Wpisy otagowane jako poczta

Ku przestrodze!

11 sierpnia 2009

Ku przestrodze!

Gazety niemieckie zwracają się z przestrogą do tych, którzy do swych krewnych, znajdujących się w niewoli, wysyłają listy lub karty treści patryotycznej lub z obrazkami patryotycznemi. I tak donosi pewien żołnierz niemiecki, będący w niewoli francuskiej, że karani bywają ci, którzy otrzymują przesyłki z obrazkami przedstawiającemi chorągiew niemiecką, lub dowódzców niemieckich albo zaopatrzonemi n. p. w napis „My Niemcy boimy się Boga, zresztą nikogo na świecie” itp. Jeżeli to się zdarzy po raz pierwszy, odbiorca odnośnej przesyłki przez dwa miesiące nie otrzymuje żadnych przesyłek, a jeżeli to się powtórzy, skazany bywa na ciężki areszt.

„Dziennik Poznański” z 20 października 1915

12-letnia wędrówka karty korespondencyjnej

10 sierpnia 2009

12-letnia wędrówka karty korespondencyjnej.

Czytamy w „Kurjerze Stanisławowskim”, Dnia dwunastego października roku tysiąc ośmset siedmdziesiątego czwartego, jak to wyraźnie stampila urzędu pocztowego w Itzkanach wskazuje, została tamże nadana karta korespondencyjna do jednej ze stanisławowskich firm handlowych. Karta ta, z niewytłumaczonych dla zwykłych śmiertelników przyczyn, potrzebowała prawie dwanaście lat czasu na przebycie przestrzeni jaka Itzkany od Stanisławowa dzieli. Najwyraźniej bowiem wskazuje pieczęć urzędu pocztowego w Stanisławowie, że karta ta, potrzebowała tak długiego czasu na przebycie trzydziestu kilku mil w czasach, w których koleje żelazne stały się tak szybkim środkiem komunikacyjnym. Ciekawi jesteśmy jak długo musiałaby ta karta wędrować z. Itzkan do Stanisławowa w wieku np. XV.

„Pogoń” z 12 września 1886

Na poczcie

10 sierpnia 2009

Pewna wiejska kobieta prosi na poczcie inowrocławskiej o znaczek pocztowy. Urzędnik podaje i żąda pieniędzy. Na to wieśniaczka: „O laboga, trojaka mam zapłacić za taki mały kawałyszuszek papieru. Ady w księgarni Kujawskiej za 10 fen. dostanę 12 arkuszy dobrego papieru. Niech pan urzędnik mi spuści za 8 fen.” – nie dokończyła, gdyż urzędnik, dowiedziawszy się, o co chodzi, zamknął okno i znaczka nie dał. Kobieta rzekła: „U żyda to się można przynajmniej potargować, a tu na poczcie nie mają żadnego wyrozumienia. Jeżeli jesteście tacy hardzi, że z człowiekiem pomówić nie chcecie, to już tu więcej nie przyjdę. Może gdzieindziej mi taniej sprzedadzą bryfmarkę.”

Przy tej sposobności dodajemy, że nie mówi się „bryfmarka”, ale znaczek pocztowy. Przytoczyliśmy ów wyraz dla tego, że owa wieśniaczka tak mówiła.

„Dziennik Kujawski” z 16 czerwca 1894

Romans telegraficzny

10 sierpnia 2009

Romans telegraficzny.

Ekspedytorka pocztowa w X… zakochała się zapewne przez intuicję, w ładnym telegrafiście z innego biura, który gorącemi oświadczeniami zarzucał piękną ekspedytorkę.

Mnóstwo listów wymieniali z zapałem i pogrążeni byli w bezdennej szczęśliwości.

To im wystarczyło czas pewien, znajdując jednak, że przez listy bardzo wolno mogą zamieniać swoje uczucia, postanowili wziąść od aparatu Morsa to, czego pospolita poczta dać im nie mogła.

Każdego wieczora, o godzinie, w której biuro zamykało się dla publiczności, otwierało się dla zakochanych, którzy korzystali z niego, w całem znaczeniu tego wyrazu.

Tak zajęci byli sobą, że pewnego dnia, w upojeniu szczęścia, zakochany telegrafista, zapomniał odjąć przyrząd do wypisywania telegramów.

Cała rozmowa podpadła pod oczy naczelnika, który się zadziwił niezmiernie, przeczytawszy od pierwszego rzutu oka kilka namiętnych frazesów.

