Wpisy otagowane jako wścieklizna

Wściekły lis pokąsał krowę, a krowa – weterynarza

15 marca 2014

Wściekły lis pokąsał krowę, a krowa – weterynarza.

(Hr) W Puszczy Rudnickiej wydarzył się niezwykły wypadek.

Na polach wsi Zegarynowo wściekły, jak się potem okazało, lis pokąsał krowę jednej z włościanek. Lisa chłopi zabili.

Po kilku dniach pokąsana krowa zachorowała i gdy wezwano do niej weterynarza wileńsko-trockiego dra Gnoińskiego, podczas oględzin ugryzła lekarza. Ustalono, że krowa była wściekła, wobec tego dr Gnoiński zmuszony był poddać się zabiegom przeciwko wściekliźnie.

„Ilustrowany Kuryer Codzienny” z 31 lipca 1939

Wściekły wilk na Litwie 1869

9 lutego 2012

Z Litwy donoszą o strasznym wypadku:

Na polach włościańskich między lasem, zwanym „Sofki” a wsią „Pocie” niedaleko Berezyny, pracowało niedawno nad wieczorem kilka kobiet. Raptem wybiegł z poblizkiego lasu wilk niezwykłej wielkości i w okamgnieniu rozszarpał jedną z tych kobiet. Reszta z nich zdołała uciec do wsi; zanim się jednak mężczyźni uzbroili przeciw dzikiemu zwierzęciu, nie było już wilka. Znaleziono tylko na polu w najokropniejszy sposób rozszarpaną kobietę. Najstarszy z obecnych mężczyzn dał natychmiast znać o tym wypadku miejscowej władzy; przy trupie zaś zostawił sześciu tęgich, uzbrojonych chłopaków. Ci rozłożyli ogień, i poruczając straż jednemu z swego grona, położyli się naokoło ognia. W kilka godzin zjawił się wilk powtórnie, i tylko rozpaczliwej obronie zawdzięcza pięciu z nich że uszli nieochybnej śmierci, szósty zaś pozostał podczas ucieczki nieco w tyle, tego rozszarpał rozbestwiony zwierz. W tejże samej chwili wracał z lasu leśny, wilk rzucił się na niego i wygryzł mu dolną szczękę. Ztąd popędził wilk do wsi „Pocie” i „Ptorani”, napadał formalnie na zagrody włościańskie, wciskał się do pomieszkań, które, jak długo się w piecu pali, stoją otworem, i kaleczył ludzi i zwierzęta. Następnie wyleciał na łąkę, pokaleczył trzech pastuchów i wiele koni, a ztąd pobiegł na folwark „Berezyna”, gdzie się pasły dworskie konie. W jednej chwili rozszarpał z nich 10, a gdy parobcy wybiegli przeciw niemu, rzucił się na nich, skaleczył jednego z nich w głowę, drugiego w rękę, a służącę leśniczego Mankiewicza w szyję i ramię. Nakoniec napadła ta rozjuszona bestja na wieś „Chonytony” i „Makanynięta”, rozszarpała jednę kobietę, pokaleczyła wiele ludzi, psów i bydła i znikła w pobliskim lesie. W przeciągu kilku godzin rozszarpał ten wilk troje ludzi, pokaleczył 31 dorosłych osób i 45 sztuk bydła.

Jest to rzeczywiście straszny wypadek, zwłaszcza gdy się zważy, że według wszelkiego prawdopodobieństwa wilk ten był wściekłym. Wszyscy poszkodowani zgadzają się w tem, że wilk ten toczył pianę, i że ogon miał spuszczony. Przy rzucaniu się na ludzi i bydło podnosił jednak ogon w górę i stając na tylne łapy kąsał w twarz lub szyję. Z jak wielką forsą rzucał się na swe ofiary, na to niech służy za dowód ta okoliczność, że pewnemu chłopowi wybił swoja paszczą pięć zębów! – Obawę wznieca także i ta okoliczność, że nie żarł trupów i nie pił krwi.

