Wpisy otagowane jako Warszawa

Trzy teściowe

31 grudnia 2015

Trzy teściowe.

W Warszawie jak wiadomo przeprowadzony zostaj jednodniowy spis ludności. Otóż jeden z rachmistrzów tego spisu zwiedzając swój rewir na Powiślu, zanotował fakt następujący, wysoce charakterystyczny. W jednym lokalu kotlarza fabrycznego, wdowca po trzech żonach, mieszkają z nim wspólnie trzy niemłode kobiety, matki zmarłych żon. Rachmistrz zdumiony samym faktem, wdał się w rozmowę, z której wynikło, że teściowe kochają swego zięcia, a ten ma dla nich niekłamane przywiązanie. Co jeszcze jest osobliwszem, że trzy kobiety harmonijnie z sobą żyją i podług jednomyślnej opini sąsiadów, rodzina cała odznacza się przykładną zgodnością.

„Kurjer Lwowski” z 11 marca 1897

Okradzenie pociągu

31 grudnia 2015

Okradzenie pociągu.

Onegdaj na kolei petersburskiej pociąg towarowy, przychodzący do Warszawy o godzinie 5. m. 13 rano, został okradziony pomiędzy Wołominem a Pragą. Do operacji tej sprzyjała złoczyńcom śnieżna zadymka, skutkiem której pociąg mając drogę zasypaną, musiał bieg zwolnić. Złodzieje zdołali otworzyć kilka wagonów. Ponieważ w trzech znaleźli towary niezbyt odpowiednie, jak np. węgle, drzewo, przeto dobrali się do czwartego, gdzie natrafili na przedmioty cenniejsze, jak korty, galanterję itp. Niektóre skrzynie były nawet asekurowane. Z tego właśnie wagonu wyrzucili złodzieje na plant kilka skrzyń. Okradzenie wagonu spostrzeżono po przybyciu pociągu do Warszawy i bezzwłocznie wysłano parowóz z delegacją dla wykrycia złoczyńców. Pomimo, że zamieć śnieżna w części zakryła wszelkie ślady, natrafiono jednak na ich tropy.

„Dziennik Polski” z 24 lutego 1888

Rower porwany przez samolot

5 lipca 2015

Rower porwany przez samolot
pozbawił miasteczko elektryczności

Warszawa, 15. 1. (Tel. wł.)

Wczoraj nastąpiło krótkie spięcie na 35 tys. voltowej linii, dostarczającej prąd elektryczny dla okręgu warszawskiego w Pruszkowie. Przed dwoma dniami nastąpiło krótkie spięcie w kablu podziemnym wskutek uszkodzenia przez wilgoć osłony kabla tak że ciemności w zachodniej dzielnicy miasta trwały przeszło pół godziny. Wczorajsze zaś krótkie spięcie nastąpiło w przewodach napowietrznych w okolicznościach zupełnie niezwykłych.

O godz. 2. popołudniu z lotniska na Okęciu wystartował samolot ćwiczebny, zaopatrzony w wiszący na linie t. zw. rękaw, który służy jako cel dla artylerii przeciwlotniczej. Samolot startując zaczepił rękawem o leżący na lotnisku rower, który zawisł na linie. Samolot zaczął wznosić się w górę. Ponieważ znajdował się na nieznacznej jeszcze wysokości przelatując nad przewodami elektrycznymi, dostarczającymi prąd elektrowni pruszkowskiej do Okęcia, zaczepił rowerem o druty. Nastąpiło krótkie spięcie, lina przepaliła się momentalnie, rower spadł na ziemię, a samolot poszybował dalej. Wypadek skończył się dla lotnika szczęśliwie, a Okęcie zostało pozbawione dopływu prądu. Uszkodzenie naprawiono po godzinie.

„Ilustrowany Goniec Poranny” z 17 stycznia 1937

Zguba 1847

5 kwietnia 2015

Biedny Czeladnik idąc ulicą Wierzbową przez Saski plac, i na Nowy-świat, zgubił całą miesięczną pensję, składaiącą cały iego maiątek, to iest: BANKNOTĘ 10cio rublową. Uprasza uczciwego Znalazcę, aby raczył oddać do Kassy Teatrów, a BÓG Wszechmocny wynagrodzi iego szlachetny i wspaniały czyn.

