Wpisy otagowane jako Rzeszów

Dola weterana

14 listopada 2009

Dola weterana.

Znanym jest dobrze mieszkańcom naszego grodu, sympatyczny 72 letni staruszek, sprzedający sodową wodę pod kasztanami. Lecz nie wszyscy może wiedzą, że to jest powstaniec – Sybirak, Wincenty Chmiel, bohater z pod Wojsławic i Rzeżyny.

Staruszek pobierał pensyę z Towarzystwa Weteranów 63-4 r. ze Lwowa, w wysokości nędznych 8 koron. „Za wiele do śmierci – za mało do życia” jak mówi przysłowie, to też nędzną była dola tego prawego syna ojczyzny. Ale oto od pięciu miesięcy, z niewiadomych powodów, przestano zupełnie przysełać tę skromną zapomogę biedakowi, który w obec chłodnego lata i ciągłych deszczów i z sodowej wody nie może osiągnąć żadnego prawie dochodu – przymiera więc głodem, nie wiedząc jakiego użyć pośrednictwa, by się dowiedzieć co jest powodem zdania go na łaskę ślepego losu. Miejscowy delegat Towarzystwa, p. Dąbrowski zrezygnował z swego stanowiska – nie zostaje nic innego jak za naszem pośrednictwem zapytać Towarzystwo weteranów 63-4 r. czy tak się wynagradza za miłość Ojczyzny i krew przelaną?…

„Głos Rzeszowski” z 10 sierpnia 1913

Rzeszowskie dziady

14 listopada 2009

DZIADY.

Na początek zwracamy dzisiaj uwagę Rady miejskiej na jedną z najprzykrzejszych i najważniejszych spraw naszego miasta, to jest na żebraninę żebraków i sposób żebrania.

Nie potrzeba chyba o tem mówić, że w krajach jako tako cywilizowanych żebraków po prostu niema. Już w sąsiednich krajach niemieckich żebractwo jest surowo zakazane, a żebrakami opiekuje się gmina. Tylko u nas w Galicyi, w tym Bärenlandzie(*), kwitnie żebranina na ogromna skalę, a Rzeszów pod tym względem zajmuje z pewnością jedno z pierwszych miejsc.

Jużcić wiem o tem, że takiej rzeczy odrazu za jednym zamachem załatwić nie. można, bo trudno jakimś zakazem skazać ewentualnie tych biedaków na śmierć głodową, ale z drugiej strony jesteśmy zdania, że żebractwo możnaby już teraz łatwo ograniczyć, że możnaby usunąć te okropne kaleki z ulic, które tak strasznie denerwująco działają na przechodniów, że możnaby usunąć te korowody wynędzniałych żebraków, przeciągających co piątek ulicami miasta, kłócących się między sobą i wyzywających się najordynarniejszymi wyrazami.

A więc: Powinna się utworzyć w Radzie miejskiej specyalna komisya, któraby zebrała: wszelkie dane statystyczne i obmyśliła sposób usunięcia tej prawdziwej plagi społeczeństwa, uwalniając przez to publiczność od ustawicznego nagabywania ze strony żebraków – w domu, – na ulicy, przy kościele, na wycieczce, w ogrodzie, nawet w lesie. Nim zaś komisya obmyśli sposób zupełnego wyrugowania żebraniny, można na razie usunąć ową armię piątkową w sposób następujący: Niech jeden z radnych – lub lepiej kupiec – a może to zrobić całkiem prywatnie – spisze te firmy, które dają owej armii stały podatek co sobotę i niech poszle co sobotę jednego, aby ów podatek dla wszystkich zebrał. Piszący to rozmawiał już o tem z kilkoma kupcami i wszyscy bardzo chętnie a nawet z wdzięcznością na taki sposób spłacania owej daniny się godzą.

A więc do dzieła, bo zasługa będzie ogromna.

„Głos Rzeszowski” z 1 maja 1910

(*) Bärenland – niem. „kraina niedźwiedzi”

Skandaliczne stosunki na dworcu kolejowym

14 listopada 2009

Skandaliczne stosunki na dworcu kolejowym.

Przed dwoma miesiącami oddano nam do dyspozycyi odnowiony i odświeżony dworzec kolejowy. Na chwilę tę czekaliśmy z niecierpliwością, ufni w nadzieję, że wraz ze spróchniałymi i zapleśniałymi ubikacyami, zmienią się też i przestarzałe praktyki oraz zwyczaje. Że jednak tak się nie stało, świadczą najlepiej fakty, które już dawno powinny zniknąć z widowni rejonu kolejowego; mimo ustawicznych protestów ze strony publiczności zarząd nic sobie z tego nie robi i pomija je lekceważąco milczeniem.

Kto bowiem był świadkiem nagonek, jakie od czasu do czasu urządzają portyerzy na publiczność, domagając się w sposób brutalny wprost gwałtowny kart peronowych, temu musiało się choć przez chwilę zdawać, że nie jest w Europie, lecz co najmniej w Azyi. Szarpanie, potrącanie, wleczenie do urzędnika ruchu, rubaszne epitety – oto sposób, w jaki traktuje się u nas ludzi, znoszących cierpliwie te szykany. A najciekawsze, że od osoby, nieposiadającej biletu wstępu na dworzec, ściąga się grzywnę w kwocie l korony – najciekawsze i najbanalniejsze zarazem, gdyż można domagać się złożenia grzywny, jak to głosi regulamin, ale nie wśród podobnych stosunków,

Gdzieindziej istnieją europejskie urządzenia, które dają każdemu możność kupienia podobnej karty, bez wszelkich trudności, bez tłoczenia się, popychań. Gdzieindziej są otwarte dwie lub trzy kasy, prócz tego zaś specyalnie dla kart peronowych, sprawują funkcyę kas automaty. Tam też ma racyę bytu podobny przepis regulaminu, kiedy zarząd postarał się o wszystko, by publiczności udogodnić i ułatwić zaopatrzenie się w bilet wstępu. Ale u nas kto chce go posiąść, musi przejść wprzód przez całe piekiełko. Dlatego też. nie trzeba się dziwić publiczności, która woli raczej „przeszwarcować się” na peron, aniżeli cisnąć i tłoczyć się do kasy.

Automatu też niema (jest wprawdzie jeden, ale z …. czekoladkami, bo podobno zarząd bardzo lubi!) o co chyba już dawno było można się postarać.

Apelujemy więc do świetnego zarządu, by w pierwszej linii pouczył służbę o sposobie obchodzenia się z ludźmi, a potem by zechciał użyć swej powagi w dyrekcyi, w celu zaopatrzenia rzeszowski dworzec w automat.

„Głos Rzeszowski” z 27 lutego 1910

« Poprzednia strona