Jako sumienny naczelnik nic nie powiedział, ale postanowił ukarać podwładnego urzędnika.

Pewnego wieczora kiedy naczelnik został sam w biurze czule wezwał piękną ekspedytorkę, która odpowiedziała mu w tym samym tonie.

Rozmowa się rozpoczęła, a naczelnik o poprzedniej dobrze będąc poinformowany, wiedział więc od czego zacząć i ekspedytorka, nie domyślając się, odpowiada mu tak, jak odpowiadała zwykle zakochanemu.

Rozmowa zakończyła się tysiącznymi pocałunkami i życzeniami słodkich snów i dobrej nocy…

Nazajutrz gdy ekspedytorka zostająca jeszcze pod wpływem wczorajszej rozmowy, wzięła się do swojej codziennej pracy, znalazła pod swoim adresem list, który zawierał, ni mniej ni więcej, tylko rachunek na 32 złotych reńskich. 25 centów., za telegram składający się z dwustu dziewięćdziesięciu dwóch wyrazów.

Naczelnik spełnił swój obowiązek.

Nie wiemy kto zapłacił rachunek – czy młody telegrafista, czy też potrącono go ekspedytorze z jej miesięcznej pensyi, prawdopodobnie to ostatnie, bo łatwo się jest kochać, ale płacić za kochanie trochę trudniej, zwłaszcza urzędnikom z poczty i telegrafu.

„Unia” z 12 czerwca 1887

Węże w wagonie pocztowym

26 lipca 2009

Węże w wagonie pocztowym.

Z Raab donoszą: W wagonie pocztowym wiedeńskiego pociągu osobowego powstała w nocy z piątku na sobotę wielka panika. Urzędnicy i służący spostrzegli nagle wielkiego węża, usiłującego wypełznąć na stół. Węża zabito i wyrzucono z wagonu koło Wieselburga. W Raab wyładowano wiele posyłek. Zaledwie umieszczono je w urzędzie pocztowym na dworcu kolejowym, gdy z jednej z paczek wydostał się wąż niezwykle wielki. Listonosz Zygmunt Nemeth chciał go uderzyć kijem, wąż jednak okręcił mu się około kolana i ścisnął swem ciałem tak silnie, że Nemeth zemdlał. Personel kolejowy uwolnił w końcu Nemetha z niebezpiecznej sytuacyi, zabijając węża. Na drugi dzień wyszło na jaw, skąd wydostały się węże. Oto w jednej z przesyłek berlińskich znaleziono pięć małych węży. Przeciwko nadawcy tej niebezpiecznej przesyłki wdrożono dochodzenie, gdyż na dowodzie frachtowym nie było wcale podane, co przesyłka zawiera.

„Dziennik Poznański” z 25 lipca 1914

Nie należy wysyłać na front listów z narzekaniami

25 lipca 2009

Nie należy wysyłać na front listów z narzekaniami.

W ciężkich czasach wojny wojny światowej każdy ma swoje troski. Jestto więc zrozumiałem, gdy kobieta, której troski się stale zwiększają w gospodarstwie domowem przy ogólnej drożyźnie, narzeka na to w liście do męża, znajdującego się na froncie. Jaki skutek ma taki list? Mąż, syn albo brat znajduje się w ważnym odcinku bojowym na pozycyi decydującej. Ma już dosyć utrapienia, gdy słyszy ogień huraganowy, widzi poległych towarzyszów broni. Otrzymuje oczekiwany z utęsknieniem list z domu. Spodziewa się dobrych wiadomości. Tymczasem co czyta? Same narzekania i obawy na przyszłość. List, który miał go rozweselić, jest nowem źródłem trosk. Osobliwie szkodzi taki list, gdy jego odbiorca, mając go przy sobie, dostanie się do niewoli, albo gdy taki list wysyła się do jeńca. Takie listy wyzyskiwają nieprzyjaciele przeciw Niemcom. Twierdzą, że Niemcy są bliskie wygłodzenia, i że tylko jeszcze chodzi o wytrwanie tak długo, aż zupełny brak żywności zmusi Niemcy do poddania się. Oczywiście, nadaje się to do zachęcenia nieprzyjaciół do dalszego wytrwania. Dlatego nie należy wysyłać do żołnierzy takich listów z narzekaniami, które są najczęściej nawet przesadzone, lecz trzeba mężnie znosić swoje utrapienia.

„Dziennik Poznański” z 7 sierpnia 1917

« Poprzednia strona