Wpisy otagowane jako morderstwa

Bestializm matki

26 listopada 2018

Bestyalizm matki.

Dnia 31/3 1905 spostrzeżono w kale wywiezionym z dołu kloacznego na pole obok folwarku na starozbarazkiem pocięte kawałki zwłok noworodka, a mianowicie główkę, ręce, nogi i wnętrzności.

Zarządzone natychmiast śledztwo policyjne było mocno utrudnione, albowiem narazie nie zdołano zbadać z czyjego dołu kloacznego kał został wywiezionym, a powtóre szczątki zwłok zdaniem lekarzy dłuższy czas w gnoju tym się znajdowały.

Wreszcie dnia 3/4 b.m. sierżant policyi miejskiej Wilk, któremu śledzenie tej sprawy zostało poruczone, wyśledził i przyaresztował w Gajach tarnopolskich matkę znalezionego w kale dziecka Michalinę Statkiewicz, służącą u pp. Krochmaluków i ta do czynu tego zupełnie się przyznała, zapodając, że dnia 3. lutego 1905 porodziła w Tarnopolu u swojej wujenki nieślubne dziecko płci męzkiej, któremu zaraz siekaczem odcięła głowę, a następnie ręce i nogi, przyczem siekacz trafiwszy na kość goleniową, złamał się w trzonku, dalej że pocięte zwłoki zawinęła w szmatę i w nocy zaniosła je na Zarudzie, gdzie wrzuciła takowe do wychodków w domu byłych swoich służbodawców pp. Osuchowskich.

Okrutną matkę wraz z odszukanym złamanym siekaczem oddano c. k. Prokuratoryi Państwa.

„Podolanin” z 9 kwietnia 1905.

Dziecko przed sądem

18 lipca 2015

Berlin 8. października.

(Dziecko przed sądem)

Temi dniami stawała przed sądem dwunastoletnia dziewczynka, Marja Schneider. Trybunał skazał ją na ośmioletnie wiezienie. Proces przedstawia strony psychologiczne, niezmiernie zajmujące.

Oskarżona jest wysmukłem, bladem dziewczęciem, o włosach gładko przyczesanych; spoziera po sali swobodnie i opowiada swoją straszliwą zbrodnię obojętnie, naturalnie, bez śladu wzruszenia.

Zofia Karolina Marja Schneider, urodziła się d. 1. maja 1874 r. Zbrodnia jej polega na tem, że d. 7. lipca r. b. trzy i pół-letnią Małgorzatę Dietrichs zrabowała, a następnie przez strącenie z okna ze świata zgładziła. Czytaj dalej…

Przemoc domowa

24 października 2014

Śmierć przez pobicie.

We Lwowie dnia 3go b. m. Katarzyna P., wyrobnica zamieszkała pod Nr. 390 2/4 posprzeczała się z mężem swoim z powodu, iż tenże przyniósł do domu tylko cześć tygodniowego zarobku, i człowiek ten pobity przez żonę umarł nagle dnia 5go b. m.

„Gazeta Lwowska” z 13 lipca 1864

Szczęśliwa wyspa

4 października 2014

Szczęśliwą wyspę spotkało nieszczęście.

Szczęśliwą wyspą jest Islandya, na której, w pośród 70-tysięcznej zamieszkującej ją ludności od r. 1835 nie zaszedł ani jeden wypadek morderstwa. W tych dniach dopiero jakiś ladaco zadusił młodą dziewczynę. Fakt ten wywołał ogólne na całej wyspie oburzenie, a jeszcze większe zdziwienie, że rodowity islandczyk czegoś podobnego mógł się dopuścić.

„Gazeta Rzemieślnicza” z 17 listopada 1891

Atak szaleńca w kościele

4 października 2014

Obłąkany w kościele.

Z Mławskiego donoszą do „Gazety Polskiej”, w Warszawie o strasznym wypadku, jaki się zdarzył w zeszłą niedzielę w kościele parafialnym w osadzie Szreńsk.

