Wpisy otagowane jako Rosja

Nowi męczennicy

18 lipca 2015

Nowi męczennicy zjawili się na horyzoncie prawosławnym. Są nimi: kapitan 28. pułku pieszego, zwanego Połockim, Nikiforów i 5 prostych żołnierzy tegoż pułku. Zamęczeni oni zostali w okrutny sposób, jak zapewnia Dniewnik Warszawski, dnia 22. kwietnia 1863 r. w Niekłaniu, gubernji Radomskiej, przez powstańców polskich. Prawdę mówiąc byli to szpiedzy, co przeszli do polskich szeregów i następnie zdradzili; podobne indywidua zawsze i wszędzie, w każdym kraju i w każdej wojnie – bywają wieszane – ale Moskwa ich odkopała, zwłoki złożyła na cmentarzu w Piotrkowie; teraz stawia im pomnik za składkowe pieniądze. Można zapytać dla czego tak późno każą ludności miejscowej i chłopom okolicznym, święcić tych męczenników?

„Dziennik Polski” z 19 października 1886

Żywy nieboszczyk

7 czerwca 2014

Żywy nieboszczyk.

Z Petersburga donoszą do pism berlińskich: We wsi Jegorówka, w gub. tulskiej, pochowano chłopa, jako nieżywego. W dwa dni potem z mogiły zaczęły się dobywać jęki. Chłopi utrzymywali, że nieboszczyk pokutuje za grzech i nie chcieli go odkopywać. Dopiero po upływie dalszych dwóch dni, przy pomocy żandarmeryi odkopano chłopa, który jeszcze żył, ale znajdował się w stanie ostatecznego wycieńczenia. Osiwiał on w tych dniach zupełnie.

„Gazeta Lwowska” z 19 stycznia 1907

Pochodzenie Romanowów

15 marca 2014

Car Paweł I. synem nieznanych rodziców.
Sensacyjne rewelacje dekabrysty o pochodzeniu Romanowych.

Kraków, 11 listopada.

W Rosji przygotowują obecnie obchód setnej rocznicy rosyjskiej rewolucji grudniowej z 1825 roku. Wśród opublikowanych z tego powodu niezliczonych materjałów archiwalnych, znajduje się także pamiętnik wybitnego ówczesnego rewolucjonisty Brigena. Otóż pamiętnik ten zawiera sensacyjne rewelacje o pochodzeniu cara Pawła I.

Brigenowi udało się mianowicie stwierdzić, że Paweł I. nie był synem carycy Katarzyny II., gdyż według zeznań naocznych świadków pierwsze dziecko Katarzyny przyszło na świat nieżywe. Tego samego dnia podłożono jednak na miejsce nieżywego niemowlęcia, syna pewnej pasterki krów ze wsi Kotła, leżącej w pobliżu rezydencji carskiej Oranienbaum pod Petersburgiem. Matka tego dziecka była Finką, całą jej rodzinę fińską zesłano natychmiast na Kamczatkę.

Brigen opowiada w swoim pamiętniku, jak starannie zacierano wszelkie ślady tego czynu i jak nieubłaganie caryca Katarzyna prześladowała wszystkie te osoby, które cośkolwiek o tej tajemnicy wiedziały,

Dopiero w roku 1846 historja ta rozgłoszona została przez powracających z Syberji rewolucjonistów rosyjskich, a rewelacje ich wywarły w Petersburgu wielkie wrażenie.

Ukazały się nawet w Petersburgu tajne proklamacje, w których car Mikołaj I. nazywany był „Karolem Iwanowiczem”. Wydział spraw tajnych w rosyjskiem ministerjum spraw wewnętrznych wdrożył natychmiast energiczne dochodzenia, ale nie udało się jednak nazwiska „zdrajcy” stwierdzić.

Jeżeli więc rewelacyjne relacje Brigena są zgodne z prawdą, a trudno o nich powątpiewać, to car Mikołaj I., a wraz z nim całe potomstwo Romanowych od Pawła I., pochodziło od nieznanej fińskiej krowiarki.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 12 listopada 1925

Moskiewski żart karnawałowy

22 lutego 2014

Moskiewski żart karnawałowy.

