Wpisy otagowane jako szkoła

Ofiara lichwy

24 czerwca 2010

Ofiara lichwy.

W Szczercu zdarzył się temi dniami wypadek, który zainteresować powinien władze szkolne, a nawet prokuratoryę państwa. Stanisław Budziński, nauczyciel szkoły ludowej w Czerkasach, w powiecie lwowskim, pobierający miesięcznie 20 złr., z której musi żonę i troje dzieci utrzymać, popadł z powodu słabości swej rodziny w ręce niejakiej Chany Müller, handlarki wiktuałów. Wyłudziła ona mianowicie w zamian za dostarczoną żywność od Budzińskiego arkusz pensyjny w zastaw i co pierwszego pobierała za niego pensyę, dając mu z takowej, co łaska jej raczyła. Budziński, zrozpaczony, w ostatecznej nędzy nie widział innego punktu wyjścia dla siebie, jak zjawić się dnia l czerwca b. r. w urzędzie podatkowym i przy wypłacie pensyi wyrwać Müllerowej z rąk swój arkusz, z oświadczeniem, że dalej wyzyskiwać się nie da, gdyż dziesięć razy już zapłacił to, co jej był winien. Jak pantera rzuciła się Müllerowa na niego, chwyciła obiema rękami za piersi, domagając się zwrotu arkusza. Budziński chciał udać się do urzędu gminnego, lecz Müllerowa w pogoń za nim się puściła i tuż przed samym urzędem gminnym na jej krzyk zbiegło się wielu żydów, porwali Budzińskiego, obalili go na ziemię i póty bili, dopóki mu arkusza nie wydarli. Na ratunek nikt się nie zjawił. Müllerowa jest dalej w posiadania arkusza płatniczego i dalej ma pobierać pensyę. Fakt ten nie należy wcale do rzadkości, albowiem w każdem mieście znajduje się podobny lichwiarz nauczycielski, który stosami przechowuje u siebie arkusze płatnicze, zostające u niego w zastawie za udzielone nauczycielom pożyczki i zaliczki, które biedny nauczyciel jest zmuszony zaciągać w nagłych wypadkach, a dostawszy się raz w ręce takiego lichwiarza, nie rychło z jego szpon wyrwać się może.

„Czas” z 29 czerwca 1892

Szkoła przyczyną krótkowidztwa

24 czerwca 2010

Szkoła przyczyną krótkowidztwa.

Prof. Schnabel z Wiednia miał niedawno wykład o krótkowidztwie, nabytem w szkole, i zaznaczył, że rozwija się ono szczególnie w gimnazyach. Przecętnie na pięciu uczniów, którzy wstępują do szkoły ze zdrowym wzrokiem, przynajmniej jeden opuszcza ją krótkowidzącym. Uczniowie ulegają zepsuciu normalnego wzroku od jedenastego do piętnastego roku życia, a z przejściem do wyższych klas krótkowidztwo u każdego ucznia się wzmaga i pochłania coraz więcej ofiar.

„Dziennik Poznański” z 23 czerwca 1896

Przeciw łobuzom

24 czerwca 2010

Przeciw łobuzom.

Dzienniki lwowskie umieszczają następujący odezwę:

