Wpisy otagowane jako niemoralność

Ludzie natury

26 listopada 2018

„Ludzie natury”.

W Kijowie sędzia pokoju rozważał sprawę studenta Litnera i p. Dobrowolskiej, oskarżonych o ukazywanie się na ulicy w kostjumie bezwstydnym. W ostatnich czasach w Kijowie pojawiali się „ludzie natury”, ukazując się na ulicy w sandałach na bosych nogach i sportowej siatce na ciele. Panie należące do tej grupy noszą pod siatką figowy listek. Sąd rozważał tę sprawę przy drzwiach zamkniętych. Dobrowolska została uniewinniona z powodu noszenia wspomnianego listka. Nazajutrz na ulicach ukazali się znowu „ludzie natury”.

„Kurjer Lwowski” z 20 maja 1914.

Rozpusta na Saksach

26 listopada 2018

Rozpusta na Saksach.

Jeden z dzienników polskich w Prusiech, Gazeta grudziądzka otrzymuje taki list: „Proszę posłuchać – co się dzieje na Saksach. Pracować trzeba jak wół, jeśli człek chce, co oszczędzić. Nie chodzi też zapewne wcale naszym panienkom o zarobek, tylko o to: im miłe życie w wielkich koszarach, gdzie mogą sobie hulać, aż miło – ot hulaj duszo, piekła nie ma, powtarzają często. Nie podoba im się, że im jaki polski ekonom powie „małpo”, ale jak pójdą do Niemca, a on im powie „alte Sau” „verdammtes polnisches Vieh” i jeszcze daleko gorzej, to mu za to na urodziny kupują jako podarek kanapę. Najchętniej idą dziewczęta z akordnikami, bo on im pozwala z chłopcami bawić się rozpustnie, ile chcą. A co to dla tych dziewcząt za uciecha, gdy gospodarz przyjdzie w nocy do ich sypialni i ogląda, jak śpią. Skóra na człowieku cierpnie i włosy się jeżą, gdy na to patrzeć trzeba. Nie można rodzicom opisać całej ohydy i hańby pożycia młodych ludzi. Wstydem okrywają cały naród polski. Pastorzy luterscy na nich wskazują z ambon, mówiąc: patrzcie, jak katolicy żyją. Swoim parafianom zakazują obcować z Polakami. Setki dziewczyn żyje bez ślubu, mają dzieci. Inne wyrodnieją, trują swe nieślubne dzieci, zakopują w polu, wrzucają do miejsc ustępowych, topią! Co do mieszkań, to już gorszych chyba nie ma jak na Saksach! Jak świnie leżą tutaj ludzie na barłogu, razem: małżeństwa, panny, chłopcy, wszystko pospół – nie można sobie wcale wystawić tej rozpusty, jaka się tam dzieje. Rodzice! Na Boga! Pamiętajcie o dzieciach waszych, nie posyłajcie tam swych córek, wierzcie w to, co wam piszę, dbajcie o dusze ich, nie ściągajcie gniewu Bożego na siebie i swoje potomstwo.” List ten odnosi się głównie do stosunków w Pomeranii, Meklenburgii, lecz redakcya dodaje, iż wszędzie na Saksach jest mniejwięcej tak samo.

Głos Polski. Organ narodowy dla Podola” z 24 lipca 1909.

 

Tłumaczenie:

„alte Sau” – niem. „stara locha”
„verdammtes polnisches Vieh” – niem. „przeklęte polskie bydło”

Polacy w Danii 1913

5 kwietnia 2015

Polacy w Danii.

Ks. Józef Rokoszny podaje w „Kurierze Warszawskim” o doli ludu polskiego w Danii następujące ciekawe szczegóły:

Do Danii co rok przychodzi ludu naszego około 15 tyś. osób. Są to przeważnie dziewczęta z Galicyi, z Płockiego, z okolic Piotrkowa, z Kieleckiego i Sandomierskiego. Sezon trwa od połowy marca do dnia 1-go grudnia. Robotnicy ci zajęcia mają w polu przy uprawie buraków i w domu przy dojeniu krów. Zarabiają dziennie około 1.50 mk. przy pracy akordowej 2 mk. i więcej. Gospodarz przytem obowiązany jest dać suche mieszkanie, złożone ze wspólnej kuchni i stołowni, oraz osobnych sal sypialnych dla mężczyzn i kobiet. Każda osoba dostaje osobne łóżko z siennikiem, poduszkę i ciepłą kołdrę, światła, opału i naczyń dostarcza pracodawca. Na każdą osobę wydają litr mleka zbieranego i 2 funty ziemniaków. Jeżeli robotnik zachoruje, właściciel majątku obowiązany jest wezwać lekarza i dostarczyć lekarstw, w razie dłuższej choroby – opłacać koszta szpitalne.

