Wpisy otagowane jako prasa

Jąkający się nieboszczyk

23 grudnia 2016

JĄKAJĄCY SIĘ NIEBOSZCZYK

Przed kilku dniami utonął w czasie kąpieli burmistrz małej mieściny na Morawach. Ciało jego nie zostało odnalezione. Ponieważ był on postacią cieszącą się ogólnem poważaniem, uchwalono na posiedzeniu rady miejskiej poczynić odpowiednie starania celem znalezienia jego zwłok. Podano do pism ogłoszenie następującej treści: „Wszystkie miejscowości, położone nad brzegami Waagi, proszone są o doniesienie nam w razie odnalezienia ciała naszego czcigodnego burmistrza Ondertsche, który utonął w czasie kąpieli. Znakiem szczególnym naszego burmistrza było to, że się jąkał”.

„Rzeczpospolita” z 15 października 1927

Nieczyste sumienie

5 kwietnia 2015

Nieczyste sumienie.

Redaktor pewnego dziennika prowincjonalnego umieścił w swojem piśmie następujące ogłoszenie: „W jednym z tutejszych składów win, kupiłem zeszłego tygodnia butelkę wina czerwonego. Jak się pokazało, składało się to wino z wody zafarbowanej, spirytusu i innych ingrediencyj. Na wypadek, jeżeli dotyczący skład win w przeciągu tygodnia nie przyśle mi butelki prawdziwego wina czerwonego, ogłoszę nazwisko i mieszkanie tego fałszerza wina”. I stał się cud, nieczyste sumienie odezwało się u 23 handlarzy win, redaktor otrzymał od każdego z nich butelkę prawdziwego najlepszego wina czerwonego.

„Gazeta Narodowa” z 3 października 1886

Lekcje języków przez telefon

26 marca 2015

Lekcye języków przez telefon.

W Peszcie istnieje, jak wiadomo, pierwsza w państwie austryackiem gazeta telefonowa, Telephon-Hirmondo; redakcya tego dziennika urządziła obecnie dla swych abonentów lekcye języków obcych – przez telefon. Na stacyi centralnej Telephon-Hirmondo o oznaczonej godzinie nauczyciel danego języka ma wykład, którego słuchają abonenci, siedząc wygodnie w domu. Chwilowo odbywają się te lekcye telefonowe w języku francuskim, angielskim i włoskim.

„Wędrowiec” z 25 grudnia 1897

Skrzynki do listów

19 listopada 2014

Skrzynki do listów.

Nie dla „dobrego tonu”, ale oczywiście dla wygody i właściciela mieszkania i tych, którzy z nim miewają interesa, umieszczane bywają skrzynki do listów, jakie widzieć można w Warszawie przy każdem prawie mieszkaniu. Gdzie jest jednak ta wygoda, trudno zrozumieć, boć jeżeli ktoś wdrapie się na drugie lub trzecie piętro, to już obojętną mu jest rzeczą, czy list lub gazetę wrzuci do skrzynki, czy też zadzwoni i odda służącej.

Prawdziwe udogodnienie nastąpiłoby dopiero wtedy, gdyby skrzyneczki te umieszczono lub też wprost zrobiono otwory na dole, w sieni każdego domu. W tym wypadku przede wszystkiem skorzystaliby listonosze, których dola w ogóle zasługuje na odrobinę bodaj więcej uwagi.

Przez rok długi pędzić w deszcz, mróz, słotę po mieście tak rozległem, jak Warszawa, za pensyę, która nie wystarcza na utrzymanie jednego człowieka, cóż dopiero mówić o rodzinie, nie wesołe to doprawdy zajęcie. Nieprzeliczone prawie ilości piętr przebiegają codziennie ci tak użyteczni pracownicy, witani często z drżeniem i radością, mówiąc językiem potocznym „zdzierają sobie nogi,” ale o ulżeniu im pracy nie pomyślano jeszcze dotąd.

Drobnostka to, takie umieszczenie skrzynek, a jednak ile oszczędziłoby czasu i zmęczenia źle wynagradzanym i źle odżywianym listonoszom.

