Wpisy otagowane jako 1915

Wykopaliska (1)

9 lutego 2012

Uzbrojenie z XIII lub XIV wieku.

We wrześniu w 1894 roku, w okolicy Tahańczy miasteczka w gub. Kijowskiej, pewien włościanin, kopiąc w swym ogrodzie, natrafił na dębową trumnę, po otworzeniu której znaleziono kościec jakiegoś rycerza w bogatym i kompletnym rynsztunku wojennym, sięgającym wieku XIII. Cały ten rynsztunek (według wiadomości podanych przez gazety miejscowe) składał się z 1) hełmu żelaznego ze złoconą miejscami srebrną blachą; 2) żelaznej kolczugi nadzwyczaj misternej roboty; 3) resztek tarczy i kołczanu; 4) cokolwiek uszkodzonego miecza w srebrnej pochwie; 5) złamanego na połowę drewnianego srebrną blachą obłożonego berła; 6) ryngrafu srebrnego pozłacanego z wizerunkiem Chrystusa i alfą i omegą; 7) srebrnego ze śladami pozłoty puhara z ładnemi ornamentacyami; 8) blach złotych i srebrnych od niewiadomych przedmiotów (pancerza?); 9) blach srebrnych z ozdobami na piersiach; 10) sprzączki srebrnej i 11) drutu srebrnego pozłacanego spiralnie zwiniętego. Całe to wykopalisko nabył znany amator archeolog i właściciel bogatego muzeum w Kijowie, pan Chojnowski.

Bardzo pożądanemi byłyby bliższe szczegóły tyczące się tego wykopaliska.

M. E. B.

„Wiadomości numizmatyczno-archeologiczne” 1895 nr 1


Pod Warną w Turcyi, gdzie w r. 1444 zginął w bitwie z Bisurmanami król polski Władysław Warneńczyk, znalazł w ziemi dr. Gutowski, zmarły w r. 1849, zbroją w dobrym stanie, 2 hełmy, 2 miecze i 2 młoty. Zbroja jest cennym okazem uzbrojenia rycerza polskiego z 15-go wieku. Jest ona w posiadaniu ks. Łukasza Wronowskiego w Adryanopolu i można ją od niego nabyć.

„Dziennik Kujawski” z 18 maja 1895


Wykopalisko.

W Podolicach w powiecie średzkim wykopano w pobliżu zabudowań dominialnych pięć dobrze utrzymanych czaszek ludzkich; szczęki wykazywały jeszcze wszystkie zęby. Po zatem mieściły się w tym samym grobie inne jeszcze kości, szczęka konia, kawał drzewa w formie pala i resztki pierścienia, na którym widoczny był znak w postaci krzyża. Czaszki i kości ludzkie zebrano i pochowano na cmentarzu w Opatówku. Przed mniej więcej 20 laty w tem samem miejscu znaleziono około 15 szkieletów ludzkich.

„Dziennik Poznański” z 31 sierpnia 1915


Z Chorzowa. Wykopano tu kości ludzkie na polu siodłaka Dudka; z pieniędzy które się w worku przy nim znajdowały, dochodzić można, że ten człowiek już prawie 150 lat tam leży, bo jeszcze stare polskie pieniądze od króla Jana Kaźmierza z liczbą roku 1661 – 1664 – 1665 rozpoznano. Czy człowiek ten zabity został, albo innym sposobem nagle umarł i tam pochowany – kto wie? Dawniéj na tym miejscu był las.

„Zwiastun Górnoszlązki” z 26 czerwca 1868

Chłopi rusińscy a dwory

23 września 2011

Chłopi rusińscy a dwory.