Kilku bogatych kupców w Carycynie, zaprosiło dwanaście zamężnych kobiet na przejażdżkę sankami, poczem w pierwszorzędnej restauracji miejskiej utraktowano je przekąską. Co im do picia tam podano, niewiadomo, dość że potem wszystkie dwanaście kobiet zapadło w sen głęboki. W czasie snu, kupcy rozebrali je wszystkie doszczętnie z sukien i zabrawszy te suknie z sobą, uciekli i uwiadomili mężów, gdzie się ich żony znajdują. Można sobie wyobrazić gniew, jaki ogarnął mężów i wstyd owych rozebranych kobiet, skoro się obudziły.

„Dziennik Polski” z 23 lutego 1902

Moskiewski pedantyzm

29 września 2013

Moskiewski pedantyzm.

W pewnem miejscu w głębi Rossji, kilku ludzi poniosło w jakiemś nieszczęściu ciężkie rany. Telegrafem wezwano natychmiast lekarza z poblizkiego miasteczka. Gdy lekarz odebrał wezwanie, wyruszył właśnie z miasteczka pociąg towarowy. Chcąc korzystać z tej sposobności, udał się do kasy z prośbą o bilet do towarowego wagonu. Ale mimo przedstawień wszelkich oświadczono mu, że w wagonie towarowym wolno jechać człowiekowi tylko w towarzystwie jakiegoś – żywego towaru. Tylko dowcipem potrafił lekarz ominąć literę prawa, przestrzeganą z taką barbarzyńską skrulatnością, i ocalić życie nieszczęśliwych. Kupił bowiem na prędce koguta, umieścił go w wagonie towarowym, a dla siebie nabył teraz już bez żadnej trudności bilet.

„Dziennik Polski” z 1 października 1869

Żołnierz rosyjski 1892

6 listopada 2012

Żołnierz rossyjski.

Korespondent jednego z pism zagranicznych podaje następującą ciekawą charakterystykę żołnierza rossyjskiego:

Żołnierz rossyjski jest cierpliwy, wytrzymały, znoszący wszelkie niewygody. Pochodzący z wielko-rossyjskich gubernij skłonny jest do grabieży, kradzieży i pijaństwa, z innych zaś gubernij zupełnie odmienny. Oryentuje się nieszczególnie, mianowicie w lesie, źle korzysta z zakrycia, a strzelać wcale nie umie. Podoficerowie i niżsi oficerowie obchodzą się z ludźmi niegodziwie, rekrutów zaś bija bez litości. Tak zwani „ratniki opołczenia”, wezwani w jesieni na 6-tygodniowe ćwiczenia, powracali do domu z opuchniętemi twarzami i sińcami na ciele. Naczelnik okręgu wojennego kijowskiego, generał Dragomirow, używający opinii wielce utalentowanego dowódcy i człowieka ludzkiego, był zmuszony w rozkazie dziennym zapowiedzieć, iż ostro poskramiać będzie wszelkie kułakowanie.

Żołnierz karmiony jest źle, a do tego jednostajnie. Dają mu zawsze na obiad kapuśniak z kawałkiem mięsa i kaszę hreczaną, polaną łojem, zebranym z kotła o godzinie 7 wieczorem cienki krupnik, i 3 funty chleba razowego na dzień. Kapusty, jak powiadają, jest dosyć, ale mięsa i kaszy dają dozy homeopatyczne. Od godziny 7 wieczorem do następnego południa żołnierze nic nie dostają, i na ćwiczenia idą naczczo. Żywią się więc z własnych zasobów. Każdy rekrut zabiera z domu najmniej kilkanaście rubli, przez cały czas służby dosyła mu rodzina pieniądze, co wszystko idzie na pożywienie.   Czytaj dalej…

Skarb w Rosji

5 lipca 2012

Skarb.

W gubernii saratowskiej, powiecie piotrowskim, włościanin Gusiew, przy stawianiu szopy na własnym gruncie we wsi Komarówce (przedmieściu piotrowskiem), wykopał skarb, składający się z monet miedzianych moskiewskich. Naprzód znalazł on 4716 sztuk monety bitej w latach 1764, 1776 i 1800, w tej liczbie 360 groszy i 4356 piątaków. Później wykopał jeszcze 3000 sztuk bitych w roku 1764, z tych było 437 groszy, a reszta piątaki. Starzy ludzie pamiętają, że na tem miejscu, gdzie skarb ten znaleziono stała dawniej chata, jak to dowodzą ślady gliny, nastręczające powód wnosić, że tu był niegdyś piec. W dole pod gliną znaleziony został ów skarb, schowany zapewne pod piecem, jak to jest ulubionym zwyczajem włościan przechowywać pieniądze pod piecem. Gusiew zażądał wynagrodzenia nie podług dawnej wartości monety wycofanej z obiegu, lecz w stosunku wartości metalu, którego waga wynosi 8 cetnarów 96 3/4 funtów. Obecnie ten ciężki skarb złożony jest pod kluczem kasy powiatowej piotrowskiej.