Człowiek, który u drzwi mieszkania swojego przybija skrzynkę do listów i gazet, już tem samem składa dowód, że liczną odbierać musi korespondencyę; dla jakichś dwóch lub trzech posyłek miesięcznie szkodaby było przyrządu, im więcej zaś dochodzi listów, tem więcej nadużywa się nóg roznosicieli, czy to będą listonosze, czy posłańcy, czy wreszcie chłopcy od gazet. Ci wszyscy błogosławiliby zmianę i wdzięczni byliby za przybijanie skrzynek w sieniach, na dole, mieszkańcy zaś zyskiwaliby i pisma, które (dziś dochodzą o 8-ej wieczorem lub nawet o 9-ej), mogłyby się znaleść w ręku przedpłaciciela o dwie godziny wcześniej.

Szanujcie nogi i zdrowie biedaków!..

„Ziarno” z 22 stycznia 1904


Uwaga: Cały rocznik 1904 pisma „Ziarno”, z którego pochodzi niniejszy wycinek, mamy w postaci papierowej – oprawione razem oryginalne czasopisma, podarowane naszemu projektowi przez Pana Roberta Adamowicza ze Szczecina.

Listonosz wiejski

31 marca 2014

LISTONOSZ WIEJSKI.

Władze pocztowe informują zainteresowanych, iż listonosz wiejski sprzedaje: znaczki i kartki pocztowe, doręcza; kartki i listy zwykłe i polecone, listy wartościowe do 200 zł., paczki wagi do 1 kg i telegramy, przyjmuje: kartki i listy zwykłe i polecone, listy wartościowe do 200 zł., paczki wagi do 1 kg, przekazy pocztowe do 200 zł., zlecenia na prenumeratę czasopism, telegramy i wpłaty na książeczki oszczędnościowe i konta czekowe P.KO. do 200 zł., inkasuje: opłaty radjofoniczne oraz należności na podstawie dokumentów wierzytelnościowych i zleceń inkasowych i wreszcie wypłaca przekazy pocztowe, telegraficzne, kasowe i czekowe P.K.O do 200 zł.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 12 maja 1937

Żart z papugami

12 października 2013

Zabawny żart na Prima Aprilis, udał się pismu genueńskiemu Il Successo. W pierwszych dniach marca pojawiła się w mieście choroba nieznana, pochodząca od papug brazylijskich. Rada sanitarna Genui wydała z tego powodu kilka komunikatów, w których ogłosiła przepisy, jak wystrzegać się choroby i rozpoznawać papugi podejrzane. Ogłoszenia te, zwyczajem włoskim, były porozlepiane na rogach ulic. Rano w dniu l kwietnia ukazały się nowe plakaty z herbem Genui, wzywające wszystkich właścicieli papug, by na mocy art. 319 przepisów sanitarnych i art. 207 rozporządzeń policyjnych w tymże dniu niebezpieczne ptaki przynieśli do ratusza, gdzie będą dokonane oględziny lekarskie. Za uchybienie temu przepisowi wyznaczono karę 5 lirów. Ogłoszenie Il Successo podpisane było tak, iż uważny czytelnik mógł odkryć, że chodzi tu o żart karnawałowy. Ale właściciele papug wzięli tę sprawę na seryo i niebawem na ulicach Genui ukazały się całe orszaki ludzi, przeważnie sług, znoszących papugi do ratusza. W ratuszu z powodu tej niespodziewanej inwazyi papug, zapanowało ogólne zdumienie, lecz gdy dowiedziano się o żarcie, urzędnicy każdą nową papugę przyjmowali komicznym śmiechem. Najgorzej jednak wyszli ludzie z papugami w drodze powrotnej, bo, mieszkańcy, dowiedziawszy się o żarcie, zasypywali ich gradem dowcipów.

