Wpisy otagowane jako zima

Jak chronić zdrowie w zimie?

14 listopada 2009

Pogadanka hygieniczna.

Jakto w zimie? Czyż człowiek ma inne zdrowie na porę letnią a inne na zimową? zapyta kto może, przeczytawszy tytuł powyższy. Bynajmniej. Zdrowie jest zawsze w lecie, czy w zimie jednakowe zawsze najcenniejsze ze wszystkich darów jakie Opatrzność zsyła na człowieka. Tylko że warunki w jakich zdrowie nasze utrzymywać mamy, są odmienne zależne od pór roku.

W zimie w naszym klimacie najbardziej pozwalamy na rozpieszczenie ciała a co zatem idzie i na spaczenie ducha.

Co to jest rozpieszczenie? Czy w lecie mniej rozpieszczamy ciało aniżeli w zimie? Tak jest. W lecie w dni gorętsze ubieramy się lekko wystawiamy je na przewiew wiatru bez obawy przeziębienia. Słowem, przyzwyczajamy ciało nasze do otaczającej je temperatury. Zimą inaczej. Tulimy się w ciepłe palta, futra, kalosze, szale itp. czyli chronimy ciało przed tym wpływem do którego przyzwyczajać się powinniśmy. Jest to zupełnie jak kiedy matka pragnie uchronić pieszczocha swojego od gorących lub mroźnych podmuchów życia a chcę mu zapewnić otoczenie ciepłe. Nie dobre to wychowanie, pierwsza lepsza przeciwność zwarzy roślinkę w cieplarni wychodowaną(*).  Czytaj dalej…

Niebezpieczne ukłony

14 listopada 2009

Ile reumatyzmów, bólów głowy, przeziębień, ba nawet zapaleń mamy do zawdzięczenia pozdrawianiu się w zimie przez zdejmowanie okrycia z głowy! Krótkie włosy, co gorsze rzadkie włosy, co najgorsze łysina są doskonałymi przewodnikami przeziębiań zawsze wtenczas, kiedy się głowę oddaje na pastwę mrozu i wichru. Jestto zwyczaj barbarzyński, uchylić go mogą tylko kobiety. Niech nie tylko nie wymagają chorobliwej szarmanteryi, ale niech same ujmą w swe ręce akcye pomocniczą. Pamiętać o tem powinny, że ich ojcowie, mężowie, bracia, ich przyszli mężowie, synowie nabawiają się przez nędzny system kłaniania się w zimie długotrwałych chorób, połączonych z tem strat materyalnych, zgryźliwości itp., a przecież głównie rozchodzi się o objawy grzeczności wobec kobiet. Mężczyźni sami sobie nawzajem bez różnicy wieku i stanowisk nietylko nowy obyczaj wybaczą, ale owszem zachęcają się do tego, by powszechnie unikać dzisiejszej sposobności do choroby. – Gdyby się znalazło sto kobiet w mieście, któreby zgodziły się powiedzmy „podpisać się” na plan akcyi, by w zimie mężczyźni kłaniali się według systemu wojskowego – rzecz byłaby załatwioną.

Niestety – kobiety dotąd milczą, inicyatywa mężczyzn rozbija się o to milczenie. Łatwo jednak milczeć, kiedy pukle włosów – mniejsza o to własnych czy sztucznych – chronią piękną główkę od choroby! Przypatrzmy się jednak uważnie temu dorywczemu ukłonowi zimowemu, temu udawaniu, nie spostrzeganiu się, lub spóźnionemu poznaniu, temu szybkiemu nakrywaniu głowy, podsłuchajmy narzekań i krótkich przekleństw – a zrzekniemy się owego zaszczytu, jaki nam musi wyrządzać zirytowany w duszy bliźni. Ukłon systemu wojskowego może być również elegancki – zresztą stosujmy go w zimie.

„Głos Rzeszowski” z 19 stycznia 1908

O pozbyciu się skutków zaziębienia

12 sierpnia 2009

Praktyczne rady i wskazówki.
O pozbyciu się skutków zaziębienia i jak zabezpieczyć się przeciw niemu na przyszłość.
Prędsze, lub powolniejsze pozbycie się skutków zaziębienia zależy od tego, jak długo ono trwało. Jeżeli zaziębienie trwało kilka godzin, w takim razie najlepiej jest wziąć gorącą kąpiel, położyć się do łóżka i spocić się należycie. Kto czuje, że się przeziębił przed dwoma, lub trzema dniami, powinien także wziąć gorącą kąpiel; lecz kąpiel tak zastarzałego zaziębienia nie wykorzeni z gruntu, ulży tylko osobie przeziębionej i zabezpieczy ją przeciw nowemu zaziębieniu. Zastarzałe zaziębienie jest bardzo trudne do pozbycia. Najgłówniejszą rzeczą w takim razie jest, aby w czasie, gdy się czuje skutki przeziębienia, nie zaziębić się na nowo.

Chcąc się ustrzedz przeciw nowemu zaziębieniu, nie trzeba używać wiele kąpieli, albowiem one w takim razie nie tylko nic nie pomogą, ale przeciwnie nowe zaziębienie sprowadzą. Jedna a najwyżej dwie kąpiele wystarczają.