„Dziennik Polski” z 6 grudnia 1871

Spirytyzm

5 lipca 2012

Spirytyzm.

Zwolennikom spirytyzmu w Moskwie nastręcza korespondencja umieszczona w Sowr. Izwiestiach nowy materjał do snucia wniosków na korzyść swoich teoryj.

„Przy końcu roku zeszłego, opowiada korespondent, w domu księdza prawosławnego we wsi Baraszewie (pow. ałatyrski) zdarzył się bardzo dziwny wypadek. Zaczęło się od tego, że 23. grudnia (v. s.) o godz. 9. wieczorem drobne przedmioty jako to: pudełko, nożyczki, naparstek itp. spadły ze stołu w chwili, gdy gospodarze udawali się na spoczynek. Sądzono z razu, że sprawcą tego zdarzenia był kot, i gdy w kilka minut potem te same przedmioty położone na swojem miejscu spadły znowu, a nadto z okna wazoniki z kwiatami spadły na podłogę, gospodarz odszukał mniemanego winowajcę i wypędził go z pokoju. Ale zaledwie mieszkańcy domu zasnęli, gdy spadanie rozmaitych drobnych rzeczy powtórzyło się, i rozbudziwszy gospodarzy, przejęło ich strachem, który nie pozwolił im zamknąć oczu do samego rana. Odtąd odbywały się codziennie w mieszkaniu księdza podobne zjawiska, polegające wyłącznie na rozrzucaniu nie tylko małych przedmiotów, ale nawet dość wielkich i ciężkich rzeczy. Tak np. nagle spadał ze stołu samowar napełniony wodą wrzącą i zgiął się w kilku miejscach, a w ślad za nim rzucała tajemnicza siła imbryki i filiżanki. Stół, krzesła, obrazy, zegarek kieszonkowy wiszący na gwoździu okręconym po kilka razy łańcuszkiem, znajdowane były przez gospodarza nagromadzone w jednem miejscu, przyczem spadając na podłogę, i szkło od portretu uderzywszy się o przeciwległą ścianę, rozbiło się na szczątki. Stojące na oknie pudełko z zapałkami ugodziło w czoło krewnę gospodarza, a nóż kuchenny tępą stroną uderzył sługę. Nieraz z przedpokoju do sali wpadały kalosze; rzeczy znajdujące się w sypialni rzucała ręka niewidzialna jedne na podłogę, drugie zaś (np. suknie damskie) przerzucała do spiżarni przez ciasny otwór między rantem i przepierzeniem, wynoszący zaledwie 2-3 werszków szerokości. Wyłamywane z pieca kamienie, które można było wydobyć tylko za pomocą topora, z wielkim pędem uderzały o ścianę. Nawet przedmioty kościelne wobec świadków uległy temuż samemu losowi.”

Korespondent Sowr. Izw. przytaczając powyższe szczegóły, nie robi żadnych uwag, chociaż ze sposobu opowiadania wnosić można, że wierzy on do pewnego stopnia w nadprzyrodzoną przyczynę faktu, nam się zaś zdaje, że tu zachodzi pewne kuglarstwo ze strony popa, który rozpuściwszy pogłoskę o nieczystym (tak czerń moskiewska nazywa zwykle djabła), postara się następnie rozgłosić, iż ukazał się mu we śnie taki a taki święty z rozkazem sprawienia przynajmniej nowego obrazu, jeśli parafjanie chcą się uwolnić od złego, poczem zaczną się dziać cuda, lud szczodrze zacznie rzucać miedziaki na wystawienie ołtarza i pop się zbogaci.

