Archiwum miesięcy: Czerwiec 2014

Odkopany arsenał powstańców

7 czerwca 2014

Odkopany arsenał.

Przy robotach ziemnych koło starego dworku na Snopkowie za rogatką Zieloną, w głębokości jednego metra natrafiono na olbrzymi skład ołowianych kul karabinowych.

Część ich zabrali natychmiast robotnicy, a pozostało jeszcze ich kilka centnarów, spoczywających w zapomnieniu od wielu już widocznie lat. Bliższe badania znalezionych kul, wykazały przedewszystkiem, że dziś tego rodzaju kul nie używa się, że przed laty pięćdziesięciu zaś używane one były do świeżo wynalezionych podówczas t. zw. sztućców belgijskich. Okoliczność, że w czasie wypadków styczniowych 1863 sprowadzano do nas za drogie pieniądze i tajemną drogą całemi masami tego rodzaju sztućce z Belgii, pozwoliła na domysł, że i wykopalisko snopkowskie pochodzi z tych czasów. P. Zofia Lewakowska, matka p. Zygmunta Lewakowskiego, jak donosi Kuryer Lwowski, opowiada, że w czasie wypadków styczniowych zakopywano kule w Snopkowie, którego dworek był podówczas własnością jej męża ś. p. Władysława Lewakowskiego. Według tego opowiadania owe kule karabinowe zakopał już ku końcowi powstania śp. Władysław Lewakowski, w jej obecności, a miało ich być czterdzieści tysięcy. Dalej opowiada p. Lewakowska, że mąż jej, w czasie jej nieobecności zakopał również cały transport karabinów belgijskich również w ogrodzie w pobliżu alei lipowej.

Część wykopaliska pomieszczona zostanie tymczasowo na obecnej wystawie pamiątek roku 1863 na placu powystawowym, gdzie je publiczność będzie mogła oglądać aż do dnia zamknięcia wystawy, które nastąpi prawdopodobnie w dniu 12 b. m.

„Gazeta Lwowska” z 3 października 1913

Z królestwa wyrodków

7 czerwca 2014

Mały feljeton.
Z królestwa wyrodków.

Nowoczesna nauka zwraca się coraz częściej do wyrodków, nad którymi do niedawna poruszano tylko głowami i konstatowano, że tacy istnieją… Do rzędu tych uczonych należy także signor Saltarino, który w dziele swojem p. t. „Wyrodki”, podaje mnóstwo ciekawych szczegółów, odnoszących się do studjum olbrzymów i karłów.

Oto wiązanka tych szczegółów:

Pan Leon Whitton, zwany „kanadyjskim kolosem”, pochodzi ze zdrowych rodziców. Ojciec ważył 340, matka 375 funtów. Syn zaś już w chwili swego zagoszczenia na świat boży, ważył 13 funtów, a dzisiaj 724. Rozmiary poszczególnych części ciała owego ciężkiego jegomości są wprost imponujące: szyja np. mierzy 26 cali w obwodzie, piersi 72, a talja 84 cale. Whitton jest bardzo szczęśliwy, ma swój wcale ładny majątek i wesołe przytem usposobienie. Jedno go tylko martwi i gryzie – jego ukochana jedynaczka waży tylko 118 funtów.

Pani Lara jest kolosalną damą. Miejscem jej urodzenia jest Grudziądz w zachodnich Prusach. Pani Lara waży 412 funtów. Ma dwoje dzieci, które są zupełnie normalnie rozwinięte i bardzo ładne.

Zauważyć tu należy, że ciężkich ludzi produkuje przedewszystkiem Ameryka i Anglja. Niemcy stosunkowo mało produkują tego artykułu, zastępując go przeważnie olbrzymami. Pod względem rozmaitych innych zwyrodnień, najbogatszą jest Francja, najbiedniejszą zaś Austrja i Węgry, które mogą się wykazać jednym tylko karzełkiem.  Czytaj dalej…

Maggi

7 czerwca 2014

Umarł człowiek, który wynalazł… „Maggi”.

Maggi… Któż go nie zna? Te niewielkie kostki, lub flakoniki o długich, wązkich szyjkach, są równie dobrze znane śród wiecznych śniegów, jak pod zwrotnikami, są namiastką pożywności „chudych” potraw, któremi karmi się trzy czwarte ludzkości.

Człowiek, który wynalazł „Maggi” ma niewątpliwe zasługi wobec świata i należy mu się wdzięczne wspomnienie w chwili, gdy przyszła wiadomość o jego śmierci. Był nim John Dorrence, zmarły niedawno w Bostonie, kiedyś profesor jednego z uniwersytetów amerykańskich.

Karjera tego „dobroczyńcy ludzkości” była niezwykła nawet jak na amerykańskie stosunki. Olbrzymi majątek, obliczany na setki miljonów dolarów, zdobył Dorrence dzięki owym małym kostkom, które w ciągu dziesiątków lat zdobyły na świecie popularność, nie mniejszą od… gramofonu.

