Wpisy otagowane jako telefony

Burza i telefony

31 grudnia 2015

Straszna burza szalała 4. bm. po południu w Wiedniu. Z obawy przed piorunami nie używano telefonów przez kilka godzin – od 2 do 8.

„Kurjer Lwowski” z 7 lipca 1891

Telefony na kuli ziemskiej

18 lipca 2015

Telefony na kuli ziemskiej.

Londyński „Times” ogłosił szczegółową, na urzędowych datach opartą statystykę ruchu telefonicznego na kuli ziemskiej. Podane cyfry sięgają po dzień 1 stycznia 1912 r. W dniu tym liczba połączeń telefonicznych na obu półkulach wynosiła dokładnie 12 i pól miliona, zbiorowa cyfra zaś drutów na połączenia te zużytych dochodziła do 57 i pół miliona kilometrów. Na czele ruchu telefonicznego kroczy Ameryka z liczbą 8,866.000 połączeń i długością drutów 31,065.000 kilometrów. Wszystkie państwa Europy cyfrze tej przeciwstawiają tylko 3,239.000 połączeń i 15,232.000 kilometrów drutów. Azya liczy 166 tysięcy połączeń, 576.000 klm. drutu; Afryka 41.000 połączeń 232.000 klm. drutu, Australia i Oceania 141.000 połączeń, 496.000 klm. drutu. Z łącznej sumy połączeń zatem przypada na wszystkie państwa Europy tylko 26,3%, podczas gdy w samych Stanach Zjednoczonych ten stosunek procentowy wynosi 67,4%. Zajmujące jest zestawienie rezultatów statystycznych badań co do stosunku rozmów telefonicznych i ruchu pocztowego i telefonicznego. Cyfry wskazują, że w Europie list zajmuje pierwsze miejsce, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych Ameryki północnej ruch komunikacyjny za pomocą telefonu prześcignął już obecnie wymianę pocztową i telegraficzną. W roku 1909 w Europie przesłały poczty 15.387 milionów listów, 345 milionów telegramów, rozmów telefonicznych zaś odbyło się 4937 milionów. W tym samym roku w Stanach Zjednoczonych poczta rozesłała 8793 miliony listów i 98 milionów telegramów, rozmów zaś telefonicznych odbyło się 12.617 milionów. Ruch listowy wynosi zatem w Europie 74,3%, podczas gdy na telefony przypada tylko 24%, w Stanach Zjednoczonych stosunek ten przedstawia się na korzyść telefonów jak 57,8 do 40,9. W ciągu ostatnich lat czterech liczba rozmów telefonicznych wykazuje coraz większy przyrost cyfrowy, postępujący systematycznie. W r. 1911 dokonano według obliczeń statystycznych na kuli ziemskiej 22 miliardy połączeń do rozmów telefonicznych; w rok później, t. j. 1 stycznia 1912 ta sama cyfra doszła do 25 miliardów.

„Głos Pocztowców Austryackich” z 20 lutego 1913

Telefon

5 lipca 2015

Telefon.

W zeszłym tygodniu robiono w Berlinie próby z telefonem wynalezionym przez prof. A. Graham-Bell w Bostonie i przekonano się, że z pomocą tego narządu można przesyłać tony po drucie telegraficznym na odległość kilkumilową. Próby robiono między Berlinem a Poczdamem i między Berlinem a Brandenburgiem. Głos nietylko do chodził w całej doniosłości, lecz nawet zachowywał swój charakter, tak, że w tej odległości rozpoznawano po głosie osoby. Również cichy szept był słyszany, a wreszcie akorda fortepianu. Stwierdziła się też i powiodła taka próba na telegrafie podziemnym. Dalsze próby z silniejszym narządem zapowiedziane, aby się przekonać, czy telefon da się użyć do celów praktycznych. Mogłoby więc przyjść z czasem do tego, że przesyłanoby sobie ustne depesze zamiast pisanych. Narząd ten jest bardzo prosty, składa się on z cienkich kleszczy drewnianych i trąbki drewnianej, w którą głos się wpuszcza.