„Kurjer Warszawski” z 3 października 1847

Ile osób może jechać jednym motocyklem

7 marca 2015

ILE OSÓB MOŻE JECHAĆ JEDNYM MOTOCYKLEM.

Kwestja ta zdawałaby się być prostą: jeden człowiek = jeden motocykl, ewentualnie człowiek z dodatkiem, przeważnie rodzaju żeńskiego w młodszym wieku. Tymczasem sprawa się komplikuje. Posiadacze motocykli zabierają nadmierną liczbę, współpasażerów, co niestety bardzo często kończy się tragicznymi wypadkami. Bywało, że motocyklem z przyczepką jechało aż 5 osób dorosłych!, albo poza dwojgiem rodziców kilkoro dzieci!

Celem uniknięcia mogących z tego przeładowania wyniknąć wypadków, komisarz rządu m. st. Warszawy wydał dla terenu stolicy i najbliższych jej przyległości rozporządzenie, iż na motocyklach bez przyczepki jechać może najwyżej – 2 osoby, w przyczepce zaś tylko jedna. Wobec obarczenia tych przepisów sankcjami karnemi w postaci grzywien i aresztu, sądzić należy, iż wypadki przeładowania motocykli w Warszawie znikną, a przepis ten jako zupełnie słuszny, zastosowany będzie także i w innych województwach.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 22 października 1932

W sprawie tanich mieszkań

19 listopada 2014

W sprawie tanich mieszkań.

Są sprawy omawiane bezustannie, a jednak wciąż dokuczliwe. Do takich należy u nas sprawa tanich a wygodnych mieszkań. Kto wie, czy nie jest ona najważniejszą ze wszystkich, jakie bliżej dotykają Warszawę.

Niewielu jest szczęśliwców, którzyby nie odczuwali ciężaru panującej u nas drożyzny mieszkaniowej. Biedak gnieździ się w suterenie, a jak się gnieździ, wykazał to spis ludności ostatnio dokonany. W dzielnicach uboższych spotykano mieszkania, złożone z jednego pokoju a zajmowane przez 20, 30 a czasem i więcej osób. Jak takie „mieszkanie” wygląda, łatwo wyobrazić sobie można. Zresztą każdy, ktoby chciał ujrzeć je naocznie, z łatwością może zadosyć uczynić swej chęci. W pierwszym lepszym domu na Powiślu, w dzielnicy wolskiej i w innych znajdzie wzór takiego lokalu – wzór, niestety, mający liczne naśladownictwa.

Ale nietylko dla biedaków ciężkim jest brak i drożyzna mieszkań. Weźmy człowieka, mającego 50 – 60 rs. pensyi miesięcznej, lub zarabiającego w jakikolwiek sposób sumę podobną. Ludzi takich w mieście naszem jest bardzo wielu. Każdy z nich ma jakieś obowiązki: ten ma żonę i dzieci, tamten utrzymuje matkę staruszkę i siostrę, a czasem sióstr kilka. Gnieżdżą się ci ludzie, jak mogą, zazwyczaj w dwóch pokoikach, na które poświęcają trzecią część, niekiedy i więcej zarobku. Boć każdy wie, że za 15 rs. miesięcznie trudno w Warszawie znaleźć lokal złożony z dwóch pokojów. A przecież człowiek ten ma inne jeszcze wydatki, musi ubrać się „odpowiednio,” bo nieraz jest to warunkiem jego zajęcia; ma zresztą wszelkie prawo do rozrywki godziwej po pracy. Czy zarobek starczy mu na to wszystko?..  Czytaj dalej…

Tajemnica dębów

4 października 2014

Tajemnica dębów.

