Wpisy otagowane jako wariaci

Komedia z omyłek

11 sierpnia 2009

Komedya z omyłek.

Pewien nowojorczyk cierpiący na obłęd, okazał pewnego dnia skłonność wyskoczenia przez okno podczas śniadania. Rodzina na czas jeszcze zatrzymała go za poły i prosiła go, aby pozostał przy stole i zagrał w pinochte, ulubioną jego grę w karty. Zgodził się na to, ale w porze obiadowej powtórzyła się ta sama historya i znowu zagrano w pinochte. Rodzina podzieliła się na partye i grano tak do rana, ale teraz jednozgodnie wszyscy oświadczyli, że mają już dosyć tego chorego. Chory począł znowu patrzeć znacząco na okno. Zawołano tedy lekarza i Frank, najstarszy syn, wyszedł za chwilę z listem do domu obłąkanych po wóz dla zabrania starego do domu waryatów. Kiedy tam przybył młodzieniec, kazano mu czekać, poczem za chwilę lekarz zakładowy zbadał mu język i puls i oddał w ręce dwóch sążnistych drabów-dozorców. Frank sadził, że idą po wóz, ale dozorcy wepchnęli go do celi, a następnie pod tusz gorący, pomimo protestów z jego strony, że nie jest waryatem. Energiczne protesty miały ten skutek, że wlano we Franka parę kieliszków whisky, aby go uśpić. Tymczasem w domu starego grano dalej w pinochte, a kiedy wysłany syn długo nie wracał, posłano drugiego. I tego spotkał taki sam los, jak pierwszego, ale na szczęście nadszedł stary lekarz i sprawa omyłki się wyjaśniła. W godzinę później wóz zakładowy przywiózł nareszcie prawdziwego waryata na właściwe miejsce.

„Dziennik Poznański” z 2 lutego 1902

Miła niespodzianka

11 sierpnia 2009

Miła niespodzianka.

W Maine (we Francyi) imci p. Gourdon, właściciel izby felczerwskiej sam renomowany fryzyer, golił jednego ze swych klientów, Gawędka toczyła się ożywiona jak zwykle, gdy oto nagle p. Gourdon, odchyla w tył głowę golonego i podcina mu gardło od ucha do ucha. Nieszczęśliwa ofiara nie krzyknąwszy nawet wyzionęła ducha. Śledztwo wykryło że morderstwo dokonane zostało w przystępie nagłej waryacyi.

„Unia” z 1 stycznia 1883

Straszne chwile w otoczeniu 60 trupów

28 lipca 2009

Straszne chwile w otoczeniu 60 trupów
Studentka zamknięta w prosektorium

Przed paru dniami wydarzył się w jednym z uniwersyteckich miast polskich straszny wypadek. Mianowicie studentka wydziału medycyny p. S. odbywała w małej sali ćwiczenia prosektoryjne, obok hali, w której znajdowało się 60 trupów. Według przyjętych i wszystkim studentom znanych przepisów, o godzinie 18-ej daje się długie sygnały dzwonkowe na znak, że praca w prosektoriom jest skończona i że studenci muszą prosektorium opuścić, ponieważ za kwadrans będzie zamknięte. Do przepisu tego nie zastosowała się panna S., która koniecznie chciała ukończyć ćwiczenia prosektoryjne, by uzyskać od profesora potwierdzenie ukończenia pracy. W pewnej chwili, zajęta pracą studentka zorientowała się że już wszyscy koledzy opuścili salę. W chwilę później zgasło światło. Studentka została w sali sama. Chcąc wyjść, szła wzdłuż ściany i doszła do niewłaściwych drzwi które prowadziły do hali, w której było 60 trupów. Nie orientując się gdzie jest, szukała wyjścia i co chwilę dotykała rękami ciała nieboszczyków. Zaczęła wówczas strasznie krzyczeć jednak głosu jej nikt nie słyszał. Gdy po dwóch godzinach przeprowadzono według przepisu kontrolę prosektorium – zauważono, że przy ścianie stoi z kurczowo zaciśniętymi rękami studentka, obłędnie się śmiejąca. Lekarze stwierdzili u niej obłęd.

(E.)

„Dziennik Ostrowski” z 3 czerwca 1938

Obłąkany z nożem w ręku na ulicach miasta

10 lipca 2009

Obłąkany z nożem w ręku na ulicach miasta

Rzeszów. W szpitalu powszechnym w Rzeszowie umieszczono w oddziale zakaźnym umysłowo chorego 26-letniego St. Pleśniaka cierpiącego na różę. Pleśniak pod wpływem choroby podpalił zabudowanie jednemu z gospodarzy w swej wsi rodzinnej. W szpitalu izolowano go w łóżku otoczonym siatką. Mimo to chory rozerwał ją i porwawszy nóż z kuchni szpitalnej wybiegł na ulicę, siejąc postrach wśród przechodniów i dzieci. Furiata z trudem udało się obezwładnić i ubrać go w kaftan bezpieczeństwa. Atak musiał powstać na tle choroby, bo w nocy Pleśniak zmarł w szpitalu. Róża przerzuciła mu się na mózg.

