Wpisy otagowane jako śmieszne

Indyjska przyprawa

29 września 2013

Indyjska przyprawa.

W kasynie oficerskiem w pewnem mieście Indji brytańskich, podawano na wety ciastka, które szczególniej smakowały oficerom a miały barwę szafranową. Zalety ciastek przypisywano używaniu proszku do pieczenia Gdy więc kucharz oznajmił pewnego dnia, iż zapas proszku się wyczerpał, oficerowie kazali sobie przynieść pustą puszkę, aby u tej samej firmy zapisać następny transport, a posłuszny kucharz z tryumfalną miną wręczył im puszkę po… proszku perskim na robaki.

„Gazeta Narodowa” z 9 maja 1890

Oświetlenie figury

29 września 2013

Jakieś pobożne duszyczki zrobiły „luft” swoim przepełnionym uczuciom, oświetlając „figurę” ś. Michała na Wałach Hetmańskich w wilję jego uroczystości. Kopciło się tam na piedestalu u stóp figury kilka lamp łojowych a skutek jest taki, że całe „dolne plecy” naszego patrona poczerniały.

„Dziennik Polski” z 1 października 1873

Święty Mikołaj z Kołomyi

17 lipca 2013

(N)

Kołomyja słynie z osobliwszych pomysłów. Do takich należy policzyć między innemi zawieszenie w tutejszej ruskiej cerkwi portretu pana burmistrza tutejszego, umieszczonego na środkowej ścianie. Pan burmistrz przedstawiony na obrazie jako sędziwy starzec, z brodą, przybrany w fraku i siedzący wygodnie w karle, gdy na przeciwnej ścianie umieszczony portret Najjaśn.[iejszego] Pana jest stojąco odmalowany.

Nieprzywykli nasi chłopkowie do podobnego obrazu w cerkwi, przychodząc i patrząc się na portret burmistrza, widzą w nim św. Mikołaja, tylko to sobie nie mogą pomieścić w swych głowach, zkąd się wzięły tak niestósowne szaty na św. Mikołaju.

Zkąd ten portret pana burmistrza przychodzi w cerkwi na głównej środkowej ścianie, trudno sobie wytłumaczyć, bo trudno i przypuścić, by to za wolą pana burmistrza było, zwłaszcza gdy pan burmistrz nie jest kolatorem cerkwi, lecz był tylko przedsiębiorcą przy budowie tejże. Ciekawi bylibyśmy tylko, gdyby nie pan burmistrz, ale żyd jaki był przedsiębiorcą przy budowie cerkwi, czyby go toż samo z wdzięczności dano odportretować, i na ścianie w cerkwi umieścić.

Druga osobliwość wydarzyła się temi dniami. Przy kopaniu około cerkwi znaleziono kości ludzkie, flaszkę z wódką i fajkę. Ks. proboszcz ruski uznawszy, że te kości są polskie a nie ruskie, kazał je odnieść do kościoła łacińskiego, gdzie też pochowane zostały, bo łacińscy księża nie wchodzili w to, jakie te kości były. Zdaje się, że ksiądz proboszcz ruski musi być doskonałym naturalistą, skoro nawet kości polskie od ruskich rozeznać umie.

„Gazeta Narodowa” z 18 sierpnia 1865

Podatek od kotów

17 lipca 2013

Podatek od – kotów zamyśla zaprowadzić rada kantonu zurychskiego. Władza ta wychodzi z tej zasady, że kot, którego cechą jest niewierność, fałsz, złodziejstwo, stoi na niższym szczeblu zwierzęcej hierarchji od psów; jeżeli więc pies, a właściwie jego właściciel, musi płacić podatek, tem bardziej nie powinno się od tego uchylać takie niewierne stworzenie jak kot. Wskutek tego panuje wielki lament między protektorkami kociego rodu, właściciele zaś restauracyj z pewnością nie posiadają się z radości, częściej bowiem teraz może wchodzić w ich menu – „zajęcza” pieczeń.