„Lwowska Gazeta Narodowa” w artykule p.n. „Bolesna sprawa” pisze:

Kraj nasz padł ofiarą wojny. Na zachodzie przelewała się niszcząca lawina tam i z powrotem kilkakrotnie. Tymczasem na wschodzie, gdzie na ogromnej połaci kraju przeszła zawierucha w jednym tylko kierunku, gdzie zdawałoby się, ostać się powinien był dorobek pracy i kultury wielu stuleci, widzimy również podobne obrazy. Ktokolwiek zdoła przedostać się ze wschodnich powiatów, każdy ma na ustach tę samą straszliwą, goryczy pełną opowieść o smutnych dziejach dni ostatnich. Wszędzie obraz jest mniej więcej ten sam. Wsie pozostały, długie sznury chałup podolskich stoją jak stały. W oborach tam nieraz i stajniach pusto, w stodołach także, ale ostoje życia wiejskiego, chata, chłop, rodzina pozostały. Młoda ludność męska przerzedzona, ale i nic więcej. Za to w komorach i w świetlicach znajdziesz rzeczy, jakich nigdy przedtem tam nie bywało.

A dwory? Gdzie brak właściciela, tam wszędzie rozpostarła się ruina. Rodzi się pytanie, czemu się to stało, że w okolicach, gdzie huku dział nawet nie słyszano, że i tam także dosięgła pożoga wojny. Z relacyi przybyłych jest jedna i ta sama odpowiedź: nie wojny to pożoga, ale całkiem co innego. Bo niemal wszędzie, gdzie pana nie stało, ruszała sąsiednia wieś. Padało wówczas ofiarą wszystko: nie tylko zawartość obór, stodół i śpichlerzy, pochłonięta raczej stosunkami ogólnemi. Ale palono gorzelnie, ale znęcano się nad maszynami rolniczemi, ale gromadzone z pokolenia na pokolenie dzieła sztuki, zbiory książkowe, sięgające kilku stuleci wstecz, zbiory rękopisów, dzieje rodów, dzieje wsi, wszystko poszło z dymem, albo rozniesione, albo w strzępach wśród gruzów budynków obrócone w kupy śmiecia. Dwory, z których niejeden widział czambuły tatarskie, niejeden podjazd zaporoski, niejeden janczarską nawałę, obrócone zostały w perzynę przez odwiecznych, tuż przy nich a często i z nich żyjących sąsiadów.

Przez długie lata umiejętnie podsycano i hodowano te uczucia w ludzie. I oto trzeba było jednej chwili, gdy zabrakło na posterunku gminnym żandarma, gdy znikła obawa przed odpowiedzialnością „za kratkami”, aby długoletnia działalność „Siczy” bujny dała plon.

Słowa, które piszemy, są przykre i bolesne. Do ludu zbałamuconego, sprowadzonego na manowce, w odróżnieniu od jego wychowawców, do ludu tego, tak nam bliskiego, wspólną z nami dolę i niedolę przez tyle wieków dzielącego, serdeczne zawsze czuliśmy uczucia. Tem boleśniej odczuliśmy straszliwe dzieje ostatnich czasów na wsi wschodnio-galicyjskiej. A przecież żyć będziemy koło siebie i z sobą w przyszłości.

„Dziennik Poznański” z 9 czerwca 1915.

Wojenny chleb

24 czerwca 2010

W sprawie chleba wyszło następujące rozporządzenie namiestnika w Galicyi z dnia 21 stycznia b, r. którem zmienia się dotychczasową przepisy regulujące wyrób i cenę maksymalną chleba. Na podstawie § 2 rozporządzenia Ministeryalnego zarządzono co następuje:

1) rozporządzenia z dnia 18 sierpnia 1915 i z 14 października 1915 tracą moc obowiązującą.

2) Wyrób i sprzedaż w sposób zarobkowy drobnego pieczywa wszelkiego rodzaju jest zakazany.

3) Chleb wolno wypiekać tylko w bochenkach okrągłych lub podłużnych, które po zupełnem ostygnięcia ważą przynajmniej 280 gr. i wolno go wogóle sprzedawać tylko po zupełnem ostudzeniu. Waga bochenków, które więcej ważą niż 280 gr. musi być podzieloną przez 140. Bochenki o wadze 280 gr. muszą być w ten sposób wyrobione, żeby je można z łatwością rozdzielić na 4 możliwie równe części. Piekarze, kupcy i inni sprzedawcy chleba są obowiązani sprzedawać chleb na żądanie także w kawałkach w zakrawanych kromkach po 70 gr.

