Wpisy otagowane jako krokodyle

Osobliwi pasażerowie

17 listopada 2011

Osobliwych pasażerów przewoziła niedawno barka brytyjska „Margareth” z zachodniego wybrzeża Afryki do Bostonu. Ładunek barki składał się z 12 więźniów, 400 papug, orangutana, goryla, kilku innych małp oraz dwóch krokodyli. Szczury zjadły cały zapas ziarna, przeznaczony dla ptaków, tak, że wszystkie papugi wymarły. Podczas burzy węże i krokodyle wydostały się ze swoich skrzynek na pokładzie i wtargnęły na posłania majtków, których skutkiem tego musiano umieścić w kajutach. Gady toczyły nieustanną walkę ze szczurami i między sobą, dopóki ostatni krokodyl nie pożarł ostatniego węża, który wszakże został pomszczony, gdyż skrzynia spadła na krokodyla i zabiła go na miejscu. Podczas walki gadów, małpy powłaziły na liny okrętowe i żadną miarą zejść nie chciały, aż w końcu uniosły je fale z pokładu, gdzie pozostały tylko cztery. Najgorszym pasażerem jednak był goryl, mający pięć stóp wysokości. Pomimo, iż drewniana skrzynia jego była bardzo mocna, strzaskał wieko, wydostał się, i ku przerażeniu załogi chwycił drąg żelazny, którym zaczął wywijać na wszystkie strony, tak, iż pokład w jednej chwili został pusty. Pewnego dnia oskalpował na wpół kucharza, murzyna, i puścił nieboraka dopiero wówczas, gdy padł pod ciosami siekiery. Pazury goryla wszystkim dały się we znaki, a załoga barki przez całą drogę ani na chwilą nie była pewną życia.

„Łowiec” z 1 maja 1890

Harce zbiegłego z cyrku krokodyla na wodach gdańskiej Motławy

26 lipca 2009

Harce zbiegłego z cyrku krokodyla na wodach gdańskiej Motławy

„I. K. C.” donosi, że nielada popłoch wydarzył się w nocy z dnia 2 na 3 bm. w Gdańsku. Na jarmarku gdańskim t. zw. „Dominiku” jedną z atrakcyj był krokodyl „Ottokar”. Zmyliwszy czujność dozorcy, wydostał się w nocy z klatki na wolność i czując wodę w pobliskiej Motławie, powlókł się do rzeki i znikł w odmętach wody. Dodać należy, że krokodyl musiał czołgać się przez dwie ulice i dwa puste place.

Rano zauważono brak krokodyla. Równocześnie około godziny 6 rano 3 bm. dosyć daleko od miejsca rozłożenia się cyrku, podczas przejazdu promem portowym, łączącym – Wallgasse z przeciwnym brzegiem Motławy zauważono w wodzie jakąś bestię, wystawiającą od czasu do czasu ogon parametrowej długości na powierzchnię wody. Wkrótce pokazał się na powierzchni łeb potwora. Wówczas poznano krokodyla. Powstał nieopisany popłoch. Kobiety zaczęły z krzykiem uciekać.

Krokodyl od czasu do czasu wypływał na powierzchnię, zbliżał się do brzegu, nawet próbował wdrapać się na brzeg, ale wysokie obramowanie nadbrzeża nie pozwalało mu wydostać się na ląd. Wobec tego co chwilę przewracał się brzuchem do góry i na pewien czas wygrzewał się w ten sposób na słońcu, nie mając, jak można było wnioskować, złych zamiarów w stosunku do ludzi.

W niedługim czasie zebrały się na brzegu tysiące ludzi, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Wszyscy z ogromnym zainteresowaniem przyglądali się niewidzianym nigdy harcom krokodyla w wodach Motławy.

Zaalarmowana policja portowa i lądowa oraz straż pożarna zjawiła się nad Motławą. Rozpoczęło się polowanie. Chciano go złapać żywego ale nie wiedziano jak, albowiem nie rozporządzono odpowiednimi narzędziami ani sieciami. Zresztą krokodyl, czując niebezpieczeństwo, zanurzał się pod wodę i wynurzał się rzadko, tylko dla zaczerpnięcia powietrza.

Dopiero po kilku godzinach polowania gdy już „Ottokar” porządnie się wygłodził, stał się łagodniejszy. Pozwalał łodzi zbliżać się. Przyniesiono ochłap mięsa i tym zwabiono go do samej łodzi. Gdy smacznie zajadał kęs mięsa nieznacznie zarzucono mu pętle na szyję i tułów i tak skrępowanego wciągnięto do łodzi Jeszcze w łodzi próbował parokrotnie wyrwać się do wody, ale już nie miał siły mocno trzymany przez kilku ludzi.

Tak dowieziono go do cyrku i wsadzono do klatki.

„Dziennik Ostrowski” z 6 sierpnia 1938