„Gazeta Lwowska” z 24 kwietnia 1897

Wstrętny figiel

31 sierpnia 2013

Wstrętnego też zdziczenia obyczajów dowodzi figiel, na jaki pozwolił sobie jeden z dzienników niemieckich. Przecież redakcja, choćby nawet prowincjonalnej gazety, składać się musi z ludzi zaliczających się do inteligencyi, a ludzie tacy powinniby mniej więcej przynajmniej wiedzieć, co się uczciwemu pismu godzi a co nie godzi. Tymczasem „Oberschlesische Grenz-Zeitung” zdobyła się na koncept następujący: w numerze z dnia 31 marca ogłosiła, że dnia 1 kwietnia, na błoniach miejskich, pewien dobroczyńca, który pragnie pozostać bezimiennym, rozdzieli między ubogich 50 centnarów placka i kilkadziesiąt kóp jaj. Te centnary pieczywa, w zestawieniu z datą, w innych warunkach mogły wprawdzie budzić pewne podejrzenia; ale nikt, a tem bardziej sami biedacy nie przypuszczali, żeby tak poważne gremium, jakiem być winna redakcya dziennika, tak dzikiego prymaaprylisowego żartu z ich nędzy dopuścić się mogło. Od samego tedy ranka aż do późnego wieczora – godzina bowiem nie była oznaczona – błonie miejskie roiło się mrowiem biedactwa, oczekującego na owo dobroczynne rozdawnictwo, o którem się nikomu nie śniło. Można sobie wyobrazić usposobienie i uczucia tego tłumu nędzarzy, z którego sobie tak okrutnie zadrwiono. Nic dziwnego, że zwiedzeni tak nielitościwie, dopuścili się w końcu pewnych ekscesów. Nic też dziwnego że naród, którego śmietanka, dla własnej niesmacznej uciechy, pozwala sobie płatać tak nieludzkie figle najuboższym ziomkom nie żywi w sobie ani jakiegobądź szlachetniejszego uczucia względem narodu obcego, tak różnego odeń pochodzeniem, językiem, zwyczajami, obyczajami i – przeszłością…

„Głos Rzeszowski” z 27 kwietnia 1902

Telegraf w gazetach

6 listopada 2012

Własny drut, o którym tyle prawią niektóre dzienniki, jest czystą blagą. Zaprowadzenie własnego drutu telegraficznego między Wiedniem a Lwowem, za specjalnem pozwoleniem Ministerstwa handlu, kosztowałoby, jak nam z kompetentnej strony obliczono, blizko 50.000 złr. a oprócz tego nabywca drutu musiałby opłacać rocznie sumę równającą się pensji dwóch urzędników telegraficznych, z których jeden we Lwowie a drugi w Wiedniu zajęty by był wyłącznie jego depeszami. Prawda, że w takim razie, mając w dodatku dobrze płatnych i dobrze poinformowanych kilku korespondentów, możnaby dniem i nocą bez dalszych kosztów otrzymywać telegramy; ale na taki zbytek potrzebaby jak n. p. Daily Telegraph, mieć przeszło 240 tysięcy abonentów, podczas gdy wszystkie codzienne pisma lwowskie razem mają ich 10-12 tysięcy. Natomiast można za pewną opłatą najmować prawo używania aparatu telegraficznego na jednę lub więcej godzin, o takiej porze dnia, o której ruch depesz innych bywa zwykle bardzo słaby. Pora ta przypada w nocy, a ponieważ wszystkie pisma lwowskie ze względu na wysoką cenę nocnej pracy drukarskiej wychodzą po południu, i ponieważ w nocy rzadko kiedy dzieje się coś ważniejszego w świecie politycznym, więc telegramy otrzymane według tej drugiej metody są zawsze spóźnione i można je mieć bez trudzenia iskry elektrycznej, abonując się na osobną przesyłkę wiedeńskich dzienników wieczornych pociągiem kurjerskim. Takie jednakowoż telegramy, będące właściwie „telegramami po zniżonej cenie”, nazywane bywają szumnie „telegramami na własnym drucie”. Miały one sens w pismach, które drukowały się w nocy i wychodziły rano; dla pism popołudniowych nie mają żadnej wartości.

„Dziennik Polski” z 23 lipca 1885

Stenochromia

5 lipca 2012

Stenochromia.