„Dziennik Polski” z 1 lutego 1898

Podatek od psów 1869

6 listopada 2012

Lista konskrypcyjna psów.

W Hermansztadzie ukończono właśnie konskrypcję psów, mających być opodatkowanemi. W liście konskrypcyjnej zamieszczono nazwisko właściciela, rasę psa i cel, do którego ten pies ma służyć. Ponieważ jednak tylko pewien rodzaj psów jest wolnym od opodatkowania, przeto silił się nie jeden właściciel przedstawić swego psa w świetle najkorzystniejszem, aby go od podatku uwolnić. Ztąd powstały następujące kwalifikacje: Suczka donosząca o wejściu obcych do pokoju. Legawiec do polowania, przeciw opodatkowaniu wniesie rekurs do sejmu. Dziesięcioletni chart, zdechnie wnet ze starości. Pies gończy jako stróż domu. Pies na usługi dla mojej córki. Dianna stara panna, bez rzemiosła, trudni się szyciem. Mops, który przekroczył rok 12ty i jest nieużytecznym. Gończy dla kotów, trzymam go tylko do maja 1870. Pokurcz, jeszcze niechrzczony, azatem nie ma metryki. Zepsuty pincz, koloru bułkowego, dla rozrywki swej pani i do zjadania resztek z objadu itd.

„Dziennik Polski” z 28 października 1869

Wędrujące łyżki

6 listopada 2012

Wędrujące łyżki.

Gazeta Kołomyjska opowiada o następującym fakcie.

„Do rzemieślnika N. przyszedł w ubiegłym tygodniu sekwestrator i zagrabił dwie łyżki srebrne za zaległy podatek zarobkowy. Właściciel udał się za sekwestratorem do urzędu podatkowego i natychmiast je wykupił. Przyszedłszy do domu, zastał drugiego sekwestratora, który przyszedł go sekwestrować za zaległy podatek domowo – czynszowy. Ten znowu zabrał te same łyżki, które właściciel tego samego dnia wykupił. Jeszcze nie zdołano ich schować, a tu nazajutrz raniutko nadchodzi policyant i zabiera je za grzywnę, nałożoną przez radę szkolną za niejednostajne uczęszczanie dzieci do szkoły. Nie było co robić tylko znowu wykupić. Lecz jeszcze nie koniec na tem. Rewizor szarwarków przypomniał sobie tego samego dnia, że ma zaległość u N. przychodzi więc do niego i zabiera leżące jeszcze na stole, dopiero co przyniesione łyżki. Tym razem właściciel także je wykupił, ale już nie przyniósł ich do domu, tylko w mieście sprzedał nieszczęsny przedmiot ciągłej sekwestracyi. Fakt ten podajemy dla illustrowania sumienności, z jaką się w tym roku drożyzny ściąga zaległe podatki i opłaty.”

„Gazeta Narodowa” z 2 lutego 1892

Żartownisie – adres policji

6 listopada 2012

Głupi żart.

Ulicą Serbską przechodził dziś włościanin z Janowa Wasyl Semeńczuk, i zapytał dwóch młodych ludzi, którędy się idzie na policyę, bo ma tam interes. Na to jeden z dowcipnisiów pokazał mu na wiszącą przed sklepem chustkę i powiedział: weź tę chustkę, a zaraz będziesz wiedział, którędy się na policyę idzie! Poczciwy i ograniczony chłopek pomyślał chwilę, a potem zdarł chustkę z wystawy, ale w tejże chwili wyskoczył kramarz i wśród wielkiego zbiegowiska kazał głuptasa aresztować i odprowadzić na policyę, gdzie biedaka, po wytłumaczeniu całego zajścia, wypuszczono znów na wolność. Czy jednak Semeńczuk zapamiętał sobie drogę na policyę – o tem wątpić należy.

„Goniec Polski” z 29 sierpnia 1907

Język polski w sądach pruskich

6 listopada 2012

Język polski w sądach pruskich.

