Kurhan w Kowarach
W niepowrotnych dniach młodości, ilekroć jechałem z Lelowic do Proszowic, tylekroć okiem dziecka spoglądałem na wielką, porosłą trawą mogiłę, rysującą się na tle nieba na polach wsi Kowary.
* * *
Niedobrą mają opinię u ludu tamecznego pola kowarskie. Wielkie, puste obszary, nigdzie drzew ni wioski (wsie Kowary i Szczytniki utopione w parowach są niewidoczne). Nocami pola te puste nabierają grozy – nieraz widziano na nich „omętrę” błądzącego, nieraz „spoleniec” (
1) je przebiegał. Niejeden, powracając z Proszowic, gdy go w tych miejscach zmrok zachwycił, doznawał „mrowia”, biegającego po grzbiecie. Widywano „czarne psy”, kołujące we zmroku po tych polach. Nareszcie mieszkańcy Kowar i Szczytnik na skrzyżowaniu się dróg dźwignęli „figurę”.
Wielki murowany czworogranny słup z nyżami na „świątki”. Około słupa posadzili cztery „drzewiny”, i raźniej się stało temu, kto zapóźniony pola te przebywał. Ustały też pospolite na krzyżowych drogach tany czarownic z dyabłami, podnoszących wysoko pył drożny.
Mogiła na wyniosłości stała i stała – urągając ulewom, burzom i wichrom. Oborywali ją ludzie – podkopywali motykami, spasali bydłem, słowem, czynili wszystko, by niepożądanego intruza śród pól nadanych przez „Ukaz” zatracić. Ale intruz rozsiadł się wygodnie i urągał mocy ludzi i żywiołów.
Co kryje ta góra ziemi, ten nasyp sztuczny na przegięciu pola? Rozmaici, stosownie do „poziomu” duchowego, rozmaicie twierdzili. Byli tacy, co nasyp odnosili do najść tatarów, byli, co imputowali go wojnom, byli co zaledwie odnosili go do Kościuszkowskich epok lub do 1830, a nawet 1863 r. Ale mogiła stała ponura, wyniosła, milcząca i tajemnicza. Ona sama nic nie wymówiła. Może dumała nad brakiem pamięci ludzkiej, a może czekała na rękę, co się wedrze do jej wnętrza i powie światu, co tam znalazła. Czytaj dalej…