Dorrence, urodzony w 1858 roku, syn zwykłego farmera, otrzymał wykształcenie wyższe i obrał jako swą specjalność chemję. Poważne prace naukowe, dotyczące najbardziej skomplikowanych zagadnień chemicznych, zjednały mu sławę nie małą. Ale w Ameryce trudno zadowolić się samą sławą naukową. Młody uczony rzuca katedrę, laboratorja i ulegając potężnemu prądowi zdobycia karjery, wyjeżdża do Chicago, gdzie w dziale chemicznym fabryki konserw „Armoor et Company”, pracuje nad… wydobyciem z produktów spożywczych maksymalnej ilości „skondensowanej pożywności”. Z fabryki konserw mięsnych przenosi się do fabryki konserw jarzyn i pewnego dnia dochodzi do bardzo prostego stwierdzenia: istnieją oto najróżnorodniejsze odmiany konserwowanych potraw stałych – niema natomiast zup i buljonów. Zdobyte doświadczenie ułatwia mu drogę poszukiwań i w roku 1900 pojawia się na rynku produkt, którego intrygująca nazwa wszystkich zaciekawia. Było to w okresie jednego z kolejnych krachów giełdowych i bezrobocia w Ameryce, tuż przed samemi świętami Bożego Narodzenia.

Ten „gwiazdkowy” podarunek dla najuboższej ludności amerykańskiej zyskał sobie tak wielkie uznanie wśród kobiet, że… po dwóch latach Dorrence był milionerem, a żółte kosteczki „Maggi” stanowiły nieodzowną przyprawę każdego posiłku.

„Gazeta Lwowska” z 21 grudnia 1930

Piwo flaszkowe

7 czerwca 2014

Piwo flaszkowe.

Generalny reprezentant browarów Jana bar. Goetza-Okocimskiego w Okocimiu i Pierwszego Pilzneńskiego Browaru akcyjnego w Pilznie „Zdrój Cesarski”, radny miasta Lwowa p. Jakób Wixel, urządził w ostatnich czasach znacznym kosztem w swym składzie przy ul. Bogusławskiego iście po europejsku uposażony oddział piwa flaszkowego, zaopatrzony w maszyny, odpowiadające ostatnim wymaganiom techniki i hygieny, dzięki którym piwo ściągane do flaszek, po kilku nawet miesiącach absolutnie nic nie traci na sile, świeżości i smaku.

Dziś w południe w obecności prezydyum miasta Lwowa, grona radców magistratu, prezydyum Izby handlowej i przemysłowej, reprezentantów krajowego przemysłu i handlu, oraz zaproszonych gości odbyło się uroczyste otwarcie nowego zakładu.

Właściciel jego, radny p. Jakób Wixel, zabrawszy pierwszy głos, wskazał na potrzebę podobnego zakładu w naszem mieście, poczem prezydent miasta p. Neumann w serdecznych słowach złożył życzenia twórcy nowoczesnego zakładu.

Następnie uczestnicy uroczystości zwiedzili urządzenia całego zakładu.

Wspomniany zakład składa się przedewszystkiem z płuczkami, złożonej z trzech komór, w których każda flaszka poddana jest ścisłemu płukaniu wodą ciepłą stopniowo o 40, 30 i 20 stopniach Celsiusza. Z kolei przechodzi każda flaszka przez t. zw. szczotkarkę, gdzie oczyszczona bywa z wszelkich nieczystości za pomocą szczotek tak wewnątrz, jak i zewnątrz, poczem w innej maszynie ponownie jest myta wewnątrz i zewnątrz wodą zimną.

Po stwierdzeniu zupełnej czystości, dostaje się flaszka dopiero do aparatu, napełniającego ją piwem. Aparat ten potrafi w jednej godzinie napełnić 2000 flaszek. Po napełnieniu osobne aparaty dokonywują korkowania, etykietowania i kapslowania flaszek.

W osobnym oddziale znajduje się aparat do pasteryzowania piwa, dzięki któremu zabija się bakcyle drożdżowe tak, że piwo nawet po upływie kilku lat nic nie traci na swym smaku. Resztę ubikacyj zajmują dwie chłodzarnie, kotłownia i magazyny.

Wszędzie panuje wzorowa czystość.

Po zwiedzeniu całego zakładu odbyło się w mieszkaniu prywatnem p. Wixla śniadanie, podczas którego liczni mówcy wznosili toasty na pomyślność i rozwój nowej gałęzi przemysłu.

„Gazeta Lwowska” z 19 grudnia 1913

Mysz przyczyną śmierci

7 czerwca 2014

Mysz przyczyną śmierci.