„Od kilka lat Lwów jest świadkiem bardzo gorszących i zasmucających objawów. Młode panienki zakładów naukowych bywają najbezczelniej napastowane przez całe zgraje młokosów lub rozbestwionych paniczów. Książka szkolna, która w ręku dziewczęcia winna być tarczą ochronną dla każdego uczciwego i sumiennego człowieka, dla tej zgangrenowanej przedwcześnie młodzieży staje się tylko podniecającym środkiem. Na jak szeroką zaś skalę odbywają się te napaści, dość zatrzymać się chwilkę w okolicy któregoniebądż zakładu żeńskiego, w czasie zbierania się lub rozchodzenia uczenie ze szkoły. Wszystkie drogi i zaułki sąsiednich ulic i placów literalnie są obsadzone, a panienki, które dla uniknięcia napaści schodzą na środek ulicy, ścigane są drwinkami lub przezwiskami. I wszystko to dzieje się w biały dzień, wobec tysiąca spokojnie przechodzących ojców rodzin i władz bezpieczeństwa. Zaiste, ojciec lub brat na widok napastowanej własnej córki lub siostry zawrzałby z oburzenia i nie obliczał się może ze środkami obrony. Bezkarność wszakże napaści ośmiela napastników. Co dziś cudze, jutro moje spotka dziecko. Komukolwiek więc dobro i honor własnych dzieci leży na sercu, obojętnym tu być nie może. Napastnicy, widząc, że wszyscy zacni i uczciwi ludzie stoją solidarnie w obronie swych dzieci, zaprzestaną swego nikczemnego rzemiosła. W moralnych i ucywilizowanych społeczeństwach każdy staje w obronie zwierzęcia, nad którem ciemnota znęcać się pozwala. A my mamyż być ślepi na moralne deptanie własnych sióstr i córek przez ludzi, pozbawionych czci i wiary? Czytaj dalej…

Rady praktyczne dla nauczycieli początkujących

24 czerwca 2010

Rady praktyczne dla nauczycieli początkujących
podał
Jan Nep. Wasung, kierownik szkoły w Błażowy.

(Fragmenty).

III. Z kim i w jaki sposób najlepiej nawiązać stosunki towarzyskie, i jak je utrzymywać?

W dekrecie na posadę znajduje kandydat wzmiankę, że ma się przedstawić przewodniczącemu Rady szkolnej miejscowej i nadzorcy miejscowemu (*). Interesowany nie może się od tego obowiązku uchylić, owszem powinien to uczynić bezzwłocznie; ma jednak we własnym interesie starać się, aby u obu tych ludzi zostawił po sobie jak najlepsze wrażenie.

„Jak cię widzą, tak cię piszą”. Odnosi się to nietylko do powierzchowności, lecz i do tego, jak się przybyły prezentuje w mowie, w ruchach itp.

Wynika z tego, że pierwszej tej wizyty nie trzeba robić, aby się tylko zbyć, owszem należy się do niej dobrze przygotować, jakoteż przez czas jej trwania mieć się na baczności, aby nas źle nie widziano.

Przewodniczącym Rady szkolnej miejscowej i nadzorcą bywa zwykle ktoś z inteligencyi, np. ksiądz, obywatel, jego zastępca, czasem lekarz, pocztmistrz lub ktoś tym podobny, nierzadko też włościanin czyli chłop, jak zwykle mówimy.

Ktokolwiek nim jest, zawsze na to zasługuje, aby nowy nauczyciel, idąc do niego, ubrał się w co ma najlepszego, a przynajmniej czysto, iżby widać było, że dba o każdą część swojej odzieży. Młody człowiek lekceważący to prawo, daje o sobie nader złe świadectwo.

Niemniej ważną jest rzeczą: co i jak mówić?   Czytaj dalej…

Wypadki kradzieży w szkole

24 czerwca 2010

Wypadki kradzieży w szkole.
Napisał Jan Nep. Wasung.

Wypadki kradzieży trafiają się w szkole czasem między uczniami, szczególniej początkowymi. Dzieci, zaczynające chodzić do szkoły, nie mają jeszcze dokładnego pojęcia o cudzej własności, a częstokroć źle chowane w domu, przynoszą już stamtąd skłonności do tego występku. Odpowiednie postępowanie pedagogiczne nauczyciela pod względem rozsądzania podobnych spraw, wyszukania sprawcy i wpływania na jego poprawę – jest bardzo wielkiej wagi. Dlatego zamierzyłem skreślić kilka uwag, mogących służyć za wskazówkę w tej mierze.

Zdarza się czasem, że temu lub owemu uczniowi zginie w szkole rysik, pióro, rączka, kałamarz; w rzadszych wypadkach książka, tabliczka i t. p.