Ponieważ ta cała scena odbywała się w nocy i nikt na taki napad przygotowanym nie był, przeto nie mogli mieszkańcy przedsięwziąć środków zaradczych. Jeden z włościan strzelił za wilkiem, i ranił go w tylną łapę, drugi znów wepchał mu podczas walki szydło w brzuch. Chociaż te skaleczenia nie odniosły pożądanego skutku, przyczyniły się jednak do osłabienia dzikiego zwierza, które w następnym dniu w sposób bardzo dziwaczny zabito. Gdy bowiem doniesiono o tym wypadku administratorowi dóbr, Fiedlerowi, rozkazał tenże zrobić nazajutrz wielką obławę. Z całej okolicy zebrali się chłopi na to zapowiedziane polowanie w lasach, zwanych „Sofki”. Niedaleko od tego lasu, w pośród pól włościańskich, są zarośla zwane „Dąbrową”. Ażeby skrócić drogę, udał się cały oddział chłopów przez te zarośla. Ponieważ ścieżka była bardzo wązka, przeto szli ci włościanie gęsiorem. Naraz poczuł ostatni z rzędu, mężczyzna słuszny i silny, że coś bardzo silnie chwyciło go z tyłu za kożuch. Sięgnął więc jedną ręką poza siebie i chwycił wilka za kark, a drugą przytrzymał łapę, sterczącą mu koło twarzy i podparł się pod sosnę. Towarzysze jego widząc go w takiem niebezpieczeństwie, dali zaraz drapaka, po chwili wrócili jednak i zabili kijami wilka wiszącego na plecach dziarskiego Litwina. W brzuchu sterczące szydło przekonało obecnych, że mają do czynienia z tym samym wilkiem, który wczoraj zrządził takie spustoszenia. Zabity wilk był nadzwyczajnej wielkości i koloru jasnego.

„Dziennik Polski” z 3 listopada 1869

Środek na wściekliznę

9 lutego 2012

„Korespondent Płocki” z dnia 12. Lutego b. r. donosi:

Jakkolwiek ogłoszenia tego rodzaju są po większej części zwodnicze, jednakowoż z powodu, że dotyczy choroby, na którą w medycynie nie ma dotąd stanowczych środków, a przeto zostawia szerokie pole doświadczeń, nie od rzeczy będzie dociec prawdziwości środka, o którym donosi dziennik „Agriculture” z bież. roku.

Pewien młody wieśniak, pokąsany przez psa wściekłego, a następnie zamknięty w izbie, zjadł wszystkie wiązki czosnku, zawieszone tam do suszenia. Nieszczęśliwy szarpany niewysłowionymi bólami gryzł, co mu pod oko podpadło, ilość też zjedzonego czosnku była bardzo znaczna, ale to go uleczyło zupełnie. Dr. Porto zastosował tę metodę do innych chorych i każdego wybawił od śmierci. Naprzód dobrze ranę wymywa odwarem czosnkowym, następnie wciera w nią jeszcze czosnek utarty, przez ośm dni chory pije tylko napar czosnkowy i zjada naczczo kilkanaście główek czosnku. Czosnek jest bardzo silnym narkotykiem, łatwym do nabycia, warto więc w danym razie zastosować go nietylko dla ludzi, ale i dla zwierząt. Jest to rzeczą pożądaną, aby ten, kto go jako lekarstwo zastosuje czy to u ludzi, czy zwierząt, zagrożonych wścieklizną, raczył szczegółowo o skutkach osiągniętych zawiadomić.

„Łowiec” z 1 czerwca 1884

Środek przeciw wściekliźnie

9 lutego 2012

Środek przeciw wściekliźnie.

Ojciec Haghenbeck, Jezuita, missyonarz, donosi do „Roczników szerzenia wiary” o szczególnym środku leczniczym, używanym przez dzikie plemiona w Bengalu, co następuje: „Przed kilku miesiącami, podróżując na północy, przybyłem z Dighia do Barambai, gdzie zamieszkałem u bogatego Bunyara, którego w styczniu r. b. (1889) ochrzciłem. Stało się, że wściekła suka pogryzła siedmiu ludzi, między którymi znajdowali się dwaj moi tragarze. Zarządziłem, aby natychmiast rozgrzano kawał żelaza dla wypalenia ran. Dzicy jednak spojrzeli na mnie śmiejąc się, a jeden z nich rzekł: „Ej sahibie, to drobnostka, my mamy znakomity środek przeciw wściekliźnie, zobaczysz.” W tem przybiegła znów wściekła suka; jeden rzucił się na nią z kijem i zabił ją na miejscu, a inny rozpruł jej brzuch i wyrwał jej wątrobę, pokrajał ją, w kawałki i podał każdemu ze zranionych, którzy zjedli ją surową z krwią. „Teraz już im nie grozi żadne niebezpieczeństwo” zapewniano mnie; gdy nie chciałem wierzyć i nalegałem na wypalenie, przyprowadzono mi człowieka, który miał wielkie blizny na nogach. Przed pięciu laty człowiek ten został pokąsany przez wściekłego psa, zjadł kawałek zakrwawionej wątroby zwierzęcia i rany nie pociągnęły za sobą żadnych skutków. Fakt opowiedziany zdarzył się w końcu marca, dziś mamy 3 października, rany pokąsanych zagoiły się, i są oni dotąd zupełnie zdrowi. Co właściwie myśleć o tym szczególnym środku, i co powiedziałby o nim Pasteur? Nasi krajowcy utrzymują nawet, że środek ów, dany człowiekowi, ulegającemu już napadom wścieklizny, uleczy go.”