Na sumę przybył razem z innymi włościanin ze wsi Krzywki, Maciej Kodera, od roku już obłąkany. Obłąkanie Kodery było w ostatnich czasach spokojne i nikt się nie spodziewał katastrofy, która nastąpiła w kościele. Podczas sumy Kodera wyjął ukryty pod sukmaną tasak i w jednej chwili rozciął na dwoje głowę stojącej przed nim Anny Dzierzgówny, młodej włościanki, która w dniu tym ślub brać miała. Widząc to pan młody, Józef Wyderski, rzucił się na waryata, lecz nim zdążył pochwycić go za ręce, został ugodzony w twarz i padł na ziemię ze zdruzgotaną szczęką. Przerażony lud począł uciekać z kościoła, tłocząc się straszliwie we drzwiach, a tymczasem odważniejsi walczyli z obłąkanym, do którego przystęp był trudny, bo oparłszy się plecami o ścianę, groził, że każdego zabije, kto się zbliży. Dopiero Wincenty Sadłek ze wsi Zawady, chwyciwszy chorągiew kościelną, silnem uderzeniem ogłuszył szaleńca. Anna Dzierzgówna wyzionęła ducha, a narzeczony jej, jakkolwiek ciężko ranny, zachowany będzie przy życiu, dzięki energicznemu ratunkowi, udzielonemu przez miejscowego aptekarza. Macieja Koderę związanego odwieziono do szpitala do Mławy. W zamieszania ucieczki wiele osób poniesły przy tłoczeniu we drzwiach mniejsze lub większe obrażenia. Opowiadają, że Maciej Kodera przed kilku miesiącami usiłował utopić dwoje własnych dzieci, czemu zaledwie zapobiedz zdołano. Kościół w Szreńsku, jako sprofanowany, został zamknięty i dopiero po dopełnieniu rekoncyliacyi, t. j. powtórnego poświęcenia, świątynia będzie otwartą.

„Przyjaciel Domowy” z 13 września 1884

Egzekucja w Samborze 1898

4 października 2014

Wyrok śmierci.

Z Sambora donoszą dnia 21. b. m.:

Już wczoraj wieczorem zaintrygowało nasze miasteczko przybycie nieznanych trzech osób. Najstarszy między niemi człowiek olbrzymiej postaci, o szerokich barkach, czerwonej twarzy, wielkich oczach robi niemiłe wrażenie, jego djalekt niemiecki i sposób wyrażania się zwracał uwagę. Dziś rozwiązała się zagadka. Jest to kat Selinger, który niedawno wykonał wyrok śmierci na Doleżalu we Wiedniu i tutaj przybył na egzekucję.

Mikołaj Kozak dwudziestodwuletni morderca żandarma Kalby w Żurawnie, zakończy jutro o świcie swe życie krótkie, lecz bogate w kryminalne epizody. Kozak chłop silny i krępy w sierpniu 1897 roku siekierą zamordował żandarma, który w służbie ścigając złodzieja przez trzydzieści dziewięć godzin bezustannie, usnął na ławeczce pod karczmą i zrabował mu 6 zł. 40 ct. i tytoń. Prezydent sądu dr. Sahanek ogłosił mu dziś, że cesarz zatwierdził wyrok sądu przysięgłych, skazujący go za morderstwo i rabunek na śmierć przez powieszenie. Wykonanie wyroku nastąpi w sobotę dnia 22. b. m. o godzinie 6. rano; – dziś Kozak odprowadzony do osobnej celi obok kaplicy więziennej pod eskortą straży więziennej, ma się pogodzić z Bogiem.  Czytaj dalej…

Prowizoryczny pogrzeb

15 marca 2014

„Prowizoryczny” pogrzeb.

Z Burakówki (powiat Zaleszczyki) donoszą, że dnia 10. tm, zmarł tam Grzegorz Walków. Na ciele jego oglądacz zwłok znalazł dziurę w czasce, dwie takie same na krtani i zdarcie gwałtowne skóry na ręce. Dano znać urzędownie od zwierzchności gminnej do sądu powiatowego w Tłustem. Sąd polecił dopiero 13. bm. ciało pochować prowizorycznie, zanim zjedzie komisja sądowa i wypadek zbada. Oto już tydzień upływa od pochowania, a półtora od śmierci, a komisji nie widać. Zwłoki złożone na cmentarzu blisko wioski, przykryto w grobie tylko kukurydzianką, łatwo mogą być w złym zamiarze naruszone, bo straży nie ma koło niego żadnej. Psy odgrzebały już nawet ziemię z „prowizorycznego” grobu, a komisji jak nie widać tak nie widać.