W Rewnej na Bukowinie zdarzył się, jak donosi czerniowiecka Gazeta Polska dziwny wypadek. Dnia 4 b. m. włościanka Magdalena Korinczuk, wstawszy zrana, ubierała się w buty. Naraz w jednym z butów, uczuła coś ciepłego i usłyszała pisk. Wyjęła natychmiast nogę, a w tejże chwili z buta wyskoczyła mysz. Korinczukowa, która zawsze czuła nieprzezwyciężony wstręt do tego stworzenia, tak się przelękła, iż zemdlała, popadła w spazmy i po kilku godzinach wyzionęła ducha.

„Gazeta Lwowska” z 12 stycznia 1890

Niedorzeczny zakład

7 czerwca 2014

Niedorzeczny zakład.

W Cieplicach założył się o 10 zł. pewien czeladnik stolarski, że zje 26 kiszek wątrobianych i 10 bułek. Przy 23 kiszce oświadczył, że dalej jeść nie może; nie tylko że przegrał zakład, ale w dodatku postradał życie wskutek przesycenia.

„Dziennik Polski” z 10 listopada 1869

Eldorado dla kobiet

7 czerwca 2014

Prawdziwem Eldorado dla młodych osób, pragnących wyjść za mąż, są jeszcze zachodnie okolice brytyjskiej Kanady w północnej Ameryce, gdzie brak kobiet jest taki dotkliwy, że każda panna czy wdowa, bez względu na miarę i siłę wdzięków, znajduje natychmiast cały mały legion konkurentów. Dnia 14 b. m. w Exeter-Hall odbył się właśnie wielki mityng pod przewodnictwem bawiącego właśnie w Londynie gubernatora Kanady, markiza of Lorne, na którym uchwalano najusilniej popierać wychodźtwo młodych kobiet z Anglii do owego błogosławionego kraju, zwłaszcza że w Anglii znowu żyje obecnie o milion kobiet więcej niż mężczyzn.

„Gazeta Lwowska” z 22 grudnia 1881

Wdzięczni złodzieje

7 czerwca 2014

Wdzięczni złodzieje.

Zabawną ale podobno autentyczną historyę opisuje Kurjer Codzienny. Żył sobie w Lubelskiem dosyć ubogi dzierżawca; serce jego zapałało gorącą a namiętną miłością ku bogatej córce sąsiadującego z nim dziedzica. A że zapały jego w skutkach okazały się stokroć silniejszemi od przeszkód, przeto w niedługim czasie zdołał zdobyć rękę panny. Oznaczono dzień ślubu, a p. dzierżawca pożyczył od innego sąsiada karety i czwórki tęgich karoszy, które miały go powieźć do ołtarza. Tak przygotowany w wilię ślubu, położył się spać i oddał się świetnym marzeniom. Widział się już we śnie najszczęśliwszym z ludzi, gdy na raz budzi go hałas z uśpienia. Zrywa się i chwyta za dubeltówkę. Ledwie zdążył wyjść na ganek dworku, aż tu widzi, jak jego ludzie prowadzą czterech złodziei, którzy schwytani zostali właśnie przy kradzieży wypożyczonych koni. Z przerażenia p. dzierżawca zaledwie mógł przyjść do siebie, po głowie zaczęły mu się snuć następstwa kradzieży, gdyby się była udała. Uradowany jednak, że tak szczęśliwie rzecz cała się złożyła, zamiast odstawić do więzienia złodziei, ugościł ich suto i opowiedział, jaką mogli straszną wyrządzić mu krzywdę. Traktament był serdeczny i ugoszczenie sute; złodzieje zdumieni, puszczeni zostali po uczcie na wolność. Nazajutrz nasz dzierżawca szczęśliwie pojechał do ołtarza i powrócił z nadobną żoną do domu. Tu czekała go prawdziwa niespodzianka. W nocy ludzie jego na łące znaleźli czwórkę spętanych koni, z których jeden miał na szyi worek, a w nim papiery i świadectwa najformalniejsze, iż konie te kupione zostały na jarmarku i ofiarowane przez złodziei koni dzierżawcy za sute przyjęcie, jakiego w jego domu doznali.

„Gazeta Lwowska” z 22 grudnia 1881

Żywy nieboszczyk

7 czerwca 2014

Żywy nieboszczyk.

Z Petersburga donoszą do pism berlińskich: We wsi Jegorówka, w gub. tulskiej, pochowano chłopa, jako nieżywego. W dwa dni potem z mogiły zaczęły się dobywać jęki. Chłopi utrzymywali, że nieboszczyk pokutuje za grzech i nie chcieli go odkopywać. Dopiero po upływie dalszych dwóch dni, przy pomocy żandarmeryi odkopano chłopa, który jeszcze żył, ale znajdował się w stanie ostatecznego wycieńczenia. Osiwiał on w tych dniach zupełnie.

„Gazeta Lwowska” z 19 stycznia 1907

30 dzieci

7 czerwca 2014

Także rekord…

W miejscowości zachodnio-pruskiej Briefen mieszka starszy asystent pocztowy Schmidt, któremu w dniu 7 b. m. urodziło się 30 z rzędu dziecko. Wszystkie dzieci żyją.

„Gazeta Lwowska” z 12 listopada 1913