Jednocześnie trzeba używać środków, któreby wzmocniły organizm i zabezpieczyły przeciw nowemu zaziębieniu i wzbudziły potrzebną cyrkulacyą krwi. Codzienne kąpiele słone, lub nacieranie ciała słoną wodą, ruch na świeżem powietrzu są to środki i lekarstwo najlepsze na tę chorobę. Osoby, które pozostają długo na świeżem powietrzu, rzadko cierpią na długie zaziębienie. To powinno być nauką dla wszystkich osób skłonnych do zaziębienia. Ruch i świeże powietrze najlepiej działają na pozbycie się zaziębienia i zapobiegają przeciw nowemu zaziębieniu. Największą popełniają niedorzeczność te osoby, które z nastaniem zimna, aby się zabezpieczyć przeciw zaziębieniu, zamykają się w pokoju i w piecu mocno palą.

Okoliczność ta wywiera wpływ wprost przeciwny i przy pierwszej lepszej sposobności sprowadza zaziębienie. Przy takiem postępowaniu osoba staje się tak niewytrzymałą i tak skłonną do zaziębienia, że przy najmniejszym przewiewie, przy otwarciu na chwilę drzwi, lub okna natychmiast dostanie kataru Wszystkie osoby, a szczególniej niewytrzymałe na zimno, z ustaniem pory chłodnej powinny się przyzwyczaić do zimna. Tym sposobem skłonność do zaziębienia się łatwego powoli ustanie i w końcu zupełnie zniknie. Codzienne przechadzki na świeżem powietrzu, zimne kąpiele, lub nacieranie ciała zimną woda, zdrowe i skromne potrawy, gimnastyka, odpowiedni wywczas są to najlepsze środki przeciw zaziębieniu.

„Dziennik Kujawski” z 28 kwietnia 1894

Panie na łyżwach

11 sierpnia 2009

Jedna z gazet berlińskich opowiada, że damy berlińskie biegają na łyżwach dopiero od 55 lat. Dawniej sport ten płci nadobnej niemieckiej był obcym. W roku 1839 zaczęła się ślizgać na łyżwach najprzód córka księcia Karóla na Haweli pod Poczdamem, a nauczyła ją tej sztuki Holenderka, córka ogrodnika książęcego. W r. 1840 już cała rzesza młodych arystokratek harcowała na łyżwach w zwierzyńcu berlińskim i odtąd łyżwiarstwo damskie zapanowało w Niemczech na dobre – czego nie można ganić, gdyż bieganie po lodzie bardzo korzystnie oddziałuje na zdrowie i gimnastykę ciała. – Natomiast powieściopisarz warszawski Bol. Prus nazywa w „Emancypantkach” łyżwowanie kobiet niewłaściwem zajęciem niewieściem. Wolałby, gdyby panny łyżew nie używały. Warszawianki lubują się atoli bardzo w owym sporcie lodowym. W ogrodzie Saskim zawsze pełno jest zimą łyżwiarek, a suną one na lodzie tak dzielnie, że i najzręczniejsi łyżwiarze zdążyć za niemi nie mogą.

„Dziennik Kujawski” z 12 grudnia 1895

Wytrzymałość lodu

10 sierpnia 2009

Wytrzymałość lodu.

Gdy nadchodzi pora, w której lód zaczyna kusić łyżwiarzy, ostrożność nakazuje przekonywać się pilnie o wytrzymałości lodowej powłoki. Oto kilka wskazówek w tym względzie. Lód grubości 4 centymetrów utrzymuje ciężar pojedynczego człowieka; lód grubości 9 centymetrów wytrzyma oddział żołnierzy, idących jeden po drugim; lód dwunastocentymetrowy wytrzymuje ciężar dział dziewięciocentymetrowych, przewożonych na saniach; lód szesnastocentymetrowy wytrzymuje działa polowe, zaprzężone zwyczajnie z jaszczykami; wreszcie po lodzie dwudziestodziewięciocentymetrowym można przewozić największe ciężary.

„Dziennik Kujawski” z 19 grudnia 1894

O paleniu w piecu

10 sierpnia 2009

O paleniu w piecu.

W obecnej porze każdy się ciśnie do ciepłego pieca, a przynajmniej rad siedzi w ciepłym pokoju, chociaż narzeka, że opału dużo wychodzi i węgle wiele kosztują. Opał, co prawda, zimą sprawia niemały wydatek, lecz przy umiejętnem obchodzeniu się i tu niejedno zaoszczędzić można. Przy paleniu w piecu na trzy przede wszystkiem rzeczy zważać koniecznie należy:

1) Nie kłaść nigdy w piec wielkich węgli, tylko małe kawałki;

2) nie zapalać węgli od tyłu, lecz zawsze z przodu, tj. od drzwiczek i

3) zamykać natychmiast drzwiczki szczelnie, skoro się węgle dobrze rozpalą, a nie czekać, dopóki się nie wypalą do szczętu.

