Wpisy otagowane jako węże

Zemsta bociana

5 lipca 2011

Zemsta bociana.

Ciekawe zdarzenie opisują gazety rossyjskie. We wsi Minżyn w pow. izmajłowskim, na chacie włościanina Kornieja uwiły sobie gniazdo bociany. Korniej nie lubił tych ptaków, głównie z powodu przesądów. Ujrzawszy więc gniazdo bociana, przeraził się strasznie. Po namyśle jednak postanowił bociana wypędzić. Wszedł na dach, spłoszył ptaka, który siedział na jajach, wyrzucił je z cała nienawiścią z gniazda, poczem gniazdo zrujnował. Dokonawszy tego, chłopek uspokoił się nieco.

Po dwu dniach, Korniej, zjadłszy obiad, położył się w pobliżu chaty na murawie. Pomimo upału, spał twardo. Nagle zbudził go jakiś syk. Spojrzał i w mgnieniu oka zerwał się na nogi. W pobliżu miejsca, na którem leżał, znajdował się waż wyprężony, gotowy do rzucenia się na niego.

Korniej pochwycił kapotę, która miał pod głową i rzucił na węża, poczem go zabił kamieniem. Zaledwie jednak to uczynił i wszedł do izby, usłyszał brzęk stłuczonej szyby w oknie. Obejrzał się. W oknie zobaczył głowę bociana, który w długim swym dziobie trzymał wijącego się gada. Bocian wypuścił węża, który, dokonawszy kilku skrętów, wyprężył się, podnosząc łeb do góry. Przerażony włościanin krzyknął i wybiegł z izby.

Przez cały tydzień Korniej spał w innej izbie, nawet nie zaglądając do tej świetlicy, w której bocian wybił szybę i puścił węża. Wreszcie zdecydował się zajrzeć tam i odskoczył z przestrachu. W izbie kotłowało się od wężów.

Chłop zawiadomił sąsiadów, którzy przyodziawszy długie kapoty i skórzane owczarskie spodnie, uzbroiwszy się nadto w kłonice, rozpoczęli walkę z wężami. Oczywiście wszystkie pozabijano.

Korniej wszakże wpadł w jakąś melancholię, a na widok bociana drży cały.

„Gazeta Lwowska” z 14 lipca 1910

Na ukąszenia węży

11 sierpnia 2009

GOSPODARSTWO I LEKARSTWO.
Przeciw ukąszeniu żmii.

Po ukąszeniu od żmii, jak tylko można najśpieszniéj, bierze się młodego gołąbka, nie umiejącego latać i tylnią częścią, czyli kanałem odchodowym, przykłada się na ranę. Po kilku minutach zaczyna pisklę nabrzmiewać i puchnie do tego stopnia, że aż pęka, wydając huk podobny do wysadzonego korka z butelki piwa. Gdy to nastąpi, zaniedługo znika zaognienie około rany i ukąszony zostaje wyleczony.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 1 maja 1868


RADY GOSPODARSKIE.

„Gazeta Toruńska” zamieszcza. Ukąszenie jadowitych wężów, według najnowszego odkrycia professora Haltorda w Melbourne, da się teraz łatwo wyleczyć, a to przez natriskiwanie rany płynem amoniakowym. W tym celu rozcieńcza się amoniak dwoma lub trzema częściami wody: 30 kropli tego rozczynu wystarcza na całą kuracyą. Środek ten okazał się skutecznym, wtedy nawet, kiedy wyczerpano wszystkie inne środki.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 20 maja 1869


W Tereszewie pod Lubawą uratowała się kobieta, ukąszona przez jadowitą żmiję, od śmierci w ten sposób, że się porządnie upiła gorzałką. Bok, który już cały napuchł, otęchł w skutek pijaństwa zupełnie. – Lepszem jeszcze antidotum na truciznę i jad ma być koniak.

„Dziennik Kujawski” z 19 maja 1895

Węże w wagonie pocztowym

26 lipca 2009

Węże w wagonie pocztowym.

Z Raab donoszą: W wagonie pocztowym wiedeńskiego pociągu osobowego powstała w nocy z piątku na sobotę wielka panika. Urzędnicy i służący spostrzegli nagle wielkiego węża, usiłującego wypełznąć na stół. Węża zabito i wyrzucono z wagonu koło Wieselburga. W Raab wyładowano wiele posyłek. Zaledwie umieszczono je w urzędzie pocztowym na dworcu kolejowym, gdy z jednej z paczek wydostał się wąż niezwykle wielki. Listonosz Zygmunt Nemeth chciał go uderzyć kijem, wąż jednak okręcił mu się około kolana i ścisnął swem ciałem tak silnie, że Nemeth zemdlał. Personel kolejowy uwolnił w końcu Nemetha z niebezpiecznej sytuacyi, zabijając węża. Na drugi dzień wyszło na jaw, skąd wydostały się węże. Oto w jednej z przesyłek berlińskich znaleziono pięć małych węży. Przeciwko nadawcy tej niebezpiecznej przesyłki wdrożono dochodzenie, gdyż na dowodzie frachtowym nie było wcale podane, co przesyłka zawiera.

„Dziennik Poznański” z 25 lipca 1914

Odwaga kotów

8 lipca 2009

Odwaga kotów.

W pewnej wsi Prus Wschodnich bawiły się małe dzieci przy żytniem polu w towarzystwie dwóch kotów. Nagle zjawiła się wielka żmija tuż obok dzieci. Koty, jakoby przeczuwając, że dzieciom grozi niebezpieczeństwo, stanęły do walki. Żmija podniosła łeb do góry i syczała, ale nie zaczepiła przeciwników. Koty tak długo niepokoiły żmiję, dopóki nie nadeszli ludzie, którzy ją zabili.

„Dziennik Kujawski” z 28 czerwca 1894