„Kurjer Lwowski” z 24 października 1889

Dynamitowa morderczyni

22 lutego 2014

Straszne morderstwo.

W Czeladzi na Górnym Szląsku, na granicy Królestwa Polskiego, straszną zbrodnię popełniła w tych dniach żona górnika Bartscha. Po powrocie z wesela wraz z mężem, gdy mąż znużony usnął snem twardym, podsunęła mu pod poduszkę nabój dynamitowy i zapaliła go. Skutek był straszny. Głowa i część tułowia nieszczęśliwej ofiary rozprysły się w kawałki, a na suficie zawisły cząstki ciała i mózgu. Onegdaj przybyła na miejsce zbrodni komisja sądowa. Okrutna kobieta wypierała się początkowo zbrodni, ale ostatecznie przyznała się do wszystkiego. Aresztowano ją, oraz pewnego młodego górnika, z którym utrzymywała bliższe stosunki.

„Gazeta Lwowska” z 3 listopada 1905

Widmina

12 października 2013

Przy końcu zeszłego miesiąca ujęta została pod sąd karny Krystyna Kłocznik zagrodnica z Małego Zelechowa w obw. Złoczowskim, posądzona o spalenie pięcioletniej córki swojej z rozmysłu i nienawiści do dziecka. Dziecię było słabowite, zaniedbane, i z głodu karmiło się surowem zbożem i surowemi kartoflami, co gmin nazywa „Widminą” i uważa za opętanie od złego ducha. Ze śledztwa okazało się, że dziecię wytrącone do sieni, wlazło w piec i zasnęło. Matka nazajutrz nie patrząc czy żyje czy umarło, rozłożyła na niem ogień, dziecię głosu nie wydało, powzięła zatem myśl spalić je ze szczętem, i kilka dni powtarzała aż ciało zupełnie spopielało. Wtedy piec zamurowała i już więcej od grudnia w nim nie paliła.

„Gazeta Lwowska” z 27 marca 1855

Małoletni zbrodniarze 1839

31 sierpnia 2013

(Nadesłane.)

We wsi Weczułkach, należącéj do państwa Monastérzysk, cyrkułu stanisławowskiego, zdarzył się dnia 4. czerwca r.[oku] b.[ieżącego] osobliwszy przypadek. Mały chłopiec, niespelna siedm lat mający, syn tamecznego gospodarza, wraz z drugim chłopcem sześć lat mającym i dziewczyną trzy lata mającą, dziećmi drugiego gospodarza, mając od swych rodziców zlecenie, aby pilnowali i piastowali sąsiedniego gospodarza córkę trzy lata mającą, która będąc słabowitą zawsze płakała, i uprzykrzoną była, namówiwszy się z sobą, wzięli z domu rydel i zaprowadziwszy to dziecko pod las, o dwie stai od ich domu odległy, wykopali tamże dół na pół łokcia głęboki, i dziecko to w tymże rowie żywe ziemią przysypali. Rodzice dziécięcia tego, którzy pod ten czas w polu robili, i dopiéro w godzinę po tym przypadku do domu przyszli, nie zastawszy córki, zaczęli się wypytywać tych dzieci, z któremi ich córka zabawiać się zwykła. Żadne nie chciało się do wykonanéj zbrodni przyznać, aż dopiéro dziewczyna podarunkiem ujęta, stroskanym rodzicom to smutne zdarzenie odkryła – że Pałachnę, Maxym z Ilkiem, pod lasem w ziemię zakopali, „bo była pohana.” Z niespokojnością największą udali się na miejsce przeznaczone strwożeni rodzice, a zastawszy tam mogiłę świéżo usypaną, zaczęli rozkopywać i wydobyli swoje dziécię, – już nieżywe. Przyprowadzeni przed sędziego dominikalnego ci małoletni zbrodniarze, dla przekonania się o spełnionym czynie i wieku tychże dzieci, Ilko wyznał, iż był spółwinowajcą Maxyma, a poznając, że źle zrobił, zaczął płakać, i żałował swojego czynu; Maxym zaś był nieustraszonego charakteru, obojętnie rzecz opowiadał, składając winę na Ilka, młodszego chłopca; a gdy tenże w oczy go przekonywał, ze spólnie jamę wykopali, wypiérał się i zadawał kłamstwo swemu spółwinowajcy.