Sędzia. No jo! wi jesteszta erby, pomarłego Jakob Kodritzky w Bruchu, a po grusku jego jest jeszcze sztama na jego gruntu zerbrecesu z r. 1798 z piątego dwudziestego apryla; procenty i ta sztama już to obże mają bić płacone, to brakuje z te kszączka hypoteczny wigaszyć. No, czy wy przynieśli waszego najstarszy brat tudyszajny i tofszajny?

Strona. Przeproszę wielmożnego landrychta, mój półbrat nie czuje (słyszy), leydował na głowę, to ja bede za niego godał.

Sędzia. No jo, cóż djabła, ty głupy, ty upity szwintuch, breda jaki, ja tobie nie fraguje, a cy ti erba, a ili sia (wiele, siła) ty od to majesz erbuszku, pies mam więce rozum, ty jak bydo (bydło). Bendziesz znów fordrowany itp.

„Dziennik Polski” z 6 sierpnia 1873

Akuratność

5 lipca 2012

Co za akuratność!

Gazecie Wiedeńskiej czytamy następujące obwieszczenie:

„C. k. sąd powiatowy w P. czyni niniejszem wiadomo, że w depozycie tegoż sądu znajduje się już od lat 30 cały ruchomy majątek Leopolda R. wynoszący cztery centy w. a. Wzywa się przeto spadkobierców prawnych wymienionego spadkodawcy, ażeby się do roku i dni 45 tem pewniej u sądu zgłosili, gdyż w przeciwnym razie powyższa suma przypadnie na rzecz skarbu”.

„Dziennik Polski” z 28 października 1869

Kradzież u kanalarza

5 lipca 2012

Niesłychana kradzież.

Kanalarzowi (przedsiębiorcy czyszczenia kanałów) Józefowi Sperlingowi donieśli robotnicy, że jego parobek Antoni Kadyło, „ukradł” śrubę wartości aż 5 koron! Z powodu tej kradzieży niezawodnie p. Sperlingowi grozi bankructwo, przez śrubę niezawodnie utraci cały włożony kapitał w przedsiębiorstwo czyszczenia kloaków. Głupi Kadyło, nawąchał się tyle „kadzideł” u pana Sperlinga, a teraz przez jedną śrubę utracił łaski pana, u którego warto było przynajmniej służyć jako u zasłużonego fabrykanta perfumeryi…

„Goniec Polski” z 1 lutego 1907

Kazanie z przeszkodami

9 lutego 2012

Kazanie z przeszkodami.

Kiedy w Lawrence, mieście w amerykańskim Stanie Kansas, niedawno temu ksiądz z ambony wiernych piorunującym głosem usiłował rozbudzić z letargu grzesznego, na cmentarzu pomiędzy dwoma kogutami zacięta wszczęła się walka. Wierni rzekomo aby zapobiedz zgorszeniu, jeden po drugim cichaczem wynieśli się z kościoła, ale nikt nie wracał i godny kaznodzieja został sam jeden. Zakończył więc kazanie wołając przez okno: „My wszyscy jesteśmy nędzni grzesznicy… któryż więc kogut wygrał?”

„Dziennik Polski” z 8 października 1871

Chochlik drukarski

17 listopada 2011

Bąk drukarski.

Zdarza się nieraz przy łamaniu szpalt, iż w pośpiechu część artykułu jednego przez pomyłkę przystawia się do drugiego, z czego wynikają, niezrozumiałe dla czytelnika gmatwaniny. Unikatem jednak jest przestawienie, jakie znaleźliśmy w jednym z pism w Nowym-Yorku wychodzących. Całość wyszła, jak następuje:

„Wielebny pastor Forster miał wczoraj kazanie w kościele przy ulicy Third- Ąrenne. Mowa jego bardzo patetyczna miała za przedmiot zbytek w ubraniu kobiet, często kosztem funduszu, na miłosierne uczynki przeznaczonego. Wszystkie obecne panie wzruszone były rozczulającemi słowy wielebnego Forstera, który opuścił kazalnicę wśród głośnych łkań . . .
. . . potem biegł przez ulicę z rondlem, do nogi przywiązanym, a ponieważ okazywał objawy wścieklizny, przeto znajdujący się tam policyant dopadł go i zdołał kijem zabić.”