Skoro się węgle rozgrzeją, pocą się i wydają z siebie gaz, taki sam, jakim oświetlają nasze ulice, a którym i piece bardzo prędko ogrzać można. Małe węgle prędzej się rozgrzewają i więcej wydają z siebie takiego gazu, niż wielkie kawały. Najlepiej można się przekonać o tem w gazowniach, gdzie nigdy nie biorą do wyrabiania gazu wielkich kamieni, tylko zawsze małe kawałki. Gaz wytwarzający się z węgli kamiennych jest 7 razy lżejszym od powietrza i dla tego natychmiast ulatuje w górę. Zapalając węgle od tyłu pieca, ciągnie ogień w komin, a gaz tworzący się z węgli około drzwiczek, nie zapala się wcale, tylko ulatuje górą w powietrze. Nie trzeba także podkładać ognia przy rozpalaniu pod węgle lecz na węgle. W taki bowiem sposób węgle rozgrzewają się pod ogniem, a wszystek gaz wychodzący przechodzić musi przez ogień i tam się też spala. Podobnie, jak gaz, tak samo i ciepłe powietrze lżejszem jest od zimnego.

Dopóki więc drzwiczki u pieca otworzone, ciśnie się w piec od dołu zimne powietrze i wypędza ciepło, które kominem wychodzi. Wiedzą o tem dobrze nasi kominiarze i każdy to samo powie, że dopóki u pieca drzwiczki otworzone, wychodzi z komina dym zupełnie ciepły, skoro zaś drzwiczki zamknięte, to i dym zaraz ostygnie. Gdy się zamknie piec, skoro się węgle dobrze zapalą, natenczas wszystko ciepło pozostaje w piecu, gdyż cały komin i rura zatkane są zimnem powietrzem, przez które ciepło przecisnąć się nie może. Z tego powodu zbytecznemi i zupełnie niepotrzebnemi są w rurach klapy, jakie dawniej robiono, gdyż szczelniej niż wszelkie klapy i zasuwki, zamyka rurę samo zimno powietrze.

Wł. C.

„Dziennik Kujawski” z 12 stycznia 1894

Papier jako środek na zimno

27 lipca 2009

Papier jako środek na zimno.

Wszystkim, którzy mają bliskich na polu walk i nie mogą posłać im ciepłych skarpetek, przypominam, że można je zastąpić papierem. Owija się po prostu stopę, na którą się włożyło zwykłą skarpetkę papierem (najlepiej gazetą) i naciąga się but. Sposób ten stosowali żołnierze we wojnie francuskiej w roku 1870/71 a wskutek polecenia kolegi lekarza zastosowałem go u siebie na polowaniach zimą i w czasie trzaskających mrozów, gdy praktykowałem na wsi. Skutek jest wyśmienity, a wszyscy, którym go zaleciłem, nie mogli się tego zawijania stopy w papier nachwalić. A więc posyłajmy, jeżeli nie można skarpetek ciepłych, gazety z odpowiedniemi wskazówkami.

Dr. D.

„Dziennik Poznański” z 24 września 1914

Opał i światło

10 lipca 2009

Opał i światło.

Przejściowy niedostatek węgla, nie dająca się na razie odwrócić konsekwencya wojny, zmusza nas do oszczędności światła i opału. Musimy się ograniczyć do rzeczy w tym zakresie koniecznych. Na to wszyscy się zgadzamy.

Ale co jest tu koniecznem?

Tu nawet pomiędzy uczonymi drogi zaczynają się rozchodzić. Frankfurcki profesor Bethe wziął tę sprawę świeżo pod rozbiór. I streszczamy tu jego uwagi i wywody.

Człowiek, jak i inne zwierzęta ciepłokrwiste, posiada własną swoją temperaturę, stałą w granicach bardzo wyraźnie wskazanych i bardzo mało normalnie się wahających; ta temperatura wynosi od 36 1/2 do 37 stopni Celsjusza. W pewnych chorobach tylko opada ona, naprzykład w cholerze, w innych podnosi się, co stanowi zjawisko gorączkowania. A więc w lecie, i w zimie, pod równikiem i przy biegunie, Murzyn i Eskimos, ma temperaturę prawie ściśle jednakową. Jest to skutkiem procesów fizycznych i chemicznych, odbywających się bez przerwy w organizmie, których całość stanowi prawdziwy, jednakże nie zlokalizowany aparat ogrzewający. Ten aparat nie przestaje nigdy działać, nawet w najgorętsze dni lipcowe. Nie może człowiek przestać palić w swoim piecu wewnętrznym i siedzieć przy otwartych oknach. Stąd wytwarza się w nim ciepła więcej, aniżeli mu potrzeba do utrzymania jego masy na 37 stopniach. – Wtedy poci się on, a woda wypocona, parując na skórze, pochłania ów nadmiar opału.

Gorzej bywa w zimie. Wtedy zimne powietrze może zabrać człowiekowi ciepło jego własne, potrzebne mu do owych 37 stopni i naruszyć jego równowagę opałową. Skutkiem pierwszym tego jest dreszcz i szczękanie zębami.  Czytaj dalej…

« Poprzednia strona