Najczęściej dziecko spostrzegłszy stratę, skarży się przed nauczycielem, często z płaczem, że mu to lub owo zginęło i powiada, że mu ktoś wziął. Podobne zażalenia należy przyjmować z największą oględnością, przyczem trzeba pamiętać, że się ma do czynienia z dziećmi. Trzeba więc baczyć na to, że dziecko mogło rzecz, którą mniema być skradzioną, gdzie schować, położyć lub zarzucić, o czem jako dziecko zapomniało, w żalu zaś za nią i w obawie straty tej rzeczy, radeby złożyć winę na kogoś, dlatego też uskarża się, że mu zagubiony przedmiot ktoś wziął.

Nauczyciel łatwo osadzi, czy wypadek zaszły należy do tego rodzaju, bo podobnie czynią zwykle dzieci żywszego temperamentu, czyli jak mówimy, więcej „roztrzepane”. W takim razie najlepiej uczyni, jeżeli okaże swoje zdziwienie nad skargą, a przyjmując ją z niedowierzaniem, oświadczy, że nie przypuszcza, aby w szkole, gdzie, jak sądzi, ma same dobre dzieci, mógł się znaleść taki niedobry uczeń, któryby się poważył drugiemu coś brać i sobie przywłaszczać. Po wyrażeniu tego przekonania każe nauczyciel zaginionej rzeczy szukać tak właścicielowi, jako jego sąsiadom, w nadziei, że jako zarzucona tylko może się znajdzie.   Czytaj dalej…

Co to jest niemowlę?

11 listopada 2009

Co to jest niemowlę?

Na taki temat zadany przez nauczycielkę, dziesięcioletnia Zosia napisała następujące wypracowanie.

„Niemowlęta, to najmniejsi ludzie, jacy istnieją. U nas jest zawsze jedno a jak zaczyna biegać to przychodzi inne i ono jest wtedy niemowlęciem. Na naszej ulicy jest bardzo dużo niemowląt. W każdym domu jedno, a teraz kiedy słońce świeci wszystkie są na ulicy i widać dopiero ile ich jest. W niektórych wózkach siedzi dwoje, jedno ma głowę w tę stronę a drugie w tamtą; te nabywają się bliźniętami i są takie podobne, że jak się patrzy na jedno, to się myśli, że się widzi drugie. Niemowlęta są bardzo mile i dobre, jak śpią. Ale jak je się myje, albo jak się wnocy budzą, wtedy wrzeszczą i trzeba z niemi chodzić w jedną i drugą stronę i trząść i śpiewać. Każdy był kiedyś niemowlęciem. Dziadzio także ale wtedy nie wyglądał tak jak teraz. Włosów też już nie miał, ale nie miał białej brody; tak mówi mamusia, która go już wtedy znała. Niemowlęta nie mają zębów a w ustach tylko duży palec. Skąd się niemowlęta biorą, napewno nie wiadomo. Starożytne podania mówią, że je przynosi bocian”.

„Głos Rzeszowski” z 20 sierpnia 1905

O wygrażanie nauczycielce

11 sierpnia 2009

O wygrażanie nauczycielce.

Przed sądem ławniczym w Poznaniu toczyła się rozprawa przeciwko robotnikowi S. z Jeżyc, oskarżonemu o wygrażanie nauczycielce. Robotnik przybył do szkoły i wymawiał nauczycielce, że obiła jego córkę, przyczem wygrażał jej skargą u władzy szkolnej. Z podniesioną ręką miał powiedzieć: „Gdy panią spotkam na ulicy – zabiję”. Prokurator wniósł o dwa tygodnie więzienia, lecz sąd uwolnił oskarżonego, wychodząc z założenia, że groźby swej nie wykonał.