W Warszawie na Saskiej Kępie znajduje się kopiec obszaru kilkunastu sążni. Przy tym kurhanie rosły dwa dęby, które padły pod toporem. Po oczyszczeniu kloców z kory i gałęzi przystąpiono do piłowania – lecz trudne to było zadanie. Piły potrzeba było co chwila zmieniać, a gdy po mozolnej pracy udało się przeciąć kloc na dwie części, okazało się, iż dęby owe naszpikowane są gęsto kulami ołowianemi. Kule są okrągłe i dość duże, a z dawniejszych czasów, bo od lat kilkudziesięciu do karabinów używane są kule stożkowe. Właściciel gruntu powziął zamiar rozkopania kopca. Może co znajdzie…

„Gazeta Narodowa” z 31 marca 1896

Dzieci warszawskie 1919

22 lutego 2014

Dzieci warszawskie.
Życie na ulicy. – Dzieci – handlarze. – Kolporterzy. – Talent kupiecki warszawskiego malca – Czyścibut. – Kramikarz. – Papierosy. – „Fajanse za obierki!” – Pięść przed prawem. – Gońcy. – Tęsknota za mundurem.

(Korespondencya własna „Gazety Wieczor.”)

Warszawa, w grudniu.

Dziecko lwowskie posiadło w ostatnich walkach o wolność swego miasta przecudny przydomek „bohatera”. I jeżeli mimo wszystko niejednemu z tych dzieci skrzywiła się linia życia, jeżeli, może nawet wskutek swego bohaterstwa, nie stanie się użytecznym członkiem społeczeństwa, to jednak tradycya o niem będzie kiedyś spełniała rolę „magistrae vitae”, będzie szkołą przyszłych dzieci lwowskich, górnem wskazaniem wysokiej cnoty: miłości ojczyzny. – Mimowoli, w tych dniach rocznicy walki o Lwów, młode chłopięta warszawskie zwróciły ma siebie moją uwagę. I to nie te otulane w dobre płaszczyki, dobrze obute i w mundurkowych czapeczkach szkolnych goniące z rumianą beztroską ma twarzyczkach. Ale dzieci warszawskie, te żyjące na ulicy i z ulicy.

Na pociechę naszej ojczyzny skonstatować należy, że dzieci mamy sporo, a na utrapienie Warszawy – stwierdzić musimy – że dzieci jej przebywają staje na widoku publicznym. Bez względu na porę roku, gzi się to, hałasuje, goni się, wpada pod samochody i tramwaje. Zamknięte czworobokiem domu podwórze jest albo za ciasne dla temperamentu dzieciarni, albo ze względu na hałas terenem zakazanym przez mieszkańców. Ogrodów, plant i placów posiada Warszawa nie wiele, albo są one tak położone, że dzieci nie z każdej dzielnicy mogą z nich korzystać. Stało się więc charakterystyczną cechą naszej stolicy, że dzieci jej jak krzykliwe ptactwo zalegają chodniki.  Czytaj dalej…

Zastrzelił na ulicy zająca

6 lutego 2014

Zastrzelił na ulicy zająca myśląc, że to wściekły pies

Dziś o godz. 2 w nocy taksówka, wjeżdżająca do miasta ulicą Szczęśliwicką, spłoszyła w polach zająca, który wpadł w ulicę i gnał prosto do Grójeckiej, Tuż przy Grójeckiej zając wpadł na wracającego do domu urzędnika państwowego, p. Z. B.

Pan Z. B. wyjął rewolwer i zająca „upolował”. Zaalarmowany strzałem, posterunkowy 23 komisarjatu, zatrzymał p, Z. B. i wylegitymował, kwestjonując prawo polowania na ulicach. Pan Z. B. pozwolenie na broń posiadał. Tłumaczył się on, że myślał, iż biegnące do niego stworzenie jest wściekłym psem, zląkł się i dlatego strzelił.

Zaznaczyć należy, że termin polowania na zające minął z dn. 15 b. m.

„ABC” z 23 stycznia 1934

Prezent świąteczny

27 grudnia 2013

ANKIETA UPRZEJMOŚCI
Historja jednego pudełka
Zabawki – pudełka – cukierki – wysyłka – dobrzy ludzie

Od jednego ze starszych literatów otrzymujemy przyczynek bardzo interesujący.

Oczernia Warszawę, kto rozpowiada o braku uprzejmości wśród ludności pracującej. Mam na myśli sfery rodzimie polskie przy warsztatach pracy.

Opowiem swoją wyprawę przedświąteczną.

Postanowiłem wysłać wnuczętom swoim na wieś upominek gwiazdkowy. W piątek 17 grudnia w południe znalazłem się U BR. JABŁKOWSKICH.

