Minister roznosicielem gazet.
Nowy angielski minister poczt i telegrafów, Lee Smith, opowiada o zabawnem zdarzeniu, które mu się przytrafiło, gdy bawił niedawno na urlopie w pewnym zakątku Walji.
Minister wszedłszy do biura pocztowego, aby kupić znaczków pocztowych, zauważył, że jedyna urzędniczka, a zarazem telegrafistka tego biura jest wprost w rozpaczy. Zapytał więc o powód tego zdenerwowania i otrzymał odpowiedź, że nadeszła depesza terminowa, która ma być natychmiast odesłana adresatowi, tymczasem chłopiec biurowy roznosi właśnie listy.
Według zaś przepisów pocztowych nie wolno urzędniczce opuścić pod żadnym pozorem biura pocztowego, ma jednak prawo powierzyć, w braku roznosiciela depesz, depeszę terminową osobie budzącej zaufanie, do odniesienia adresatowi za wynagrodzeniem 3 pensów.
Minister, widząc rozpacz urzędniczki, podjął się odniesienia depeszy.
Panna spojrzała wobec tego uważnie na usłużnego klienta i rzekła:
- Wygląda pan na człowieka, któremu można zaufać. W imię więc Boże powierzam panu depeszę.
Minister nietylko odniósł zaraz wręczony sobie telegram pod wskazanym adresem, ale także przyjął zarobione uczciwie trzy pensy.
Na pytanie jednak, co sobie za te trzy pensy kupił, odpowiada tylko uśmiechem.
„Gazeta Lwowska” z 19 września 1929