„Dziennik Poznański” z 15 września 1915

Dziesięcioletni uciekinierzy

11 sierpnia 2009

Czterej dziesięcioletni bohaterowie: Kazimierz Jarosławski ze Lwowa, Kazimierz Ceramowicz, syn leśniczego z Rzyczek koło Rawy ruskiéj, Wiktor Longin, syn sekretarza starostwa z Kamionki strumiłowéj i Rothkehl, syn zarządcy dóbr Wiszenki, wszyscy czteréj uczniowie I klasy szkoły realnéj we Lwowie, i wszyscy mieszkający na jednéj stancyi, otrzymawszy z końcem półrocza „dwójkę”, postanowili solidarnie emigrować z kraju i piechotą via Janów udać się do Tryestu, – aby tam wstąpić „do marynarki”. Malcy ci wykonali też istotnie pierwszą część swojego „zielonego pomysłu”, bo oto w czwartek rano opuścili Lwów, a w piątek wieczorem widziano ich w okolicy Wiszenki, obozujących w lesie, w którego gąszczach znikli na odgłos kroków ludzkich. Urządzono na nich obławę – ale bez skutku. Niepodobna było wytropić uciekinierów. Ponieważ dziś mija piąty dzień, jak słuch o nich zaginął, stroskani rodzice zwracają się do wszystkich, którzyby natknęli się na ślad zbiegłych dzieci, z prośbą, aby je przytrzymali.

„Dziennik Poznański” z 7 lutego 1902

Mundury uczniów szkół średnich w Galicyi

11 sierpnia 2009

Mundury uczniów szkół średnich w Galicyi.

„Czas” otrzymał następujący opis umundurowania uczniów średnich zakładów naukowych.

Na zupełne umundurowanie składają się:

1) Bluza z granatowego sukna ze stojącym kołnierzem i dwiema kieszonkami na piersiach. Na kołnierzu znajdują się odznaki klasy, do której uczeń należy, a mianowicie: w klasach niższych srebrne, w wyższych złote paski długości 3 cm., szerokości 1/2 cm., w ilości odpowiadającej wysokości klasy (klasa III = 3 srebrne, klasa VIII = 4 złote paski.)

2) Pantalony z szarego sukna z lampasem.

(Do l i 2: W lecie pozwolonem jest noszenie bluzy i pantalonów z szarego płótna żaglowego. Bluza ma wówczas granatowe wyłogi u kołnierza ze zwykłemi oznakami klasowemi).

3) Płaszcz długi z ciemnoszarego sukna z granatowemi wyłogami, z czarnemi rogowemi guzikami w dwóch rzędach.

4) Okrągła, granatowa czapka z prostym daszkiem (kepi), z rzemyczkiem na daszku i odznaka odnośnego zakładu naukowego. (Przy gimnazyach litera G. otoczona ozdóbką z liści i t. p., w szkołach realnych litera R – ewentualnie wraz z numerem zakładu, n. p. gimnazyum trzecie: G 3)

Według zasiągniętych przez krajową Radę szkolną informacyi, koszta munduru będą następujące:
1) Bluza z dobrego krajowego sukna; mniejsza 6 złr. większa do 10 złr.
2) pantalony z takiegoż sukna 5, względnie 7 złr.
3) Płaszcz 12, względnie 16 złr.
4) Czapka 1 złr.
5) Ubranie letnie 4, względnie 6 złr.

Koszta więc munduru dla młodszych uczniów wynoszą 24, dla starszych 34 złr., wraz z ubraniem letniem 28, względnie 40 złr.

Rozporządzenie, dotyczące mundurków, wchodzi w życie z początkiem roku szkolnego 1894/95. Wszakże dwa pierwsze lata ustanowione są, jako okres przejściowy, tak, że dopiero z początkiem roku szkolnego 1896/97 noszenie mundurków staje się bezwzględnie obowiązującem dla wszystkich uczniów szkół średnich w Galicyi.

„Dziennik Kujawski” z 19 stycznia 1894

Dwa ogłoszenia

10 sierpnia 2009

„Hess. Schulzeitung” zamieszcza obok siebie dwa następujące ogłoszenia:

Z heskiéj „Sch. Ztg.”
Wakujące posady szkólne.

