Wpisy otagowane jako napady

Jankes z rewolwerem w Paryżu

24 czerwca 2010

Z całego świata.

Wielce charakterystyczną historyą o yankesie, cykliście i mleczarzu, opowiada „Echo de Paris”. Działo się to oczywiście w Paryżu. Mister James Wittson, obywatel wolnej Ameryki, lat 50 liczący, kupiec z Deventer, w Stanach Zjednoczonych Ameryki północnej, jechał sobie, o 8-mej zrana, na wierzchu omnibusu idącego z dworca kolei północnej na plac Alma. Sądził on, że stamtąd najlepiej będzie się mógł przypatrzeć Paryżowi i jego budowlom wspaniałym. Na rogu ulicy Królewskiej i placu Zgody zdarzyło się, że młody cyklista, subiekt handlowy Robert Cormont, przejeżdżał około omnibusu. Amerykanin podziwiał pewność i zręczność cyklisty, gdy wtem pojawił się jeden z tych ordynaryjnych wozów mleczarskich, które są postrachem paryżan. Wóz przewrócił cyklistę a koła jego przeszły mu przez piersi. Wszystko to stało się w mgnieniu oka, a kiedy przerażona publiczność poczęła krzyczeć, mleczarz zaciął konia i chciał umknąć. Ale mister James Wittson, który podzielał ogólne oburzenie, nie tracił czasu na daremne manifestacye, tylko wstał, dobył z kieszeni wyborny rewolwer, bez którego porządny amerykanin nigdzie się nie rusza, wymierzył w łeb konia i dwoma kulami położył go trupem na miejscu. Dzięki tej energicznej interwencyi, mleczarza zdołano przyaresztować a mister James Wittson, który dziwił się niezmiernie że jego postępek zwrócił na siebie uwagę powszechną, usiadł sobie najspokojniej i rzekł: „Ja za konia zapłacę”. Jakież było jednak jego zdumienie, gdy przystąpiło do niego dwóch policjantów i nie poprzestali nawet na jego bilecie wizytowym, który im wręczył, powtarzając zapewnienie, że za konia zapłaci. Musiał się udać z nimi na stacyę policyjną, gdzie ściągnięto z niego protokół, z powodu naruszenia prawa Grammonta i strzelania na drodze publicznej. Szczęście jeszcze, że nie zabrano mu rewolweru, gdyż pokazało się, że kaliber jego odpowiada prawnym przepisom. I to także pocieszyło, że mleczarza odprowadzono do więzienia; nie mógł jednak powstrzymać się od zrobienia głośnej uwagi, że we Francyi rzecz taka prosta tyle wywołuje ceregieli!…

„Głos Rzeszowski” z 10 czerwca 1906

Honorowy bandyta

22 września 2008

Zabawny rabuś.

Z Weng pod Salzburgiem donoszą: Wyrobnik Mindl, wracając w tych dniach o zmroku przez las Schacherwald do Weng, napadnięty został przez człowieka, który nagle wyskoczył z krzaków i chwycił go za gardło wołając: „Masz ty pieniądze, łotrze ?” „Mam trzy szóstki” – odparł żywo przestraszony wyrobnik. – „To za mało dla mnie”, rzekł rabuś i znikł napowrót w gęstwinie.

„Unia” 14 grudnia 1884