„Dziennik Polski” z 23 kwietnia 1874

Lżył cara

9 lutego 2012

Kupiec Goryc z Poznania z Małych Garbard wyjechał 5. b. m. za interesami do Konina i tam, podpiwszy sobie, zaczął lżyć cara. Uwięziono go natychmiast; myślano już, że p. Goryca wywiezą na 2 lata do Sybiru, żona jego udała się natychmiast do Warszawy i po 2tygodniowem więzieniu powróciła z mężem do Poznania. Uwolniono go jedynie z względu na to, że nie był w trzeźwym stanie.

„Orędownik” z 22 grudnia 1877

Okradzenie pomnika carowej

17 listopada 2011

Okradzenie pomnika carowej.

Niedawno zbliżyło się kilku ludzi, ubranych jako robotnicy bronzownicy, do pomnika Katarzyny carycy w Petersburgu i przy pomocy strażnika odkręcili wspaniałe kandelabry z zamiarem przewiezienia tychże do fabryki w celu oczyszczenia. Po tygodniu strażnik zwrócił się z zapytaniem do zarządu miejskiego, kiedy oczyszczone kandelabry będą na nowo poprzykręcane. Tam oczywiście o niczem nie wiedziano. Śledztwo nie wykryło śmiałych złodziei. Sprawienie nowych kandelabrów kosztować będzie miasto parę tysięcy rubli.

„Przyjaciel Ludu” z 21 sierpnia 1904

Pacjent dentystki

23 września 2011

Oryginalny chory.

Do jednej z dentystek w Moskwie zgłosił się w tych dniach chory strażnik miejski, trapiony strasznym bolem zębów. Strażnik wszedł tak, jak stał na stanowisku, t. j. w szynelu, pasie, z szablą, rewolwerem i t. d. Dentystka kazała mu się rozebrać i wyszła do przyległego pokoju po jakieś potrzebne jej narzędzie. Kiedy powróciła, wprost osłupiała ze zdziwienia! Strażnik bowiem z taką akuratnością rozkaz jej wypełnił, iż stanął na środku pokoju w stroju… Adama.

„Gazeta Lwowska” z 10 października 1901

Sprawiedliwość w Rosji

11 sierpnia 2009

Gwałty nad sędzią.

Sędzia pokoju specyalnie rozpatrujący sprawy między dorożkarzami i pasażerami stał się ofiarą oburzającego gwałtu. Podczas rozpatrywania jednej z takich spraw między dorożkarzem Domańskim i pasażerem, urzędnikiem związku ziemskiego, p. Rewenskim, dorożkarz, widząc, iż szala sprawiedliwości nie przechyla się na jego stronę, zaczął sędziego obrzucać obelgami, następnie podarł własnoręcznie protokół i wyrok i, postępując… konsekwentnie zaczął laską przekonywać sędziego, iż wydał wyrok niesłuszny. Niedość na tem. Po pewnym czasie, dorożkarz powrócił do sądu w towarzystwie żony i swoich stronników, aby raz jeszcze wypowiedzieć sędziemu, co o nim myśli. Wypowiedziawszy zaś, schwycił sędziego i zaczął go wlec przemocą pod sąd rady delegatów. Milicyanci obecni w sądzie nie uważali za stosowne wtrącać się do zatargu między „obywatelem dorożkarzem” i „obywatelem sędzią” i gdyby nie obrona osób postronnych, którzy wyrwali sędziego z rąk rozjuszonego dorożkarza, pytanie jeszcze, czy sędzia czy też jego dusza stanęłaby przed trybunałem rady delegatów.

„Dziennik Kijowski” z 23 czerwca (6 lipca) 1917



Sądy doraźne.

Wczoraj na dworcu kolejowym schwytano na gorącym uczynku złodzieja, usiłującego skraść portmonetkę inwalidzie, pozbawionemu rąk. Gdy schwytanego złodzieja pod konwojem odprowadzono do komisaryatu milicyi, tłum rzucił się na niego i zaczął bić. Bito laskami, kamieniami i wkrótce na bruku pozostał do tego stopnia zeszpecony trup, iż tylko na podstawie ekspertyzy daktyloskopijnej oddział śledczy stwierdził, że zabity został znany złodziej Burak.

Onegdaj wieczorem również na stacyi kolejowej, w pobliżu komory celnej tłum żołnierzy rozprawił się z nieznanym złodziejem, schwytanym na kradzieży.

„Dziennik Kijowski” z 24 czerwca (7 lipca) 1917

Skuteczny sposób uczenia muzyki

10 sierpnia 2009

Skuteczny sposób uczenia muzyki.