„Gazeta Lwowska” z 25 lipca 1890

Wilk wściekły w mieście

24 czerwca 2010

Wilk wściekły w mieście.

Dnia 18. kwietnia wieczorem wydarzył się w Sadogórze, tuż pod Czerniowcami, wypadek, który wygląda prawdziwie na bajkę i kto wie, czyli nie wyda się ludziom zamieszkałym w zachodnich krajach Europy poprostu – kaczką dziennikarską! Niestety, jest on równie okropny, jak prawdziwy!

Po godzinie ósmej wieczorem, w czasie ulewnego deszczu, pojawił się w wymienionem mieście wściekły wilk. Miasto Sadogóra, siedziba cudownego rabina, tworzy z gminami Żuczką i Rohozną jedną całość. Wilk, który wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wyszedł z nadgranicznych lasów gr.-or. funduszu religijnego, zanim zjawił się w Sadogórze, przebiegł naprzód sioła Mahałę i Gogolinę i tam, jak stwierdzono, pokaleczył kilka psów i świń, a podobno także bydło rogate.

W Sadogórze rzucił się naprzód na chłopa, który pracował obok stogu siana i ukąsił go w twarz, poczem z niesłychaną szybkością popędził dalej. Wpadł do koszar dragonów aż przed kuchnię i tu skaleczył dragona Padurę. Żołnierz, opadnięty znienacka, nie mógł sobie zdać sprawy z togo, co zaszło, i zanim oprzytomniał, zwierza już nie było. Tak biegł dalej i w krótkim przeciągu czasu przebiegł Rohoznę, Żuczkę i całe miasteczko Sadogórę, wszędzie kalecząc przechodniów. Jednym z pierwszych pokąsanych był chałupnik Oleksa Zwaricz. Sądził on, że to pies pewnego oficera dragonów, pobiegł więc zaraz do właściciela rzekomego psa, aby się użalić. Tam jednak przekonał się, iż pies jest w domu i wcale nie wybiegał. Wtedy Zwaricz – zawsze jeszcze przekonany, iż napastnikiem był jakiś pies – uzbroił się w widły od nawozu i czatował przed chałupą. Wilk tymczasem przebiegłszy wszystkie prawie ulice, zawrócił znowu i nadbiegł na Zwaricza. Odważny wieśniak rzucił się nań i widłami przydusił go do ziemi a tymczasem już zbiegli się ludzie i kijami dobili wściekłą bestyę.  Czytaj dalej…

Prześladowanie kotów 1888

24 czerwca 2010

W Budapeszcie wypowiedziano w ostatnich czasach wojnę kotom, stały się ono bowiem strasznemi przez to, iż kilka z nich uległo wściekliźnie. Władza zarządziła formalne wytępienie rodu kociego i dzień w dzień od rana do wieczora przeciąga ulicami miasta oprawca, który przeszukuje we wszystkich domach piwnice, strychy a nawet mieszkania lokatorów, w celu wyłapania wszystkich kotów. Oczywista, że musi on staczać przy tem ciężką walkę, szczególnie z lokatorami płci niewieściej.

Wściekłe koty, które budapeszteńskiej publiczności takiego napędziły strachu, grasują także w okolicy i na prowincyi. Jeden z dzienników peszteńskich donosi: Małą córeczkę p. Kubinyiego, właściciela dóbr w Gömöre, Margitę, ukąsił przed miesiącem kot wściekły. Kubinyi przywiózł kota do Pesztu, do profesora uniwersytetu Högyesa który skonstatował u kota chorobę wścieklizny. Ciężko strapieni rodzice posłali córeczkę w towarzystwie jednego z lekarzy do Pasteura w Paryżu. Znakomity uczony przyjął dziewczynkę do kuracyi i udało mu się po trzech tygodniach oddalić wszelkie niebezpieczeństwo. Przy tej sposobności mówił Pasteur z peszteńskim lekarzem o innych wypadkach, jakie się w stolicy Węgier zdarzyły i zdziwił się ogromnie, gdy mu powiedziano, jak wielka liczba kotów znajduje się w Peszcie. Zdaniem francuskiego uczonego kot jest najzupełniej niepotrzebnem zwierzęciem domowem, gdyż dzisiaj myszy i szczury tępić można sztucznie o wiele skuteczniej i pewniej, aniżeli spuszczając się w tej mierze na koty. Wreszcie oświadczył Pasteur, że stolica Węgier postąpiła bardzo rozumnie, wypowiadając kotom wojnę.

