Szpieg czarnogórski
„Głos Polski. Organ narodowy dla Podola” z 3 stycznia 1914.
„Głos Polski. Organ narodowy dla Podola” z 3 stycznia 1914.
„Głos Polski. Tygodnik narodowy dla Podola” z 8 lipca 1905.
„Głos Polski. Tygodnik narodowy dla Podola” z 20 stycznia 1906.
Na pytanie Jakimowa, czy rzeczywiście wypije jeśli jej zafunduje, odpowiedziała, chwaląc się że piła i więcej naraz, poczem tenże kazał podać ćwierć litra wódki za 17 ct. Karczmarz Lewinter na wezwanie postawił żądaną wódkę na stole. Pałaszka wypiła tę wódkę trzy razy łyknąwszy, w całości poczem siadła i jęła dużo opowiadać i śpiewać. Następnie wyszła z karczmy a we dwie godziny później znalazł ją Lewinter w stajni nieżywą. Na podstawie dokonanej w dniu 16. października br. obdukcyi orzekli lekarze sądowi, że najbliższą przyczyną śmierci jej było ostre zatrucie alkoholem, które wywołało porażenie ośrodków mózgowych.
Z powodu fatalnego powyższego zakładu pociągnęła prokuratorya Państwa Dmytra Jakimowa i karczmarza Lajzora Lewintera do odpowiedzialności, zarzucając im, że choć mogli przewidzieć niebezpieczeństwo dla zdrowia względnie życia Pałaszki swojem współdziałaniem przyczynili się do jej śmierci (§. 335 uk). Przy rozprawie dnia 27 bm. trybunał orzekający pod przewodnictwem radcy Chomickiego, zgodnie z wywodami obrońców adw. dra Schwarza i Rosenfelda uwolnił obu od oskarżenia o występek z §. 335. uk. a zasądził Jakimowa tylko na 14-dniowy areszt za przekroczenie ustawy o pijaństwie.
„Podolanin” z 29 grudnia 1901.
Z dniem dzisiejszym następuje zmiana programu. Przedstawione bowiem będą niektóre chwile z ostatniej doby rosyjskiej, temat zatem ciekawy. Kosmograf – o ile informowaliśmy się – zabawi w Tarnopolu jeszcze przez dni kilka.
„Głos Polski. Tygodnik narodowy dla Podola” z 4 sierpnia 1906.
Zarządzone natychmiast śledztwo policyjne było mocno utrudnione, albowiem narazie nie zdołano zbadać z czyjego dołu kloacznego kał został wywiezionym, a powtóre szczątki zwłok zdaniem lekarzy dłuższy czas w gnoju tym się znajdowały.
Wreszcie dnia 3/4 b.m. sierżant policyi miejskiej Wilk, któremu śledzenie tej sprawy zostało poruczone, wyśledził i przyaresztował w Gajach tarnopolskich matkę znalezionego w kale dziecka Michalinę Statkiewicz, służącą u pp. Krochmaluków i ta do czynu tego zupełnie się przyznała, zapodając, że dnia 3. lutego 1905 porodziła w Tarnopolu u swojej wujenki nieślubne dziecko płci męzkiej, któremu zaraz siekaczem odcięła głowę, a następnie ręce i nogi, przyczem siekacz trafiwszy na kość goleniową, złamał się w trzonku, dalej że pocięte zwłoki zawinęła w szmatę i w nocy zaniosła je na Zarudzie, gdzie wrzuciła takowe do wychodków w domu byłych swoich służbodawców pp. Osuchowskich.
Okrutną matkę wraz z odszukanym złamanym siekaczem oddano c. k. Prokuratoryi Państwa.
„Podolanin” z 9 kwietnia 1905.
Do Tarnopola zjechał kat, który jutro, tj. we czwartek rano ma wykonać wyrok śmierci na Salewiczach, którzy otruli własnych rodziców. Pojawienie się kata wywołuje w całym Tarnopolu potężną sensacyę i wrażenie.
„Goniec Polski” z 7 marca 1907
Przed paru dniami doniosły lwowskie dzienniki, że zjeżdża do Tarnopola kat, w celu wykonania egzekucyi na osobach małżonków Salewiczów, którzy dopuścili się morderstwa własnych rodziców. Wiadomość ta poruszyła mieszkańców, bo przyszła równocześnie z wieścią z Wiednia, że trybunał kasacyjny odrzucił zażalenie nieważności, wniesione przez obrońcę Salewiczów. Nadarmo wyglądano kata, publiczność chodziła po ulicach i szukała go poprostu. Z tego powodu nie brakło komicznych epizodów. Pewnego ajenta handlowego, który przybył do Tarnopola, wzięto za kata i poczęto go obserwować i chodzić za nim całemi gromadami. Biedak, nie mogąc sobie dać rady, opuścił zaraz Tarnopol. Przypuszczają, że Salewiczowie nie będą straceni, bo polecono ich łasce monarszej. W więzieniu tutejszem znajduje się obecnie cztery osoby, oczekujące szubienicy. Prócz Salewiczów, mają być straceni (jak donosiliśmy wczoraj rano, przyp. Red.) Michał Jankowicz i Antoni Podgórny, którzy dopuścili się rabunkowego morderstwa w dniu 19. października 1906 roku w Mysłowej, na karczmarzu Rosenbaumie i jego żonie.
„Goniec Polski” z 12 marca 1907
1. Jazda zaprzęgami tudzież przewożenie przedmiotów na wózkach ręcznych, dozwoloną jest tylko na drogach i placach. Jeżdżenie i ciągnienie wózków ręcznych, tudzież jazda konna po chodnikach, ogrodach, ścieżkach są zabronione. Wyjątek stanowią wózki służące do wożenia dzieci i chorych.
2. W obrębie miasta między rogatkami, jazda tylko w wolnem tępię jest dozwoloną, wozy zaś ciężarowe naładowane lub bez ładunku, dalej te, które z powodu swej konstrukcyi lub ładunku przy szybszem poruszeniu szczególny powodują hałas lub kurz, muszą jechać stępo, szczególniej w ulicach, przy których są położone szkoły i biura urzędowe.
3. Magistratowi przysłuża prawo oznaczenia ulic, któremi bezwarunkowo tylko stępo jechać jest dozwolone.
4. Ładowanie i wyładowanie wozów na ulicach, dozwolone jest tylko tam, gdzie nie ma podwórza lub stosownego zajazdu – ma się odbyć szybko, bez przerwy i z dostateczną obsługą.
5. Wozy jednokonne używane w mieście winne być zaopatrzone w dwa dyszle, zaprzęgom jednodyszlowym, zamiejscowym, wolno jechać stępo, a koń ma być prowadzony w rękach. Czytaj dalej…