„Gazeta Narodowa” z 17 listopada 1877

Telefon 1876

7 marca 2015

Nowy przyrząd elektryczny, zapomocą którego można zwykłego telegrafu używać do przesyłania dźwięków muzyki i mowy ludzkiej na każdą odległość, wynalazł profesor Bell w Ameryce. Próby jakoby już dokonano pomyślnie między Bostonem a Nowym Jorkiem. Na ostatniej stacyi słyszeć miano wyraźnie melodyę, graną na organach na stacyi bostońskiej.

„Gazeta Lwowska” z 10 listopada 1876

Ulepszenia telefonów

31 marca 2014

Ulepszenia telefonów.

Specjaliści pracują niezmordowanie nad ulepszeniem urządzeń telefonicznych, a prace te nie są bezowocne. Angielski zarząd poczt i telegrafu czyni obecnie studya i próby nad nowym wynalazkiem inżyniera Apostołowa, który ewentualnie wywołać może ogromny przewrót w dziedzinie urządzeń telefonicznych. Chcąc się z kim rozmówić przez telefon, trzeba teraz – jak wiadomo – łączyć się przez pośrednictwo stacyi centralnej. Tymczasem nowy wynalazek dozwala łączyć się z dowolnym numerem przy pomocy kawiatury, umieszczonej u każdego z abonentów. Aparat składa się z niewielkiej szkatułki z trzema otworami i kilkoma klawiszami. Przypuśćmy abonent A. chce być połączony z abonentem B., mającym n. p. numer 2753. Uderza on tedy w odpowiedni klawisz dwa razy, w następny siedm – i w jednym z otworów pojawia się liczba 27; to samo czyni z dalszym ciągiem numerów i w drugim otworze pojawia się 53. Teraz już połączenie z p. B. nastąpiło. Wystarczy pociśnięcie guzika, aby zawiadomić pana B., że się ma do niego interes. Czy jednak aparat okaże się przystępnym w cenie i wytrzymałym – to dopiero okazać może praktyka.

Drugi wynalazek z dziedziny porozumiewania się na odległość przy pomocy elektryczności, zajmuje również żywo angielskich specyalistów. Przedstawiono w sali posiedzeń elektrotechników w Londynie wynalazek Włocha Marconiego, który wpadł na wyborne praktyczne pomysły zastosowania fal elektrycznych do telegrafowania bez drutów. Aparat składał się z dwóch zwykłych puszek blaszanych; ustawiono je na dwóch krańcach sali. W chwili, gdy w jednej puszce pojawiał się prąd elektryczny – w drugiej niezwłocznie odzywał się sygnał. Fale elektryczne produkowała maszyna, połączona z puszkami. P. Preece, który przedstawił wynalazek, oświadczył, że zarząd telegrafów angielskich przygotowany jest na największe koszta, jakie mogłyby za sobą próby z nowym pomysłem pociągnąć, i że można w nim pokładać najśmielsze nadzieje.

„Gazeta Lwowska” z 23 kwietnia 1897

Telefon polski 1879

9 lutego 2012

Telefony p. Machalskiego były pokazywany wczoraj w Towarzystwie przyrodników, i zostały tam z najwiekszem uznaniem przyjęte. Nowe te a proste przyrządy dają rzeczywiście zadziwiające rezultaty. Wiadomo, że większość dotychczasowych telefonów przenosiła wprawdzie dokładnie mowę na znaczną odległość, lecz zawsze tak cicho, że trzeba było przykładać ucho do przyrządu, a co najwięcej trzymać w para stopach odległości. Do przenoszenia śpiewa i muzyki posiadano dość dobre aparaty, lecz do mowy, tak dobrze funkcjonującego telefonu jak ten, który wczoraj słyszeliśmy, nie było. Mały telefon, zaopatrzony w tubę papierową, powtarzał to co się mówiło na stacji wysyłającej, umieszczonej w jednej z sal wykładowych uniwersytetu, z taką siłą, że wszyscy obecni, w różnych zakątkach słyszeć ją mogli. Z początku była pewna trudność w zrozumieniu, bo, jak wiadomo trzeba się wsłuchać w głos telefonowy, żeby się nauczyć go rozumieć. Później każde słowo wychodziło wyraźnie i dobitnie. Śpiew barytonowy a później tenorowy przenosił się ze wszelkiemi odcieniami i robiło to wrażenie, jak gdyby telefon obdarzony był całym aparatem głosowym, a tymczasem była to mała, prosta, żelazna blaszka, która ten śpiew powtarzała. Ze wszystkich znanych dotychczas telefonów, ten, który był wczoraj pokazywany, jest bez wątpienia najlepszym i najdokładniej, najgłośniej powtarzającym mowę.