Stary dyrektor muzyki Sci……, zmarły w roku 1846 w Gn., był w roku 1813 w Poznaniu naocznym świadkiem następującéj sceny. Znajdując się niedaleko budynku rejencyjnego, słyszał w tymże muzykę dętą wojskową i często razem z tą podobny głos, jak gdyby kto wytrzepywał kurz ze sukien. Wyszedłszy na podwórze owego budynku miał widok następujący. Dyrygent kapeli jednego pułku rosyjskiego, przebywającego wtenczas właśnie w Poznaniu, ćwiczył muzyków swych, stojących naokoło mistrza swego, a za każdym muzykiem stał żołnierz rosyjski z kijem. Kiedy który muzyk zmylił takt lub ton, wtedy dyrektor muzyki z największą spokojnością pokazał tylko palcem na niego, a zasobnik winowajcy podał mu natychmiast takt i ton na plecach w sposób niezawodnie dotkliwy. Może przyjdzie téż któremu praktykowi moskiewskiemu na myśl, wprowadzić tę metodę w szkołach ludowych w celu uczenia dzieci czytania w czasie jaknajkrótszym.

„Zwiastun Górnoszlązki” 30 września 1869

Mogiły dekabrystów

28 lipca 2009

Z Rosyi.
Mogiły dekabrystów.

W Piotrogrodzie na wyspie Gołodaj wykryte zostały domniemane mogiły dekabrystów, straconych w twierdzy Petropawłowskiej dn. 13 lipca 1826 r. Sprawą odszukania tych mogił interesuje się bardzo „Towarzystwo ku czci dekabrystów”. Odnaleziono 5 trumien bardzo zniszczonych. Resztki uniformów w 3 trumnach świadczą, że pochodzą one z czasów Aleksandra I. Autentyczność mogił potwierdza okoliczność, że w trumnach znaleziono znaczną ilość resztek rzemieni, według zaś tradycyi dekabrystów w przededniu stracenia rozkuto i związano im nogi rzemieniami. W trzech trumnach pogrzebani byli wojskowi – prawdopodobnie: Bestużew – Riumin, Pestel i Murawiew – Apostoł, w dwóch pozostałych – cywilni: Ryljew i Kachowskij. Do jednej z trumien, która zachowała się najlepiej złożono resztki pozostałych i ich zawartość. Trumna ta będzie odesłana do Akademii Nauk, a potem pogrzebana uroczyście.

„Dziennik Kijowski” z 7 (20) czerwca 1917

Posłuszeństwo moskiewskie

28 lipca 2009

Posłuszeństwo moskiewskie

W czasach, gdy telegraf elektryczny nie był jeszcze wynaleziony, używano w Rosyi, podobnie jak i w innych krajach tak zwanych telegrafów ręcznych. Budowano w pewnych odstępach wieże i podawano z nich sygnały za pomocą drążków i chorągwi. Pewnego razu chciał car przesłać depeszę do jakiéjś prowincyi sybirskiéj, i doszła téż ona bez przerwy do granicy sybirskiéj. Ale tu nastąpiła nagle przerwa. Dozorca wieży upił się i zasnął, i nie mógł przeto ani widzieć sygnału, ani téż podać go daléj. Dopiero po niejakim czasie ocknął się i spostrzegł swoje przewinienie. Rozpacz go ogarnęła; pomyślał o knucie i kopalniach ołowiu, i dla uniknienia straszliwéj kary postanowił obwiesić się. Jakoż wykonał nieszczęsny to postanowienie na jedném z ramion swego telegrafu. Strażnik najbliższéj wieży, stojący na swojem stanowisku spostrzega go: „Do pioruna ! – powiada – to szkaradny sygnał! ale taka jest wola cara.” I w pięć minut potém bałandał się już wesoło w powietrzu. Dozorca trzeciéj wieży był nie mniéj służbistym, jak jego kolega; i jemu wydał się ten sygnał wielce niemiłym, ale nie chciał być nieposłusznym i podał daléj sygnał swoim trupem. W ten sam sposób podawano ów straszliwy sygnał wiernie aż do Tobolska, aż wreszcie wyrok gubernatora powstrzymał tę wieszaninę telegraficzną.
„Dz. Pozn.”

„Zwiastun Górnoszlązki” z 22 listopada 1870

Następna strona »