„Dziennik Ostrowski” 10 sierpnia 1938

Groźni szaleńcy (1)

22 września 2008

Z Studzionki pod Pszczyną.

Wioska nasza jest przerażona wielkiem nieszczęściem. Oto zdrowy dotąd gospodarz Cimała napadł niespodzianie dziewczynę, odwiedzającą jego pomieszkanie, i uderzył jéj głowę kilka razy kamieniem bez wszelkiéj przyczyny. Potem uciekł z domu a w sąsiedniéj wiosce zwanéj Niemiecką Wisłą zranił zębami swemi chłopczyka, pokąsiwszy rękę i palce jego. Obił także starą babę a na reszcie chciał się utopić w kałuży dość głębokiéj, lecz skoro mu oddechu chybiało pod wodą, pokazał znowu głowę swoją na powietrze. Litościwi wieśniacy myśląc, że wpadł do dołu i wydobyć się nie może, podawali mu grabie, które szalony uchwyciwszy porzucił na ziemię a po nich deptając trzy kołki (zęby) grabi wbił sobie głęboko do nogi. Powiązali szalonego i oddali lekarzowi, który wyrzekł, że to nie wścieklizna lecz tylko pomieszanie zmysłów. (że oszalał.)

„Zwiastun Górnoszlązki” 26 czerwca 1868

Żywy nieboszczyk w trupiarni

29 sierpnia 2008

Żywy nieboszczyk w trupiarni

W dniu 7 bm. miało w Opatowie koło Skierniewic miejsce niecodzienne wydarzenie spowodowane przez umysłowo chorego.

Do trupiarni miejscowego szpitala zakradł się umysłowo chory Antoni Mucha, a znalazłszy tam nieboszczyka, położył się obok niego i nakrył się tym samym prześcieradłem.

Po pewnym czasie do trupiarni przyszedł stolarz, Józef Jachniewicz, celem wzięcia miary na trumnę.

Biorąc Muchę za nieboszczyka, zmierzył jego wzrost, po czym zamierzał wyjść.

W tym momencie Mucha, który obserwował Jachniewicza, podniósł się i zapytał: „Jakto, mnie zmierzyłeś, a tamtego nie?”

Jachniewicz mniemając, że ma do czynienia z nieboszczykiem, tak się wystraszył, że padł nieprzytomny na ziemię i w takim stanie znalazła go służba szpitalna. Doznał on wstrząsu nerwowego i musiano go umieścić w szpitalu.

„Dziennik Ostrowski”, 10 stycznia 1939

Ofiara czytania romansów

29 sierpnia 2008

Ofiara czytania romansów.

Siedmnastoletnia dziewczyna, córka maszynisty z pod Berlina, czytywała z wielką chciwością w zeszytach kolportowane romansidła; w ostatnim czasie „Maryą Stuart” i „Maryą Antoninę”, romans o dwóch królowych, które zostały ścięte. Gdy w piątek przeszły cała familia zasiadła do wieczerzy, dziewczyna rzuca nagle nóż i widelec i prosi na klęczkach rodziców, ażeby posłali po kata Reindla, iżby jej głowę zciął. Ona chce za one niewinnie zamordowane królowe ponieść śmierć męczeńską. Na mocy zeznania lekarskiego oddane zostało biedne dziewczę, której romanse w głowie przewróciły, do zakładu waryatów. – Ileż to spustoszenia ta trucizna na biedną naszą młodzież sprowadza. Nie zawsze tak straszna katastrofa, waryactwo, zakończeniem jest grzesznego nałogu – ileż to młodych, niewinnych serc zostało czytywaniem złych książek zatrutych na całe życie. Utrata czystości serca, utrata wiary w nie najrzadszych wypadkach sprowadzone czytaniem książek niemoralnych. Rodzice i starsi, do was się odzywamy, baczcie pilnie na to, czem się młodzież bawi; jako małemu dziecku wydzieracie z ręki nóż i zapałki, tak bez żadnego względu niszczcie romansidła niegodziwe, skoro tylko je ujrzycie. Tyle książek jest dobrych, które uszlachetniają serce i umysł bogacą, że doprawdy nie ma potrzeby, ażeby ci, którzy z krynicy wody żywej napić się mogą, posilali się ściekiem najbrudniejszych ludzkich namiętności.

„Dziennik Kujawski”, 13 października 1893

« Poprzednia strona