Kilka miesięcy temu pisano o założeniu nowego rodzaju drukarni w Paryżu, obecnie dowiadujemy się, że jest już ona w pełnym ruchu, przysługując się ogromnie sztuce drukarskiej nader pięknemi stenochromicznemi odbitkami. Na myśl drukowania rozlicznemi kolorami wpadł już dawno litograf Senfelder, o czem czytamy w dziennikach francuzkich z lat 1838-1843. Później Anglik M. Johnson z Keningtonu, pracował nad ulepszeniem tej sztuki, o postępach stopniowych której ogłaszał w r. 1872 różne artykuły, wszelako usiłowania te miały rezultat nader skromny. Teraz dopiero znakomite odkrycia p. Ottona Radde w Hamburgu, uwieńczone zostały pomyślnym skutkiem i dają bardzo szerokie zastosowanie stenochromii do sztuki drukarskiej. Wiadomo, że do drukowania kolorami potrzeba tylu plansz, ile kolorów ma mieć odbitka, gdyż tony ich kombinuje odbijający przez stopniowe ich podkładanie. Robota więc ta wymaga nieraz bardzo dużej liczby plansz, a oprócz tego wprawy i uwagi wielkiej artysty – drukarza, aby unikać ile możności zetknięć psujących dzieła tego rodzaju. Odbijanie zaś sposobem stenochromicznym, według pomysłu p. Radde, wymaga tylko jednej planszy kamiennej, w rodzaju mozaiki, przedstawiającej obraz zrobiony akwarellami, gwaszami lub innemi kolorami. Odbitki z tego kamienia są bardzo czyste i dokładnie kolorowane. Grubość kolorów na planszy p. Radde, nakłada się w stosunku mających nastąpić odbitek, które można otrzymywać w tysiącu, do 1500 egzemplarzy. Nadmienić tu należy, że tego rodzaju stenochromiczne odbitki, nie przeszkadzają w niczem chromolitografii, owszem przychodzą jej w pomoc, swemi pięknemi prawdziwie artystycznemi reprodukcjami, tak że powiedzieć można, iż stenochromia taka jest najdokładniejszym obrazem skończonej chromolitografii, gdyż p. Radde dla ułatwienia rozpoznawania i orjentowania się z rozlicznemi kolorami, używanemi przez robotników i robotnice, (które po większej części pracują w jego zakładzie), przyrządził według swego pomysłu nowego rodzaju paletry, które dają różne stopnie kolorów, dochodzących do liczby 180, stale i niezmiennie używać się dających. Jestto prawdziwe vade mecum dla wszystkich, którzy potrzebują mieć z farbami takiemi do czynienia.

„Gazeta Narodowa” z 15 lutego 1878

Chochlik drukarski

17 listopada 2011

Bąk drukarski.

Zdarza się nieraz przy łamaniu szpalt, iż w pośpiechu część artykułu jednego przez pomyłkę przystawia się do drugiego, z czego wynikają, niezrozumiałe dla czytelnika gmatwaniny. Unikatem jednak jest przestawienie, jakie znaleźliśmy w jednym z pism w Nowym-Yorku wychodzących. Całość wyszła, jak następuje:

„Wielebny pastor Forster miał wczoraj kazanie w kościele przy ulicy Third- Ąrenne. Mowa jego bardzo patetyczna miała za przedmiot zbytek w ubraniu kobiet, często kosztem funduszu, na miłosierne uczynki przeznaczonego. Wszystkie obecne panie wzruszone były rozczulającemi słowy wielebnego Forstera, który opuścił kazalnicę wśród głośnych łkań . . .
. . . potem biegł przez ulicę z rondlem, do nogi przywiązanym, a ponieważ okazywał objawy wścieklizny, przeto znajdujący się tam policyant dopadł go i zdołał kijem zabić.”

„Pogoń” z 7 stycznia 1883



WYCINKI Z GAZETY

Małżeństwo.
Wczoraj, przy licznym współudziale publiczności, odbył się ślub panny X. z panem M. Z., wybitnym przemysłowcem.
Zaprowadzono tych dwóch nicponiów do komisarza policji, który ich surowo napomniał. Przyrzekli, że to się więcej nie powtórzy.

(Nieco niżej na tej samej stronie gazety).

Dwaj nicponie.
Dziesięcioletni X. i Z., zabawiali się przywiązywaniem kamieni do psiego ogona. Zauważył to policjant i zabrał ich do komisarjatu,
Tłum oczekiwał ich przy wyjściu, aby im złożyć życzenia szczęścia i pomyślności. Zauważyliśmy hrabiego X., doktora Y., i wielu, wielu innych.