„Pogoń” z 7 stycznia 1883



WYCINKI Z GAZETY

Małżeństwo.
Wczoraj, przy licznym współudziale publiczności, odbył się ślub panny X. z panem M. Z., wybitnym przemysłowcem.
Zaprowadzono tych dwóch nicponiów do komisarza policji, który ich surowo napomniał. Przyrzekli, że to się więcej nie powtórzy.

(Nieco niżej na tej samej stronie gazety).

Dwaj nicponie.
Dziesięcioletni X. i Z., zabawiali się przywiązywaniem kamieni do psiego ogona. Zauważył to policjant i zabrał ich do komisarjatu,
Tłum oczekiwał ich przy wyjściu, aby im złożyć życzenia szczęścia i pomyślności. Zauważyliśmy hrabiego X., doktora Y., i wielu, wielu innych.

„Cyrulik Warszawski” z 18 stycznia 1930

Oryginalny inserat

17 listopada 2011

Oryginalny inserat.

Jakaś p. Emilia Sander ogłasza w General – Anzeiger für die Neumark:

„Aby zapobiedz pomyłkom lub głupim plotkom, donoszę tym wszystkim, którzy słusznie czy niesłusznie moją osobą się interesują, że pan, który w najbliższych dniach bardzo często będzie ze mną chodził po ulicach, jest moim bratem, nie zaś narzeczonym, lub czemś gorszem jeszcze”.

„Czas” z 7 lipca 1896

Pacjent dentystki

23 września 2011

Oryginalny chory.

Do jednej z dentystek w Moskwie zgłosił się w tych dniach chory strażnik miejski, trapiony strasznym bolem zębów. Strażnik wszedł tak, jak stał na stanowisku, t. j. w szynelu, pasie, z szablą, rewolwerem i t. d. Dentystka kazała mu się rozebrać i wyszła do przyległego pokoju po jakieś potrzebne jej narzędzie. Kiedy powróciła, wprost osłupiała ze zdziwienia! Strażnik bowiem z taką akuratnością rozkaz jej wypełnił, iż stanął na środku pokoju w stroju… Adama.

„Gazeta Lwowska” z 10 października 1901

Minister roznosicielem gazet

23 września 2011

Minister roznosicielem gazet.

Nowy angielski minister poczt i telegrafów, Lee Smith, opowiada o zabawnem zdarzeniu, które mu się przytrafiło, gdy bawił niedawno na urlopie w pewnym zakątku Walji.

Minister wszedłszy do biura pocztowego, aby kupić znaczków pocztowych, zauważył, że jedyna urzędniczka, a zarazem telegrafistka tego biura jest wprost w rozpaczy. Zapytał więc o powód tego zdenerwowania i otrzymał odpowiedź, że nadeszła depesza terminowa, która ma być natychmiast odesłana adresatowi, tymczasem chłopiec biurowy roznosi właśnie listy.

Według zaś przepisów pocztowych nie wolno urzędniczce opuścić pod żadnym pozorem biura pocztowego, ma jednak prawo powierzyć, w braku roznosiciela depesz, depeszę terminową osobie budzącej zaufanie, do odniesienia adresatowi za wynagrodzeniem 3 pensów.

Minister, widząc rozpacz urzędniczki, podjął się odniesienia depeszy.

Panna spojrzała wobec tego uważnie na usłużnego klienta i rzekła:

- Wygląda pan na człowieka, któremu można zaufać. W imię więc Boże powierzam panu depeszę.

Minister nietylko odniósł zaraz wręczony sobie telegram pod wskazanym adresem, ale także przyjął zarobione uczciwie trzy pensy.

Na pytanie jednak, co sobie za te trzy pensy kupił, odpowiada tylko uśmiechem.

„Gazeta Lwowska” z 19 września 1929

« Poprzednia stronaNastępna strona »