S. Saj.

„Gazeta Lwowska” z 29 czerwca 1839

Proces dzieciobójczyni 1874

9 lutego 2012

Z Izby sądowej.

Skład sądu podczas przedwczorajszej (27. b. m.) rozprawy, był następujący:

Prezesem trybunału: r. Ortyński, sędziami: pp. Nikisz i Schetzel, zastępcą dr. Poźniak; protokolistą auskultant Nowacki Michał.

Zastępcą prokuratorji dr. Leżański, obrońcą dr. Nurkowski Feliks; rzeczoznawcami medycznymi dr. Karcz i chir. Tangel.

Sędziowie przysięgli: pp. Goldberg Salomon, Szolc Michał, Reizes Nathan, Szubut Karol, Herman Ludwik, Langner Franciszek, Dembkowski Leon, Spuler Franciszek, Wisner Wojciech, Breier Jan, Szuman August i Horwart.

Publiczność silnie obsadziła miejsce dla niej wyznaczone. Szepty i ciche opowiadania krzyżują się w sali rozpraw; z gorączkową ciekawością obecni coraz częściej zwracają oczy ku drzwiom, któremi zwykle wprowadzają zbrodniarzy. Niecierpliwość się wzmaga. Nareszcie, gdy już panowie przysięgli zajęli ławę, na znak przewodniczącego woźny otwiera podwoje i cicho, z czołem pochylonem, wśród ogólnego milczenia wchodzi młoda kobieta.

Strój jej wieśniaczy; głowa związana białą chustką perkalową, a nad tą chustką jeszcze jedna chustka, duża, wełniana, w kraty różnobarwne tak okrywa jej lica, że rysów trudno jest dostrzedz. Gorący wstyd ciągle pochyla jej głowę; oczy łez pełne nie śmią spojrzeć na obecnych.   Czytaj dalej…

Fabrykantka aniołków

17 listopada 2011

Fabrykantka aniołków.

Policyi tutejszej doniesiono, że zamieszkała w realności przy ul. Kordeckiego l. 49 Parania Pinakowa zawodowo trudni się „fabrykacją aniołków”. Bierze mianowicie na wychowanie niemowlęta, a następnie je głodzi. Przed dwoma dniami zmarł u niej trzymiesięczny chłopczyk, dwoje zaś innych niemowląt, które Pinakowa ma jeszcze na wychowaniu, są tak wynędzniałe, iż w razie dalszego złego odżywiania czeka ich również śmierć. Policya wdrożyła w tej sprawie dochodzenia.

„Gazeta Lwowska” z 8 kwietnia 1910

Odkrycie tajemnicy Kuby Rozpruwacza?

6 lipca 2011

Odkrycie tajemnicy Kuby Rozpruwacza?

Straszliwa „legenda” Kuby Rozpruwacza. – Postrach całej Europy przed 43 laty. – Sensacyjny dokument. – Kim był Kuba Rozpruwacz? – Nie bandyta, ani emigrant, ale znakomity chirurg londyński! – Jak go wykrył jasnowidz, Mr. Lees?

Głośna była przed 43 laty, w roku 1888, afera słynnego „Kuby Rozpruwacza”, tajemniczego człowieka – upiora, który dokonał całego szeregu potwornych, sadystycznych zbrodni na ulicach i w zaułkach Londynu.

Mordował on przeważnie kobiety z półświatka, przecinając im najpierw nożem gardło, a następnie zadając okrutne ciosy w brzuch, aż wypływały na wierzch wnętrzności.
Postrach padł wówczas na całe społeczeństwo stolicy Anglji, zwłaszcza na kobiety; policja angielska napróżno wytężała wszystkie swe siły i zdolności, aby przychwycić zbrodniarza, a koszmarna opowieść o Kubie Rozpruwaczu poszła na cały świat, wszędzie budząc zrozumiały lęk i przerażenie. Nawet u nas w Polsce postać upiornego „Kuby” szerzyła strach między ludem i proletarjatem miejskim. W Warszawie, Krakowie i Lwowie, nawet w miastach prowincjonalnych, pojawiały się znagła pogłoski lub tajemnicze kartki na parkanach, zapowiadające, że „Kuba Rozpruwacz” przybył do danej miejscowości i rozpocznie całą serję swoich mordów. Ludzi ogarniał taki lęk, że kobiety z zapadnięciem zmroku nie chciały wychodzić na ulice i nawet w biały dzień oglądały się wystraszone, czy nie idzie gdzieś za niemi Kuba Rozpruwacz z Londynu.