Miło nam skonstatować ten fakt, chociażby tylko ze względu na to, że twórca tego nowego telefonu jest naszym rodakiem, mieszka u nas, i że miasto nasze coraz więcej daje objawów zajęcia się pracami naukowemi. Na wczorajszem posiedzeniu telefony i p. Machalski przyjęci byli kilkakrotnemi, żywemi oklaskami.

„Dziennik Polski” z 1 maja 1879

Zawołanie telefoniczne

9 lutego 2012

Hop! hop! Hasło to, rozpoczynające u nas każdą rozmowę telefoniczną dwóch osób w dwóch różnych stacjach, połączonych z sobą za pośrednictwem biura centralnego, zostało wprowadzone na podstawie zwyczaju w Polsce i na Rusi nawoływania się osób, przedzielonych sobą odległością miejsca a usiłujących za pomocą tego „hop! hop!” poznać się po głosie i zbliżyć ku sobie. Za granicą takiem telefonicznem hasłem jest wykrzyknik „haloh!” Wspominamy o o tem; zdarzyć się bowiem może, że cudzoziemcy, przybywający do miasta naszego, a posługujący się telefonem czy to z hotelu, czy z innej jakiej stacji, będą prawdopodobnie używać tego franko-anglo-niemieckiego hasła.

„Dziennik Polski” z 19 września 1884

Telefon

6 lipca 2011

Telefon.

Najwierniejszy przyjaciel naszego największego poety Adama Mickiewicza, żyjący jeszcze w Warszawie pan Edward Odyniec zapewnia, że nasz poeta bawiąc przed 1830 r. w Petersburga zabawiał się pisaniem książki, którą nazwał „Historyą przyszłości.” Ma się rozumieć, iż mało kto wiedział o tej fantastycznej zabawce naszego wielkiego mistrza słowa, a że nigdy jej nie przeznaczył do druku, najlepszy dowód w tem, że książka zaginęła i nikt jej już widzieć nie będzie. Jednakże zdarzyło się, iż przyjacielowi swemu p. Odyńcowi, będąc raz w dobrym humorze, przeczytał z niej wyjątek dotyczący tego, jakie będą postępy nauk i wynalazków w roku pańskim 2000. A stało tam, „że z biegiem czasu ludzie doszli do takiego wydoskonalenia przyrządów na słuch działających, iż siedząc wygodnie przy palącym się na kominku ogniu – czego nasz poeta wielkim był zwolennikiem – można słyszeć, nie ruszając się z miejsca, koncertów świetnych i świetniejszych jeszcze mów parlamentarnych.” Któż nie byłby wtedy – oprócz serdecznego przyjaciela – wyśmiał po prostu naszego Mickiewicza, gdyby mu był seryo to przypuszczenie wypowiedział? A jednak nie trzeba nam było aż do 2000 roku czekać na urzeczywistnienie przewidzeń wielkiego poety, bo oto mamy już takie małe narządko, zwane „Telefonem,” które wprawdzie zdaniem wszystkich uczonych jest jeszcze w kolebce, bo wielkiego wydoskonalenia potrzebuje, za nim będzie wstanie ważne światu oddawać usługi, ale nie mniej urzeczywistnia to niedawno jeszcze niedościgłe marzenie, iż o kilkadziesiąt a nawet podobno i o kilkaset tysięcy kroków wszelkie dźwięki najlżejsze i mowę ludzką ze wszystkiemi jej odcieniami wiernie i dokładnie za pomocą tego przyrządu słyszeć można.   Czytaj dalej…

Telefony we Lwowie rok 1900

5 lipca 2011

Dyrekcya poczt i telegrafów ogłasza:

Ilość abonentów sieci telefonicznej we Lwowie już liczy 700. W obec tej wysokiej cyfry, jakoteż okoliczności, że cyfra ta z dniem każdym wzrasta skutkiem ciągłego przybywania nowych abonentów, widzi się Dyrekcya poczt i telegrafów spowodowana w interesie szybkiej obsługi w centralnem biurze telefonicznem, a tem samem w interesie samych abonentów wymagać, aby stosownie do przepisu, żądając połączenia, wymieniali nie nazwisko abonenta, z którym chcą się rozmówić, lecz numer jego telefonu, – w którym to celu każdy z abonentów otrzymuje corocznie bezpłatnie jeden egzemplarz spisu abonentów wszystkich sieci telefonicznych w Galicyi. Ponieważ jednak zarządzenie to, które zresztą wszędzie jest ściśle przestrzegane, nie da się w obec zakorzenionego zwyczaju wymieniania nazwiska abonentów odrazu przeprowadzić, przeto uwiadamia się niniejszem już teraz wszystkich uczestników sieci telefonicznej we Lwowie, że od dnia l stycznia 1901 żaden z abonentów nie otrzyma żądanego połączenia, jeżeli nie wymieni numeru telefonu abonenta, z którym chce się rozmówić.

Leży tedy w interesie samych abonentów, aby do tego czasu przyzwyczaili się do tego sposobu telefonowania.

„Gazeta Lwowska” z 10 listopada 1900

Telefony w Krakowie

12 maja 2011

Budowa Sieci telefonów w Krakowie i okolicy, mająca się wkrótce rozpocząć, obejmuje na razie 23 stacyj telefonicznych z długością linii około 22 kilometrów. Prawdopodobnie zgłosi się później więcej abonentów, dlatego wzgląd ten pociąga za sobą obranie pewnych stałych szlaków, którędy większą ilość drutów prowadzić będzie potrzeba. O ile te szlaki pójdą przez samo miasto, zamierza dyrekcya poczt i telegrafów prowadzić druty ponad dachy domów; słupy zaś użyte będą tylko po za miastem lub w odleglejszych jego częściach, przy mniej zabudowanych ulicach. Przy prowadzeniu drutów w mieście użyte będą dżwigary, przymocowane do wiązań dachów i sterczące ponad takowe należycie wysoko. Stacya centralna telefonów umieszczoną będzie w nowym gmachu pocztowym i telegraficznym i tu koncentrować się będą wszystkie druty. Dyrekcya poczt i telegrafów przypuszcza, że prywatni właściciele domów, uwzględniając dobro ogółu, dadzą się nakłonić do zezwolenia na umieszczenie dżwigarów, gdyż wszelkie roboty wykonane zostaną kosztem zarządu poczt i telegrafów bez najmniejszej ujmy dla trwałości lub wytrzymałości murów wiązania lub dachu samego. Zauważyć także należy, że sieć telefonów, rozpięta ponad dachami, połączona w odpowiednich miejscach od dżwigarów górnych z ziemią drutami, posłuży do wyrównania zbytniego napięcia elektrycznego podczas burzy, więc podziała jako wielce skuteczny i szeroko rozgałęziony gromochron. Magistrat uchwalił zezwolić na wznoszenie dźwigarów na budynkach miejskich, a do komisyi mającej wyznaczyć trasę i traktować z właścicielami domów, wyznaczony został dyrektor budownictwa m. p. Niedziałkowski.

„Czas” z 2 maja 1889

Z psychologii telefonistek

14 listopada 2009

Z psychologii telefonistek.

Pisze się o tem prawie tyle razy, ile razy żąda się połączeń i ile razy ich się nie otrzymuje Pisze się nieustannie. Jest to osobna gałąź scyencyi dziennikarskiej, mająca swój system i metodę. Przez pół należy do mineralogii, z tej racyi, że telefoniczne panienki twarde są jak kamień i na prośby nieczułe, przez pół zaś do ornitologii, a to dlatego, że czasami figlarne są jako ptaszki…

Naukowem zbadaniem istoty zwanej telefonistką, zajął się niedawno pewien psycholog, amerykański naturalnie. Udowodnił on, że na funkcyonowanie telefonistek przy aparatach oddziaływa cały szereg przyczyn, z pomiędzy których najważniejszą jest głos mówiącego.