„Cyrulik Warszawski” z 18 stycznia 1930

Brak papieru

24 czerwca 2010

Dzienniki a brak papieru w Austro-Węgrzech i w Niemczech.

Jak donoszą z Budapesztu, węgierska Centrala papieru gazetowego wystosowała podanie do prezydenta ministrów i do ministra handlu, w którem uprasza o zaradzenie brakowi papieru. Austryacki Związek fabrykantów papieru, pomimo, że w ciągu wojny już trzy razy podniósł ceny papieru, nie dotrzymał zawartej umowy i nie dostarczył papieru. W Niemczech nie brak papieru, przeciwnie, jest go tam za wiele. W podaniu podniesiono, że rząd niemiecki natychmiast po wybuchu wojny oświadczył, że zwróci wydawcom pism różnicę ceny, która powstała z powodu zażądanej przez fabrykantów papieru podwyżki. Podług ostatnich wykazów, rząd niemiecki wydaje miesięcznie na to około 1,400.000 marek. Dalej zarządził rząd niemiecki, że fabrykanci papieru zobowiązani są przedewszystkiem wyrabiać papier rotacyjny dla dzienników. Wydano też w Niemczech rozporządzenie, według którego fabryki celulozy mają oddawać fabrykom papieru potrzebną do wyrobu papieru rotacyjnego celulozę po cenach pokojowych. Również pomiędzy cenami pokojowemi a wojennemi różnicę pokrywa rząd niemiecki. Cena papieru w Niemczech jest obecnie o 50 procent niższa, aniżeli w Austro-Węgrzech.

„Głos Rzeszowski” z 7 stycznia 1917

Zemsta dziennikarza

14 listopada 2009

Zemsta dziennikarza.

Niebezpiecznie jest zadzierać się z dziennikarzami, zwłaszcza jeżeli się jest dyrektorem teatru. Jeden z gazeciarzy paryskich zemścił się za małe nieporozumienie z dyrekcyą teatru „Ambigu” następującym anonsem:

„Pies, widocznie dotknięty paroksyzmem wściekłości, uwijał się wczoraj po polach Elizejskich, napadając kilka osób przechodzących. Ścigane odważnie przez żandarma, którego imię niestety nie jest nam znane, przeleciało to wściekłe zwierzę przy Bulwarze i schroniło się do teatru „Ambigu” którego brama była przypadkowo otwarta. Pomimo wszelkich poszukiwań nie powiodło się dotąd wyśledzić jego kryjówki”.

Rozumie się samo przez się, że tego wieczora nie było żywej duszy w teatrze i artyści popisywali się przed pustymi ławkami; dyrekcya straciła w ciągu kilka dni 10,000 franków, i dopiero kilkakrotne ogłoszenia, zbijające tę wieść, zdołały zwabić znowu publiczność do tego teatru.

„Światło” nr 2 (luty) 1888

Przygoda właściciela gazety

10 sierpnia 2009

Niemiła rzecz zdarzyła się niejakiemu Emilowi Thieme w Kaiserslautern, właścicielowi gazety niemieckiej, kłaniającej się Bismarckowi aż do nóg. Przed urodzinami Bismarcka nadesłał mu ktoś wiersz na cześć byłego kanclerza z prośbą, aby go w swej gazecie ogłosił. Wiersz nie był wiele wart, lecz Thieme go przyjął i ogłosił. W tem przybiega do niego pewien znajomy i woła: „Coś uczynił ? Przeczytaj tylko pierwsze litery wiersza, z góry na dół!” P. Thieme czyta i co przeczytał? Oto pierwsze litery każdego wiersza, czytane z góry na dół, składały takie zdanie: „Emil Thieme jest największym osłem w Kaiserslautern.” Figiel się, udał, a p. Thieme rwał sobie włosy z brody z gniewu, ze tak ze siebie zakpić pozwolił.

„Dziennik Kujawski” z 11 kwietnia 1895

Po amerykańsku

28 lipca 2009

Po amerykańsku.

Redakcja Gazety rolniczej (w Warszawie) obiecuje, jak właśnie donosi prospekt, dać prenumeratorom swoim na rok przyszły jako premium bezpłatne żywego buchaja(*), który na końcu między nich rozlosowanym będzie.

„Pogoń” z 9 grudnia 1883 

(*) Tak w oryginale