W razie zatargu pracodawcy z pracującym, gdy sprawa dojdzie do sądu, tłumacza nigdy nie opłaca robotnik, lecz albo pracodawca, jeżeli on winien, albo koszta ponosi rząd, gdy wina jest po stronie robotnika. Przejazd w jednę i drugą stronę do granicy opłaca pracodawca. Poza tem pracodawca obowiązkowo musi ubezpieczyć każdego robotnika na przypadek śmierci, kalectwa lub niezdolności do pracy.

Naogół w Danii przybywający robotnicy są traktowani przez rząd sprawiedliwie i uczciwie. W jednej bodaj Danii istnieje specyalne prawodawstwo o robotnikach sezonowych. — Przez prawo jest wskazany i opracowany kontrakt sezonowy pomiędzy pracodawcą – Duńczykiem a robotnikiem – obcokrajowcem.  Czytaj dalej…

Nowoczesna Sodoma

26 marca 2015

Nowoczesna Sodoma.

Ludzie, strzegący moralności, jak oka w głowie, nazywają niekiedy Paryż „nowoczesnym Babilonem”, piętnując tem mianem nietylko różnobarwność i „różnojęzyczność” stolicy francuskiej, ale także jej życie rozwiązłe, przypominające życie, jakie ongi toczyło się w mieście Sardanapalów i Nabuchodonozorów. Francuzi, dumni ze swego Paryża, gniewają się na podobną opinję i dowodzą, że Paryż jest istotnie najgwarniejszem, najruchliwszem, najbłyskotliwszem miastem w Europie, ale pod względem moralności nietylko nie jest gorszem od wielu miast innych, lecz przeciwnie, znacznie je nawet przewyższa.

Spór to nie do rozstrzygnięcia: faktem jest to jednak, że jeśli mowa o zepsuciu wielkomiejskiem, to ani Paryż, ani żadne inne miasto europejskie nie może pójść w porównanie z Nowym Jorkiem, o którym wszyscy, którzy to miasto zwiedzili, stanowczo twierdzą, że bez przesady można je porównać do owych dwóch miast palestyńskich, które zniszczył ogień z nieba i jako przestrogę ku wiecznej rzeczy pamiątce pozostawił jeno ślad po nich w postaci morza Martwego.

Zepsucie moralne dochodzi w Nowym Jorku do takiego rozpasania, iż nietylko mówi się o niem jawnie i bez najmniejszych osłonek, jak o chlebie powszednim, ale staje się ono nawet hasłem wyborów do zarządu miejskiego. Czytaj dalej…

Niemoralne fotografie

5 lipca 2011

Niemoralne fotografie.

W Wiedniu senzacyę wywołało zarządzenie policyi, skierowane przeciw handlom artystycznym. Mianowicie wezwano na policyę właściciela takiego magazynu na Kärntnertrasse i kazano mu usunąć z wystawy kopie trzech dzieł Rubensa i Tycyana. Policya dodała, że niema nic przeciw sprzedaży tych kopij, jednakże nie pozwala ich trzymać na wystawie.

U nas we Lwowie w każdym niemal sklepiku papierowym, nagich niewiast na obrazkach i widokówkach i to bynajmniej nie klasycznych, pełno na każdej wystawie tam, gdzie widokówki sprzedają.

„Goniec Polski” z 30 lipca 1907     Czytaj dalej…

Przeciw łobuzom

24 czerwca 2010

Przeciw łobuzom.

Dzienniki lwowskie umieszczają następujący odezwę:

„Od kilka lat Lwów jest świadkiem bardzo gorszących i zasmucających objawów. Młode panienki zakładów naukowych bywają najbezczelniej napastowane przez całe zgraje młokosów lub rozbestwionych paniczów. Książka szkolna, która w ręku dziewczęcia winna być tarczą ochronną dla każdego uczciwego i sumiennego człowieka, dla tej zgangrenowanej przedwcześnie młodzieży staje się tylko podniecającym środkiem. Na jak szeroką zaś skalę odbywają się te napaści, dość zatrzymać się chwilkę w okolicy któregoniebądż zakładu żeńskiego, w czasie zbierania się lub rozchodzenia uczenie ze szkoły. Wszystkie drogi i zaułki sąsiednich ulic i placów literalnie są obsadzone, a panienki, które dla uniknięcia napaści schodzą na środek ulicy, ścigane są drwinkami lub przezwiskami. I wszystko to dzieje się w biały dzień, wobec tysiąca spokojnie przechodzących ojców rodzin i władz bezpieczeństwa. Zaiste, ojciec lub brat na widok napastowanej własnej córki lub siostry zawrzałby z oburzenia i nie obliczał się może ze środkami obrony. Bezkarność wszakże napaści ośmiela napastników. Co dziś cudze, jutro moje spotka dziecko. Komukolwiek więc dobro i honor własnych dzieci leży na sercu, obojętnym tu być nie może. Napastnicy, widząc, że wszyscy zacni i uczciwi ludzie stoją solidarnie w obronie swych dzieci, zaprzestaną swego nikczemnego rzemiosła. W moralnych i ucywilizowanych społeczeństwach każdy staje w obronie zwierzęcia, nad którem ciemnota znęcać się pozwala. A my mamyż być ślepi na moralne deptanie własnych sióstr i córek przez ludzi, pozbawionych czci i wiary? Czytaj dalej…

Przepisy o kinematografach w Galicji

14 listopada 2009

Nowe przepisy o kinematografie.