4) Do wypiekania chleba wolno używać tyko mąki chlebowej pszennej, mąki pszennej jednolitej albo żytniej jednolitej jednak tylko z przymusowym dodatkiem miazgi kartoflanej w ilości 20 gr ogólnej wagi wyrabianej mąki. Ten dodatek surogatu nie może być ani zwiększony ani zmniejszony.

5) Cena chleba nie może przenosić 3-5 h. za 70 gr. tj. 7 h. za każde 140 gr. Wrazie kupna chleba tylko o wadze 70 gr. (§ 3) wynosi cena maksymalna za ten kawałek chleba 4 h.

6) Rozporządzenie to ma być umieszczone na widocznem miejscu we wszystkich piekarniach, sklepach sprzedaży chleba i w lokalach w których się chleb sprzedaje.

7) Przekroczenie tego rozporządzenia będą karane o ile nie ma zastosowania odpowiedzialność karno sądowa, przez polityczne władze i instancye grzywną 5.000 kor., albo aresztem do 6 miesięcy. Nadto można orzec także utratę uprawnienia przemysłowego.

8) Postanowienia niniejszego rozporządzenia nie odnoszą się do wytwarzania chleba i pieczywa przez Zarząd wojskowy.

9) Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

„Głos Rzeszowski” z 26 marca 1915

Dziennikarz czeski skazany na śmierć

11 sierpnia 2009

Dziennikarz czeski skazany na śmierć.

„Gazeta Lwowska” ogłasza następujący wyrok sądu doraźnego:

Redaktor Jan Kotek z Prośnic został wyrokiem sądu krakowskiej komendy wojskowej w Morawskiej Ostrawie z dnia 23 grudnia 1914 za zbrodnię zakłócenia porządku publicznego z par. 95 a) u. k. popełnioną tem, że dnia 6 grudnia 1914 w gminie Smrżitz, wobec zgromadzonych członków rozwiązanego stowarzyszenia spożywczego, miał nieprzyjazną państwu mowę, którą usiłował wzniecić pogardę i nienawiść do jednolitego związku państwowego cesarstwa, doraźnie skazany na karę śmierci przez powieszenie.

Wyrok ten wykonano tego samego dnia w dwie godziny po ogłoszeniu, na podwórzu sądu.

„Dziennik Poznański” z 5 stycznia 1915

O wygrażanie nauczycielce

11 sierpnia 2009

O wygrażanie nauczycielce.

Przed sądem ławniczym w Poznaniu toczyła się rozprawa przeciwko robotnikowi S. z Jeżyc, oskarżonemu o wygrażanie nauczycielce. Robotnik przybył do szkoły i wymawiał nauczycielce, że obiła jego córkę, przyczem wygrażał jej skargą u władzy szkolnej. Z podniesioną ręką miał powiedzieć: „Gdy panią spotkam na ulicy – zabiję”. Prokurator wniósł o dwa tygodnie więzienia, lecz sąd uwolnił oskarżonego, wychodząc z założenia, że groźby swej nie wykonał.

„Dziennik Poznański” z 15 września 1915

Za fałszywe pogłoski

11 sierpnia 2009

Za rozpowszechnianie fałszywych pogłosek o osobach bliskich domowi panującemu i o dowódcach armii niemieckich odpowiadały przed izbą karną w Głogowie na Śląsku handlarka Gertruda Schmidt i żona robotnika Marya Rösler. Skazane zostały na 3 dni więzienia.

„Dziennik Poznański” z 30 września 1915



Zasądzona na więzienie za rozsiewanie fałszywych wieści.

Przed sądem wojennym w Olsztynie w Prusach Wschodnich odpowiadała żona pewnego strażnika kolejowego z powodu rozsiewania fałszywych wieści. Oskarżona opowiadała sąsiadce, że „Kaiser jest w niewoli” i że wie o tem od burmistrza. Podczas rozprawy tłomaczyła się, że nie miała na myśli cesarza, lecz sąsiada, który sie nazywa „Kaiser”. Za lekkomyślność skazaną została na 5 dni więzienia.