Przybory na choinkę. Kupno niewielkie, jakieś 10 zł., ale pracowite. Panienka sprzedająca wzięła na siebie trud sporządzenia kompletu. Ułożyła w pudełeczka, poinformowała, gdzie kupić pudełko drewniane, żeby to wysłać pocztą, a nie pognieść.  Czytaj dalej…

Fotografie kieszonkowych złodziei

4 sierpnia 2013

Fotografie kieszonkowych złodziei.

Warszawski ober-policmajster wpadł na bardzo praktyczny pomysł, jeżeli nie zupełnego zabezpieczenia, to przynajmniej uchronienia się od kradzieży – przez odfotografowanie złodziei kieszonkowych. Kazał on sprowadzić 40 pięć takich indywiduów obojej płci i rozmaitego wieku do zakładu Mieczkowskiego, gdzie zdjęto z nich fotografie, dla publicznego użytku. Tak będzie można poznać tych sprytnych, wściubskich, i wcześnie ochronić kieszenie od ich wizyty. Podobnego środka użyto już dawniej w Berlinie z wielkim bardzo skutkiem, gdyż złodzieje tym sposobem wykryci, wynieśli się wkrótce, nie mając nadziei dobrego powodzenia. Policja warszawska zamierza także oznaczyć osobnemi pieczęciami książeczki służbowe tych sług, które się kradzieży dopuściły, przez co wprawdzie zmniejszy się liczba sług, ale nieoznaczone będą już zapewne rzetelne.

Chwalebnem jest to opiekowanie się i strzeżenie cudzego mienia u policji moskiewskiej, świadczy ono jednak, że się taż policja zajmuje zanadto gorliwie innemi sprawami niby to politycznie podejrzanych osób, i nie ma wcale czasu do zwrócenia baczniejszej uwagi na złodziei i włóczęgów, nic więc dziwnego, że kradzieże się bezkarnie tak rozszerzyły, iż sobie w końcu policja z niemi rady dać nie mogła.


„Gazeta Narodowa” z 28 października 1865

Drapacz chmur w Warszawie

12 maja 2011

Drapacz chmur na placu Napoleona w Warszawie.
Szesnasto-piętrowy gmach, trzeci co do wysokości w Europie.

Wpływ Ameryki na powojenną Europę dał się odczuć w wielu dziedzinach, stosunkowo zaś najpóźniej w budownictwie. Tak charakterystyczna dla większych miast Stanów Zjednoczonych konstrukcja, jak drapacz chmur, tylko powoli mogła sobie torować drogę w Europie z powodu braku odpowiednich warunków, powodujących tak olbrzymi rozwój tej gałęzi budownictwa za oceanem. Konserwatyzm, niezawsze uzasadniona troska o zewnętrzny wygląd miast, wkońcu obawa o nierentowność zbyt wysokich budynków wstrzymywały architektów i inżynierów europejskich od budowania drapaczy chmur.

Stosunki te jednak powoli ulegają zmianie. Coraz większa koncentracja życia w ośrodkach przemysłowych i handlowych, przy braku miejsca i wysokich cenach parcel, zmusza nas do stosowania metod amerykańskich, których logiczną konsekwencją jest właśnie budowa gmachów wysokich. Jak najlepiej wyzyskać każdy nieledwie cal kwadratowy powierzchni cennej parceli, jak najbardziej zwiększyć tę powierzchnię, by przynosiła odpowiednie zyski – oto względy, które dominują w obecnej technice budowlanej.

Budowa tak wysokich gmachów wymaga zupełnie odmiennych metod i nieco odmiennych materjałów od stosowanych w zwyczajnem budownictwie. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że zwykły dom mieszkalny, choćby o 4-ch lub 5-ciu piętrach, buduje się w ten sposób, że muruje się ściany, które mają za zadanie dźwigać stropy i inne ciężary, oraz ochraniać nas przed wpływami atmosferycznemi. – Po wyprowadzeniu ścian kryje się budynek dachem i dom w stanie surowym jest gotowy.   Czytaj dalej…

Nowe wagony w Królestwie

6 września 2010

Nowe wagony w Królestwie.