Cóżby na to powiedział Psammenit i jego współcześni, którzy taką cześć oddawali kotom, że się nawet dla miłości kotów wojskom Kambyzesa pobić dozwolili?

„Łowiec” z 1 sierpnia 1888

Wściekły i krwiożerczy wilk pokąsał 20 osób i 100 psów

11 sierpnia 2009

Wściekły i krwiożerczy wilk pokąsał 20 osób i 100 psów.

Na przedmieściu m. Dolina w woj. stanisławowskim przybłąkał się z okolicznych lasów wilk, prawdopodobnie wściekły i pokąsał około 20 osób oraz ponad sto psów. Rozwścieczonego wilka zabili siekierami robotnicy zdążający do pracy. Pogryzionym ludziom udzielił pomocy lekarz miejski.

„Dziennik Ostrowski” z 8 grudnia 1938

Wścieklizna

11 sierpnia 2009

W Philadelfii w Ameryce ukąsił piesek pewną młodziuchną panienkę w palec. W trzy dni po ukąszeniu pokazały się symptomata wodowstrętu (wścieklizny.) Lekarze orzekli, że ratunku nie ma; w porozumieniu więc z rodzicami, krewnymi i przyjaciołmi postanowiono przez otrucie skrócić cierpienia nieszczęśliwéj – co też uskuteczniono.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 20 stycznia 1870



Wypadek w szpitalu.

Z Pittsburga donoszą, że w napadzie wścieklizny zbiegł jeden z pacyentów tamtejszego szpitala i pokąsał 14 osób. Jedenaście z nich przewieziono natychmiast do szpitala, gdzie przejdą kuracyę Pasteura. Pomiędzy pokąsanymi znajduje się jeden superintendent i 4 lekarzy szpitalnych. Zbiegłego pacyenta zdołano ubezwładnić, poczem niedługo zmarł w szpitalu.

„Dziennik Poznański” z 6 stycznia 1916

 

Wilk pogryzł wieśniaka na jego własnym podwórzu

11 sierpnia 2009

Wilk pogryzł wieśniaka na jego własnym podwórzu

BRZEŚĆ. Na podwórzu zagrody T. Kiryczuka, mieszkańca wsi Rogożno, pow. brzeskiego, przybiegł nagle nie wiadomo skąd wilk, który zaczął gonić kury.

Wieśniak, widząc wilka, chwycił za widły i rzucił się na niego. Wskutek jednak własnej nieostrożności przewrócił się na ziemię, a wówczas wilk pogryzł go dotkliwie w szyję i twarz.

W stanie bardzo groźnym przewieziono pogryzionego wieśniaka do szpitala miejskiego w Brześciu n. B., gdzie walczy ze śmiercią.

„Dziennik Ostrowski” z 28 sierpnia 1938

Pan młody w chwili ślubu dostał napadu wścieklizny

11 sierpnia 2009

Pan młody w chwili ceremonji dostał napadu wścieklizny.

Wstrząsający wypadek zdarzył się ostatnio w Ołomuńcu. Młody robotnik Leopold Grund przed niedawnym czasem, gdy wracał wieczorem od narzeczonej z którą miał się ożenić, został pokąsany przez podejrzanego psa. Młody człowiek nie przypisywał do tego wypadku większego znaczenia, zwłaszcza, że rany nie były zbyt głębokie i wkrótce się zagoiły.

W dniu oznaczonym na ślub młodej pary, zgromadził się orszak weselny w kościele, państwo młodzi przyklękli przed ołtarzem, a ksiądz zaczął wypowiadać rotę przysięgi. W tej chwili pan młody zerwał się z błędnem wzrokiem i tocząc pianę, rzucił się na oblubienicę, zadając jej ukąszenie w ramię

Zapanował popłoch, jednak najbliżej stojący nie stracili przytomności i zdołali obezwładnić pieniącego się w okropnym ataku nieszczęśliwego. Skrępowanego przewieziono do zakładu dla obłąkanych, zaś jego narzeczoną, która – omdlała z przerażenia, poddano leczeniu pasteurowskiemu.