„Dziennik Poznański” z 10 września 1915

Hiszpańscy oszuści

11 sierpnia 2009

Przestroga!

Hiszpańscy oszuści znowu uszczęśliwili kilku obywateli poznańskich listami, w których przyobiecują wysokie nagrody za pomoc pieniężną w uzyskaniu krociowego spadku. Używają oni najrozmaitszych sposobów i zwykle znajdują łatwowiernych. Przestrzegamy przed tymi oszustami, rzekomo hiszpańskimi, przesyłającymi listy w języku niemieckim. Kto otrzyma taki list, niech go doręczy policyi.

„Dziennik Poznański” z 16 października 1914



Ku przestrodze!

Hiszpańscy oszuści znowu się odzywają. W listach rozsyłanych na wszystkie strony przyobiecują wysoką nagrodę za pomoc pieniężną w odzyskaniu wielkiego skarbu. Ponieważ w dawniejszych latach niektóre osoby uwierzyły oszustom rzekomo hiszpańskim i posłały pieniądze, przeto znowu przed nimi przestrzegamy. Kto otrzyma taki list, niech go wręczy policyi.

„Dziennik Poznański” z 15 kwietnia 1915

Żołnierze angielscy

11 sierpnia 2009

Żołnierze angielscy.

W „Berl. Tagebl.” pisze pod powyższym nagłówkiem B. Kellermann, specyalny korespondent z frontu zachodniego:

Myją się jak koty, które wpadły w dół z gliną.

Wszędzie na dziedzińcu siedzą lub stoją, na pomoście przy magazynie towarowym, na schodach skrobią i szczotkują. Glina z rowów w Givenchy i w Loos wzbija się w chmurach pyłu z kitlów o barwie ziemi i ze spodni. Opanki rozwijają, trą pomiędzy dłońmi, piorą i wywieszają do osuszenia. Scyzorykami usuwają stwardniałe błoto ze surdutów i spodni. Inny stoi w koszuli i trzepie spodnie. Niktby nie uwierzył, ile nagromadzić się może gliny w jednych spodniach. Głęboko siedzieli w błocie, tam u licha!

Kilku górali szkockich stoi przy kurku od wody w krótkich spódnicach szkockich i myje gołe nogi. Bili się wspaniale. Stojąc prosto, dawali salwy. Tylko niewielu z nich jest tutaj, reszta, można to poznać po ich oczach, leży tam na polu.

Wszyscy pracują bez śmiechu, prawie nie mówiąc ze sobą z powagą ludzi zajętych swym interesem. Widać, że do porządku przyzwyczajeni, błota i brudu nie znoszą. Wielką kładą wagę na stronę zewnętrzną. Wczoraj w bitwie wzięci w niewolę, dziś wielkie pranie, od jutra zaczyna się życie prywatne. Kontrakt ich skończył się. Często widziałem jeńców francuskich, pozostających trzy dni w błocie i łachmanach, dumających nad niedolą. Żadnej wagi nie przywiązywali oni do strony zewnętrznej. Kontrakt ich nie skończył się.   Czytaj dalej…

Ku przestrodze!

11 sierpnia 2009

Ku przestrodze!

Gazety niemieckie zwracają się z przestrogą do tych, którzy do swych krewnych, znajdujących się w niewoli, wysyłają listy lub karty treści patryotycznej lub z obrazkami patryotycznemi. I tak donosi pewien żołnierz niemiecki, będący w niewoli francuskiej, że karani bywają ci, którzy otrzymują przesyłki z obrazkami przedstawiającemi chorągiew niemiecką, lub dowódzców niemieckich albo zaopatrzonemi n. p. w napis „My Niemcy boimy się Boga, zresztą nikogo na świecie” itp. Jeżeli to się zdarzy po raz pierwszy, odbiorca odnośnej przesyłki przez dwa miesiące nie otrzymuje żadnych przesyłek, a jeżeli to się powtórzy, skazany bywa na ciężki areszt.

