrolę prosektorium – zauważono, że przy ścianie stoi z kurczowo zaciśniętymi rękami studentka, obłędnie się śmiejąca. Lekarze stwierdzili u niej obłęd.

(E.)

„Dziennik Ostrowski” z 3 czerwca 1938

Żywy nieboszczyk w trupiarni

29 sierpnia 2008

Żywy nieboszczyk w trupiarni

W dniu 7 bm. miało w Opatowie koło Skierniewic miejsce niecodzienne wydarzenie spowodowane przez umysłowo chorego.

Do trupiarni miejscowego szpitala zakradł się umysłowo chory Antoni Mucha, a znalazłszy tam nieboszczyka, położył się obok niego i nakrył się tym samym prześcieradłem.

Po pewnym czasie do trupiarni przyszedł stolarz, Józef Jachniewicz, celem wzięcia miary na trumnę.

Biorąc Muchę za nieboszczyka, zmierzył jego wzrost, po czym zamierzał wyjść.

W tym momencie Mucha, który obserwował Jachniewicza, podniósł się i zapytał: „Jakto, mnie zmierzyłeś, a tamtego nie?”

Jachniewicz mniemając, że ma do czynienia z nieboszczykiem, tak się wystraszył, że padł nieprzytomny na ziemię i w takim stanie znalazła go służba szpitalna. Doznał on wstrząsu nerwowego i musiano go umieścić w szpitalu.

„Dziennik Ostrowski”, 10 stycznia 1939