W myśl nowych przepisów o przedstawieniach kinematograficznych, obostrzono przedewszystkiem przepisy, dotyczące udzielania licencyi na kinematografy. Udzielana ona będzie odtąd co najwyżej na lat trzy, przyczem pierwszeństwo do uzyskania licencyi przysługiwać będzie przedsiębiorstwu, które pewną część dochodów swoich przeznacza na cele dobra publicznego. Znaczy to innemi słowy, że przedewszystkiem uwzględniać się będzie przy udzielaniu licencyi rozmaite stowarzyszenia i korporacye, a na drugim planie dopiero przedsiębiorców prywatnych i jednostki. Aby zapobiedz handlowi licencjami, względnie ich wydzierżawianiu, stawiać się ma za warunek, że uzyskujący pozwolenie na otwarcie kinoteatru, obowiązany jest do bezwłocznego rozpoczęcia takiego przedsiębiorstwa na własną rękę i własny rachunek.

Przy udzielaniu licencyi rozróżniać się będzie między rodzajami wchodzących w ich program produkcji. Jeśli ogranicza się jedynie do widowisk z dziedziny przyrody lub z życia codziennego, uzyskanie pełnej licencyi nie będzie trudne; natomiast podania o licencję na przedstawienia dramatyczne i senzacyjne, mogą być wogóle odrzucone lub też uwzględnione jedynie pod pewnemi ostremi zastrzeżeniami. Urządzanie t. zw. „pikantnych przedstawień”, względnie przedstawień tylko dla mężczyzn, może być zupełnie zabronione, a z góry zabronione jest reklamowanie takich widowisk.

Każdy film, przeznaczony do produkcyi publicznej, musi być, jak dotyczas, poddany cenzurze władzy politycznej. Cenzurę tę wykonywać ma komisya, złożona z pięciu członków, w której skład wchodzić będą: reprezentant policyi i krajowej Rady szkolnej, dwaj reprezentanci stowarzyszeń humanitarnych, zajmujących się wychowaniem młodzieży, wreszcie jeden sędzia. Udzielone przez tę komisję pozwolenie na przedstawienie danego filmu, nie wyklucza jednakże bynajmniej następnego usunięcia go z repertuaru drogą zakazu kompetentnej władzy, a nawet jego konfiskaty.
Czytaj dalej…

Warsztaty demoralizacji

26 lipca 2009

P. t. „Warsztaty demoralizacyi” „Kuryer Warszawski” pisze:

Z chwilą, gdy produkcya zagranicznych film kinematograficznych znacznie się zmniejszyła i dowóz tych film do Rosyi jest utrudniony, obniżył się także poziom artystyczny naszych kinematografów. Możnaby jednak ze względu na ciężkie warunki chwili pogodzić się z tym faktem, gdyby jednocześnie nie wtargnęły do nas filmy ohydne, będące wprost rozsadnikami demoralizacyi, szkołami bandytyzmu i zbrodni.

W Piotrogrodzie i Moskwie istnieją specyalne fabryki film kryminalistycznych, w których często, prócz sensacyjnego pokazu sztuczek złodziejskich i bandyckich, jest zupełnie wyraźna apoteoza zbrodniarzów, tem ohydniejsza, że pozbawiona zupełnie owej romantyczności ludowej, która niegdyś w Janosikach i Rinaldinich wielbiła opiekunów nędzarzy, snując legendy o ich wspaniałomyślności dla ludzi prawdziwie nieszczęśliwych. W filmach piotrogrodzkich zaś jest tylko zgoła niedwuznaczny kult wyrafinowania zbrodniczego, przyczem ujawnia się nieraz wprost niesłychane pomieszanie pojęć moralnych.

Klasyczną próbkę tej demoralizacyi, szerzonej przez niektóre z naszych kinematografów, znaleźć można w ohydnem, demonstrowanem obecnie w panoramie przy ul. Karowej, sztuczydle o „bandycie Szpejerze i Zośce Złotej rączce”. Zakończenie tego wstrętnego dramidła jest wprost czołobitnym pokłonem, złożonym najwstrętniejszemu mordercy, złodziejowi, włamywaczowi i fałszerzowi. Nie tylko uczą tam, jak zabijać i kraść, lecz prawie krzyczą w oczy publiczności: „Niech żyje Szpejer! Idźcie jego śladami!”

Czas byłby nareszcie najwyższy, aby ukrócono rozpasanie tych kinematograficznych akademii zbrodni, a publiczność nasza dowiedziała się, że eksploratorami naszych kinematografów są przeważnie ludzie, nie mający nic wspólnego ze społeczeństwem polskiem, i wyciągający z kieszeni jego miliony za sprzedawaną mu cynicznie truciznę.

„Dziennik Poznański” z 9 czerwca 1915