„Dziennik Poznański” z 20 października 1915

Ostrzeżenie przed broszurką pastora Quistorpa

11 sierpnia 2009

Ostrzeżenie! Ze strony urzędowej donoszą nam, że pastor Quistorp z Lippe wysyła do żołnierzy w polu pismo ulotne zatytułowane „Kehrt zur Natur zurück” (*), w którem zaleca na wszelkie rany okłady z wilgotnej ziemi. Ponieważ taki rodzaj leczenia, zamiast pomocy, wywołać może niebezpieczne komplikacye, przeto należy przestrzedz żołnierzy, aby nie używali polecanego środka, a podobne pisma ulotne wręczali policyi.

„Dziennik Poznański” z 12 marca 1915

(*) „Powróćcie do natury”

Przeciwko sukniom i spódnicom

11 sierpnia 2009

Przeciwko szerokim sukniom.

Półurzędowe biuro Wolffa rozpowszechnia obszerną przestrogę przeciwko noszeniu szerokich sukien, do czego potrzeba dużo materyałów a w obecnym czasie należy ich ich oszczędzać. Autor niniejszej przestrogi domaga się zastosowania kar przeciw paniom, które nosić będą nadal szerokie suknie.

„Dziennik Poznański” z 28 sierpnia 1915


Przeciw krótkim spódnicom.

Narodowy zwiazek kobiet w Lipsku wydał niedawno odezwę, potępiającą bezwzględnie „podpadająco krótkie” suknie damskie, od których roi się w Lipsku. Na tę akcyę godzą się wszystkie tamtejsze stowarzyszenia kobiet. Desauski „Hausfrauenverein” podkreślił szczególniej niepotrzebne trwonienie materyału na suknie i wysłał deputacyę do generalnej komendy czwartego korpusu, z prośbą o wydanie „surowych przepisów”, normujących szerokość spódniczek damskich. Jednakże zabiegi te nie zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem. Generalna komenda oświadczyła w delikatnej formie, że nie ma czasu zajmować się ustaleniem szerokości spódnic damskich.

„Dziennik Poznański” z 9 lipca 1916

Konfiskata metali kolorowych

28 lipca 2009

W sprawie konfiskaty kruszców.

Ponieważ z różnych stron otrzymujemy zapytania o konfiskacie miedzi, mosiądzu i czystego niklu, przeto podajemy raz jeszcze przepisy o podlegających zgłoszeniu, dobrowolnie nie oddanych, przedmiotów używanych i nieużywanych. Zgłaszać należy aż do 16 listopada na przeznaczonych do tego formularzach:

1. Przedmioty z miedzi i mosiądzu:

a) naczynia i przedmioty gospodarcze wszelkiego rodzaju, używane do gotowania i pieczenia a mianowicie: kotły do gotowania i z wkładkami, kotły do marmelady i lodów, garnki, naczynia do gotowania owoców, patelnie, formy do pieczenia, rondle, chłodniki, miski, naczynia do gotowania ryb, tace, łyżki wazowe, moździerze, formy go galaretki, nakrywki wszelkiego rodzaju, puszki, węborki, herbatniki, dzbanki, miary, naczynia do gotowania mleka, tarki, przetaki, szufelki, lejki itd.;

b ) kotły do prania, drzwiczki przy piecach kaflanych i maszynki do gotowania;

c) wanny do kąpania;    Czytaj dalej…

Warsztaty demoralizacji

26 lipca 2009

P. t. „Warsztaty demoralizacyi” „Kuryer Warszawski” pisze:

Z chwilą, gdy produkcya zagranicznych film kinematograficznych znacznie się zmniejszyła i dowóz tych film do Rosyi jest utrudniony, obniżył się także poziom artystyczny naszych kinematografów. Możnaby jednak ze względu na ciężkie warunki chwili pogodzić się z tym faktem, gdyby jednocześnie nie wtargnęły do nas filmy ohydne, będące wprost rozsadnikami demoralizacyi, szkołami bandytyzmu i zbrodni.