Wakujące posady szkólne.

Przez ustąpienie nauczyciela Geldmachera, otrzymującego emeryturę, zawakuje od 1 listopada b. r. w Afforden posada przy szkole. Normalne utrzymanie wynosi 800 marek oprócz wolnego mieszkania i opału (ewent. 90 m. na opał); z powodu jednak wypłacania emerytury ustępującemu, zamiast 800 marek wypłacane będą tylko 600 marek. Zdolni kandydaci i t. d.

Wildungen, 2 sierpnia 1887.
Zarząd szkoły.
Fresse.

Z kasselskiego „Tageblattu” i „Anzeigera”.

Od św. Marcina r. b. zawakuje posada pasterza krów i świń w połączeniu z nocném stróżowaniem; dochód roczny 700 do 800 marek. Kandydaci i t. d.

Bettenhausen, 14 lipca 1887.
Zarząd gminy.

„Kurjer Poznański” z 27 października 1889

Skuteczny sposób uczenia muzyki

10 sierpnia 2009

Skuteczny sposób uczenia muzyki.

Stary dyrektor muzyki Sci……, zmarły w roku 1846 w Gn., był w roku 1813 w Poznaniu naocznym świadkiem następującéj sceny. Znajdując się niedaleko budynku rejencyjnego, słyszał w tymże muzykę dętą wojskową i często razem z tą podobny głos, jak gdyby kto wytrzepywał kurz ze sukien. Wyszedłszy na podwórze owego budynku miał widok następujący. Dyrygent kapeli jednego pułku rosyjskiego, przebywającego wtenczas właśnie w Poznaniu, ćwiczył muzyków swych, stojących naokoło mistrza swego, a za każdym muzykiem stał żołnierz rosyjski z kijem. Kiedy który muzyk zmylił takt lub ton, wtedy dyrektor muzyki z największą spokojnością pokazał tylko palcem na niego, a zasobnik winowajcy podał mu natychmiast takt i ton na plecach w sposób niezawodnie dotkliwy. Może przyjdzie téż któremu praktykowi moskiewskiemu na myśl, wprowadzić tę metodę w szkołach ludowych w celu uczenia dzieci czytania w czasie jaknajkrótszym.

„Zwiastun Górnoszlązki” 30 września 1869

Bocian w szkolnej klasie

26 lipca 2009

Bocian w szkolnej klasie

W Nowym Szczecinie zjawił się na dziedzińcu szkoły żeńskiej bocian w chwili, gdy dziewczęta wybiegły z klas na pauzę, chodził sobie spokojnie między niemi, jadł chleb z masłem, który mu podawano, a następnie, gdy pedel zadzwonił na znak, że pauza się kończy, wkroczył razem z pannami do klasy, usiadł sobie na ławce, patrzał w książkę i klekotał, niby czytając. Dopiero nauczycielka wyprosiła go rózgą za drzwi.

„Dziennik Kujawski” z 9 listopada 1895

Uczennica gimnazjalna zastrzeliła koleżankę na strzelnicy

25 lipca 2009

Uczennica gimnazjalna zastrzeliła koleżankę na strzelnicy

Na strzelnicy w Leżajsku nas Sanem odbywały się ćwiczenia strzeleckie hufca gimnazjum żeńskiego. W pewnej chwili 19-letnia Anna Bohrerówna wystrzeliła tak nieszczęśliwie, że zabiła swą koleżankę Gizelę Guzik, która stała przy tarczy i zapisywała wyniki. Po przeprowadzeniu dochodzeń prokuratura sporządziła akt oskarżenia przeciwko Bohrerównie i kierowniczce hufca nauczycielce Kędziorównie. W wyniku przeprowadzonej rozprawy Bohrerówna została skazana na 6 miesięcy więzienia z zawieszeniem wykonywania kary, Kędziorównę natomiast uniewinniono.

„Dziennik Ostrowski” z 10 kwietnia 1938

« Poprzednia strona