Potworny ten człowiek – upiór, poprzednik upiora z Dusseldorfu, grasował w Londynie od 3 kwietnia do 9 listopada 1888, poczem zbrodnie ustały, a słuch o niewykrytym przez policję mordercy – sadyście zwolna przycichał. Została jednak po nim, przez kilkadziesiąt lat, straszliwa fama i specjalna, straganowa „literatura”, opowiadająca szczegóły, które mroziły krew w żyłach.    Czytaj dalej…

Egzekucja z 1883 r.

24 czerwca 2010

Ernest Sobbe, były subjekt handlowy, skazany 12 marca na karę śmierci za zamordowanie listowego z pieniędzmi Cossätha, stracony został, jak już donosiliśmy, wczoraj rano o godzinie 6. Skazany osadzony w „ciężkiej celi” więzienia moabickiego, okazywał szczery żal za swą zbrodnią i spokojnie wysłuchał odczytania wyroku tak w celi jak przed rusztowaniem. Noc przed spełnieniem wyroku przepędził Sobbe już bez kajdan w towarzystwie dwóch dozorców więzienia i dwóch ewangelickich duchownych, kazawszy sobie podać chleba z masłem i piwa. Wstąpiwszy na rusztowanie nie zdradzał żadnego wzruszenia i zachowując postawę żołnierską, bystrym wzrokiem spojrzał na zebraną dokoła rusztowania publiczność, sam rzucił z siebie surdut i obnażył szyję, poczem przyklęknąwszy zawołał na kata „Nun man recht flink.” Jedno machnięcie toporem, i głowa zbrodniarza odcięta od tułowia legła w piasku. Trumnę z ciałem zaniosło 8miu więźni pod ekskortą 2 żołnierzy na cmentarz przy więzieniu. Aktowi tracenia przypatrywało się około 100 osób, wpuszczonych za biletami.

„Gazeta Toruńska” z 15 czerwca 1883

Ciemnota ludu galicyjskiego

12 sierpnia 2009

Z Izby sądowej we Lwowie.

Dowodem braku religii, czy wykształcenia religijnego, ciemnoty i chodzących z nią w parze zabobonów ludu wiejskiego w Galicyi jest ohydna zbrodnia, jaka tam zaszła niedawno.

W sobotę, dnia 9 bm. rozpoczęła się we Lwowie przed sądem przysięgłych rozprawa karna przeciw 13 włościanom z Pomłynowa (w powiecie rawskim), oskarżonym o zamordowanie Mikołaja Buczmy, którego wieś cała podejrzywała o wzniecanie pożarów, jakie się tam w ostatnich czasach często wydarzały. O ile z wyników dochodzeń wnioskować można, podejrzenia przeciw Buczmie skierowane były nieuzasadnione, a opierały się tylko na wskazówkach wróżki. Po ostatnim pożarze, w dniu 21 września, 13 włościan, zgromadzonych na miejsce pogorzeliska, wydało na Buczmę doraźny wyrok śmierci, który zatwierdzili w karczmie, a następnie, podochoceni wódką, wykonali. Napadli oni Buczmę w jego własnej chacie i wywlókłszy z izby, kołami ubili. Oględziny i sekcya zwłok Mikołaja Buczmy wykazały, że miał_on dziesięć ran na głowie, połączonych ze złamaniem kości czaszkowych i twarzowych, które to rany były śmiertelne; że był duszony śmiertelnie ręką w szyję, odniósł też złamanie żebra, życiu zagrażające i niezliczone sińce po ciele. Wyrok w sprawie tej, dowodzącej wielkiej ciemnoty galicyjskiego ludu. jeszcze dotąd nie zapadł.

„Dziennik Kujawski” z 16 grudnia 1893

Następna strona »