W Piotrogrodzie i Moskwie istnieją specyalne fabryki film kryminalistycznych, w których często, prócz sensacyjnego pokazu sztuczek złodziejskich i bandyckich, jest zupełnie wyraźna apoteoza zbrodniarzów, tem ohydniejsza, że pozbawiona zupełnie owej romantyczności ludowej, która niegdyś w Janosikach i Rinaldinich wielbiła opiekunów nędzarzy, snując legendy o ich wspaniałomyślności dla ludzi prawdziwie nieszczęśliwych. W filmach piotrogrodzkich zaś jest tylko zgoła niedwuznaczny kult wyrafinowania zbrodniczego, przyczem ujawnia się nieraz wprost niesłychane pomieszanie pojęć moralnych.

Klasyczną próbkę tej demoralizacyi, szerzonej przez niektóre z naszych kinematografów, znaleźć można w ohydnem, demonstrowanem obecnie w panoramie przy ul. Karowej, sztuczydle o „bandycie Szpejerze i Zośce Złotej rączce”. Zakończenie tego wstrętnego dramidła jest wprost czołobitnym pokłonem, złożonym najwstrętniejszemu mordercy, złodziejowi, włamywaczowi i fałszerzowi. Nie tylko uczą tam, jak zabijać i kraść, lecz prawie krzyczą w oczy publiczności: „Niech żyje Szpejer! Idźcie jego śladami!”

Czas byłby nareszcie najwyższy, aby ukrócono rozpasanie tych kinematograficznych akademii zbrodni, a publiczność nasza dowiedziała się, że eksploratorami naszych kinematografów są przeważnie ludzie, nie mający nic wspólnego ze społeczeństwem polskiem, i wyciągający z kieszeni jego miliony za sprzedawaną mu cynicznie truciznę.

„Dziennik Poznański” z 9 czerwca 1915

Okropne zgorszenie

26 lipca 2009

Okropne zgorszenie.

„Journal” podaje ustęp z jednego z pism berlińskich, ubolewającego nad zgorszeniem, jakie szerzą łapczywi na aktualne „pomysły” fabrykanci niemieccy: „Sprzedawane są obecnie chustki do nosa z portretem generała Hindenburga. Żądamy od władz, by kres temu skandalowi położyły. Niech fabrykanci na chustkach do nosa, zamiast portretu Hindenburga, tego współczesnego bohatera narodowego Niemiec, umieszczą portret Kitchenera, a każdy patryota niemiecki z przyjemnością będzie czyścił nos rysami brytańskiego ministra wojny”. Jak widzimy, nosy niemieckie w kwestyach patryotyzmu są szczególnie czułe.

„Dziennik Kijowski” z 12 (25) marca 1915

Zdradziecki nóż i widelec

26 lipca 2009

Zdradziecki nóż i widelec.

W paryskim „Journal” czytamy:

„Kto chce być dobrym szpiegiem – powinien umieć jeść. Oto morał historyi, jaka miała miejsce na linii angielskiego frontu. Przebrany za oficera angielskiego niemiec wśliznął się między sprzymierzeńców. Zaopatrzony był w autentyczne dokumenty i rekomendacye. Nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Nieszczęście jego chciało jednak, że… poczuł głód i udał się do oberży wiejskiej, w której się stołowali inni, prawdziwi oficerowie angielscy.

„W oberży szpieg obstalował obfite śniadanie, które zaczął pożerać z iście germańskim apetytem. Apetyt ten nie wzbudziłby sam przez się niczyjej uwagi, na froncie bowiem głód ma swoje prawa, gdyby…

„Szpieg niemiecki zajadał smaczną rybę morską, posługując się jednocześnie widelcem i nożem.

„Wszyscy obecni anglicy zaczęli bacznie obserwować oryginała, jedzącego rybę nożem, gdy zaś niemiec, nasyciwszy głód, zaczął widelcem dłubać w zębach, parę mocnych dłoni chwyciło go za kołnierz. Pseudo-angielski oficer został zdemaskowany, przedtem jeszcze, nim zdążył z prawdziwymi anglikami się rozmówić”.

„Dziennik Kijowski” z 19 kwietnia (2 maja) 1915

Następna strona »