Ów profesor poczynił w tym celu szereg praktycznych eksperymentów. Zasadził mianowicie do telefonu dwóch jegomościów: starego o gderliwym, rozkazującym głosie i młodzieńca, obdarzonego organem miękkim i flirtownym. Obaj kolejno żądali połączeń, a profesor obserwował. I cóż się pokazało? Młodzieniec uzyskiwał stale i natychmiast właściwe połączenie, gderliwy pan zaś czekał z zasady długo i najczęściej łączono go fałszywie. Eksperyment ten powtórzył ów profesor 400 razy i zawsze z tym samym skutkiem! Jeszcze ciekawsze są rezultaty obserwacyi tych połączeń, które dokonywano po rozmowie obu jegomościów. Oto 70 prc. połączeń żądanych przez innych abonentów, bezpośrednio po rozmowie sympatycznego młodzieńca, panienki dokonały fałszywie, ciągłe jeszcze bowiem brzmiał im w uszach pociągający głosik Adonisa. Gdy zaś gderliwy pan skończył mówić, to mówiący po nim otrzymali tylko 35 prc. fałszywych połączeń. Snać cieszyły się telefonistki, że przestał mówić i nie utkwił im w pamięci ton jego głosu. Cóż stąd za wniosek? Wyprowadza go na końcu swej książki uczony profesor, wyprowadzi go też każdy czytelnik: żądając połączenia telefonicznego mówić należy uprzejmie, zalotnie i młodzieńczo…

A wtedy najniezawodniej uzyskasz dobre połączenie. Chyba żebyś nie – uzyskał.

„Głos Rzeszowski” z 21 września 1913

Plaga telefoniczna

14 listopada 2009

Plaga telefoniczna.

Ktoś powiedział, że jedna rozmowa telefoniczna – to jeszcze nie wielkie nieszczęście, ale kilka z rzędu, to tortury, godne piekła dantejskiego. Bystry ten obserwator napewno opierał się na doświadczeniach, zebranych choćby i w Rzeszowie. Istotnie telefony zdają się być zaprowadzone w tym celu, by targać nerwy nieszczęśliwych abonentów, zdanych na łaskę i niełaskę „Klapki”, która nigdy nie spada, dzwonka, który nie dzwoni gdy tego potrzeba, a który wszczyna niemiłosierny hałas, gdy „nikt się nie zgłaszał”, fałszywych połączeń i przerwanych linii. Uzyskać u nas natychmiast dobre połączenie, to prawie to samo, co wygrać główny los na loteryi. A gdy nareszcie połączenie zostało uskutecznione, to jest ono niemal tak nierozerwalne, jak sakrament małżeństwa. Nic nie pomogą protesty i oddzwaniania. Gdy cię los sprzągł z zakładem „Concordia”, to cię nie uwolni od tego towarzystwa żadna siła, gdyż przez pół godziny panienka, której przydzielono twój numer, zapomniała o twem istnieniu i nie interesuje się wcale twoją klapką. Za to gdy musisz przez telefon załatwić dłuższą jakąś sprawę, przerywa ci co chwila srebrzysty głosik telefonistki: „Czy pan jeszcze rozmawia?” I dobrze gdy się zapyta, bo często zdarza się, że jej się sprzykrzy długa twoja i zapewne nudna konferencya, więc poprostu przecina w krótkiej drodze gordyjski węzeł pertraktacyi, przerywając połączenie.

Każdą rzecz przykrą można przyjmować ze stoicyzmem, a nawet z humorem. Ale, że telefon ten dziś tak ważny czynnik naszego przyspieszonego rytmu życiowego, zaliczać trzeba do rzeczy przykrych – jest skandalem. Zwłaszcza, gdy ktoś zmuszony jest często posługiwać się telefonem, odczuwa braki jego jako stan nie do zniesienia. Abonenci niestety zbyt często jaskrawe mają tego przykłady, a bezowocne prośby uzyskania rozmowy są zjawiskiem codziennem. Uzbrajamy się rzeczywiście w cierpliwość: powstrzymujemy się od skarg, do których niemal ciągle mielibyśmy powody, wiemy bowiem, że każda skarga znajduje echo i przykry sposób odbija się na personalu. Nie chcemy wcale obwiniać urzędniczek. Być może, że przeciążone pracą, zdenerwowane i licho płatne, nie mogą podołać swej służbie. Ale w takim razie niech będzie ich więcej, niech urlopy ich będą dłuższe, albo niech nam dadzą automaty. W przeciwnym razie bowiem, w naszem mieście nie będzie niczem więcej, tylko smutną parodyą instytucya, która w innych miastach funkcyonuje bez zarzutu, a u nas staje się istną plagą – za drogie pieniądze.