Zakłady mechaniczne putiłowskie nadesłały do Warszawy nową partyę wagonów osobowych dla sieci kolei skarbowych w Królestwie Polskiem. Wszystkie te wagony są typu pulmanowskiego, sypialnie bez wyjątku dla wszystkich trzech klas; w porównaniu z takimi wagonami wyrabianymi w dawnych warstatach kolei terespolskiej na Pradze, przedstawiają wiele wygód i ulepszeń dla podróżnych, zwłaszcza w klasie trzeciej, w której po raz pierwszy urządzono garderoby z cyrkulacyą wodną w umywalniach, z lustrami i innemi urządzeniami; natomiast wagony te są za niskie i zbytecznie na oddziały podzielone, skutkiem czego przy komplecie podróżnych odczuwać się tam daje brak powietrza. Z Nowym Rokiem wszystkie pociągi, przebiegające przestrzeń od Kowla do Mławy i od Pragi do Brześcia, będą wyłącznie zaopatrzone w nowe wagony. Oświetlenie będzie gazowe.

„Czas” z 23 czerwca 1898

Obuwie wojenne

24 czerwca 2010

„Drewniaki”.

W Kur. Warsz. czytamy:

Obawiam się, że zbliżająca się zima przyniesie sporo zawodów estetom, tym zwłaszcza, którym podziwianie modnie obutej, zgrabnej nóżki warszawianki tyle czystej rozkoszy sprawiało.

Buciki z wysokiemi cholewkami, o wdzięcznie kojarzonych barwach, buciki sportowe, t. zw. dlatego zapewne, że się ich do żadnego sportu nie używa, będą dużo droższe.

Drożeją wszystkie skóry, a najdotkliwiej podeszwianki, które dziś kosztują 20 razy więcej, niż przed wojną. Handlarze skór mają apetyty niezmierne i kiedy je stracą – niewiadomo. Daj Boże, jaknajprędzej.

Tymczasem należy myśleć o modzie, którą nazwałbym mądrzejszą.

Według mnie, piękna nóżka warszawianki nic nie straci, jeśli ją obujemy w buciki skromniejsze, o niższej cholewce i obcasach mniej zdradliwych i wogóle praktyczniejsze. Zyska na tem swoboda wdzięcznych ruchów, hygiena i bardzo poważnie względy z kieszenią związek mające. A która z nadobnych warszawianek zdecyduje się na bohaterski wysiłek wyrzeczenia się zbyt kosztownej mody, niechaj się nie czuje nieszczęśliwą.   Czytaj dalej…

Walka z wariatem

12 sierpnia 2009

Walka z warjatem.
Do obezwładnienia zbiegłego ze szpitala Jana Bożego warjata trzeba było użyć kilku policjantów, w tej liczbie wyszkolonego boksera.

Ze szpitala Jana Bożego w Warszawie wyszedł i zmylił czujność odźwiernego na miasto paralityk i chory umysłowo 35-letni Zygfryd Krajowy. Przechodzącego ulicą Freta uciekiniera usiłował zatrzymać posterunkowy 2 komisarjatu Stanisław Dybkowski, lecz chory uderzył policjanta t. zw. „bykiem”, porwał czapkę i pelerynę. Policjantowi pośpieszył z pomocą Wacław Fedorczyk, gazeciarz, bez prawej nogi, mający koszyk z gazetami. Po chwili nadbiegł drugi posterunkowy Wincenty Kamiński. W czasie dalszej walki przybiegł pracownik szpitala, oświadczając, że awanturnikiem jest zbiegły ze szpitala warjat.

Wtedy to Krajowy, będąc w ubraniu cywilnem, wyrwał się i uciekł w ul. Franciszkańską. Tam wpadł do herbaciarni Moszka Rozenberga, usiadł przy stoliku i poprosił o piwo. Uprzedzony Rozenberg pochował natychmiast z bufetu widelce i noże. Tymczasem o zajściu zawiadomiono post. Antoniego Tabora, boksera, który wówczas pełnił służbę w Kasie Chorych przy ul. Mławskiei. Tabor wpadł nagle do piwiarni, schwytał z tyłu chorego, zastosował chwyty japońskie, pozostali zaś policjanci założyli kajdanki. W czasie szarpania się furjat wywrócił 2 stoliki i kilka krzeseł.

Zbiega przewieziono dorożką do szpitala.

„Gazeta Bydgoska” z 3 sierpnia 1930

Następna strona »