Nieszczęśliwy człowiek, ofiara psa wściekłego, po strasznych męczarniach zmarł.

„Gazeta Pleszewska” z 27 sierpnia 1930

Lekarstwa przeciw wściekliźnie

25 lipca 2009

RADY GOSPODARSKIE.

- „Ziemianin” poznański zamieszcza, środek przeciw wściekliźnie. Słynny niegdyś w Anglii chirurg Jouat używał następującego prostego środka i sam, będąc 8 razy przez wściekłych psów ukąszony, zawsze się takowym uchronił od téj choroby. Środkiem tym jest saletrzan srebra, który zwyczajnym sposobem w ranę się wpuszcza, a skutkuje przez to, iż ślinę rozkłada i tym sposobem truciznę niszczy.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 20 maja 1869


 Lekarstwo przeciw wściekliźnie.

Doktor Buison w Nowym Jorku wynalazł radykalne lekarstwo przeciw wściekliźnie; zależy ono na tém, ażeby każdy pokąsany przez wściekłe zwierze człowiek wziął siedem kąpieli parowych, zawierających 47 do 53 stopni gorąca; jeżeli zaś symptoma wścieklizny już się pojawiły, to leczy chorobę jedna już tylko kąpiel parowa podobnéjże temperatury, po któréj pacyent powinien nie wychodzić z mieszkania aż do zupełnego wyzdrowienia. Skuteczności tych środków doktor Buison doświadczył nietylko na licznych pacyentach, lecz i na sobie samym także.

Dz. P.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 5 sierpnia 1869

Jak poznać psa wściekłego?

10 lipca 2009

Jak poznać psa wściekłego?

Jak wiadomo, wścieklizna jest chorobą bardzo niebezpieczną i rozwija się początkowo u psów, od których przez pokąsanie udziela się innym zwierzętom, a także i ludziom; choroba ta po wystąpieniu już objawów jest nieuleczalną i prowadzi zawsze do zejścia śmiertelnego. Najbardziej niebezpieczna jest ta okoliczność, że ślina psa zapadłego na wściekliznę jest już zaraźliwą jeszcze na 8-10 dni przed wystąpieniem u niego objawów chorobowych, a zatem pies taki przez lizanie już może zarazić ludzi, u których na rękach są nieznaczne zadrapania. Jak poznać psa wściekłego w początkach choroby? Jest to pytanie bardzo poważne, gdyż mając dokładne pojęcie o najważniejszych symptomatach zdradzających wściekliznę można siebie i drugich uchronić od nieszczęścia: choroba ta panuje prawie wszędzie. Wścieklizna bywa dwojaka: spokojna i gwałtowna. Przy gwałtownej postaci choroby pies początkowo zaczyna zdradzać ogólną zmianę w usposobieniu, staje się bystrym w oczach, nerwowym, później robi się nieposłusznym, chowa się po kątach i nie idzie na wołanie. Następnie zauważa się, że od czasu do czasu robi on takie ruchy głową, jakby łapał muchy (jest to charakterystyczne). Na 2-gi lub 3-ci dzień pies skłonnym jest do ucieczki, rzuca się i kąsa zwierzęta, ludzi, a nawet i różne przedmioty; głos jego się zmienia, szczeka dziwnie, niema apetytu do jedzenia, natomiast połyka rzeczy nie jadalne, jak drzewo, kamienie itp. W końcu występuje paraliż czyli bezwład zadu i dolnej szczęki, pies zdycha, co przeważnie następuje na 4-ty lub 5-ty dzień od wystąpienia najpierwszych objawów. Przy spokojnej postaci opisany paraliż zadu i szczęki zjawia się o wiele wcześniej; w początkach choroby pies jest smutny, traci apetyt, chodzi z kąta w kąt, głos staje się ochrypłym; przy szczekaniu słyszy się jakby krótkie wycie (charakterystyczne), pies się nie rzuca, nie kąsa, a gdy nastąpi paraliż, to wkrótce zdycha. Opisane tu charakterystyczne objawy występujące w samym początku wścieklizny należy wziąć pod uwagę i po stwierdzeniu takowych natychmiast psa uwiązać, lub zamknąć na przeciąg 10 dni aż do wyjaśnienia choroby, oraz zawiadomić o tem władzę.

Z. Olszański, lekarz wet.

„Słowo Pomorskie” 9 września 1928