„Głos Rzeszowski” z 11 maja 1913

Telefon i złodzieje

12 sierpnia 2009

Telefon i złodzieje.

Zaledwie rozpoczął funkcyonować telefon Warszawa – Łódź, gdy już nastąpiła kilkunastogodzinna przerwa. Stało się to w ubiegłą niedzielę, około godziny 6 wieczorem. Dopiero nazajutrz po usilnych poszukiwaniach przekonano się, że przerwę spowodowali… złodzieje. Pod Włochami skradli oni drut wagi około pięciu pudów i z łupem uciekli, dotąd niewyśledzeni.

„Kurjer Poznański” z 6 lutego 1902

„Telefony”

25 lipca 2009

„Telefony”.

Jako przykład pomysłowości warszawskiej, stosowanej do okoliczności czasu wojennego, „Warszawskij Dniewnik” podaje obrazek następujący:

„Do restauracyi wchodzi gość i prosi o obiad. Zanim podano mu zupę, gość po cichu konferuje z kelnerem o dostanie kieliszka wódki, lecz ten nieubłagalnie odpowiada: „nie można, sprzedaż jest wzbroniona”. Gość zrezygnowany zabiera się do zupy, gdy oto kelner podchodzi i mówi:

- Proszę pana do telefonu!

Gość jest zdumiony. Tylko co przyjechał, nikt nie zna jego nazwiska i tu naraz do telefonu. Lecz kelner twierdzi z całą stanowczością, że jego, a nie kogo innego wzywają. Gość poddaje się i idzie do budki. Wkrótce wychodzi stamtąd, ociera wąsy i pyta kelnera:

- Czyby nie można jeszcze raz do telefonu?

W rachunku figuruje następnie: „Za dwa telefony rb. 1, za dwie przekąski 20 kop.”.

„Dziennik Poznański” z 9 czerwca 1915

Pierwsze rozmowy zagraniczne

22 września 2008

Telefon między Londynem a Paryżem:

Na linii tej, istniejącej od roku niespełna, wciąż ruch panuje ogromny, do czego w znacznym stopniu przyczynia się taniość rozmowy, gdyż za 10 franków przesłać można 400 do 500 wyrazów, tymczasem telegraficznie tylko 48. Znaczenie telefonu podniosło się jeszcze bardziej, gdy wzorem telegrafu udało się utrwalać zasłyszaną rozmowę za pomocą stenografii. Linia powyższa przenosi dźwięki bardzo wyraźnie, szczególniej w porze nocnej podczas ciszy, pogody, przy powietrzu nienasyconem elektrycznością, a więc gdy szmer, jaki zazwyczaj daje się pochwycić na liniach telefonicznych, prawie ustaje. Koniecznym jednak warunkiem dobrego notowania jest, żeby telefonujący umiał wyraźnie dyktować, a stenograf dobrze przykładał telefon do ucha. Ciekawą jest rzeczą, że język angielski okazał się znacznie gorszym środkiem porozumienia w danym razie od francuzkiego, tak, że w tym samym czasie, co 150 francuzkich, udaje się na połączonej drodze telefoniczno-stenograficznej utrwalić tylko 90 wyrazów angielskich. Coś podobnego zachodzi między głosem kobiecym a męzkim, z których pierwszy okazał się dogodniejszym dla komunikacyi telefonicznej.

„Dziennik Kujawski” 23 luty 1894


Berlin i Wiedeń połączone są teraz telefonem. Zeszłej soboty telefon został oddany do publicznego użytku, a pierwsi, którzy się ze sobą za pomocą niego porozumiewali, byli cesarze niemiecki i austryacki.

„Dziennik Kujawski” 7 grudnia 1894

Następna strona »